
Dyrektor Siedler w wywiadzie udzielonym portElowi cisnął kamykiem w medialny ogródek. Ponieważ od dwunastu lat uprawiam w nim parę grządek poczułem się wywołany do laptopa.
Przypomnijmy, pan dyrektor Teatru im. Aleksandra Sewruka w Elblągu mówiąc o mediach zastanawiał się nad tym, „czy jest to w dalszym ciągu misyjne informowanie mieszkańców o działalności kulturalnej, o imprezach, spektaklach, koncertach czy zaczyna to być działanie komercyjne. Jeżeli będziemy traktowali to jako działalność komercyjną, na której media miałyby zarabiać to w istocie ciężko będzie dotrzeć z taką informacją do odbiorców, a docieranie do odbiorców jest dzisiaj trudne i kłopotliwe, zatem ta misyjna działalność mediów chyba powinna bardziej funkcjonować”.
W odpowiedzi pozwolę sobie przypomnieć , że wszystkie znane mi elbląskie media informacyjne, to przedsięwzięcia czysto komercyjne. I do tego żadne z nich nie udaje, że jest inaczej. Poczynając od telewizji, poprzez liczne portale, a kończąc na gazetach papierowych mają one prywatnego i tylko prywatnego właściciela. W odróżnieniu od instytucji takich jak elbląski teatr, orkiestra czy galeria nie mogą liczyć na stałą dotację z budżetu państwa lub samorządu. Być może jest ona niewystarczająca ale daje pewien komfort, którego nie mają wydawcy elbląskich „publikatorów”. Mimo tej bardzo istotnej różnicy oczekiwania w stosunku do mediów są dokładnie takie same jak do instytucji, które misję krzewienia kultury mają zapisaną w statucie i opłacaną z kieszeni podatnika. Tymczasem owa misja wymaga nakładów finansowych zarówno wtedy, gdy uprawia się ją na scenie, jak i na portalu internetowym. Tak się składa, że dziennikarz ma dokładnie taki sam żołądek jak aktor (sprawdzaliśmy to w pewnej redakcyjnej rodzinie) i podobnie jak on oczekuje regularnej wypłaty gaży. Jak widać, od tego pierwszego oczekuje się, żeby wywiady, jak ten z panem dyrektorem, przeprowadzał z burczącym brzuchem.
Żeby nie było nieporozumień - osobiście bardzo cenię sobie tę niezależność od państwowego czy samorządowego mecenasa i wcale nie tęsknię za jakimiś dotacjami. Byłby to koniec portElu. Jak pokazuje przykład ś.p. Tygla, samorządowe pieniądze szczęścia nie dają.
A wracając do naszej nieszczęsnej misji. W tym roku w dziale Kultura opublikowaliśmy już prawie tysiąc artykułów, w tym wiele o naszym Teatrze. Wpływy z tego tytułu do kasy portElu są pomijalnie małe i w żaden sposób nie zwracają kosztów produkcji tych tekstów. Podejrzewam, że w innych bratnich redakcjach sytuacja wygląda podobnie. Jeśli to nie jest działalność misyjna, to ja już sam nie wiem co nią jest!?
W odpowiedzi pozwolę sobie przypomnieć , że wszystkie znane mi elbląskie media informacyjne, to przedsięwzięcia czysto komercyjne. I do tego żadne z nich nie udaje, że jest inaczej. Poczynając od telewizji, poprzez liczne portale, a kończąc na gazetach papierowych mają one prywatnego i tylko prywatnego właściciela. W odróżnieniu od instytucji takich jak elbląski teatr, orkiestra czy galeria nie mogą liczyć na stałą dotację z budżetu państwa lub samorządu. Być może jest ona niewystarczająca ale daje pewien komfort, którego nie mają wydawcy elbląskich „publikatorów”. Mimo tej bardzo istotnej różnicy oczekiwania w stosunku do mediów są dokładnie takie same jak do instytucji, które misję krzewienia kultury mają zapisaną w statucie i opłacaną z kieszeni podatnika. Tymczasem owa misja wymaga nakładów finansowych zarówno wtedy, gdy uprawia się ją na scenie, jak i na portalu internetowym. Tak się składa, że dziennikarz ma dokładnie taki sam żołądek jak aktor (sprawdzaliśmy to w pewnej redakcyjnej rodzinie) i podobnie jak on oczekuje regularnej wypłaty gaży. Jak widać, od tego pierwszego oczekuje się, żeby wywiady, jak ten z panem dyrektorem, przeprowadzał z burczącym brzuchem.
Żeby nie było nieporozumień - osobiście bardzo cenię sobie tę niezależność od państwowego czy samorządowego mecenasa i wcale nie tęsknię za jakimiś dotacjami. Byłby to koniec portElu. Jak pokazuje przykład ś.p. Tygla, samorządowe pieniądze szczęścia nie dają.
A wracając do naszej nieszczęsnej misji. W tym roku w dziale Kultura opublikowaliśmy już prawie tysiąc artykułów, w tym wiele o naszym Teatrze. Wpływy z tego tytułu do kasy portElu są pomijalnie małe i w żaden sposób nie zwracają kosztów produkcji tych tekstów. Podejrzewam, że w innych bratnich redakcjach sytuacja wygląda podobnie. Jeśli to nie jest działalność misyjna, to ja już sam nie wiem co nią jest!?