To był wieczór Olimpii Elbląg i kibiców. Przy kilkutysięcznej publiczności i telewizyjnej transmisji na żywo żółto-biało-niebiescy rozgromili Stomil Olsztyn 4:0. Zobacz zdjęcia.
To był mecz, na który wszyscy czekali z niecierpliwością.
- Dla mnie, wychowanka Olimpii, to jest zaszczyt zagrać w takim meczu. Tak samo dla Łukasza Sarnowskiego, Jakuba Braneckiego... Dla nas to jest coś specjalnego – mówił po meczu Marcin Czernis, pomocnik Olimpii Elbląg.
- Dziś reprezentuję Olimpię. To jest wielki mecz dla tego klubu. Każdy kibic czeka na derby. I tak samo każdy piłkarz czeka na mecz, gdzie jest dużo kibiców, głośny doping, race i super atmosfera. Kiedy kibice pomagają. Dla mnie też to jest ważny mecz, bo dziś reprezentuję Olimpię. Cieszę się, że udało się go wygrać i strzelić bramkę – dodał Aron Stasiak, autor czwartej bramki dla żółto-biało-niebieskich..
- W Elblągu nie dało się nie przejść obok osób, które żyły tym meczem. Widać było, że cale miasto żyło tylko derbami. Każdy dawał nam do zrozumienia, jak ważne to spotkanie jest dla kibiców. Są trzy punkty do zdobycia, ale każdy wie, że jest to święto i trzeba ten mecz wygrać – dodał Przemysław Gomułka, trener Olimpii.
Wszystkie dostępne bilety zostały sprzedane i stadion pękał w szwach. Warto w tym miejscu docenić inicjatywę najbardziej fanatycznych kibiców elbląskiego zespołu, którzy na „łuku” stworzyli ładną żółto-biało-niebieską instalację. Jeszcze przed pierwszym gwizdkiem sędziego czuć było świąteczną atmosferę na A8.
Olimpia wyszła na murawę z nastawieniem: „trzeba gryźć trawę”. Na uwagę zasługuje występ od pierwszej minuty młodego Jakuba Braneckiego. „Branek” za zaufanie trenera odpłacił się najlepiej jak mógł, ale o tym za chwilę. Jego obecność nie powinna być zaskoczeniem, bo od początku sezonu pokazuje się z dobrej strony. Brak Michała Kuczałka spowodowany był kontuzją pomocnika. W klubie pracują nad tym, żeby przerwa w występach była jak najkrótsza.
Goście zaatakowali od pierwszych minut. Już w 3. minucie po faulu Łukasza Sarnowskiego sędzia podyktował rzut wolny w okolicy pola karnego. Po dośrodkowaniu Igor Kośmicki posłał piłkę nad bramką. Kilka minut później były Olimpijczyk Hubert Krawczun stanął przed szansą. Potem Stomil przeprowadzał kolejne ataki. A Olimpijczycy swoich szans szukali w kontratakach. Próbowali Jakub Branecki, Aron Stasiak, Marcin Rajch...
Nadeszła 24. minuta. Kolejny kontratak Olimpii. Marcin Rajch – człowiek nie do zajechania w środowym meczu otrzymał piłkę na lewym skrzydle. Piękny kilkudziesięciometrowy rajd, dośrodkowanie tuż przed linię bramkową. I Jakub Branecki zachowuje zimna krew. 1:0. Pierwsza bramka młodego napastnika w pierwszej drużynie Olimpii – klubu, którego jest wychowankiem.
Stomil rzucił się do odrabiania strat. Ale w bramce Olimpii stał taki pan w czerwonym stroju. Andrzej Witan rozegrał drugi mecz z rzędu na „zero” i był jednym z bohaterów dzisiejszego starcia. Tak jak w 39. minucie, kiedy obronił silny strzał Macieja Spychały z rzutu wolnego. Kilka minut później Jakub Tecław znów postraszył elblążan, strzelając minimalnie niecelnie. Kilka chwil później elbląski bramkarz znów pokazał próbkę swoich umiejętności, zatrzymując dwa strzały Karola Żwira z bardzo bliskiej odległości. Najlepszą sytuację na remis stworzył... Adrian Piekarski. Niecelne podanie do Andrzeja Witana mogło skończyć się tragicznie. Na szczęście elbląski bramkarz dobiegł do piłki i zażegnał niebezpieczeństwo. Ale serca kibiców na chwilę zwolniły.
- W przerwie powiedzieliśmy sobie, że nie ma co pilnować tego wyniku. Mieliśmy walczyć o następne gole – mówił Przemysław Gomułka na pomeczowej konferencji.
Druga połowa, 55. minuta, Jakub Branecki dostaje piłkę, kilkunastometrowy rajd, podanie przed bramkę i Marcin Rajch podwyższa prowadzenie gospodarzy. Gol, który podłamał Stomil. Olimpijczycy przejęli inicjatywę. W 66. minucie przed szansą na podwyższenie prowadzenia stanął Aron Stasiak. Przekombinował jednak przed polem karnym i w tym pojedynku to Jakub Mądrzyk, bramkarz Stomilu, był górą.
Warto odnotować też sytuację drugiego, obok Huberta Krawczuna, byłego piłkarza Olimpii w barwach Stomilu – Piotra Kurbiela. Skończyło się na bardzo dobrej interwencji Andrzeja Witana.
Nadchodzi 73. minuta. Piłkarze Stomilu tracą piłkę przy próbie wyprowadzenia ataku spod własnej bramki. Do bezpańskiej futbolówki dopada Marcin Rajch. Nieniepokojony przez obrońców Stomilu, którzy wydawali się trochę zaskoczeni tą sytuacją, znajduje sobie miejsce do strzału. A potem już klasycznie: piłka, bramka, gol. 3:0. Warto zwrócić uwagę, że większość czasu na boisku pomocnik Olimpii spędził z opaską na głowie, po drobnej (mamy nadzieję) kontuzji, jakiej nabawił się w pierwszej części spotkania. Ale dziś nie było takiej siły, która by go powstrzymała. Nic więc dziwnego, że schodzącego piłkarza pożegnała owacja na stojąco. - Marcin to jest urodzony wojownik i o niego nie musimy się w takich sytuacjach martwić. Na następny mecz będzie gotów do walki – tak występ piłkarza skomentował trener Olimpii.
Nie chcemy zapeszać i pisać, że w życiu pewne są tylko trzy rzeczy: śmierć, podatki i gol Arona Stasiaka, ale na razie tak to wygląda. W 86. minucie napastnik strzelił swojego czwartego gola w czwartym kolejnym meczu Olimpii. - Bardzo mi milo, że to tak można teraz powiedzieć. Cieszę się, że w czterech ostatnich meczach strzeliłem po golu. Buduje mnie to, jestem coraz pewniejszy siebie. Nie jest oczywiście powiedziane, że teraz co mecz będę strzelał bramkę, ale czuję się pewniej jak te gole są – powiedział po meczu Aron Stasiak.
Radości po końcowym gwizdku nie da się opisać.
- Przeciwnik nam pokazał, że prostota, zaangażowanie, chęci i konkrety pod bramką przeciwnika kończą się tak, a nie inaczej. Okazuje się, że dziś nie mieliśmy czego szukać w Elblągu – podsumował mecz Szymon Grabowski, trener Stomilu Olsztyn. - Sroga lekcja dla nas.
- Chciałem zadedykować ten mecz wszystkim kibicom, którzy znaleźli drogę na stadion. Od pierwszej do ostatniej minuty drużyna była niesiona przez kibiców. Idealnych meczów nigdy nie ma, ale to był jeden z tych, w których dominowaliśmy, graliśmy od tyłu, chcieliśmy utrzymywać się przy piłce Nie zadowalaliśmy się kolejnymi bramkami, tylko cały czas chcieliśmy iść do przodu. Widziałem dziś zaangażowaną drużynę, która była głodna sukcesu – dodał Przemysław Gomułka.
- Wiedzieliśmy, co mamy robić. I wyszło w praniu 4:0. Rozgromiliśmy ich. Tylko się cieszyć – mówił Marcin Czernis.
W sobotę Olimpijczycy zmierzą się we Wrocławiu z rezerwami Śląska Wrocław.
Olimpia Elbląg - Stomil Olsztyn 4:0 (1:0)
Bramki: 1:0 - Branecki (24 min), 2:0 - Rajch (55), 3:0 - Rajch (73 min), 4:0 - Stasiak (86 min)
Olimpia : Witan – Jakubczyk (46. Stefaniak), Wenger, Piekarski, Sarnowski, Danilczyk, Czernis, Senkevich (84. Łabecki), Rajch (84. Famulak), Stasiak, Branecki (67. Wojtyra).
Stomil: Mądrzyk – Kośmicki, Tecław, Waleńcik (71. Kalisz), Karlikowski, Wójcik (78. Sobotka), Shibata, Krawczun (59. Florek), Żwir, Spychała (59. Szypulski), Kurbiel.