Od 1 lipca energia elektryczna ma stać się towarem podlegającym prawom rynku. Teoretycznie każdy odbiorca, w tym indywidualny, będzie sobie mógł wybrać dostawcę prądu. Czytamy o tym w „Gazecie Wyborczej”.
Formalnie już od poniedziałku będzie można podziękować za usługi dotychczasowemu dostawcy prądu i zawrzeć umowę z nowym, którego oferta bardziej nam odpowiada. Jednak ani eksperci, ani przedstawiciele rządu, ani nawet same firmy nie mają wątpliwości - 1 lipca to data teoretyczna i na razie żadna rewolucja nas nie czeka.
Wiceminister gospodarki odpowiedzialny za energetykę Krzysztof Tchórzewski powiedział w piątek, że firmy mają trzy miesiące na przesłanie odbiorcom na piśmie informacji o możliwości zmiany dostawcy.
Szef resortu gospodarki Piotr Woźniak dodał, że choć takiego dostawcę można zmienić tyle razy, „ile się chce”, to warto czytać propozycje umów oraz informacje ze stron internetowych Ministerstwa Gospodarki i Urzędu Regulacji Energetyki (URE). Jego zadaniem o tym, jak duże jest zainteresowanie zmianą dostawcy, będzie się można przekonać latem 2008 r. W Norwegii, która jako pierwsza zliberalizowała rynek handlu prądem, dostawcę zmieniło 80 proc. odbiorców; w Wielkiej Brytanii 40 proc., w Austrii zaś jedynie 4 proc.
więcej w „Gazecie Wyborczej”
Wiceminister gospodarki odpowiedzialny za energetykę Krzysztof Tchórzewski powiedział w piątek, że firmy mają trzy miesiące na przesłanie odbiorcom na piśmie informacji o możliwości zmiany dostawcy.
Szef resortu gospodarki Piotr Woźniak dodał, że choć takiego dostawcę można zmienić tyle razy, „ile się chce”, to warto czytać propozycje umów oraz informacje ze stron internetowych Ministerstwa Gospodarki i Urzędu Regulacji Energetyki (URE). Jego zadaniem o tym, jak duże jest zainteresowanie zmianą dostawcy, będzie się można przekonać latem 2008 r. W Norwegii, która jako pierwsza zliberalizowała rynek handlu prądem, dostawcę zmieniło 80 proc. odbiorców; w Wielkiej Brytanii 40 proc., w Austrii zaś jedynie 4 proc.
więcej w „Gazecie Wyborczej”
oprac. PD