W życiu najbardziej żałujemy nie tego, że coś zrobiliśmy i nie wyszło, ale tego, że nie podjęliśmy ryzyka – mówi Natalia Kośnik, finalistka naszej ostatniej Metamorfozy. I pół roku później dodaje, że gdyby jeszcze raz miała podjąć decyzję o wzięciu udziału w programie zrobiłaby to bez wahania. Co u niej słychać?
- Metamorfoza to program, który trwa kilka tygodni. Jest intensywny - dieta, treningi, zdjęcia, zabiegi... A potem to wszystko się kończy i trzeba radzić sobie samemu. Jak Ty odnalazłaś się w rzeczywistości "po"?
- Natalia Kośnik: To prawda, że ten program to rollercoaster, ale przy dobrej organizacji i wsparciu ze strony najbliższych oraz wyrozumiałości ze strony osób prowadzących ten program udało się wszystko dostosować do mojego trybu życia i tak już dość intensywnego. Można powiedzieć, że ja całe życie gdzieś pędzę i ciągle jestem w niedoczasie, więc nie jest łatwo wygospodarować kolejne minuty na dodatkowe zajęcia. Kiedy jednak złapie się bakcyla ruchu, sportu i dbania o siebie (a w moim przypadku 10 tygodni było wystarczające) to nie ma opcji, że się z tego zrezygnuje. Nie są to co prawda już codzienne treningi i tak częste zabiegi, ale dosyć regularny ruch i zbilansowana dieta pozwalają na zgubienie kolejnych kilogramów. I choć spadek wagi nie jest już tak szybki, to od zakończenia programu udało mi się schudnąć kolejne 10 kg, więc w sumie jest mnie o 30 kg mniej.
- Jak teraz wygląda Twój tydzień? Dużo w nim ruchu?
- Mój dzień wygląda zapewne, jak dzień każdej pracującej kobiety. Praca, dom, opieka nad dziećmi, przygotowanie się do pracy na kolejny dzień i szereg innych obowiązków, ale i przyjemności. Ruchu jest nieco mniej niż podczas tych 10 tygodni metamorfozy, staram się jednak znaleźć na niego czas. Dzięki temu programowi powróciłam do gry w siatkówkę i jazdy na rowerze, zaczęłam ponownie biegać i jeśli mogę zamieniam samochód na spacer, no i oczywiście super zajęcia z moją trenerką.
- Przy okazji - co je osoba, która chce się zdrowo odżywiać? Domyślam się, że to nie tylko, wbrew pozorom, sałata i marchewka?
- Na szczęście nie, choć lubię marchewkę. Nie lubię natomiast monotonii, również w posiłkach. Dużym wsparciem były konsultacje z dietetykiem oraz wskazówki żywieniowe trenerki, dzięki którym zrozumiałam na czym polega i z czego powinna składać się zdrowa, zbilansowana dieta. W trakcie wizyt otrzymałam mnóstwo propozycji diet, posiłków, bardzo zróżnicowanych, a co najważniejsze łatwych do przygotowania, bo ja nie cierpię gotować. No więc moja dieta składa się głównie z mięsa lub ryb i warzyw, w tym ziemniaków, choć w trakcie metamorfozy były one wyeliminowane całkowicie. Czasem pojawia się ryż albo makaron na obiad i kolację oraz jogurt lub kefir i owoce na drugie śniadanie i podwieczorek, śniadanie to owsianka na "milion" sposobów. Swoją drogą uwielbiam ją, zwłaszcza, jak sobie ją podrasuję jakimiś owocami, czy orzechami. Albo to kanapka z wędliną i warzywami, które mam akurat pod ręką. Najważniejsze jest, żeby te posiłki spożywać w miarę regularnie, wtedy naprawdę nie chce się między nimi podjadać , chociaż nie będę kłamać, że nie ulegnę czasem pokusie na lody czy batonika. Acha, no i piję "hektolitry" wody, ale to akurat mam od zawsze, co przy diecie, ale i w sumie dla dobrego funkcjonowania organizmu jest wskazane.
- Metamorfoza z założenia ma dawać impuls do zmian, nie tylko tych fizycznych. Co zmieniła w Tobie?
- Mnie dała mnóstwo takich impulsów. Oprócz zmian w wyglądzie, dokonały się we mnie przemiany wewnętrzne. Zaczęłam siebie bardziej akceptować, wierzyć we własne możliwości. Powróciłam do robienia rzeczy, o których już dawno zapomniałam, czy odsunęłam na bok. Jestem po prostu dużo szczęśliwsza i bardziej zadowolona z życia.
- Podjęcie decyzji o udziale w programie, gdzie oceniają Cię znajomi i ci, którzy nigdy Cię przedtem nie widzieli wymaga odwagi. Jak dawałeś sobie z tym radę, zwłaszcza z tzw. "hejtem", którego w sieci nie brakuje?
- Ja raczej należę do odważnych i twardych babek, ale szczerze mówiąc tego obawiałam się najbardziej. I ze względu na te wątpliwości długo wahałam się, czy wystartować w tym programie. I o ile nie miałam cienia wątpliwości jeśli chodzi o wsparcie ze strony najbliższych, przyjaciół i znajomych, bo mam to ogromne szczęście, że w najbliższym otoczeniu mam tylko życzliwych sobie ludzi, to bardzo stresujące było dla mnie wystawienie się na opinię publiczną. Zwłaszcza, że pracuję w szkole, no i wiedziałam jak wyglądam. Na szczęście moje obawy okazały się bezpodstawne, bo choć zdarzały się przykre komentarze pod artykułami, to na co dzień spotykałam się tylko ze wsparciem, motywowaniem i gratulacjami za odwagę, a odkąd zaczęły być widoczne zmiany nieustającymi pochwałami. Do tej pory, w zasadzie, nie ma dnia, żebym nie usłyszała komplementów, co nie ukrywam łechce moją próżność i jest motorem napędowym do dalszej pracy.
- I tak na koniec: co radzisz tym paniom, które chcą wziąć udział, ale wciąż nie mają odwagi?
- Pamiętam, jak pod którymś z artykułów napisane było, że na pewno jestem leniwa, ponieważ do tej pory niczego ze sobą nie zrobiłam, bo każda "normalna" kobieta potrafi zadbać o siebie albo, że ja nie powinnam zostać wybrana bo mnie stać na te wszystkie zabiegi. W trakcie programu pisano, że nie widać żadnych zmian ... I choć oczywiście takie komentarze są przykre to uważam, że zgłoszenie się do tego przedsięwzięcia było moją najlepszą decyzją w tym roku, a może nawet w ciągu ostatnich kilku lat. Więc paniom, które wahają się tylko ze względu na to, co napiszą o nich ludzie powiem jedynie: nie warto się zastanawiać. Nigdy nie dogodzi się wszystkim, a rezygnacja z takiej szansy to zrobienie na złość, ale tylko sobie. Paniom, które mają obawy, że sobie nie poradzą, nie wytrzymają fizycznie, nie znajdą czasu etc. powiem jedynie: do dzieła, ponieważ ludzie organizujący ten program są cudni i wpierający na każdym kroku. Wszystko potrafią tak zorganizować, że uda się każdej z Was. I szczerze mówiąc, to właśnie poznanie tych wszystkich ludzi jest największą wartością tego programu.
- Natalia Kośnik: To prawda, że ten program to rollercoaster, ale przy dobrej organizacji i wsparciu ze strony najbliższych oraz wyrozumiałości ze strony osób prowadzących ten program udało się wszystko dostosować do mojego trybu życia i tak już dość intensywnego. Można powiedzieć, że ja całe życie gdzieś pędzę i ciągle jestem w niedoczasie, więc nie jest łatwo wygospodarować kolejne minuty na dodatkowe zajęcia. Kiedy jednak złapie się bakcyla ruchu, sportu i dbania o siebie (a w moim przypadku 10 tygodni było wystarczające) to nie ma opcji, że się z tego zrezygnuje. Nie są to co prawda już codzienne treningi i tak częste zabiegi, ale dosyć regularny ruch i zbilansowana dieta pozwalają na zgubienie kolejnych kilogramów. I choć spadek wagi nie jest już tak szybki, to od zakończenia programu udało mi się schudnąć kolejne 10 kg, więc w sumie jest mnie o 30 kg mniej.
- Jak teraz wygląda Twój tydzień? Dużo w nim ruchu?
- Mój dzień wygląda zapewne, jak dzień każdej pracującej kobiety. Praca, dom, opieka nad dziećmi, przygotowanie się do pracy na kolejny dzień i szereg innych obowiązków, ale i przyjemności. Ruchu jest nieco mniej niż podczas tych 10 tygodni metamorfozy, staram się jednak znaleźć na niego czas. Dzięki temu programowi powróciłam do gry w siatkówkę i jazdy na rowerze, zaczęłam ponownie biegać i jeśli mogę zamieniam samochód na spacer, no i oczywiście super zajęcia z moją trenerką.
- Przy okazji - co je osoba, która chce się zdrowo odżywiać? Domyślam się, że to nie tylko, wbrew pozorom, sałata i marchewka?
- Na szczęście nie, choć lubię marchewkę. Nie lubię natomiast monotonii, również w posiłkach. Dużym wsparciem były konsultacje z dietetykiem oraz wskazówki żywieniowe trenerki, dzięki którym zrozumiałam na czym polega i z czego powinna składać się zdrowa, zbilansowana dieta. W trakcie wizyt otrzymałam mnóstwo propozycji diet, posiłków, bardzo zróżnicowanych, a co najważniejsze łatwych do przygotowania, bo ja nie cierpię gotować. No więc moja dieta składa się głównie z mięsa lub ryb i warzyw, w tym ziemniaków, choć w trakcie metamorfozy były one wyeliminowane całkowicie. Czasem pojawia się ryż albo makaron na obiad i kolację oraz jogurt lub kefir i owoce na drugie śniadanie i podwieczorek, śniadanie to owsianka na "milion" sposobów. Swoją drogą uwielbiam ją, zwłaszcza, jak sobie ją podrasuję jakimiś owocami, czy orzechami. Albo to kanapka z wędliną i warzywami, które mam akurat pod ręką. Najważniejsze jest, żeby te posiłki spożywać w miarę regularnie, wtedy naprawdę nie chce się między nimi podjadać , chociaż nie będę kłamać, że nie ulegnę czasem pokusie na lody czy batonika. Acha, no i piję "hektolitry" wody, ale to akurat mam od zawsze, co przy diecie, ale i w sumie dla dobrego funkcjonowania organizmu jest wskazane.
- Metamorfoza z założenia ma dawać impuls do zmian, nie tylko tych fizycznych. Co zmieniła w Tobie?
- Mnie dała mnóstwo takich impulsów. Oprócz zmian w wyglądzie, dokonały się we mnie przemiany wewnętrzne. Zaczęłam siebie bardziej akceptować, wierzyć we własne możliwości. Powróciłam do robienia rzeczy, o których już dawno zapomniałam, czy odsunęłam na bok. Jestem po prostu dużo szczęśliwsza i bardziej zadowolona z życia.
- Podjęcie decyzji o udziale w programie, gdzie oceniają Cię znajomi i ci, którzy nigdy Cię przedtem nie widzieli wymaga odwagi. Jak dawałeś sobie z tym radę, zwłaszcza z tzw. "hejtem", którego w sieci nie brakuje?
- Ja raczej należę do odważnych i twardych babek, ale szczerze mówiąc tego obawiałam się najbardziej. I ze względu na te wątpliwości długo wahałam się, czy wystartować w tym programie. I o ile nie miałam cienia wątpliwości jeśli chodzi o wsparcie ze strony najbliższych, przyjaciół i znajomych, bo mam to ogromne szczęście, że w najbliższym otoczeniu mam tylko życzliwych sobie ludzi, to bardzo stresujące było dla mnie wystawienie się na opinię publiczną. Zwłaszcza, że pracuję w szkole, no i wiedziałam jak wyglądam. Na szczęście moje obawy okazały się bezpodstawne, bo choć zdarzały się przykre komentarze pod artykułami, to na co dzień spotykałam się tylko ze wsparciem, motywowaniem i gratulacjami za odwagę, a odkąd zaczęły być widoczne zmiany nieustającymi pochwałami. Do tej pory, w zasadzie, nie ma dnia, żebym nie usłyszała komplementów, co nie ukrywam łechce moją próżność i jest motorem napędowym do dalszej pracy.
- I tak na koniec: co radzisz tym paniom, które chcą wziąć udział, ale wciąż nie mają odwagi?
- Pamiętam, jak pod którymś z artykułów napisane było, że na pewno jestem leniwa, ponieważ do tej pory niczego ze sobą nie zrobiłam, bo każda "normalna" kobieta potrafi zadbać o siebie albo, że ja nie powinnam zostać wybrana bo mnie stać na te wszystkie zabiegi. W trakcie programu pisano, że nie widać żadnych zmian ... I choć oczywiście takie komentarze są przykre to uważam, że zgłoszenie się do tego przedsięwzięcia było moją najlepszą decyzją w tym roku, a może nawet w ciągu ostatnich kilku lat. Więc paniom, które wahają się tylko ze względu na to, co napiszą o nich ludzie powiem jedynie: nie warto się zastanawiać. Nigdy nie dogodzi się wszystkim, a rezygnacja z takiej szansy to zrobienie na złość, ale tylko sobie. Paniom, które mają obawy, że sobie nie poradzą, nie wytrzymają fizycznie, nie znajdą czasu etc. powiem jedynie: do dzieła, ponieważ ludzie organizujący ten program są cudni i wpierający na każdym kroku. Wszystko potrafią tak zorganizować, że uda się każdej z Was. I szczerze mówiąc, to właśnie poznanie tych wszystkich ludzi jest największą wartością tego programu.
rozmawiała Marta Wiloch