UWAGA!

Sztuka wysokich lotów za małe pieniądze. Czy to możliwe?

 Elbląg, Wczoraj w bibliotecznych ogrodach dyskutowano o teatrze
Wczoraj w bibliotecznych ogrodach dyskutowano o teatrze (fot. WS)

Teatry-instytucje są finansowane z pieniędzy publicznych. Niestety, coraz częściej nakłady te wystarczają jedynie na utrzymanie budynku i płace, a brakuje funduszy na produkcję spektakli. Jak radzić sobie z ekonomią i jednocześnie nie obniżać artystycznych lotów? Czy teatr stał się produktem, a widz klientem? O koniecznej transformacji rozmawiano podczas wczorajszego (7 czerwca) panelu dyskusyjnego w ramach Letnich Ogrodów Polityki.

Dyskusję pt. „Teatr do zmiany, zmiana w teatrze” prowadzili Aneta Kyzioł i Zdzisław Pietrasik z Tygodnika Polityka, a ich gośćmi byli: Olgierd Łukaszewicz, znakomity aktor teatralny i filmowy, a także prezes ZASPu, Paweł Łysak, dyrektor Teatru im. Hieronima Konieczki w Bydgoszczy oraz Janusz Kijowski, dyrektor Teatru im. Stefana Jaracza w Olsztynie. Głos zabrał również Mirosław Siedler, dyrektor Teatru im. Aleksandra Sewruka w Elblągu.
       - W ostatnich latach wiele się w Polsce zmieniło, a teatr, można powiedzieć, zakonserwował się – rozpoczęła Aneta Kyzioł. – Teatry repertuarowe są finansowane przez państwo, jednak coraz częściej nakłady te wystarczają tylko na utrzymanie budynku i płace, a nie ma pieniędzy na najważniejszy element, czyli na produkcję spektakli. Jak wyjść z tej sytuacji, bo transformacja teatru jest koniecznością.
       - Teatr instytucjonalny wkroczył na rynek sztukorozrywki, na którym jest olbrzymia konkurencja – zauważyła dziennikarka Polityki. – Są teatry alternatywne, teatry prywatne i wiele innych propozycji kulturalnych. Widz ma w czym wybierać.
       Problemem oczywiście są pieniądze, a raczej ich niedostatek. Jak radzić sobie z ekonomią i jednocześnie nie obniżać artystycznych lotów?
       - Dyrektor rozlicza się z wpływów, a nie z poziomu repertuaru – stwierdził Paweł Łysak, dyrektor teatru w Bydgoszczy. – Widzem głównym stają się szkoły. Jednak trzeba pamiętać, że widz ma pewne wymagania, chce repertuaru ambitnego.
       Czyli „nie” dla fars i lektur?
       -Dlaczego kpimy z lektur – włączył się w dyskusję Mirosław Siedler, dyrektor teatru w Elblągu. – Przecież lektury to np. „Tango” Mrożka czy „Moralność Pani Dulskiej” Zapolskiej. To wartościowe pozycje. Warto stawiać na klasykę.
       - Wśród wszystkich udziwnień okazuje się, że widz „Dziadów” nie widział – podobne stanowisko zajął Zdzisław Pietrasik. – A zrobić dobrą farsę to nie lada sztuka.
      
       Jak z tym widzem jest?

       - Widz jest ciągle niedoceniany – dodał Olgierd Łukaszewicz. – Jeśli nie jest traktowany odpowiednio to staje się klientem, a chcemy by był partnerem. Musi mieć zagwarantowaną dostępność, a także możliwość debaty o tym, co zobaczył.
       Słuchać więc podpowiedzi z widowni?
       - Nie wyobrażam sobie teatru, który podlizuje się widzowi czy władzy – mówił Janusz Kijowski, dyrektor teatru w Olsztynie. – Ja czuję się szczęściarzem, bo nikt mi się w pracę nie wtrąca. I nie mam nic przeciwko temu, by sztuka była produktem, ale wysokowartościowym, a widz klientem, ale szanowanym. Teatr, od czasów antycznych ma zaspokajać poszukiwanie Boga, szczęścia, wrażliwości i to jest jego wyznacznikiem. My natomiast musimy wybrać między chałturą a metafizycznym przeżyciem.
       - Na scenie musi dziać się cud – zgodził się Olgierd Łukaszewicz. – Każda sztuka, każdy artysta ma widza uwrażliwiać. Na różne sposoby, a główną wartością jest poziom. Musi być wysoki.
      
       Trudno się przebić
       Dyrektor elbląskiego teatru skarżył się, że scenom na tzw. prowincji jest trudniej niż tym w Warszawie czy w Krakowie.
       - A my też czasem robimy dobre rzeczy, ale nikt nie chce ich zobaczyć. Takim przykładem jest spektakl „Ruski miesiąc”. Byliśmy z nim w Łodzi, a w prasie nie napisali nic, bo to nie była premiera, nie news. Nie wyszło też z festiwalami.
       - Recenzja teatralna nie jest dziś atrakcyjna dla wydawców – wtrąciła Aneta Kyzioł.
       - A ja uważam, że teatr można robić wszędzie – zabrał głos Olgierd Łukaszewicz. - Bardzo mi się podobało, jak założyłem teatr w remizie na Helu. To było fajne. Pamiętam też elbląski teatr za czasów Jacka Grucy, mojego kolegi ze studiów – kontynuował. – Wszyscy zaskoczeni byliśmy kubaturą obiektu. Tak dużych scen w Polsce się nie budowało – zauważył z uśmiechem.
      
       Zastrzyk unijnej gotówki
       A wracając do pieniędzy. Unia Europejska otworzyła nowe możliwości, z których teatry korzystają.
       -Dotacja jest niewystarczająca, ale szukamy innych źródeł finansowania np. realizujemy projekty ze środków unijnych – mówił Mirosław Siedler. – Obecnie przygotowujemy „Romea i Julię” we współpracy z teatrami z Rosji i Litwy.
       Z podobnych rozwiązań korzysta teatr prowadzony przez Pawła Łysaka.
       Mimo mizerii finansowej wartość teatrów stacjonarnych jest wysoka i nie można jej zniszczyć przekonywał Olgierd Łukaszewicz: – O taką stabilizację walczyły pokolenia aktorów.
      
       Plus za głos
       Po dyskusji panelowej przyszedł czas na część koncertową. Wczorajszy wieczór należał do incarNations.
      

  Elbląg, Maja Kleszcz ze swojego głosu zrobiła tworzywo, dzięki któremu dotyka różnych emocj
Maja Kleszcz ze swojego głosu zrobiła tworzywo, dzięki któremu dotyka różnych emocj (fot. AD)


      
Mówią o niej, że jest polską Amy Winehouse, ale to chyba trochę zbyt łatwe porównanie. Mówią też, że potrafi zaśpiewać wszystko i tutaj jesteśmy bliżej sedna, bowiem Maja Kleszcz ze swojego głosu zrobiła tworzywo, dzięki któremu dotyka różnych emocji. Raz lirycznie, raz z siłą, raz przenosi nas w świat jazzowych knajpek, a kiedy indziej na kresy melodii ludowej (ten, kto słyszał bis wczorajszego wieczoru wie, o czym mowa). Muzycy zaprezentowali utwory z nowego albumu „Odeon”, jak i te z poprzedniej płyty „Radio retro”. Nie obyło się bez melodyjnego „Spadającą gwiazdę schowaj do kieszeni” i mocnego w akcentach „Zabrakło mi łez”, ciekawy okazał się również cover absolutnego hitu, kultowego przeboju, bez którego żadne wesele nie ma racji bytu czyli „Daj mi tę noc” w oryginale wykonywane przez Krzysztofa Krawczyka. Jak mówiła sama wokalistka dla muzyków było to spore wyzwanie, ale efekt, zwłaszcza na żywo pokazuje jak wiele daje zmiana stylistyki.
       Za ciekawy i bardziej dojrzały głos od czasów Kapeli ze Wsi Warszawa, za bisowe „Uśnij mi uśnij” i ciekawą końcówkę „Daj mi tę noc” – zdecydowany plus.
      

A,mw

Najnowsze artykuły w dziale Kultura

Artykuły powiązane tematycznie

Zamieszczenie następnej opinii do tego artykułu wymaga zalogowania

W formularzu stwierdzono błędy!

Ok
Dodawanie opinii
Aby zamieścić swoje zdjęcie lub avatar przy opiniach proszę dokonać wpisu do galerii Czytelników.
Dołącz zdjęcie:

Podpis:

Jeśli chcesz mieć unikalny i zastrzeżony podpis
zarejestruj się.
E-mail:(opcjonalnie)
A moim zdaniem...
  • Alojzy Wiele razy mówiłem, Wy aktorzy teatru w Elblagu, wyjdzcie z budynku do ludzi. I zagrajcie jakąś sztukę w tramwaju lub autobusie. Nie żartuję. W Krakowie, Wrocławiu, Poznaniu jeżdzą letnie teatry własnie "teatr-tramwaj", "teatr-autobus". Nie wierzycie?Udajcie sie do któryś z tych miast. Widz, wsiada, kasuje bilet, jedzie, gdy mu sztuka się nie podoba, wysiada na przystanku, gdy się podoba, jedzie dalej.
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    2
    0
    Alojzy(2013-06-08)
  • No, właśnie p. Sedler. Dlaczego Pan kpi z lektur szkolnych ? Przecież opinia o lekturach którą Pan wygłosił przy okazji realizacji "Moralności Pani Dulskiej " stawia Pana w paskudnym świetle. A Pan jeszcze pcha się na salony. Coś ma chyba Pan z pamięcią. Niech Pan sobie ją odświeży. A może redakcja to zrobi ? Jeśli Pan nie wie jak korzystać z archiwum.
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    0
    2
    zmartwiona(2013-06-08)
  • no i ten wiecznie zapijaczony pęczak. ..
  • Różnorodność ludzka nie ma granic. Widać to choćby w teatrze, gdzie nastąpił rozwój niesłychany w poszukiwaniu nowych sposobów przedstawienia naszej rzeczywistości. Od teatru awangardowego poprzez teatr eksperymentalny. Ale wszystkie potrzebują jednego. Widza. O przyszłości teatru zadecyduje widz. Póki co jest duża szansa, że teatr tradycyjny pozostanie jeszcze długo tym jedynym, który przetrwa. Albowiem społeczeństwo nie czuje się jeszcze zmęczonym starym ale ciągle wciągającym sposobem grania przez aktorów. Sztuki współczesne również nie są zagrożeniem dla repertuaru starszego. Kafka, p. Mrożek i inni długo jeszcze będą świecić jasnym płomieniem w teatrze. Ale niezbędnym łącznikiem pomiędzy teatrem a widzem musi być książka. To lektura szkolna, zrozumiana i dogłębnie tłumaczona poprowadzi nas do teatru. A ten przyozdobiony, oświetlony z wielką kurtyną oczaruje nas grą wspaniałych aktorów. Książka i teatr, innej drogi nie ma.
  • tfu, stop finansowania antypolskiej dzialalnsci. i
Reklama