Olsztyńscy policjanci dostali nowoczesny poduszkowiec [pisaliśmy o tym wczoraj - PD]. Jednak podczas prezentacji na Jeziorze Krzywym w Olsztynie sprzęt zatrzymał się na środku zamarzniętego akwenu i dalej już nie poleciał. Aby wydostać uwięzioną załogę, potrzebna była kilkugodzinna akcja ratownicza - czytamy w „Gazecie Wyborczej Olsztyn”.
W środę przedstawiciele marszałka i Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska, fundatora „Anakondy”, uroczyście przekazali nowy sprzęt miejskiej komendzie policji w Olsztynie. Poduszkowiec porusza się równie łatwo po lądzie, jak i po wodzie. - Najlepiej się sprawdza w akcjach na cienkim lodzie, gdzie inny sprzęt nie może wjechać - mówi Beata Chojnowska, oficer prasowy olsztyńskiej policji.
A wczoraj mieliśmy do czynienia właśnie z takimi warunkami - jezioro było skute lodem tylko przy brzegu. Po kilku prezentacyjnych lotach, m.in. z marszałkiem Jackiem Protasem i Andrzejem Ryńskim, radnym wojewódzkim, do urządzenia wraz z policjantem wsiadł operator kamery regionalnej TVP. Nieoczekiwanie silnik poduszkowca zgasł trzysta metrów od brzegu. O wyjściu na ledwie centymetrowy lód nie było mowy. Szybko zrobiło się ciemno, na szczęście z załogą był telefoniczny kontakt. Po ponad dwóch godzinach jednostce ratowniczej policji udało się wydostać policjanta i operatora na brzeg. Pomogły reflektory i zwykła łódź z silnikiem.
Nowy poduszkowiec trafił do policji już w połowie grudnia. - Sprzęt był wielokrotnie testowany na jeziorze, nigdy wcześniej nie zgasł - dziwił się Tomasz Łazarkiewicz, funkcjonariusz i pilot poduszkowca.
Sprzęt ma trzyletnią gwarancję, a kosztował 160 tys. zł.
A wczoraj mieliśmy do czynienia właśnie z takimi warunkami - jezioro było skute lodem tylko przy brzegu. Po kilku prezentacyjnych lotach, m.in. z marszałkiem Jackiem Protasem i Andrzejem Ryńskim, radnym wojewódzkim, do urządzenia wraz z policjantem wsiadł operator kamery regionalnej TVP. Nieoczekiwanie silnik poduszkowca zgasł trzysta metrów od brzegu. O wyjściu na ledwie centymetrowy lód nie było mowy. Szybko zrobiło się ciemno, na szczęście z załogą był telefoniczny kontakt. Po ponad dwóch godzinach jednostce ratowniczej policji udało się wydostać policjanta i operatora na brzeg. Pomogły reflektory i zwykła łódź z silnikiem.
Nowy poduszkowiec trafił do policji już w połowie grudnia. - Sprzęt był wielokrotnie testowany na jeziorze, nigdy wcześniej nie zgasł - dziwił się Tomasz Łazarkiewicz, funkcjonariusz i pilot poduszkowca.
Sprzęt ma trzyletnią gwarancję, a kosztował 160 tys. zł.
oprac. PD