W Dzienniku Elbląskim czytamy: — Podwyżka wchodzi w życie w trakcie roku. Teraz nie mamy możliwości renegocjacji kontraktów z Funduszem Zdrowia, będziemy musieli szukać oszczędności. Mamy tylko nadzieję, że pacjenci na tym nie ucierpią — mówią lekarze.
Do lipca przychodnie (niepubliczne zakłady opieki zdrowotnej) w Elblągu płaciły średnio 8 zł netto za metr pomieszczeń dzierżawionych od Zarządu Budynków Komunalnych (czyli od miasta - red.). Od sierpnia w życie wchodzą nowe stawki. Podwyżka dotyczy wszystkich elbląskich przychodni, ale najbardziej dotkliwa jest dla tych, które mieszczą się w wyremontowanych budynkach. Tam stawka czynszu wzrosła dwukrotnie do 16,7 zł netto (20,38 zł brutto).
Podwyżka czynszów, to efekt zarządzenia prezydenta miasta z 28 czerwca — lekarze twierdzą, że nikt z nimi tej zmiany nie konsultował. Nowe stawki wyniosą odpowiednio: 7,68 za m2 (jeśli przychodnia mieści się w niewyremontowanym obiekcie), 11,71 (obiekty po remoncie) i 20,38 (jeśli NZOZ zajmuje wyremontowany obiekt, dodatkowo przystosowany do potrzeb niepełnosprawnych). Kierownicy przychodni informację o tych podwyżkach przyjęli z zaskoczeniem i niedowierzaniem — tym bardziej, że już jesienią mieli jedną podwyżkę. Nie była jednak aż tak dotkliwa, jak obecna. — To władze miasta odpowiadają za organizację podstawowej opieki zdrowotnej na swoim terenie, a jednocześnie utrudniają nam pracę — komentuje kolejna podwyżkę Alina Pukszto-Połchowska, kierownik NZOZ Omnia przy Królewieckiej.
Dlatego szefowie przychodni planują wystąpić do prezydenta miasta z protestem. — Ta stawka jest za duża, a do tego jest wprowadzona w trakcie roku, kiedy nie mamy możliwości negocjowania kontraktu z Narodowym Funduszem Zdrowia — mówi Walery Subocz z Poradni Stomatologicznej przy ul. Bema.
Lekarze twierdzą, że będą musieli szukać oszczędności i to tak, żeby w miarę możliwości pacjenci tego nie odczuli. — Ograniczenie w kierowaniu na badania, to byłaby ostateczność — stwierdza Sławomir Morawski, kierownik NZOZ Zdrowie. — Ale przecież nie ustawię się teraz w NFZ-ecie z prośbą o dodatkowe środki, z powodu nieszczęścia, które mnie spotkało. Lekarze zauważają, że utrzymują się z pieniędzy publicznych, a pieniędzy z kontraktów z NFZ — które mimo zmieniających się cen od dwóch lat są niezmienne — wystarcza "na styk".
Jak czytamy w uzasadnieniu rozporządzenia prezydenta, podwyżki to efekt remontów przeprowadzonych w niektórych budynkach zajmowanych przez przychodnie — np. przy ul. Bema 80.
Zwiększone stawki będą obowiązywały przez cały okres spłaty poniesionych kosztów. — No może nas ta nowa stawka na kolana nie powala, ale to jest kłopot — mówi Brygida Gulda, kierownik NZOZ Zatorze. — Nasze pomieszczenia nie były remontowane od 2001 roku. Złożyła wniosek o modernizację, ale wciąż czekam. Od lat nie było również remontów w przychodni Omnia. Właściciele przychodni chętnie wyręczyliby miasto w tych pracach, gdyby budynek należał do nich. Ale miasto nie chciało pozbyć się budynków, w których mieszczą się przychodnie.
Na własny koszt pomieszczenia wyremontował z kolei NZOZ Zdrowie oraz inne poradnie i przychodnie znajdujące się w budynku przy ul. Bema 80 (poza korytarzami i toaletami, czyli tzw. częściami wspólnymi). — Tyle tylko, że władze miasta zdecydowały o przeniesieniu naszej przychodni z parteru na piętro budynku — mówi Sławomir Morawski, kierownik NZOZ Zdrowie. — Pomieszczenia, które zajmowaliśmy, oddano pod stację krwiodawstwa. Nasze pieniądze poszły więc na marne, a teraz okazuje się jeszcze, że to my, przychodnie, to sfinansujemy. NZOZ Zdrowie dotychczas płacił za wynajmowane pomieszczenia około 6 tys. zł miesięcznie. Teraz czynsz wraz z mediami będzie ich kosztował blisko 12 tys. zł miesięcznie. — Czy nasz wkład i poniesione koszta remontów nie powinny być uwzględnione przy ustalaniu wysokości czynszu? — mówi przedstawicielka spółki Prodent z Bema. — Przecież większość z nas samemu wykłada pieniądze na remonty, bo ZBK nie ma na to środków.
Podwyżka czynszów, to efekt zarządzenia prezydenta miasta z 28 czerwca — lekarze twierdzą, że nikt z nimi tej zmiany nie konsultował. Nowe stawki wyniosą odpowiednio: 7,68 za m2 (jeśli przychodnia mieści się w niewyremontowanym obiekcie), 11,71 (obiekty po remoncie) i 20,38 (jeśli NZOZ zajmuje wyremontowany obiekt, dodatkowo przystosowany do potrzeb niepełnosprawnych). Kierownicy przychodni informację o tych podwyżkach przyjęli z zaskoczeniem i niedowierzaniem — tym bardziej, że już jesienią mieli jedną podwyżkę. Nie była jednak aż tak dotkliwa, jak obecna. — To władze miasta odpowiadają za organizację podstawowej opieki zdrowotnej na swoim terenie, a jednocześnie utrudniają nam pracę — komentuje kolejna podwyżkę Alina Pukszto-Połchowska, kierownik NZOZ Omnia przy Królewieckiej.
Dlatego szefowie przychodni planują wystąpić do prezydenta miasta z protestem. — Ta stawka jest za duża, a do tego jest wprowadzona w trakcie roku, kiedy nie mamy możliwości negocjowania kontraktu z Narodowym Funduszem Zdrowia — mówi Walery Subocz z Poradni Stomatologicznej przy ul. Bema.
Lekarze twierdzą, że będą musieli szukać oszczędności i to tak, żeby w miarę możliwości pacjenci tego nie odczuli. — Ograniczenie w kierowaniu na badania, to byłaby ostateczność — stwierdza Sławomir Morawski, kierownik NZOZ Zdrowie. — Ale przecież nie ustawię się teraz w NFZ-ecie z prośbą o dodatkowe środki, z powodu nieszczęścia, które mnie spotkało. Lekarze zauważają, że utrzymują się z pieniędzy publicznych, a pieniędzy z kontraktów z NFZ — które mimo zmieniających się cen od dwóch lat są niezmienne — wystarcza "na styk".
Jak czytamy w uzasadnieniu rozporządzenia prezydenta, podwyżki to efekt remontów przeprowadzonych w niektórych budynkach zajmowanych przez przychodnie — np. przy ul. Bema 80.
Zwiększone stawki będą obowiązywały przez cały okres spłaty poniesionych kosztów. — No może nas ta nowa stawka na kolana nie powala, ale to jest kłopot — mówi Brygida Gulda, kierownik NZOZ Zatorze. — Nasze pomieszczenia nie były remontowane od 2001 roku. Złożyła wniosek o modernizację, ale wciąż czekam. Od lat nie było również remontów w przychodni Omnia. Właściciele przychodni chętnie wyręczyliby miasto w tych pracach, gdyby budynek należał do nich. Ale miasto nie chciało pozbyć się budynków, w których mieszczą się przychodnie.
Na własny koszt pomieszczenia wyremontował z kolei NZOZ Zdrowie oraz inne poradnie i przychodnie znajdujące się w budynku przy ul. Bema 80 (poza korytarzami i toaletami, czyli tzw. częściami wspólnymi). — Tyle tylko, że władze miasta zdecydowały o przeniesieniu naszej przychodni z parteru na piętro budynku — mówi Sławomir Morawski, kierownik NZOZ Zdrowie. — Pomieszczenia, które zajmowaliśmy, oddano pod stację krwiodawstwa. Nasze pieniądze poszły więc na marne, a teraz okazuje się jeszcze, że to my, przychodnie, to sfinansujemy. NZOZ Zdrowie dotychczas płacił za wynajmowane pomieszczenia około 6 tys. zł miesięcznie. Teraz czynsz wraz z mediami będzie ich kosztował blisko 12 tys. zł miesięcznie. — Czy nasz wkład i poniesione koszta remontów nie powinny być uwzględnione przy ustalaniu wysokości czynszu? — mówi przedstawicielka spółki Prodent z Bema. — Przecież większość z nas samemu wykłada pieniądze na remonty, bo ZBK nie ma na to środków.
źródło: Dziennik Elbląski