„Młoda, atrakcyjna, bez zahamowań szuka pana, który ją zasponsoruje”. Tego typu ogłoszenia można coraz częściej spotkać w różnych serwisach z anonsami. Także panowie, którzy chętnie „zaopiekują” się takimi kobietami, dają swoje ogłoszenia. „Pomogę ci spełnić marzenia, a ty pomóż mi” - zachęca dziewczyny 34-letni Tomasz. Dlaczego sponsoring staje się coraz popularniejszym sposobem na łatwy zarobek?
Po wielu próbach udało mi się wreszcie uzyskać odpowiedź na pytanie o cel poszukiwania takiej pracy od jednej z dziewczyn. To, co powiedziała, było do przewidzenia. Dla pieniędzy. Dlaczego jednak nie szuka innego rodzaju zajęcia? Dlaczego chce sprzedawać swoje ciało, stać się prostytutką „dla wybranych”? - Nie mam znajomych. Nie mam faceta. Nie mam nikogo tak naprawdę. Nie mam też kasy, a jej potrzebuję. Spotkam się z kolesiem kilka razy w tygodniu i będę miała pieniądze, a i może miło spędzę czas? - pisze. Na maila z pytaniem, co, jeśli ten „koleś” okaże się w najlepszym wypadku starym, brzydkim zbereźnikiem, a w najgorszym - niebezpiecznym człowiekiem, który zrobi jej krzywdę, już nie odpowiada. Boi się swojej własnej odpowiedzi czy może uznaje pytanie za zbyt naiwne, by na nie zareagować?
Czym się różni sponsoring od prostytucji? Prostytutka jest dziewczyną do wynajęcia. Na godzinę, dwie. Dziewczyna sponsorowana ma jednego, najwyżej kilku sponsorów, z którymi regularnie się spotyka i te „randki” nie zawsze polegają wyłącznie na uprawianiu seksu. Dziewczyna za pieniądze, kosmetyki, ubrania czy np. biżuterię ma zapewnić sponsorowi miłe spędzenie czasu.
Sponsora nietrudno znaleźć. Ogłaszają się na stronach internetowych, portalach, nawet w rubrykach „dam pracę”. Czasem szukają szczęścia na dyskotekach, w kawiarniach czy centrach handlowych.
To najczęściej mężczyźni pragnący towarzystwa ładnej dziewczyny, która nie jest prostytutką. Chcą mieć kogoś na stałe, ale jednocześnie nie czuć zobowiązań. Nie idą do agencji, bo tam nie ma dziewczyn, które mogłyby być tylko dla nich, poza tym, często obawiają się chorób i innych nieprzyjemności związanych z wizytami w domu publicznym. Nierzadko to mężczyźni posiadający żony, dzieci. Są na tyle dobrze sytuowani, że mogą pozwolić sobie na utrzymanie „przyjaciółki”. Zdarza się, iż opłacają swojej utrzymance mieszkanie, fundują wycieczki i inne przyjemności. Za spotkania kilka razy w tygodniu płacą dużo, ale i sporo wymagają. „Dziewczyna ma mieć najwyżej 25 lat, musi być inteligenta, ma mieć poczucie humoru. Musi umieć rozmawiać na różne tematy, być dyspozycyjna i wyjeżdżać ze mną na kilka dni 3-4 razy w roku. Oczekuję seksu, towarzystwa i kogoś do rozmowy. Płacę dużo więcej niż wynosi średnia krajowa!” ogłasza się na jednym z for „sponsor_36”.
Nie tylko w ten sposób panowie szukają pań do towarzystwa. Znajoma studentka Uniwersytetu Gdańskiego opowiada o swojej przygodzie z takim mężczyzną. - Zupełnie przypadkiem nadziałam się na takiego faceta. Byłam z koleżankami na kawie. Wyszłam na chwilę do toalety, a jak wracałam, zaczepił mnie. Spytał, czy mam ochotę zarobić w miły sposób i mu potowarzyszyć. Byłam w szoku! Był bezpośredni. Chciał mi dać swój numer telefonu. Byłam tak zaskoczona, że nie wiedziałam, co powiedzieć. Wybąkałam, że nie mam zamiaru się na to godzić, a on się zaśmiał, żebym nie była taką cnotką, bo jest pewny, że większość moich koleżanek to robi. Uciekłam od niego, ale potem, jak rozmawiałam ze znajomymi, okazało się, że faktycznie to dosyć popularne zjawisko, także wśród studentek. W ten sposób zarabiają na życie.
Moja znajoma nie skorzystała, ale wiele dziewcząt chętnie by się zgodziło na taką propozycję. Tak jak bohaterki filmu wyprodukowanego przez HBO „Nie jesteśmy puszczalskie”. Nastolatki z tzw. dobrych domów wzięły od mężczyzn proponujących im spotkania za pieniądze numery telefonów. Z czystej ciekawości zadzwoniły, a potem okazało się, że to całkiem przyjemny sposób na zarabianie pieniędzy. „Chodzi o kasę”, „To nasza rozrywka” , „Bo co mamy robić po szkole” mówią dziewczyny. Być może właśnie takiej rozrywki szukają studentki, licealistki, sekretarki i wszystkie te dające swoje ogłoszenia w sieci. Być może chodzi tylko o pieniądze. Czy też po prostu nie znają innego sposobu na życie?