Przechodzimy obok nich najczęściej obojętnie. Stoją w mieście od lat. Stały się trwałym elementem krajobrazu, świadkami naszej codzienności oraz zachodzących w Elblągu przemian. I chyba niewiele jest w Elblągu osób, które bezbłędnie wymienią nazwiska ich twórców, wskazując przy okazji miejsca pierwotnej lokalizacji.
Przed laty, kiedy powstawały, a ekipy techników z Zamechu ustawiały je przy ulicach i na skwerach Elbląga, w mieście było o tych metalowych kompozycjach bardzo głośno. Dla przyzwyczajonej do sztuki w miarę realistycznej, wychowywanej w duchu socjalistycznej ideologii, formy przestrzenne były czyś nowym i zaskakującym. Burzyły ówczesne schematy myślowe i ukazywały, że w kraju rządzonym przez zapatrzonych na bratnich sprzymierzeńców z ich monumentalną socrealistyczną sztuką można nie tylko tworzyć, ale i ustawiać na ulicach miasta formy abstrakcyjne, a nie tylko zastygłe w wiekopomnym geście postacie przywódców.
Eksperyment w powiatowym mieście
Latem 1965 r. do powiatowego Elbląga przyjechało przeszło 40 polskich i kilku zagranicznych artystów - uczestników Międzynarodowego Biennale Form Przestrzennych. Uroczyste rozpoczęcie imprezy odbyło się 22 lipca. Data inauguracji nie była przypadkowa. Miała zapewnić imprezie odpowiednią rangę i uśpić czujność partyjnych ideologów.
Artystom udostępniono hale produkcyjne wraz z materiałami i techniczną obsługą Zakładów Mechanicznych Zamech, które wystąpiły w roli mecenasa sztuki. Przez miesiąc artyści przy pomocy techników i inżynierów tworzyli metalowe kompozycje.
Elbląskie Biennale Form przestrzennych mogło zaistnieć przede wszystkim dzięki inicjatywie i uporowi Gerarda Kwiatkowskiego. Patronat ideowy nad imprezą objął zaś wybitny polski artysta - Marian Bogusz. Ten międzynarodowy plener plastyczny nie mógłby się odbyć bez Zamechu i względnej otwartości ówczesnych władz partyjnych...
Sojusz robotniczo-artystyczny
Z czasem zaczęto w Polsce nawet lansować idee sojuszu robotniczno-artystycznego, a jako przykład stawiano właśnie elbląski eksperyment. Dzięki tym formom Elbląg na kilka sezonów stał się znaczącym ośrodkiem na artystycznej mapie Polski.
O Elblągu zaczęło być głośno także poza granicami kraju. W specjalnym suplemencie kwartalnika „Tygiel” Ryszard Tomczyk napisał m.in. „inicjatywa eksplodująca kolejnymi imprezami o nazwie Biennale Form Przestrzennych stała się na wiele lat obiektem wnikliwej uwagi artystów i krytyków, mecenasów sztuki, przedmiotem refleksji teoretycznej i źródłem inspiracji, a w ogóle eksperymentem artystyczno-organizacyjnym nie mającym precedensu nie tylko u nas w kraju, ale i w Europie. Odbiła się także szerokim echem w UNESCO. Elbląg - miasto kojarzące się dotąd niemal wyłącznie z Zamechem, jego produkcją turbin energetycznych oraz elementów okrętowych, poczęło się kojarzyć także ze sztuka plastyczną, zaś formy przestrzenne - dziś tak spospolicone i oczywiste - stały się rewelacją dla turystów z różnych stron kraju i świata”.
Elbląg - wielka galeria
Efektem I Biennale Form Przestrzennych było 40 metalowych rzeźb, które twórcy przekazali miastu. Elbląg stał się wielką galerią sztuki na wolnym powietrzu z dziełami wybitnych artystów. W pierwszym spotkaniu uczestniczyli m.in. Magdalena Abakanowicz, Magdalena Więcek, Zbigniew Gostomski,Zbigniew Dłubak, Henryk Stażewski, Kajetan Sosnowski, Lech Kunka, Adam Marczyński.
II Biennale Form Przestrzennych z roku 1967 zaowocowało pracami 9 zaproszonych artystów. Spośród nich za najciekawszą realizację uznano formę Henryka Morela, która do niedawna znajdowała się na wzgórzu Chrobrego.
Kolejne Biennale stawały się imprezami interdyscyplinarnymi, a Galeria EL przerodziła się w znaczące i uznawane przez artystów i krytyków Laboratorium Sztuki. Następne plenery i spotkania z lat 1969, 1971 i 1973 tylko z nazwy nawiązywały do I Biennale Form Przestrzennych. Ostatnią realizacją w pełni rzeźbiarską i przestrzenną była praca elbląskiego plastyka Zbigniewa Książkiewicza. Jedynie on spośród pięciu uczestników III Biennale (1969r.) zrealizował kompozycję przestrzenną zgodną z założeniami I Biennale.
Spuścizna zarówno I Biennale, największego w skali polskiej i europejskiej tamtych lat doświadczenia w wiązaniu sztuki z wielkim przemysłem wraz z pracami powstałymi w roku 1967 i 1969 przeszła na własność miasta, które winno dbać o te dzieła sztuki.
Radosne malowanie
Część z metalowych kompozycji doczekała się zabiegów ochronnych. Kilka lat temu w ramach przeprowadzania prac konserwatorskich dokonano też radosnej sztuki przemalowywania. Elbląscy plastycy, którzy dostali tę fuchę, zepsuli pierwotne założenia autorów - po prostu zeszpecili formy. Dają upust swojej fantazji, zamiast konserwacji, upiększyli formy. Chyba nie o takie zabezpieczania i konserwowania dzieł sztuki chodziło.
Ta radosna twórczość nieposkromionego przyozdabiania odbyła się za zgodą władz i z funduszy miasta.
Brak tabliczek
Najważniejszą sprawą nadal pozostaje odpowiednie oznakowanie kompozycji. Od lat zmieniające się władze nie pokusiły się o zamontowanie zwykłych tabliczek informacyjnych, z których każdy przechodzień mógłby się dowiedzieć, kiedy powstały i kto jest ich autorem. Nie chodzi też tylko o artystów, ale również o techników i inżynierów ówczesnego „Zamechu”, uczestniczących w procesie tworzenia. Wszak zdarzały się przypadki, kiedy nawet elbląscy dziennikarze za plon Biennale Form Przestrzennych brali... metalowe stelaże podtrzymujące plansze reklamowe.
Znikające formy
Nikt też nie zauważył braku kompozycji autorstwa Antoniego Milkowskyego - amerykańskiego twórcy polskiego pochodzenia. Przez wiele lat była elementem zdobiącym skwer przed wejściem do „zamechowskiego” hotelu robotniczego. Przy okazji jego przebudowy i oddania nowego hotelu "Elzam" forma po prostu zniknęła. Nikt nie zgłosił jej zaginięcia. Czyżby elbląskie formy przestrzenne nie były ewidencjonowane?
Podobny los spotkał także inną formę autorstwa Gerarda Kwiatkowskiego, która do 1995 r. znajdowała się przed budynkiem Domu Kultury w Tolkmicku. Tam jednak władze miasta nie umiały znaleźć cementu na przymocowanie rzeźby. Najłatwiejszym dla władz Tolkmicka rozwiązaniem okazało się pozbycie tej kompozycji i oddanie jej na złom.
Tylko na zdjęciach pozostała słynna forma Henryka Morela, ustawiona na Górze Chrobrego. W 1997 roku rozsypująca się rzeźba została rozebrana. W tym przypadku jednak taka idea przyświecała twórcy. - Ona miała ulec zniszczeniu - przypomina Zbyszek Opalewski.
Zobacz pierwszą część prezentacji elbląskich form przestrzennych
Eksperyment w powiatowym mieście
Latem 1965 r. do powiatowego Elbląga przyjechało przeszło 40 polskich i kilku zagranicznych artystów - uczestników Międzynarodowego Biennale Form Przestrzennych. Uroczyste rozpoczęcie imprezy odbyło się 22 lipca. Data inauguracji nie była przypadkowa. Miała zapewnić imprezie odpowiednią rangę i uśpić czujność partyjnych ideologów.
Artystom udostępniono hale produkcyjne wraz z materiałami i techniczną obsługą Zakładów Mechanicznych Zamech, które wystąpiły w roli mecenasa sztuki. Przez miesiąc artyści przy pomocy techników i inżynierów tworzyli metalowe kompozycje.
Elbląskie Biennale Form przestrzennych mogło zaistnieć przede wszystkim dzięki inicjatywie i uporowi Gerarda Kwiatkowskiego. Patronat ideowy nad imprezą objął zaś wybitny polski artysta - Marian Bogusz. Ten międzynarodowy plener plastyczny nie mógłby się odbyć bez Zamechu i względnej otwartości ówczesnych władz partyjnych...
Sojusz robotniczo-artystyczny
Z czasem zaczęto w Polsce nawet lansować idee sojuszu robotniczno-artystycznego, a jako przykład stawiano właśnie elbląski eksperyment. Dzięki tym formom Elbląg na kilka sezonów stał się znaczącym ośrodkiem na artystycznej mapie Polski.
O Elblągu zaczęło być głośno także poza granicami kraju. W specjalnym suplemencie kwartalnika „Tygiel” Ryszard Tomczyk napisał m.in. „inicjatywa eksplodująca kolejnymi imprezami o nazwie Biennale Form Przestrzennych stała się na wiele lat obiektem wnikliwej uwagi artystów i krytyków, mecenasów sztuki, przedmiotem refleksji teoretycznej i źródłem inspiracji, a w ogóle eksperymentem artystyczno-organizacyjnym nie mającym precedensu nie tylko u nas w kraju, ale i w Europie. Odbiła się także szerokim echem w UNESCO. Elbląg - miasto kojarzące się dotąd niemal wyłącznie z Zamechem, jego produkcją turbin energetycznych oraz elementów okrętowych, poczęło się kojarzyć także ze sztuka plastyczną, zaś formy przestrzenne - dziś tak spospolicone i oczywiste - stały się rewelacją dla turystów z różnych stron kraju i świata”.
Elbląg - wielka galeria
Efektem I Biennale Form Przestrzennych było 40 metalowych rzeźb, które twórcy przekazali miastu. Elbląg stał się wielką galerią sztuki na wolnym powietrzu z dziełami wybitnych artystów. W pierwszym spotkaniu uczestniczyli m.in. Magdalena Abakanowicz, Magdalena Więcek, Zbigniew Gostomski,Zbigniew Dłubak, Henryk Stażewski, Kajetan Sosnowski, Lech Kunka, Adam Marczyński.
II Biennale Form Przestrzennych z roku 1967 zaowocowało pracami 9 zaproszonych artystów. Spośród nich za najciekawszą realizację uznano formę Henryka Morela, która do niedawna znajdowała się na wzgórzu Chrobrego.
Kolejne Biennale stawały się imprezami interdyscyplinarnymi, a Galeria EL przerodziła się w znaczące i uznawane przez artystów i krytyków Laboratorium Sztuki. Następne plenery i spotkania z lat 1969, 1971 i 1973 tylko z nazwy nawiązywały do I Biennale Form Przestrzennych. Ostatnią realizacją w pełni rzeźbiarską i przestrzenną była praca elbląskiego plastyka Zbigniewa Książkiewicza. Jedynie on spośród pięciu uczestników III Biennale (1969r.) zrealizował kompozycję przestrzenną zgodną z założeniami I Biennale.
Spuścizna zarówno I Biennale, największego w skali polskiej i europejskiej tamtych lat doświadczenia w wiązaniu sztuki z wielkim przemysłem wraz z pracami powstałymi w roku 1967 i 1969 przeszła na własność miasta, które winno dbać o te dzieła sztuki.
Radosne malowanie
Część z metalowych kompozycji doczekała się zabiegów ochronnych. Kilka lat temu w ramach przeprowadzania prac konserwatorskich dokonano też radosnej sztuki przemalowywania. Elbląscy plastycy, którzy dostali tę fuchę, zepsuli pierwotne założenia autorów - po prostu zeszpecili formy. Dają upust swojej fantazji, zamiast konserwacji, upiększyli formy. Chyba nie o takie zabezpieczania i konserwowania dzieł sztuki chodziło.
Ta radosna twórczość nieposkromionego przyozdabiania odbyła się za zgodą władz i z funduszy miasta.
Brak tabliczek
Najważniejszą sprawą nadal pozostaje odpowiednie oznakowanie kompozycji. Od lat zmieniające się władze nie pokusiły się o zamontowanie zwykłych tabliczek informacyjnych, z których każdy przechodzień mógłby się dowiedzieć, kiedy powstały i kto jest ich autorem. Nie chodzi też tylko o artystów, ale również o techników i inżynierów ówczesnego „Zamechu”, uczestniczących w procesie tworzenia. Wszak zdarzały się przypadki, kiedy nawet elbląscy dziennikarze za plon Biennale Form Przestrzennych brali... metalowe stelaże podtrzymujące plansze reklamowe.
Znikające formy
Nikt też nie zauważył braku kompozycji autorstwa Antoniego Milkowskyego - amerykańskiego twórcy polskiego pochodzenia. Przez wiele lat była elementem zdobiącym skwer przed wejściem do „zamechowskiego” hotelu robotniczego. Przy okazji jego przebudowy i oddania nowego hotelu "Elzam" forma po prostu zniknęła. Nikt nie zgłosił jej zaginięcia. Czyżby elbląskie formy przestrzenne nie były ewidencjonowane?
Podobny los spotkał także inną formę autorstwa Gerarda Kwiatkowskiego, która do 1995 r. znajdowała się przed budynkiem Domu Kultury w Tolkmicku. Tam jednak władze miasta nie umiały znaleźć cementu na przymocowanie rzeźby. Najłatwiejszym dla władz Tolkmicka rozwiązaniem okazało się pozbycie tej kompozycji i oddanie jej na złom.
Tylko na zdjęciach pozostała słynna forma Henryka Morela, ustawiona na Górze Chrobrego. W 1997 roku rozsypująca się rzeźba została rozebrana. W tym przypadku jednak taka idea przyświecała twórcy. - Ona miała ulec zniszczeniu - przypomina Zbyszek Opalewski.
Zobacz pierwszą część prezentacji elbląskich form przestrzennych
MUR