W piątek (8 stycznia) w Galerii Nobilis w CSE „Światowid” otwarto wystawę pod jakże aktualnym tytułem „Karnawał” autorstwa Sylwii Różyckiej-Jaroś. Zaprezentowane prace malowane są akrylem, w stylu impresjonistycznym. Była elblążanka opowiedziała nam o swojej przygodzie z malarstwem, tęsknocie za Elblągiem i planach na najbliższy rok. Zobacz też fotoreportaż z wernisażu.
Malarstwo jest wielką pasją artystki, która – jak podkreśla – jest jedynie amatorem sztuki, a malowanie traktuje jako sposób na wyrażenie tego, co w danym momencie dla niej ważne i aktualne. Stałym elementem jej prac to kolor i eksperymentowanie kolorem. Prace emanują ciepłem, radością i optymizmem.
Tematyka wystawy, jakże aktualna, przedstawia kilka motywów: maski, pejzaże, kwiaty, kobiety. Niezwykła zabawa kolorem, uwidoczniona w każdej z prac, oddziałuje na wyobraźnię i emocje odbiorcy i zmusza go do przyjęcia wieloznacznej interpretacji.
Autorka prac jest elblążanką, obecnie mieszka jednak w Warszawie, gdzie przygotowuje się do obrony pracy doktorskiej z dziedziny prawa. Zapytana, czy powraca jeszcze do swojego rodzinnego miasta, przyznaje, że istnieje wielka więź łącząca ją z Elblągiem i „dopiero z perspektywy lat potrafi to swoje miasto odpowiednio docenić i inaczej na nie spojrzeć”.
Rozmowa z Sylwią Różycką-Jaroś
Dominika Kiejdo: – Dlaczego zainteresowało Panią akurat malarstwo?
Sylwia Różycka-Jaroś: – Każdy nosi w sobie jakąś pasję. Moją jest akurat malarstwo i bardzo się cieszę, że gdzieś, kiedyś się to we mnie ujawniło. Cieszę się, że znajduję czas w ferworze wielu obowiązków, żeby malować. Stylem, jaki mnie inspiruje do malowania, jest impresjonizm, czyli bawienie się światłem i kolorem.
– Jaki jest motyw przewodni Pani twórczości?
– Trudno mówić tu o jakiejś twórczości. Przez szereg lat malowałam do przysłowiowej szuflady, gdyż nie jestem absolwentką żadnej szkoły artystycznej i na co dzień wykonuję zawód, który niewiele ma wspólnego ze sztuką. Tak naprawdę jest to przede wszystkim moja pasja i przypuszczam, że będzie taką pasją na całe życie. Motyw przewodni bierze się przede wszystkim z tego, co obserwujemy na co dzień, z tego, jak byśmy bardzo chcieli, żeby nasza rzeczywistość wyglądała. Ja w swojej twórczości unikam pewnej mroczności czy tajemniczości. Bardziej chcę, żeby moje obrazy emanowały ciepłem, radością i optymizmem.
– Elbląg jest Pani rodzinnym miastem. Czy często powraca Pani do Elbląga? Czy tęskni Pani za nim?
– Na pewno troszeczkę tęsknię. Długo mnie tu już nie ma, ponieważ wyjechałam z Elbląga bezpośrednio po ukończeniu szkoły średniej, czyli ponad 10 lat temu. Teraz mieszkam w Warszawie. Niemniej jednak z dużą chęcią przyjeżdżam do Elbląga.
– Jakie ma Pani wspomnienia związane z naszym miastem?
– Bardzo miłe. Chodziłam do wspaniałej szkoły średniej, miałam tu cudownych przyjaciół, którzy w większości również opuścili Elbląg. Myślę, że zawsze będę miała wspaniałe wspomnienia związane z moim rodzinnym miastem.
– Czy ma Pani jakieś plany związane z Elblągiem?
– Oczywiście. Mam nadzieje, że nie jest to moja ostatnia wystawa i że uda mi się zorganizować kiedyś wernisaż z innym motywem przewodnim, pod innym tytułem. Jeśli miasto wyrazi chęć i mnie zaprosi do zorganizowania takiej wystawy, to ja jestem jak najbardziej otwarta.
– Jakie ma Pani plany na najbliższy rok?
– Plany mam bardzo ambitne. Wiążą się one przede wszystkim z moim rozwojem naukowym.
– Jak Pani godzi malarstwo z karierą naukową?
– Muszę godzić. Malarstwo to przede wszystkim pasja. W tym roku chcę obronić pracę doktorską z prawa, czym się na co dzień zajmuję. Wielkie wyzwanie przede mną.
– Dlaczego trafiła Pani akurat do Warszawy?
– Z prozaicznego powodu. Właśnie tam rozpoczęłam studia i tam już zostałam.
– Jeśli w przyszłości miałaby Pani malować, co wybrałaby Pani za temat swojego malarstwa?
– Trudno powiedzieć. Człowiek wciąż się zmienia i w każdym momencie życia co innego uważa za ważne. Jedno jest pewne, że takim stałym elementem moich prac będzie kolor i zabawa kolorem, a jeśli idzie o tematykę, to zawsze bliska mojemu sercu będzie tematyka kobieca.
Tematyka wystawy, jakże aktualna, przedstawia kilka motywów: maski, pejzaże, kwiaty, kobiety. Niezwykła zabawa kolorem, uwidoczniona w każdej z prac, oddziałuje na wyobraźnię i emocje odbiorcy i zmusza go do przyjęcia wieloznacznej interpretacji.
Autorka prac jest elblążanką, obecnie mieszka jednak w Warszawie, gdzie przygotowuje się do obrony pracy doktorskiej z dziedziny prawa. Zapytana, czy powraca jeszcze do swojego rodzinnego miasta, przyznaje, że istnieje wielka więź łącząca ją z Elblągiem i „dopiero z perspektywy lat potrafi to swoje miasto odpowiednio docenić i inaczej na nie spojrzeć”.
Rozmowa z Sylwią Różycką-Jaroś
Dominika Kiejdo: – Dlaczego zainteresowało Panią akurat malarstwo?
Sylwia Różycka-Jaroś: – Każdy nosi w sobie jakąś pasję. Moją jest akurat malarstwo i bardzo się cieszę, że gdzieś, kiedyś się to we mnie ujawniło. Cieszę się, że znajduję czas w ferworze wielu obowiązków, żeby malować. Stylem, jaki mnie inspiruje do malowania, jest impresjonizm, czyli bawienie się światłem i kolorem.
– Jaki jest motyw przewodni Pani twórczości?
– Trudno mówić tu o jakiejś twórczości. Przez szereg lat malowałam do przysłowiowej szuflady, gdyż nie jestem absolwentką żadnej szkoły artystycznej i na co dzień wykonuję zawód, który niewiele ma wspólnego ze sztuką. Tak naprawdę jest to przede wszystkim moja pasja i przypuszczam, że będzie taką pasją na całe życie. Motyw przewodni bierze się przede wszystkim z tego, co obserwujemy na co dzień, z tego, jak byśmy bardzo chcieli, żeby nasza rzeczywistość wyglądała. Ja w swojej twórczości unikam pewnej mroczności czy tajemniczości. Bardziej chcę, żeby moje obrazy emanowały ciepłem, radością i optymizmem.
– Elbląg jest Pani rodzinnym miastem. Czy często powraca Pani do Elbląga? Czy tęskni Pani za nim?
– Na pewno troszeczkę tęsknię. Długo mnie tu już nie ma, ponieważ wyjechałam z Elbląga bezpośrednio po ukończeniu szkoły średniej, czyli ponad 10 lat temu. Teraz mieszkam w Warszawie. Niemniej jednak z dużą chęcią przyjeżdżam do Elbląga.
– Jakie ma Pani wspomnienia związane z naszym miastem?
– Bardzo miłe. Chodziłam do wspaniałej szkoły średniej, miałam tu cudownych przyjaciół, którzy w większości również opuścili Elbląg. Myślę, że zawsze będę miała wspaniałe wspomnienia związane z moim rodzinnym miastem.
– Czy ma Pani jakieś plany związane z Elblągiem?
– Oczywiście. Mam nadzieje, że nie jest to moja ostatnia wystawa i że uda mi się zorganizować kiedyś wernisaż z innym motywem przewodnim, pod innym tytułem. Jeśli miasto wyrazi chęć i mnie zaprosi do zorganizowania takiej wystawy, to ja jestem jak najbardziej otwarta.
– Jakie ma Pani plany na najbliższy rok?
– Plany mam bardzo ambitne. Wiążą się one przede wszystkim z moim rozwojem naukowym.
– Jak Pani godzi malarstwo z karierą naukową?
– Muszę godzić. Malarstwo to przede wszystkim pasja. W tym roku chcę obronić pracę doktorską z prawa, czym się na co dzień zajmuję. Wielkie wyzwanie przede mną.
– Dlaczego trafiła Pani akurat do Warszawy?
– Z prozaicznego powodu. Właśnie tam rozpoczęłam studia i tam już zostałam.
– Jeśli w przyszłości miałaby Pani malować, co wybrałaby Pani za temat swojego malarstwa?
– Trudno powiedzieć. Człowiek wciąż się zmienia i w każdym momencie życia co innego uważa za ważne. Jedno jest pewne, że takim stałym elementem moich prac będzie kolor i zabawa kolorem, a jeśli idzie o tematykę, to zawsze bliska mojemu sercu będzie tematyka kobieca.