UWAGA!

Teraz ja - Stutthof kryje w sobie jeszcze wiele tajemnic...

 Elbląg, Stutthof kryje w sobie jeszcze wiele tajemnic...

Choć od zakończenia wojny minęło już 65 lat, to pracownikom Muzeum Stutthof nadal udaje się pozyskiwać wiele ciekawych informacji w trakcie przeprowadzanych projektów edukacyjnych, a nawet zwykłych remontów.

Projekty edukacyjne
      
Stutthof był pierwszym obozem koncentracyjnym założonym na terenie Polski i, co ciekawe, najdłużej działającym. Jego historia jest niezwykle bogata, a większość mieszkańców Żuław zapewne nie raz miało okazję poznać historie naszych przodków, odwiedzając sztutowskie muzeum. Jednak, jak się okazuje, Stutthof nawet dzisiaj dostarcza wielu cennych informacji.
       Choć muzeum odwiedzane jest przez turystów z całego świata, zwłaszcza podczas wakacyjnych miesięcy, to pamięć o historii obecna jest tu przez cały rok. Możliwe jest to dzięki licznym inicjatywom pracowników tej placówki. Poza ochroną tego szczególnego miejsca pamiętają oni o edukacji, adresowanej zwłaszcza do młodych ludzi.
       Jednym z ciekawszych przedsięwzięć jest projekt „Niebieski różaniec”, który przygotowany został w tym roku przez uczniów i nauczycieli Zespołu Szkół Ekonomicznych w Elblągu. Jego głównym celem było utrwalenie wspomnień jednej z byłych więźniarek obozu, która podzieliła się swym świadectwem.
       Owocem projektu „Ostatni świadkowie” jest film „Ostatni świadkowie. Byli więźniowie obozu Stutthof opowiadają”. Został on wyświetlony w czerwcu w warszawskim Domu Spotkań z Historią. Wspomniany dokument objął wspomnienia 47 osób, związane ze sztutowskim obozem. Film zostanie wydany na płytach DVD prawdopodobnie w listopadzie.
       – Projekt „Ostatni świadkowie” jeszcze się nie zakończył. Planujemy w najbliższym czasie odwiedzić Bydgoszcz i Warszawę, gdzie żyją osoby chcące podzielić się z nami swymi wspomnieniami – mówi Marcin Owsiński, kierownik Działu Oświatowego Muzeum Stutthof.
       Projekt ten został stworzony, bo jak mówią jego twórcy, byłych więźniów ubywa z roku na rok. Obecnie, jest tylko około 200-300 osób żyjących w Polsce.
      
       Ślad po dziadku Donalda Tuska
      
Co ciekawe, okazją do pozyskiwania nowych źródeł historycznych okazują się remonty prowadzone na terenie muzeum. Jak opowiada Marcin Owsiński, są one przeprowadzane na bieżąco. Jeden z ostatnich polegał na renowacji wschodniej części dachu budynku komendantury, który został wyremontowany po raz pierwszy od swojego powstania.
       – W latach 80-tych, kiedy po raz pierwszy przeprowadzono konserwację baraków, udało się znaleźć wiele podpisów byłych więźniów, którzy budowali obóz – mówi Marcin Owsiński. – Podpisy te, zawierające imiona, nazwiska i daty, były składane na deskach, które gromadzone są w naszym archiwum. Niektóre z nich zostały też wyeksponowane. Na jednej z desek widnieje podpis dziadka Donalda Tuska, który był jednym z więźniów obozu Stutthof.
       Prawdziwymi jednak tajemnicami, które wydawałoby się, że już nigdy nie zostaną poznane, są dokumenty pierwszych więźniów, czekające na odkrycie aż 70 lat! W czerwcu br. podczas remontu komendantury odnalezione zostały dowody osobiste oraz zdjęcia należące do dwóch więźniów, którzy w 1940 roku tam pracowali. Jest to, jak czytamy na www.stutthof.pl, jedyny dowód potwierdzający ich pobyt w obozie.
       Byli więźniowie, a także osoby interesujące się historią II wojny światowej, chętnie udostępniają muzeum swoje cenne pamiątki. I tak też podczas tegorocznych obchodów wyzwolenia obozu Czesław Wojtczak przekazał swój oryginalny dokument zwolnienia z obozu. Warto też wspomnieć o Janie Kaczanowskim z Białegostoku, kolekcjonerze obozowej korespondencji, który niedawno powierzył część swego zbioru Muzeum Stutthof.
      
       Rok w muzeum
      
30 lipca tego roku odbyła się premiera instalacji plenerowej zatytułowanej „Stutthof. Obrazy historii”. Podczas tego wyjątkowego pokazu pojawiło się około tysiąca osób, a inicjatywa zostanie powtórzona za rok.
       Choć w wakacje muzeum jest najliczniej odwiedzane, to przez cały rok organizowane są uroczystości, w tym niektóre z nich – cykliczne. W styczniu przygotowywane są tzw. spotkania opłatkowe z byłymi więźniami, na które zapraszane są również pobliskie szkoły. Maj jest natomiast miesiącem, kiedy obchodzona jest rocznica zakończenia wojny, wyzwolenia obozu. Wrzesień jest smutniejszy, bo wspominany jest wtedy dzień wybuchu wojny. W tym roku obchody upamiętniające 71. rocznicę pierwszego transportu więźniów do obozu odbędą się 5 września.
       Co ważne, w tym roku czeka nas jeszcze konferencja historyczno-etnologiczna, współorganizowana z Uniwersytetem im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Naukowcy podsumują prowadzony od maja projekt „Sztutowo czy Stutthof? Oswajanie krajobrazu kulturowego”. Badał on m.in. stopień świadomości mieszkańców Żuław w stosunku do tego miejsca i jego historii.
       – To ciekawa inicjatywa, bo wykracza ona poza to, co zazwyczaj pojmowane jest jako miejsce pamięci i jego funkcjonowanie – zauważa kierownik Działu Oświatowego.
       Wiadomo, że historię obozu lepiej jest poznawać na własne oczy. Dlatego warto odwiedzać to miejsce i korzystać z tego, że jest ono tak blisko nas.
      
      
Autor Teraz Ja
Liczba publikacji: 70
W tym miesiącu: 0
Ocena Głosów Komentarzy
5.2 8 12

A moim zdaniem...

Zamieszczenie następnej opinii do tego artykułu wymaga zalogowania

W formularzu stwierdzono błędy!

Ok
Dodawanie opinii
Aby zamieścić swoje zdjęcie lub avatar przy opiniach proszę dokonać wpisu do galerii Czytelników.
Dołącz zdjęcie:

Podpis:

Jeśli chcesz mieć unikalny i zastrzeżony podpis
zarejestruj się.
E-mail:(opcjonalnie)
A moim zdaniem... (od najstarszych opinii)
  • Ciekawski ARO, choć mam 34 lata, ciekawi i fascynuje mnie świat, ktory do niedawna był niedostepny "zwyklym śmiertelnikom ". Wkrótce przeczytasz mój artykół o ciekawym miejscu, o miasteczku, ktore jest dostepne zwłyklym obywatelom od 18 lat. Jest to, a wlasciwie bylo to MIASTO WIDMO, niedaleko Koszalina w powiecie Szczecinieckim, gdzie stacjonowaly wojska Armii Radzieckiej. Wszyscy znamy jedno miasto widmo, mam na myśli miasto PRYPEĆ, w Czarnobylu. Ja zas zaciekawie czytelnikow naszym polskim miastem, które -jak piszę wcześniej-bylo nie odstępne i faktycznie nie istnialo na żadnej cywilnej mapie Polski i Europy - to miasto to BORNE SULINOWO, ktore odwiedzilem podczas urlopu. Wiele jest miejsc ciekawych w Polsce, ktore kryja jeszcze wielkie tajemnice.
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    0
    0
    Ciekawski(2010-08-28)
  • O Bornem Sulinowo-miasto widmo, pisano na wp. pl nic ciekawego. Jedynie to, że zostało opuszczone przez rosjan, którzy tam stacjonowali. Nie rozumiem też co ma związek ze Stuthof
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    0
    0
    DO CIEKAWSKIEGO(2010-08-28)
  • ciekawski to florek!!!
  • Ciekawski, jak masz zamiar w swoim artykule o mieście - widmo dręczyć nas takimi bykami, to daj spokój i wracaj do szkoły douczyć się pisowni.
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    0
    0
    profff. Mniodek(2010-08-28)
  • Chachacha, Ciekawski, co to za tekst :) :) Artykuł jest o Sztutowie, a nie na temat- pochwalmy sie, co mamy zamiar zrobić w przyszłości. Poza tym piszesz, z e zaciekawisz czytelników swoim artykułem. A skad to wiesz? Masz pewność, ze zaciekawisz? :)
  • W dziale TERAZ JA mozna pisac TYLKO o Elblągu i okolicach. Co ma do tego zachodniopomorskie, Ciekawski?
  • profff. Mniodek ma rację
  • Aro, nauka w szkole powszechnej się kłania i to głeboko, bo masz ją w dużym poważaniu. Stutthof przed wojną i w jej czasie należał do Wolnego Miasta Gdańsk (co to - patrz Układ Wersalski). Następnemu uczonemu przypominam że Zachodniopomorskie zaczyna się za Słupskiem a Sztutowo - miejsce obozu Stutthof to Pomorskie.
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    0
    0
    MirCrow(2010-08-28)
  • Sami eksperci i fachowcy z wszystkich dziedzin się ciągle wypowiadają.
  • MirCrow, a u Ciebie klania sie niedobór czytania ze zrozumieniem. Pisząc o zachodniopomorskim zwracałam sie nie do ARO, ale do Ciekawskiego, który chce opisywac w przysżłosci na poretelu miejscowosć koło Koszalina :) Zanim skrytykujesz, pomedytuj nad soba :P
  • Rzeczywiście współpraca z Muzeum Stutthof układa się fantastycznie. Projekt "Niebieski różaniec" był dla jego realizatorek przeżyciem nacechowanym ogromnymi emocjami. Tej wiedzy, którą zdobyłyśmy za sprawą tego projektu nie znajdziemy w żadnym podręczniku. Warto było. Dziękujemy. Realizatorki projektu.
  • Pomedytowałem. Sorry, mea culpa. Zrozumienie dotarło po niewczasie.
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    0
    0
    MirCrow(2010-08-29)
Reklama