Oglądając ostatnio sondę dotyczącą dzielnicy Zatorze, przeprowadzoną przez Państwa portal, miałem wrażenie, że w opinii mieszkańców jest to jedno z lepszych miejsc do zamieszkania w naszym mieście – napisał jeden z naszych Czytelników. Wysłał też zdjęcia dokumentujące jego opinię na temat dzielnicy.
Dziwne podejście władz
To co odróżnia Zatorze od reszty Elbląga to podejście do naszej dzielnicy włodarzy tego miasta oraz instytucji zarządzanych przez Urząd Miejski. Fakt, Witold Wróblewski zrobił to, czego poprzednim władzom się nie udało, budowa wiaduktu na ul. Lotniczej niewątpliwie poprawi samopoczucie mieszkańców, którzy każdego dnia zyskają kilka cennych minut i nie będą zastanawiać się, czy jadąca do nich karetka nie utknie na kilkanaście minut przed przejazdem kolejowym. Jest to dla mieszkańców tym bardziej wyczekiwana inwestycja, gdyż po zmianie systemu zamykania szlabanów (usunięciu dróżników), pomimo interwencji miasta w PKP (jak zapewniał Janusz Nowak), dzielnica jest odcinana od reszty miasta na długo przed oraz po przejechaniu pociągu. O ile zamknięcie przejazdu przed przejazdem pociągu można tłumaczyć względami bezpieczeństwa, to czekanie 10 minut przy opuszczonym szlabanie po jego przejechaniu jest nielogiczne i wywołuje w mieszkańcach poczucie frustracji.
Podczas spotkania z mieszkańcami Zatorza, które odbyło się 31 stycznia 2017, prezydenci zapewniali, że nasza dzielnica jest tak samo ważna jak reszta miasta. Nieskoszoną trawę na terenach zarządzanych przez Urząd tłumaczyli słabym stanem finansowym miasta. Mamy czerwiec, w centrum widać codziennie pracowników koszących trawę, sadzących kwiaty, wysypujących korę i przycinających krzewy, aby każdy zakątek wyglądał schludnie i estetycznie. Przenosimy się na ul. Malborską – 6 wieżowców położonych obok siebie, 88 mieszkań w każdym z nich – 528 rodzin, które pomimo 15-minutowej drogi spacerem na Stare Miasto mieszkają jak na wsi. Trawa i chwasty zakrywające głowy bawiących się między blokami dzieci. Przyjeżdża ciągnik z miasta, bo ciężko skosić to już tradycyjną kosiarką – przyjeżdża, wycina kawałek po środku placu i znika. Patrząc na inne części miasta trudno stwierdzić, że problem z koszeniem trawy na Zatorzu jest podyktowany brakami w kasie miejskiej, chociaż z drugiej strony może miasto czeka na okres żniw, aby zarobić na zbożu, które rozsiało się po okolicy wywiane z karmników przedszkola nr 18.
Stan nawierzchni dróg za torami także nie odbiega od miejskich norm, są odcinki lepsze i gorsze. Jadąc w czwartek rano do pracy zauważyłem na zbiegu ulic Hetmańskiej i Czerniakowskiej ustawiony po środku dziury na drodze znak ostrzegawczy - niby nic w tym dziwnego. Gdy wracałem do domu znaku już nie było – zamiast niego w miejscu dziury znajdowała się solidnie wyglądająca łata. Taki sam znak został ustawiony w dziurze na środku skrzyżowania ulicy Mielczarskiego (z ul. Mielczarskiego), różnica jest taka, że ten na Zatorzu został ustawiony przeszło trzy miesiące temu. Samochody jadąc w stronę przedszkola czy szkoły podstawowej, wymijając ustawiony znak niszczą położony przy nim chodnik, lub co gorsza omijają go lewą stroną jezdni. Kilka razy dziennie dochodzi do sytuacji, kiedy skręcający w prawo na tym skrzyżowaniu kierowcy jadący od strony apteki, mając dobrą widoczność z lewej strony wjeżdżają na skrzyżowanie z dużą prędkością napotykając nagle inne auto, którego kierowca postanowił pokonać przeszkodę wykorzystując lewy pas ruchu.
Wracając do pierwszego zdania odnoszącego się do sondy wśród mieszkańców Zatorza – myślę, że po wielu latach marginalizowania tej dzielnicy przez władze miasta, ludzie przyzwyczaili się do obecnego stanu rzeczy. Zjawiska, które w innych częściach miasta są niedopuszczalne, tutaj postrzegane są już jako norma i większości mieszkańców przestały przeszkadzać. Niedługo zacznie się okres przedwyborczy, pojawi się kilku polityków z kosiarkami, inni z wiaderkiem piasku będą zasypywać dziury, a kolejni obiecają budowę metra spod kościoła przy ul. Kieleckiej, którym będzie można dojechać na Bielany. Skończą się wybory, a na Zatorzu jak było tak pozostanie.
Co z Lotniczą?
Teren po jednostce wojskowej przy ul. Lotniczej kolejny rok ulega degradacji – kolejni prezydenci nie mogą pozyskać inwestorów, kolejni prezydenci blokują dostęp do rozpadających się budynków, w których elbląskie organizacje pozarządowe deklarują realizację zadań na rzecz mieszkańców dzielnicy. Miasto planuje inwestycje w baraki socjalne nie mając pomysłu ani partnera, który zgodnie z wymogami związanymi z rewitalizacją poprowadziłby działania miękkie skierowane do mieszkających tam lokatorów.
Zatorze to dzielnica z dużym potencjałem. Są tu tereny, które można zagospodarować poprawiając komfort życia, oraz mieszkańcy, którzy potrafią mobilizować się obierając wspólny cel. Mam nadzieję, że w kolejnych latach uda się wykorzystać fakt, iż na niewielkich przestrzeniach mieszka tak wiele osób, zaczynając od skierowania inicjatyw ogólnomiejskich budżetu obywatelskiego na teren Zatorza czy wykorzystania możliwości, jakie daje nam inicjatywa uchwałodawcza.
Tytuł i śródtytuły od redakcji