„Pobłogosław Panie ten dom i wszystkich, którzy w nim mieszkają. Niech panuje w nim zdrowie, pokora, świętość, cnota, zwycięstwo, wiara, nadzieja, dobroczynna miłość, umartwienie, czystość, duchowe pożądanie wieczności. Zachowaj Panie na tym miejscu maluczkich, którzy się Ciebie lękają. W roku Pańskim 1405 dzieło to zostało wykonane.” - taki napis możemy przeczytać na kościele pw. Bożego Ciała w Elblągu. O historii świątyni rozmawiamy z Bartoszem Skopem, pasjonatem historii Elbląga
- Kościół pw. Bożego Ciała skrywa w swojej historii kilka ciekawostek. Przede wszystkim jest położony nietypowo – poza murami miejskimi Starego Miasta.
- To były wówczas przedmieścia Starego Miasta. W średniowieczu, podobnie jak i dziś, występowały choroby zakaźne, w związku z tym pewne osoby należało izolować. To byli przede wszystkim trędowaci dla których budowano specjalne „szpitale zakaźne”. W państwie krzyżackim były one najczęściej pod wezwaniem świętego Jerzego (tego, który zabił smoka). I taki właśnie szpital ulokowano na północ od Starego Miasta. Przy szpitalu była kaplica z tym samym świętym patronem. Murowaną kaplicę zbudowano w latach 80 – tych XIV w.
- Ale św. Jerzy wkrótce musiał ustąpić.
- Wiąże się to z pożarem kaplicy, w wyniku którego w 1400 r. doszczętnie spłonęła. Podczas przeszukiwania pogorzeliska znaleziono nadpaloną sakiewkę, w środku znajdowała się nietknięta hostia. Uznano to za cud i odbudowany, a w zasadzie zbudowany od nowa w latach 1400-05 kościół za świętego patrona „dostał” Boże Ciało. Stał się małym sanktuarium, do którego pielgrzymowali zarówno elblążanie, jak i mieszkańcy regionu. Święty Jerzy, w tym przypadku, poszedł z czasem w zapomnienie. I tutaj mała ciekawostka: pod ten kościół podlegała tzw. „kaplica jerozolimska” znajdująca się w okolicy szubienicy, która to znajdowała się w pobliżu dzisiejszego placu Kazimierza Jagiellończyka.
- Św. Jerzy z Elbląga się nie wyprowadził.
- I tak, i nie. Musimy pamiętać, że Elbląg długo to były formalnie dwa miasta: Stare i Nowe. I w Nowym Mieście był zarówno szpital, jak i kościół pw. św. Jerzego. Świątynia istnieje do dziś. Przez pewien czas mieliśmy w Elblągu dwa szpitale i dwie kaplice, mające za patrona pogromcę smoków. Jego kult przywieźli Krzyżacy z Ziemi Świętej i rozpropagowali w swoim państwie. W takim szpitalu można było sobie także wykupić miejsce na starość: wpłacało się określoną sumę, która później była wykorzystywana na utrzymanie donatora w szpitalu w okresie jego starości.
- To nie był kościół parafialny?
- Na początku nie. To był kościół czy wcześniej kaplica szpitalna, należący do szpitala, który podlegał Radzie Starego Miasta Elbląg. Kościołem parafialnym stał się w 1587 roku, a więc w czasie gdy niemalże cały ówczesny Elbląg w wyniku Reformacji przeszedł na luteranizm. Parafia obejmowała północne przedmieścia. W okresie „katolickim” był to jednak zwykły kościół szpitalny.
- „Wybucha” reformacja, niemal wszystkie kościoły w Elblągu stają się luterańskie. Ten los nie ominął też kościoła pw. Bożego Ciała.
- W zasadzie mało brakowało, żeby w Elblągu nie było ani jednej świątyni katolickiej. Początkowo luteranie „wzięli” wszystkie kościoły, bo niemal wszystkie „należały” do miasta. Problem był z dwoma kościołami farnymi: św. Mikołaja w Starym Mieście i Trzech Króli w Nowym Mieście. Patronat nad tymi świątyniami początkowo miały władze państwa krzyżackiego, a po przyłączeniu Elbląga do Królestwa Polskiego po II pokoju toruńskim w 1466 r, patronat „odziedziczył” Król Polski. Polegało to np. opłacaniu duchownych i proboszcza. I kiedy „wybuchła” reformacja rozpoczęła się walka o dusze wiernych. Do Elbląga przyjeżdżał m.in. biskup warmiński Hozjusz, który próbował namawiać mieszkańców, żeby nie porzucali katolicyzmu. Jak wiemy z historii, nie udało mu się zbytnio. Biskup Hozjusz pod koniec lat sześćdziesiątych XVI w. wyjechał do Rzymu i wówczas kościół św. Mikołaja został w 1573 roku na dobre zajęty przez elbląskich luteranów (na Nowym Mieście u Trzech Króli stało się to już kilka lat wcześniej). Było to przyczyną sporów z kolejnymi biskupami warmińskimi. Konflikt sięgnął dworu królewskiego. Elbląska Rada Miasta „nabruździła” sobie u króla Polski tak dużo, że ten wydał wyrok banicji na miasto. Z miastem nie można było handlować, co z kolei oznaczało spadek znaczenia miasta i problemy finansowe. Dopiero to spowodowało zmianę decyzji miejskich rajców i w 1617 r. kościół pw. św. Mikołaja został zwrócony katolikom. Aż do I rozbioru Polski i przyłączenia Elbląga do Prus życie katolików w Elblągu nie należało do najłatwiejszych.
- Wracając do kościoła pw. Bożego Ciała – miał w swojej historii trochę szczęścia, gdyż groziła mu rozbiórka.
- Na początku XVII w. Rada Miejska podjęła decyzję o rozbudowie miejskich fortyfikacji. Dwa kościoły: pw. Bożego Ciała i pw. św. Jakuba trzeba było rozebrać. Św. Jakub znajdował się gdzieś w okolicach dzisiejszej ul. Krótkiej, jego dokładna lokalizacja nie jest znana. Został rozebrany w 1601 r., to był ciekawy obiekt, ale niewiele o nim wiemy. Świątynię pw. Bożego Ciała uratował kolejny cud, a w zasadzie sen burmistrza Johanna Sprengela, który dał się poznać jako jeden z największych zwolenników rozbiórki świątyni, która stała zbyt blisko nowych fortyfikacji. Pewnej nocy burmistrzowi przyśniła się biała zjawa, która zagroziła, że „jeżeli zniszczy to, czego sam nie zbudował, to przeklęty będzie on i dzieci jego”. Burmistrz zbudził się zlany potem i zmienił zdanie, a kościół przetrwał. Rozbiórka kościoła pw. św. Jakuba miała jeszcze inne konsekwencje dla Bożego Ciała. Kościół stał się kościołem parafialnym dla przedmieść Elbląga.
- Dość duże były te przedmieścia, bo skacząc w przyszłość do XIX w., do Bożego Ciała przychodzili w XIX w. mieszkańcy kolonii Pangritza, czyli dzisiejszej Zawady.
- To wówczas była najliczniejsza parafia w Elblągu. Ta odległość z dzisiejszej Zawady do kościoła pw. Bożego Ciała była też jedną z przyczyn budowy ewangelickiego wówczas kościoła pw. św. Pawła. W tym czasie świątynia pw Bożego Ciała została też rozbudowana, co było majstersztykiem ówczesnej architektury sakralnej. Po pierwsze kościół nie został rozebrany: nie podzielił losu Trzech Króli, czy św. Anny. Tam sytuacja była trochę inna, ale te stare kościoły w XIX w przestały istnieć. Boże Ciało zostało rozbudowane, powtórzono tę samą stylistykę, te same detale architektoniczne, dobudowując transept czyli nawę poprzeczną i prezbiterium. Tu kolejna ciekawostka, którą można odnieść do średniowiecza. Kiedy przechodzimy koło świątyni, można zauważyć, że jest przyozdobiony literówkami. Napis jest oczywiście po łacinie. W tłumaczeniu na język polski brzmi: „Pobłogosław Panie ten dom i wszystkich, którzy w nim mieszkają. Niech panuje w nim zdrowie, pokora, świętość, cnota, zwycięstwo, wiara, nadzieja, dobroczynna miłość, umartwienie, czystość, duchowe pożądanie wieczności. Zachowaj Panie na tym miejscu maluczkich, którzy się Ciebie lękają. W roku Pańskim 1405 dzieło to zostało wykonane.” W XIX w., podczas rozbudowy kościoła napis został wydłużony o informacje dot. rozbudowy w latach 1895-1896. Konrad Steinbrecht, zarządzający w latach 1882-1921 odbudową zamku w Malborku prawdopodobnie wykorzystał formę tych liter przy inskrypcji umieszczonej na Bramie Głównej Przedzamcza zamku w Malborku.
- Co możemy powiedzieć o samej architekturze kościoła?
- Świątynia jednonawowa, trzyprzęsłowa. Jest ona orientowana, czyli jak większość średniowiecznych kościołów w Elblągu ma prezbiterium po wschodniej stronie. Wyróżniało go wiszące sklepienie: „normalnie” wznosi się ku górze. W Bożym Ciele jest na odwrót, śp. ksiądz infułat Mieczysław Józefczyk interpretował to w ten sposób, że sklepienie przedstawiało łaskę Bożą spływającą na wiernych. To był unikat na szeroką skalę. Nie kojarzę innych kościołów w naszym regionie, z takim rozwiązaniem. W świątyni znajdowała się piękna figura Madonny z początku XVI w., krucyfiks na bocznej ścianie, ołtarz z 1646 r z chrzcielnicą i kazalnicą. Ostatnio odkryłem, że elementy tej ambony znajdują się w kościele w Bartoszycach. Ciekawa jest także historia organów. Ich budowę zafundował Johann Josue Kettler – wygnany z miasta elblążanin. Uczył się on na introligatora, w pracowni zaczęły ginąć pieniądze, uczeń chciał ponoć otruć swojego mistrza, mistrz kazał mu się wynosić – tak w wielkim skrócie możemy opisać jego elbląskie losy. Potem zrobił niewiarygodną karierę i zbił niesamowitą fortunę. Był m.in. dyrektorem holenderskiej Kompanii Wschodnioindyjskiej, był posłem u Wielkiego Mogoła. Zmarł w czasie podróży, gdzieś w okolicach Zatoki Perskiej. Krótko przed śmiercią, wysłał do Elbląga pieniądze z przeznaczeniem na ufundowanie nowych organów w kościele pw. Bożego Ciała. W świątyni też znajdowało się jego epitafium z portretem. Mało kto z naszych elbląskich przodków miał taką historię jak on.
- W jakim stanie kościół przetrwał II wojnę światową?
- Został on całkowicie wypalony, przez lata był trwałą ruiną. Już w latach czterdziestych ówczesny proboszcz kościoła pw. św. Mikołaja, ks. Ludwik Białek, wnosił do ówczesnych władz o przydział kościoła. Kościelny plan zakładał przejęcie poewangelickich świątyń i utworzenie parafii katolickich. Elbląg miał być odbudowany i duchowieństwo wiedziało, że jeden kościół św. Mikołaja nie wystarczy. Władze państwowe toczyły wojnę z kościołem i się nie zgadzały na przejęcie. W latach pięćdziesiątych zostały rozebrane XIX-wieczne dobudówki. I stała taka ruina, wielu elblążan pamięta jak wspinało się po tych murach. Potem władze w imię walki Kościołem ulokowało tam Dom Kultury „Pegaz”. Z finansowego punktu widzenia to była porażka, taniej pewnie byłoby zbudować od podstaw budynek z przeznaczeniem na Dom Kultury. Tu jednak zdecydowano się zaadaptować ruinę, w środku zrobiono aulę, na której odbywały się różne imprezy kulturalne. Trzeba jednak pamiętać, że wówczas brakowało w Elblągu miejsc, gdzie mogłyby się odbywać różnego rodzaju wydarzenia o charakterze kulturalnym.
- Budynek do swoich funkcji wrócił w latach osiemdziesiątych.
- Na fali ruchów solidarnościowych. Samo przejęcie kościoła miało miejsce kilka dni przed wprowadzeniem stanu wojennego, w grudniu 1981 r. Na początku lat 90. nastąpiły kolejne zmiany. Od strony wschodniej został zlikwidowany szklany wykusz, w zamian postawiono ceglaną ścianę. Dziś ten obiekt jest w nieciekawym stanie. Moim marzeniem jest odbudowanie iglicy, hełmu na wieży, może z zegarem. Elbląg kiedyś porównywany był do Lubeki nazywanej „Miastem Siedmiu Wież”. Dziś w Elblągu z wież została nam tylko ta przy katedrze. A kościół pw. Bożego Ciała ma szansę stać się elbląską perełką, atrakcją turystyczną.
- Dziękuję za rozmowę