Ze 180 zł do 280 złotych wzrosła cena miejsca w domu studenckim Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Elblągu. - Koszty utrzymania na studiach dramatycznie rosną, wielu z nas już nie stać na naukę poza domem – żalą się elbląscy studenci.
Podwyżki to jedna z kilku konsekwencji nowych przepisów dotyczących pomocy materialnej dla studentów. Dzięki nowelizacji prawa o stypendia naukowe, socjalne, dotacje i zapomogi mogą się teraz ubiegać nie tylko, jak dawniej, studenci studiów dziennych szkół państwowych, ale także zaoczni, wieczorowi czy eksternistyczni studenci szkół państwowych i prywatnych. Student może również sam wybrać, czy chce mieszkać w akademiku czy na prywatnej stancji.
Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że aby znaleźć na to pieniądze, parlament zmienił system finansowania studenckich domów i stołówek. Postanowił też, że dopłaty do akademików czy mieszkań mogą teraz otrzymać tylko ci studenci, którzy dostaną stypendia socjalne.
Dzienne jak zaoczne
- Te zmiany widać gołym okiem - mówią z sarkazmem żacy. - Wiele osób, które w ubiegłym roku mieszkały w akademiku, rezygnują z tego, szukają stancji lub dojeżdżają.
Wraz ze wzrostem cen za miejsca w akademikach, wzrosły także opłaty za inne usługi.
- W ubiegłym roku obiad kosztował 4 złote, teraz 7 zł, a np. za skorzystanie z pralki trzeba teraz płacić dwa złote; niby niewiele, ale kiedy podliczy się wszystko, robi się smutno - żalą się studenci.
W elbląskich akademikach jest miejsce dla 350 osób. Rektor Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej, prof. Zbigniew Walczyk mówi, że mimo wzrostu opłat na razie na miejsce w domu studenckim czeka kolejka chętnych. Nie wiadomo jednak, jak długo tak będzie i czy nie zbliża się koniec akademików - miejsc, w których toczy się studenckie życie.
Jaki dostęp?
Jak ostatnio policzono, po podwyżkach student będzie musiał mieć na życie nawet 800 złotych miesięcznie. Dla wielu osób może to być bariera nie do pokonania.
- Zmiany w finansowaniu studiów i funkcjonowania uczelni, choć potrzebne, idą niekoniecznie w dobrym kierunku - przyznaje prof. Walczyk.
- Ja i kilku moich kolegów z Senatu uważaliśmy, że jest za wcześnie na tak duże zmiany, ale mimo tego Sejm przyjął propozycje rządu - wyznaje tymczasem szef konwentu jedynej publicznej uczelni w Elblągu, senator Władysław Mańkut.
Jak jednak można sprawdzić w opublikowanych w Internecie materiałach z pracy Senatu, poprawki tej izby do nowych przepisów miały charakter kosmetyczny i nie dotyczyły podstawowych problemów, z jakimi teraz muszą się borykać uczelnie i rzesze studentów.
Polityka i życie
Elbląski senator zapowiada, że będzie przyglądał się temu, jak nowe przepisy funkcjonują.
- To eksperyment na żywym organizmie - denerwują się studenci.
Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że aby znaleźć na to pieniądze, parlament zmienił system finansowania studenckich domów i stołówek. Postanowił też, że dopłaty do akademików czy mieszkań mogą teraz otrzymać tylko ci studenci, którzy dostaną stypendia socjalne.
Dzienne jak zaoczne
- Te zmiany widać gołym okiem - mówią z sarkazmem żacy. - Wiele osób, które w ubiegłym roku mieszkały w akademiku, rezygnują z tego, szukają stancji lub dojeżdżają.
Wraz ze wzrostem cen za miejsca w akademikach, wzrosły także opłaty za inne usługi.
- W ubiegłym roku obiad kosztował 4 złote, teraz 7 zł, a np. za skorzystanie z pralki trzeba teraz płacić dwa złote; niby niewiele, ale kiedy podliczy się wszystko, robi się smutno - żalą się studenci.
W elbląskich akademikach jest miejsce dla 350 osób. Rektor Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej, prof. Zbigniew Walczyk mówi, że mimo wzrostu opłat na razie na miejsce w domu studenckim czeka kolejka chętnych. Nie wiadomo jednak, jak długo tak będzie i czy nie zbliża się koniec akademików - miejsc, w których toczy się studenckie życie.
Jaki dostęp?
Jak ostatnio policzono, po podwyżkach student będzie musiał mieć na życie nawet 800 złotych miesięcznie. Dla wielu osób może to być bariera nie do pokonania.
- Zmiany w finansowaniu studiów i funkcjonowania uczelni, choć potrzebne, idą niekoniecznie w dobrym kierunku - przyznaje prof. Walczyk.
- Ja i kilku moich kolegów z Senatu uważaliśmy, że jest za wcześnie na tak duże zmiany, ale mimo tego Sejm przyjął propozycje rządu - wyznaje tymczasem szef konwentu jedynej publicznej uczelni w Elblągu, senator Władysław Mańkut.
Jak jednak można sprawdzić w opublikowanych w Internecie materiałach z pracy Senatu, poprawki tej izby do nowych przepisów miały charakter kosmetyczny i nie dotyczyły podstawowych problemów, z jakimi teraz muszą się borykać uczelnie i rzesze studentów.
Polityka i życie
Elbląski senator zapowiada, że będzie przyglądał się temu, jak nowe przepisy funkcjonują.
- To eksperyment na żywym organizmie - denerwują się studenci.
Joanna Torsh