Po pierwszej połowie nic nie wskazywało na zwycięstwo Olimpii. W drugiej części Olimpijczycy najpierw stracili bramkę. Następnie zdołali odwrócić losy meczu. Bramki dla Olimpii zdobyli: Kamil Wenger i Yan Senkevich. Olimpia Elbląg - Wisła Puławy 2:1. Zobacz zdjęcia.
Po pierwszych 45 minutach nic nie wskazywało, że na trybunach elbląskiego stadionu po 90 minutach wybuchnie wulkan radości. To goście zaatakowali od pierwszych minut i oni byli bliżej zdobycia bramki. Na szczęście Olimpia ma Andrzeja Witana w bramce i to swojemu bramkarzowi zawdzięcza czyste konto w pierwszych 45 minutach. Olimpijczycy próbowali swoich sił w kontratakach, ale... wynik się nie zmieniał.
Już w 6. minucie Mateusz Klichowicz podawał do Adriana Paluchowskiego i pierwsza z cudownych interwencji elbląskiego bramkarza. W ósmej... rzut rożny dla gospodarzy kończy się kontrą gości. Łukasz Turzyniecki sprintem uniemożliwia Wiśle skuteczne zakończenie kontrataku. 14. minuta - Krystian Puton strzela z rzutu wolnego - groźnie, acz niecelnie. Dwie minuty później znów gorąco pod bramką żółto-biało-niebieskich. Gospodarze wybijają piłkę sprzed linii bramkowej po próbie Mateusza Klichowicza.
Na szczęście po pierwszym kwadransie Olimpijczycy zaczęli powoli dochodzić do głosu. W 23. minucie Patryk Jakubczyk wpadł w pole karne, niestety tuż przed bramką został powstrzymany przez rywali. Brakowało w grze gospodarzy dokładności, dużo pretensji można mieć także do gry w szeroko pojętej środkowej strefie boiska. Tuż przed przerwą z murawy musiał zejść kontuzjowany Michał Kuczałek - na jego miejsce wszedł Dawid Wojtyra.
- Nie będę tu opowiadał bajek, pierwszą połowę zagraliśmy źle - tak Kamil Wenger, kapitan Olimpii Elbląg skomentował pierwszą część meczu.
- Długo myśleliśmy czy wyjść systemem 1-3-5-2, czy 1-4-3-3. Zadecydowaliśmy się na ten pierwszy, co jak było widać w pierwszej połowie nie było dla nas korzystne - dodał Przemysław Gomułka, trener Olimpii Elbląg. - Po pierwszej połowie najbardziej jestem zadowolony, że skończył się bezbramkowym remisem. W pierwszej połowie przeciwnik był moim zdaniem dużo lepszy.
W szatni podobno padło kilka mocniejszych słów. Trener Przemysław Gomułka uknuł intrygę, która miała zaskoczyć Wisłę i dać Olimpii prowadzenie. - Nie zrobiliśmy zmian zaraz po przerwie, żeby trener gości nie mógł od razu zareagować. Czekaliśmy, aż troszkę wejdą w ten mecz emocje. I wtedy chcieliśmy przejść na system 1-4-3-3, aby trzema napastnikami wywołać trochę zamieszania u środkowych obrońców rywali. Czekaliśmy na ten moment i dostajemy mocny strzał - mówił Przemysław Gomułka.
Druga połowa meczu zaczęła się od minimalnie niecelnego strzału Dominika Banacha. A kilka minut później goście wyszli na prowadzenie. Rzut rożny, zamieszanie w polu karnym Olimpii, Łukasz Wiech podał do Adriana Paluchowskiego, a ten umieścił piłkę w sieci.
Przemysław Gomułka zdecydował się wdrożyć swój plan w życie. Łukasza Turzynieckiego zmienił wychowanek Olimpii Jakub Branecki. I następne minuty pokazały, że był to strzał prosto w środek tarczy.
10 minut po wejściu na boisko młody napastnik urwał się obrońcom Wisły i pognał na bramkę Alberta Posiadały. W polu karnym został sfaulowany przez Roberta Majewskiego. Sędzia wskazał na wapno, Kamil Wenger dopełnił formalności i gospodarze symbolicznie wrócili do gry.
- Kuba ciężko pracuje na treningach, pokazuje się. Myślę, że też mentalnie dorósł do tego, aby nawet grać od początku. Miał lekkie problemy z kostką, dlatego musieliśmy na niego uważać. Dziś dobrze wykorzystał swój czas i jest na dobrej drodze. Wiem, że jest to chłopak, który odda dla tego klubu wszystko. Jeśli tylko głowa na to pozwoli, zdrowie i zaangażowanie, które widzę na treningach, to myślę, że będzie z niego dużo pociechy - mówił Przemysław Gomułka.
- Jeżeli dalej będzie się tak rozwijał i słuchał moich podpowiedzi, to będzie z niego ligowy zawodnik. Musi poprawić pewne cechy charakteru, ale to bardzo duży talent - dodał Kamil Wenger.
Po zdobyciu wyrównującego gola Olimpijczycy poczuli krew. Ich gra stała się żywsza, akcje ofensywne bardziej groźne. Już w 71. minucie Adrian Piekarski strzelał niecelnie, w 85. minucie próbował Adrian Stasiak. A w 89. minucie bramkarza Wisły niesygnalizowanym strzałem z dystansu zaskoczył Yan Senkevich. Piłka wpadła do bramki a na trybunach wybuchła eksplozja radości. W ostatnich minutach Olimpijczycy pilnowali, żeby trzy punkty nie wymknęły im się z rąk. To był 10. mecz z rzędu, w którym żółto-biało-niebiescy wywalczyli punkty.
- Decydujący był fakt, że drużyna potrafiła w trakcie tak trudnego meczu, zareagować i pokazać, że nawet w trudnych momentach potrafimy się taktycznie dobrze zachować, zrobić przewagę w przestrzeniach, w których tego wymagam. I najważniejsze: charakter. Tego nie da się kupić: albo się go ma, albo się go nie ma. Ta drużyna dziś po raz kolejny pokazała, że go ma, że walczy do końca, wierzy i nie poddaje się do końca. Jeszcze raz oficjalnie na konferencji chciałem podziękować mojej drużynie za walkę i za to, że się nie poddała i pokazała, że chce - podsumował spotkanie trener Olimpii.
W następnej kolejce Olimpijczycy w Krakowie zmierzą się z tamtejszym Hutnikiem.
Olimpia Elbląg - Wisła Puławy 2:1 (0:0)
Bramki: 0:1 - Paluchowski (52. min.), 1:1 - Wenger (66. min, karny), 2:1 - Senkevich (89. min.)
Olimpia: Witan - Sarnowski, Wenger, Piekarski, Turzyniecki (55‘ Branecki), Czernis (88‘ Famulak), Kuczałek (43‘ Wojtyra), Danilczyk, Senkevich, Jakubczyk, Stasiak
Elbląska Gazeta Internetowa portEl.pl jest patronem medialnym ZKS Olimpia Elbląg