
Wydawałoby się, że to łatwe zajęcie - wystarczy z sześciu metrów trafić półkilogramową podkową w dwudziestocentymetrowy palik. Proste? Niekoniecznie. Autor wywiadu w pięciu próbach nie zdobył żadnego punktu. O rzucie podkową rozmawiamy z Renatą Dmochowską, która jest ubiegłoroczną mistrzyni Polski w tej dziedzinie,a także prezesem elbląskiego klubu Horse Shoe.
- Skąd się wziął rzut podkową w Elblągu?
- Dyscyplina przyszła do nas z Włoch. Założycielem klubu był Remigiusz Rochna, który założył go ponad dwadzieścia lat temu. Od nas przejęli Szwedzi.
- A jak Pani trafiła do tego sportu?
- Usłyszałam, że jest coś takiego jak rzut podkową. Na początku się z tego śmiałam. Potem wciągneła mnie koleżanka z klubu. I tak już ponad dziesięć lat . Bardzo mi się to spodobało jako sposób spędzania wolnego czasu. Spotykamy się z koleżankami, nie mamy takiego parcia na wynik jak mężczyźni, raczej liczy się dobra zabawa.
Zaprzyjaźniłyśmy się z koleżankami z Bydgoszczy, ze Szwecji, byliśmy tam na zawodach.
- Jak trafić „dwudziestkę” [czyli rzucić podkową tak, aby zatrzymała się na paliku -red.]?
- Ciężko. To się tylko z boku wydaje, że to takie łatwe. Trzeba mieć dzień, oko, chęci.
- Na czym polega trening zawodnika uprawiającego rzut podkową? Co jest ważniejsze głowa, psychika czy też ręka?
- Technika rzutu też jest ważna. Ale ważna jest też psychika, jak ktoś umie się wyłączyć. Czasami jest ciężko, słyszymy głosy kibiców, niektórym to przeszkadza.
- Ile trzeba trenować, żeby prezentować taki poziom?
- Można rok, można dziesięć lat i jak wychodzi, tak wychodzi. Niektórzy po roku rzucają wyśmienicie, a niektórzy po kilku latach przeciętnie.
- Jakie są koszty rzucania podkową?
- To tylko miesięczna składka w wysokości dwunastu złotych. I można rzucać.
- Gdyby ktoś spoza klubu chciał porzucać?
- Serdecznie zapraszamy. Spotykamy się co czwartek o 17.30 na hali Olimpii. W okresie letnim się nie spotykamy, bo to okres urlopowy. Zapraszamy wszytskich chętnych od września.
- Planujecie Państwo jakieś imprezy w Elblągu w celu popularyzacji dyscypliny?
- Tak, bierzemy udział jak nas zapraszają, czy to do szkół, na Dni Elbląga. Zainteresowanie niestety nie jest duże. Trzeba złapać bakcyla. Mamy tu koleżankę, której mąż rzuca. A ona mówi, że niestety tego nie czuje.
- Czy okolice Elbląga są takim „zagłębiem rzutu podkową”? W zawodach wzięłoudział bardzo dużo zawodników z powiatu elbląskiego?
- Tak. My zapoczątkowaliśmy ten sport. Są kluby w Markusach, w Rachowie. I to jest właśnie piękne, że możemy z nimi rywalizować.
- Dyscyplina przyszła do nas z Włoch. Założycielem klubu był Remigiusz Rochna, który założył go ponad dwadzieścia lat temu. Od nas przejęli Szwedzi.
- A jak Pani trafiła do tego sportu?
- Usłyszałam, że jest coś takiego jak rzut podkową. Na początku się z tego śmiałam. Potem wciągneła mnie koleżanka z klubu. I tak już ponad dziesięć lat . Bardzo mi się to spodobało jako sposób spędzania wolnego czasu. Spotykamy się z koleżankami, nie mamy takiego parcia na wynik jak mężczyźni, raczej liczy się dobra zabawa.
Zaprzyjaźniłyśmy się z koleżankami z Bydgoszczy, ze Szwecji, byliśmy tam na zawodach.
- Jak trafić „dwudziestkę” [czyli rzucić podkową tak, aby zatrzymała się na paliku -red.]?
- Ciężko. To się tylko z boku wydaje, że to takie łatwe. Trzeba mieć dzień, oko, chęci.
- Na czym polega trening zawodnika uprawiającego rzut podkową? Co jest ważniejsze głowa, psychika czy też ręka?
- Technika rzutu też jest ważna. Ale ważna jest też psychika, jak ktoś umie się wyłączyć. Czasami jest ciężko, słyszymy głosy kibiców, niektórym to przeszkadza.
- Ile trzeba trenować, żeby prezentować taki poziom?
- Można rok, można dziesięć lat i jak wychodzi, tak wychodzi. Niektórzy po roku rzucają wyśmienicie, a niektórzy po kilku latach przeciętnie.
- Jakie są koszty rzucania podkową?
- To tylko miesięczna składka w wysokości dwunastu złotych. I można rzucać.
- Gdyby ktoś spoza klubu chciał porzucać?
- Serdecznie zapraszamy. Spotykamy się co czwartek o 17.30 na hali Olimpii. W okresie letnim się nie spotykamy, bo to okres urlopowy. Zapraszamy wszytskich chętnych od września.
- Planujecie Państwo jakieś imprezy w Elblągu w celu popularyzacji dyscypliny?
- Tak, bierzemy udział jak nas zapraszają, czy to do szkół, na Dni Elbląga. Zainteresowanie niestety nie jest duże. Trzeba złapać bakcyla. Mamy tu koleżankę, której mąż rzuca. A ona mówi, że niestety tego nie czuje.
- Czy okolice Elbląga są takim „zagłębiem rzutu podkową”? W zawodach wzięłoudział bardzo dużo zawodników z powiatu elbląskiego?
- Tak. My zapoczątkowaliśmy ten sport. Są kluby w Markusach, w Rachowie. I to jest właśnie piękne, że możemy z nimi rywalizować.
rozmawiał Sebastian Malicki