Uczennica liceum powiesiła się w salce katechetycznej kościoła. Przyczyny nie są znane - czytamy w „Gazecie Wyborczej Trójmiasto”.
Monika miała 16 lat, była uczennicą pierwszej klasy II Liceum Ogólnokształcącego w Elblągu. W czwartek po południu nie wróciła na czas do domu. Do kilku koleżanek rozesłała pożegnalne SMS-y. Dziadkowie dziewczyny zaalarmowali policję i wszczęto poszukiwania. Ustalono, że Monika poszła do prowadzonego przez oo. redemptorystów kościoła Matki Boskiej Królowej Polski. Jako osoba bardzo religijna, zaangażowana w życie Kościoła, miała dostęp do pomieszczeń świątyni. Jedna z sal pod kościołem była zamknięta na klucz od środka. Ksiądz i policjant wspólnie wyważyli drzwi i zobaczyli przerażający widok. Monika wisiała na sznurku przywiązanym do rury biegnącej pod sufitem. W lewej dłoni miała zaciśnięty różaniec. Na ławce leżały dwa listy pożegnalne. Na tablicy obok zostawiła napis kredą: "Do Ciebie woła dusza moja, tęskni ciało me. Kocham Cię Panie".
- Listy są obszerne, ale nie ma w nich wyjaśnienia, dlaczego dziewczyna zdecydowała się na samobójstwo - mówi Waldemar Czerski, psycholog z Komendy Miejskiej policji w Elblągu. - Jeden jest gorącym wyznaniem wiary. W drugim pożegnała się z rodziną: babcią, dziadkiem, bratem, wujkiem, tatusiem i mamusią. Poprosiła ich o modlitwę i wybaczenie.
Co mogło być powodem samobójczego kroku Moniki? Wiadomo już, że nie sytuacja w szkole.
- Możliwe, że chodziło o sytuację rodzinną, ale to tylko hipoteza - dodaje Czerski.
Monika od trzeciego roku życia była wychowywana przez dziadków. Zajęli się dziewczynką i jej bratem, gdy zawiedli rodzice. Ojciec opuścił rodzinę i wyjechał do Włoch. Matka odeszła i zainteresowała się córką dopiero pół roku temu. Widziały się w dniu śmierci Moniki. Na zakończenie spotkania dziewczyna powiedziała nie jak zwykle „pozdrów wszystkich”, ale wymieniła wszystkie osoby z imienia, jakby chciała się pożegnać.
Proboszcz kościoła, w którym powiesiła się Monika, o. Piotr Wiśniewski nie potępia dziewczyny: - Ta śmierć, podobnie jak każda inna, to tajemnica, której człowiek nie obejmuje rozumem. Ocenę zostawmy Panu Bogu i nie szukajmy winnych. Monika będzie miała taki pogrzeb, jakiego zażyczy sobie rodzina. Jeśli będą chcieli mszy z wystawieniem trumny w kościele, tak zrobimy.
Więcej w „Gazecie Wyborczej Trójmiasto”
- Listy są obszerne, ale nie ma w nich wyjaśnienia, dlaczego dziewczyna zdecydowała się na samobójstwo - mówi Waldemar Czerski, psycholog z Komendy Miejskiej policji w Elblągu. - Jeden jest gorącym wyznaniem wiary. W drugim pożegnała się z rodziną: babcią, dziadkiem, bratem, wujkiem, tatusiem i mamusią. Poprosiła ich o modlitwę i wybaczenie.
Co mogło być powodem samobójczego kroku Moniki? Wiadomo już, że nie sytuacja w szkole.
- Możliwe, że chodziło o sytuację rodzinną, ale to tylko hipoteza - dodaje Czerski.
Monika od trzeciego roku życia była wychowywana przez dziadków. Zajęli się dziewczynką i jej bratem, gdy zawiedli rodzice. Ojciec opuścił rodzinę i wyjechał do Włoch. Matka odeszła i zainteresowała się córką dopiero pół roku temu. Widziały się w dniu śmierci Moniki. Na zakończenie spotkania dziewczyna powiedziała nie jak zwykle „pozdrów wszystkich”, ale wymieniła wszystkie osoby z imienia, jakby chciała się pożegnać.
Proboszcz kościoła, w którym powiesiła się Monika, o. Piotr Wiśniewski nie potępia dziewczyny: - Ta śmierć, podobnie jak każda inna, to tajemnica, której człowiek nie obejmuje rozumem. Ocenę zostawmy Panu Bogu i nie szukajmy winnych. Monika będzie miała taki pogrzeb, jakiego zażyczy sobie rodzina. Jeśli będą chcieli mszy z wystawieniem trumny w kościele, tak zrobimy.
Więcej w „Gazecie Wyborczej Trójmiasto”
oprac. PD