- To normalna sprawa, że w twórczości przemyca się swoją codzienność, a ta tematyka jest mi bardzo bliska: przyroda, to co się dzieje wokół nas i to, jak będzie wyglądał świat. Dużo zastanawiam się nad tym, czy i jak przetrwa ludzkość, do czego doprowadzi nas AI – mówi o nowej płycie zrealizowanej w ramach projektu Żuławy Maciej Olewniczak, muzyk i kurator sztuki dźwiękowej. Rozmawiamy o nowym albumie Holocene, który zadaje m. in. pytanie: Co jako ludzie zostawimy po sobie?
- Holocene porusza, jak wynika z Twoich opisów płyty, dość trudne tematy. Może być przestrogą przed skutkami tego, jaki mamy wpływ na środowisko, ale album robi to za pomocą dźwięków i ewentualnie tytułów. Nie przeceniasz trochę potencjalnego odbiorcy?
- Nie jest to łatwy materiał i nie takie było założenie, żeby był łatwy, podobnie jak nie jest łatwy temat epoki, w której żyjemy. Ta płyta jest też pewnym odejściem od moich wcześniejszych działań muzycznych, które trwają od lat 90'. W pierwszej kolejności odnosi się ona do mojej fascynacją sztuką dźwiękową, nie tylko muzyką. Na tym albumie jest to słyszalne, bo nie są to proste, ambientowe utwory wpadające w ucho. Wynika to częściowo z dużej ułomności instrumentów, z których korzystałem przy tym albumie, a mowa tu o analogowych technikach. Przy tej płycie zupełnie zrezygnowałem z komputera, chciałem w ten sposób osiągnąć inną jakość niż jest obecnie słyszalna w muzyce elektronicznej. Są więc moje analogowe poszukiwania, sporo field recordingu, czyli nagrywania w terenie, bawię się też z pętlami taśmowymi itd. Cały materiał odnosi się do obecnych zjawisk, które będą rzutować na naszą przyszłość. Jak naśladować dźwiękowo mikroplastik? Jak bawić się w sztuczny las za pomocą syntezatorów analogowych? Współpracowałem z Marcinem Dymiterem, artystą dźwiękowym i w zasadzie pionierem field recordingu i wspólnie z nim doszliśmy do wniosku, że np. ciekawie by było ten wspomniany las "zreprodukować" zupełnie odchodząc od technik rejestracji dźwięku, a skupić się na syntezie dźwiękowej. Ta płyta to pewna moja wizja przyszłości, którą chcę oddać dźwiękami. Są też na tej płycie echa przeszłości, śpiew operowy, klasyczne instrumenty jak wiolonczela etc.
- Ważniejszy był tu pomysł na ciekawą dźwiękowo płytę, czy raczej z drugiej strony, Twoje pozamuzyczne zainteresowanie stanem środowiska, ekologią, naszym otoczeniem?
- To normalna sprawa, że w twórczości przemyca się swoją codzienność, a ta tematyka jest mi bardzo bliska: przyroda, to co się dzieje wokół nas i to, jak będzie wyglądał świat. Dużo zastanawiam się nad tym, czy i jak przetrwa ludzkość, do czego doprowadzi nas AI, czy nie staniemy się raczej bytami cyfrowymi... Sztuczna inteligencja to kwestia, która teraz mocno dotyka artystów i pytania o nią przewijają się na tej płycie. Sam projekt Żuławy odnosi się oczywiście do miejsca, w którym się znajdujemy, do tych "płaskich pejzaży", stąd ta muzyka jest bardzo minimalistyczna i "płasko rozchodząca się". Interesuję się i wywodzę z ciężkiej muzyki elektronicznej lat 90', często zahaczam dość mocno o nurt post-techno, ale na nowej płycie jednak jest więcej skupienia na samym dźwięku, choć zdarzają się na niej też prostsze, infantylne melodie.
- Wspomniałeś wcześniej, że to nie jest łatwy materiał. Doradzisz słuchaczom, jak do niego podejść?
- Ta płyta mimo swojej surowości nie potrzebuje specjalnego nastroju i okoliczności do słuchania. Ona jest w jakiś sposób kontemplacyjna, bo utwory są pozbawione jakiejś charakterystycznej rytmiki. Pewnym naprowadzeniem na to, z jakim tematem się mierzymy, są tytuły. Zachęcam ludzi do słuchania muzyki w ogóle, nie tylko mojej płyty, bo żyjemy w czasach, gdzie muzyka staje się po prostu przerywnikiem czy tłem dla pewnych czynności przez nas wykonywanych. Kiedyś po prostu się siadało i słuchało muzyki samej w sobie, wyłączało się "inne odbiory świata". Oczywiście zdarzało mi się tworzyć muzykę do wystaw czy do gier komputerowych, ale wtedy od początku był taki zamysł: robię muzykę, która będzie robić tło. Staram się jednak propagować filozofię słuchania muzyki, bo ona jest do słuchania. Stąd moje odejście od tematów teledyskowych, chociaż może jeśli znajdę kogoś, kto będzie miał pomysł na wizualizację? Zobaczymy. Płyty można już słuchać na streamingach, niedługo będzie też dostępna na winylu. Dodam, że wydanie winylowe nie byłoby możliwe gdyby nie Stypendium Kulturalne Prezydenta Miasta, które otrzymałem w 2024.
- W jakim kierunku będziesz teraz szedł muzycznie, jakie masz plany?
- Oprócz grania w paru zespołach i kolektywach, gdzie cały czas funkcjonuję, to następnym moim projektem będzie "Tape 4". Będzie w nim brać udział czterech artystów, zaprosiłem już do współpracy Marcina Barskiego i Marcina Dymitera. Będziemy nagrywać tylko posługując się już wspomnianymi tape loopami. Czeka nas sporo nagrań terenowych, wykorzystamy ciekawe dźwiękowo miejsca w Elblągu jak np. muszla koncertowa. To jest mój region, jestem lokalnym patriotą, interesują mnie Żuławy i historia tutejszej muzyki, która jest jeszcze nie do końca przebadana... Elbląg nie jest tak "zanieczyszczony hałasem" jak wiele innych miast, mamy Bażantarnię i wiele parków miejskich, gdzie od hałasu dźwiękowego można uciec. Eksploracja tej naszej lokalnej audiosfery jest dla mnie niezwykle ciekawa. W minionym roku przygotowałem wspólnie z kiloma innymi osobami aplikację Echoes dzięki środkom z KPO i stypendium ministra kultury. Z projektem Żuławy byłem w Limie w Peru, zrobiłem tam performance dźwiękowy z dźwiękami z naszego regionu. Stworzyłem dźwiękospacer w Limie i w określonych jej miejscach można tam słuchać dźwięków z Elbląga... i vice versa. Np. na naszym placu katedralnym dzięki tej aplikacji można posłuchać dźwięków z różnych placów katedralnych w Peru.
- Jest jakieś miejsce w Elblągu, które Ci najfajniej brzmi?
- Jest. Basen odkryty, który teraz, powiedzmy w połowie, tworzy się na nowo. Mówię oczywiście o dawnym brzmieniu, tym sprzed budowy nowego obiektu. Byłbym za tym, żeby zostawić tę drugą połowę czwartej przyrodzie do dalszej ekspansji, żeby to było miejsce, które będzie można zwiedzać i zobaczyć, jak przyroda na nowo gospodaruje terenem wcześniej zajętym przez człowieka. Na zachodzie jest to teraz dość mocno eksplorowany temat. Wspomniane brzmienia zarejestrowałem tam 4 czy 5 lat temu, jeszcze przed budową nowego basenu. To są o dziwo dźwięki przyrody, nie miasta, miasto słychać gdzieś w oddali. Jest w tym klimat takiego postapokaliptycznego obcowania z przyrodą, która się tam wytworzyła po tym, jak ludzie przestali wykorzystywać to miejsce. Ja pamiętam też oczywiście dźwięki tego miejsca, gdy chodziło się tam jeszcze kąpać. Były to dźwięki inne niż np. na współczesnych plażach, gdzie audiosferę każdy zawłaszcza sobie dziś m.in. swoimi odbiornikami...