- O przeszłości regionu, w którym żyjemy, wciąż niewiele wiemy, exodus niemieckiej ludności sprawił, że część kultury Żuław została nam odebrana – mówi Jerzy Domino, elbląski konserwator zabytków, historyk sztuki i autor drzeworytów, które znalazły się w książce „Baśnie i Legendy Żuław i Mierzei Wiślanej”.
Technika drzeworytu polega na narysowaniu i wycięciu w drewnianej formie negatywu rysunku. Część „negatywu” zostaje wówczas jasna, pozostałą pokrywa się farbą drukarską i odbija na papierze.
- Drzeworyt był pierwszą formą, jaka przyszła mi do głowy, kiedy Marek Opitz poprosił mnie o ilustracje do żuławskich opowieści - opowiada Jerzy Domino. Ilustracje do żuławskich legend zostały wykonane w formach z podatnego na niemal dowolne kształtowanie drzewa gruszy. Miały, jak mówi ich autor, podkreślić ludowość, pierwotną proweniencję legend, to, że nie są one tworem literackim, a wyrosły z przetwarzania ustnych, krążących wśród gminu opowieści.
Jerzy Domino dodaje, że pracy nad wizualną stroną książki towarzyszyły refleksje związane z materiałem literackim.
- O przeszłości regionu, w którym żyjemy, wciąż wiemy niewiele. Exodus niemieckiej ludności w roku 1945 sprawił, że część kultury Żuław została nam odebrana. Uważam też, że badanie przeszłości tej ziemi powinno iść wielotorowo. Powinny być publikowane źródła, tłumaczenia tekstów autorów, kompozytorów czy pamiętników ludzi „stąd”, bo nie wiemy, kim oni byli, co myśleli. Tej spuścizny nie powinno się jednak traktować, jak martwą rzecz, pomnik, ale zaanektować dla naszego życia. Dobre, literackie opracowywanie surowych tekstów jest więc jak najbardziej wskazane.
Domino, który miłośnikiem przeszłości Żuław jest od dawna, uważa, że wydane przez Wydawnictwo Żuławy Wiślane „Baśnie i legendy…” zajmują wyjątkowe miejsce na półce z regionaliami nie tylko dlatego, że jest to pierwsze powojenne wydawnictwo, które zbiera opowieści żuławskie.
- Zbiór legend jest znacznym osiągnięciem autorów i mam nadzieję, że zapoczątkuje badania nad duchową kulturą tych terenów – uważa Domino. – Zawodowo zajmuję się penetrowaniem pozostałości dawnej kultury materialnej – budynków, sprzętów czy cmentarzy, ale praca nad ilustracjami do legend pozwoliła mi zapoznać się z częścią duchowej historii tych terenów.
Na razie nie wiadomo, kiedy drzeworyty będzie można zobaczyć na wystawie w Elblągu. Pozostaje więc lektura książki i podziwianie ilustracji, których bohaterami są długowłose panny, zamożni gburowie, naznaczone życiem twarze wieśniaków i żuławskie diabły. Nieco bajkowe obrazy przypominają płaski, ale pełen tajemnic pejzaż Żuław i część jego historii, którą zabrali ze sobą dawni mieszkańcy.
- Drzeworyt był pierwszą formą, jaka przyszła mi do głowy, kiedy Marek Opitz poprosił mnie o ilustracje do żuławskich opowieści - opowiada Jerzy Domino. Ilustracje do żuławskich legend zostały wykonane w formach z podatnego na niemal dowolne kształtowanie drzewa gruszy. Miały, jak mówi ich autor, podkreślić ludowość, pierwotną proweniencję legend, to, że nie są one tworem literackim, a wyrosły z przetwarzania ustnych, krążących wśród gminu opowieści.
Jerzy Domino dodaje, że pracy nad wizualną stroną książki towarzyszyły refleksje związane z materiałem literackim.
- O przeszłości regionu, w którym żyjemy, wciąż wiemy niewiele. Exodus niemieckiej ludności w roku 1945 sprawił, że część kultury Żuław została nam odebrana. Uważam też, że badanie przeszłości tej ziemi powinno iść wielotorowo. Powinny być publikowane źródła, tłumaczenia tekstów autorów, kompozytorów czy pamiętników ludzi „stąd”, bo nie wiemy, kim oni byli, co myśleli. Tej spuścizny nie powinno się jednak traktować, jak martwą rzecz, pomnik, ale zaanektować dla naszego życia. Dobre, literackie opracowywanie surowych tekstów jest więc jak najbardziej wskazane.
Domino, który miłośnikiem przeszłości Żuław jest od dawna, uważa, że wydane przez Wydawnictwo Żuławy Wiślane „Baśnie i legendy…” zajmują wyjątkowe miejsce na półce z regionaliami nie tylko dlatego, że jest to pierwsze powojenne wydawnictwo, które zbiera opowieści żuławskie.
- Zbiór legend jest znacznym osiągnięciem autorów i mam nadzieję, że zapoczątkuje badania nad duchową kulturą tych terenów – uważa Domino. – Zawodowo zajmuję się penetrowaniem pozostałości dawnej kultury materialnej – budynków, sprzętów czy cmentarzy, ale praca nad ilustracjami do legend pozwoliła mi zapoznać się z częścią duchowej historii tych terenów.
Na razie nie wiadomo, kiedy drzeworyty będzie można zobaczyć na wystawie w Elblągu. Pozostaje więc lektura książki i podziwianie ilustracji, których bohaterami są długowłose panny, zamożni gburowie, naznaczone życiem twarze wieśniaków i żuławskie diabły. Nieco bajkowe obrazy przypominają płaski, ale pełen tajemnic pejzaż Żuław i część jego historii, którą zabrali ze sobą dawni mieszkańcy.
Joanna Torsh