- To był jeden z najbardziej rozwijających się zakładów przemysłowych. Jego historia nie skończyła się z chwilą śmierci Schichaua, zakład z różnymi transformacjami działał w Elblągu do 1945 roku i ciągle się rozwijał. Pamiętajmy, że na bazie koncernu Schichaua, w samym tylko Elblągu powstał przecież Zamech – mówi Bartosz Skop, historyk z Elbląga. Z pasjonatem dziejów naszego miasta rozmawiamy o słynnym przemysłowcu i wpływie jego koncernu na miasto.
- Za nami dwie rocznice związane z Ferdinandem Schichauem, konkretnie narodzin i śmierci elbląskiego przemysłowca. Na początek przypomnijmy, dlaczego to ważna postać dla Elbląga?
- Ferdinand Schichau to prawdopodobnie najbardziej rozpoznawalny elblążanin. Przypomnijmy na początek, że 30 stycznia była 207. rocznica jego urodzin, a 23 stycznia minęło 125 lat od jego śmierci. Bezsprzecznie był to człowiek sukcesu, wzór społecznika. To właśnie w Elblągu powstał największy koncern metalowy, budujący statki, lokomotywy, pogłębiarki i wiele innych maszyn. To u nas, w Elblągu, była siedziba tego koncernu, były główne biura projektowe. Jedna z dwóch istniejących stoczni w Gdańsku – to filia zakładów Schichaua. Można więc powiedzieć, że to Schichau - z niby prowincjonalnego Elbląga - nakręcał koniunkturę i przemysł w Gdańsku. Co do Elbląga, to gdyby nie Schichau, zostałby prowincjonalną mieścinką. Musimy pamiętać, że pierwsza połowa XIX wieku nie była jakaś imponująca w rozwoju miasta. Dopiero potrzeby zakładów przemysłowych, a mam tu przede wszystkim na myśli rozwijający się interes Schichaua, wymusił napływ siły roboczej. Oni musieli gdzieś mieszkać, więc budowano mieszkania robotnicze. Miasto się rozwijało, pojawiał się coraz większy kapitał… Dość szybko pojawiły się urządzenia komunalne, takie jak wodociągi, gazownia, tramwaje. Ferdinand Schichau był maszyną napędową Elbląga.
- Mimo wszystko od śmierci Schichaua minął już ponad wiek. Czy we współczesnym Elblągu wciąż widać jego wpływ, czy znajdziemy ślady jego obecności w mieście?
- Oczywiście. To był jeden z najbardziej rozwijających się zakładów przemysłowych. Jego historia nie skończyła się z chwilą śmierci Schichaua, zakład z różnymi transformacjami działał w Elblągu do 1945 roku i ciągle się rozwijał. Pamiętajmy, że na bazie koncernu Schichaua, w samym tylko Elblągu powstał przecież Zamech, powojenna duma tego miasta. I to nie tylko Zamech. Z koncernu Schichaua w samym tylko Elblągu mamy ogromny kompleks stoczniowy nad rzeką Elbląg. Ogromne hale, bijące ówczesne rekordy budownictwa przemysłowego. Mam tu na myśli dawną odlewnię nad rzeką – 310 metrów długości i około 50 szerokości. Przy ul. Stoczniowej do dziś stoi ogromny biurowiec firmy, który mieścił w sobie także biura projektowe powstających w stoczni statków i innych maszyn, bardzo nowoczesnych jak na tamte czasy.
- To jeszcze nie wszystko...
- Drugie takie miejsce to dawna fabryka lokomotyw przy alei Grunwaldzkiej. To także ogromny kompleks, który pełni dziś różne funkcje.
Park Modrzewie to także, pośrednio, pozostałość po koncernie Schichaua. Tam swoją imponującą willę pobudował Carl Ziese. Chociaż sama willa została bezmyślnie rozebrana w latach 60., to same założenie parkowe zachwyca także współczesnych.
Dalej mamy osiedla mieszkaniowe. Kolonia Pangritza, dzisiejsza Zawada, to nic innego jak dawne osiedle robotnicze. Zabudowa ulic Obrońców Pokoju, częściowo Wiejskiej, Robotniczej w części północnej to zabudowa dla pracowników Schichaua. Podobnie na Zatorzu, między ulicami Kilińskiego a Fredry, mamy osiedle przemysłowe dla pracowników wspomnianej już fabryki lokomotyw.
Szpital miejski przy ul. Żeromskiego powstał także z udziałem dotacji Schichaua. Reasumując: tak wielki koncern wymuszał także miastotwórcze wydatki. Wydaje mi się, że ten wielki przemysłowiec, obok potrzeby rozwoju czuł także chęć wynikającą z regionalnego patriotyzmu.
- Jego wielka firma miała raczej skromne początki?
- Swój biznes zaczynał jak większość młodych adeptów szkół technicznych w wieku XIX. W 1837 roku, po studiach w Królewskim Instytucie Przemysłowym w Berlinie oraz praktykach w kilku krajach Europy, założył niewielki warsztat budowy maszyn. Schichau nie bał się wykorzystywać swojej wiedzy i doświadczenia. Budował maszyny parowe do przemysłu stoczniowego, dla rolnictwa i innych. Pierwszą poważną realizacją były maszyny do pierwszej w Niemczech pogłębiarki parowej. Jakość tych urządzeń potwierdza fakt ich wieloletniego użytkowania przez prawie 50 lat. 6 lat później zrealizował zlecenie budowy maszyny parowej do statku „James Watt” budowanego w pobliskiej stoczni Mitzlaffa. Jego interes się rozkręcał, w 1853 roku zatrudniał 100 osób. Rok później otworzył w Elblągu własną stocznię, w której w 1855 roku zwodowano pierwszy w Prusach statek o żelaznym kadłubie. To pokazuje, jak innowacyjny był Schichau. Można o tym opowiadać długo, ale podkreślmy po prostu, że od malutkiego zakładu w 1837, w chwili śmierci Schichaua to był ogromny koncern ze stoczniami w Elblągu, Gdańsku, Piławie i Rydze, koncern z fabryką lokomotyw i wieloma innymi, które działały w naszym mieście.
- Skoro zakłady Schichaua były potężnym przedsiębiorstwem, powiedzmy więcej o zasięgu ich działalność: co w nich wykonywano, jaki obszar obejmowały?
- Przede wszystkim okręty, pogłębiarki, wszelakiej maści transportowce, także łodzie wycieczkowe. Od lat 70. XIX wieku przedsiębiorstwo Schichaua rozpoczęło budowę łodzi torpedowych i innych okrętów wojennych. Koleje losu sprawiły, że już po śmierci Ferdinanda, na kanwie dwóch wojen światowych, po 1945 roku było to niemal nazwisko zakazane albo odbierane skrajnie negatywnie. Czasem tak jest i dziś. Padają oskarżenia, że to Schichau był fabryką zbrojeniową III Rzeszy. Jak wiemy, nie można się z tym zgodzić.
Warunki miejscowe wymusiły budowę stoczni w Gdańsku – tam mogły powstawać większe okręty. Już po śmierci Schichaua powstały tam m. in. dwa duże liniowce: RMS Homeric, przyznany Anglii w czasie budowy, czy SS Columbus, zwodowany w 1922 roku.
Wracając do profilu firmy, drugą ważną gałęzią była budowa lokomotyw. Po zbudowaniu pierwszych maszyn „Fulda” i „Saale” Schichau na przełomie lat 60. i 70. XIX wieku zbudował przy torach dawnego Ostbahnu oddzielną fabrykę lokomotyw. Już w 1873 roku było to 100 wybudowanych maszyn, a 1891 roku 500…
Klienci Schichaua porozrzucani byli po całym świecie. Poważnym klientem była rosyjska marynarka wojenna, a także chińska. Wyroby Schichaua można było spotkać także w obydwu Amerykach, a także w Afryce.
- Schichau był nie tylko przedsiębiorcą, ale też społecznikiem...
- Zgadza się. Jako jeden z pierwszych przedsiębiorców w Prusach założył i hojnie wspomagał pracowniczą kasę chorych. Budował mieszkania pracownicze, wspomagał magistrat Elbląga, był zresztą największym podatnikiem miasta. Zaangażował się też w rozwój szkolnictwa zawodowego.
- Jak skończyła się historia zakładów Schichaua?
- Ferdinand Schichau zmarł 23 stycznia 1896 roku. Zarząd nad koncernem przejął wtedy jego zięć, inż. Carl Ziese i prowadził go aż do śmierci w 1917 roku. Wtedy do władzy doszedł kolejny zięć, Carl Fridholf Carlson, po nim jego żona (wnuczka Schichaua) Hildegarda Carlson, która zmarła w 1927 roku. Okres po I wojnie światowej to czas wielkiego kryzysu. Koncern stracił swoich dawnych klientów z zagranicy, coraz ciężej było utrzymać tak wielką firmę z niedoborem zamówień. Pod koniec lat 20. sytuacja była na tyle zła, że 29 maja 1929 dotychczas prywatna firma została przejęta przez rząd Republiki Weimarskiej jako spółka państwowa z ograniczoną odpowiedzialnością.
Drugie życie tchnęła w firmę koniunktura III Rzeszy. Tym razem jednak główny profil polegał na zaangażowaniu w rozkręcającą się machinę wojenną. Budowano tu okręty Kriegsmarine, w tym słynne U-booty, a pod koniec wojny miniaturowe okręty podwodne typu Seehund (niem. foka – dop. red.). Z chwilą nadejścia frontu zakłady nagle przerwały produkcję. Tak skończyła się historia ogromnego przemysłu Schichaua. Co prawda powstała po wojnie w Bremenhaven „stocznia Schichaua”, skupiająca dawnych pracowników z Elbląga, Gdańska, Królewca i Piławy, ale to już jest zupełnie inny temat. W samym zaś Elblągu postać Schichaua, jako Niemca, stałą się tematem tabu. Dziś to powoli się zmienia, ale nadal społeczność Elbląga nie do końca docenia jego zasługi w historii naszego miasta.
- Ostatnio elbląscy pasjonaci historii z grupy Zdjęcia Elbląga przekazali muzeum historycznemu zdjęcia, również związane z Schichauem. Powiedzmy krótko o tych fotografiach.
- Są to fotografie wykonane w elbląskim atelier Fritza Sachsze. Przedstawiają fabrycznie nowe lokomotywy z fabryki Ferdinanda Schichaua, budowane na przełomie lat 70. i 80. XIX wieku. Są to maszyny o różnym przeznaczeniu i dla różnych firm: tradycyjne lokomotywy do przewożenia typowych składów towarowych bądź pasażerskich, a także malutka drezyna do pracy na dużych stacjach kolejowych. Fotografie są naklejone na kartony, na niektórych umieszczono także parametry techniczne tych maszyn. Wykonywanie takich fotografii o większych rozmiarach miało cel nie tylko dokumentacyjny. Wykorzystywane były m. in. do celów reklamowych i publicystycznych. Zakup tych zdjęć pozwala bliżej poznać działalność produkcyjną firmy Schichaua, jak również, być może, dać pretekst do powstania małego muzeum przemysłu elbląskiego? Działalność Schichaua i innych wybitnych przemysłowców tego miasta są tego warte.