
Kiedy kobieta zdradza mężczyznę, wszystkim nasuwają się na usta okrutne słowa. Jak może, ma przecież rodzinę, u boku człowieka, któremu przysięgała wierność. A jeśli kochankiem jest mężczyzna żonaty, wtedy już nikt nie zostawi na niej suchej nitki. Według badań przeprowadzonych przez naukowców ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej i Uniwersytetu Gdańskiego, kobiety, które „polują na partnera innej kobiety” są o wiele gorzej oceniane niż mężczyźni będący w sytuacji analogicznej. Najgorzej oceniają je same kobiety!
Mężczyźni są skłonni potraktować takie „łowczynie” łagodniej. O to, dlaczego tak może być, spytałam panią profesor Hannę Brycz z sopockiego wydziału zamiejscowego SWPS, współautorkę badań. Jej zdaniem kobiety wydają tak nieprzychylne opinie, gdyż obawiają się, iż taka „kłusowniczka” mogłaby dopaść także ich własnych partnerów.
– Przyczyną tak negatywnych ocen może być także symulacja mentalna, czy znane w psychologii zjawisko myślenia kontrfaktualnego: „Co by było, gdyby...”. Oceniające kobiety przykładają wizerunek „kłusowniczki” do własnej sytuacji i „najeżają się” na myśl o swojej bezradności. Mężczyźni na ogół cieszący się wysoką oceną swych umiejętności jako partnerów seksualnych nie muszą uruchamiać myślenia kontrfaktualnego, wręcz przeciwnie, mogą utożsamiać się z „kłusującym” samcem, co niesie taką różnicę w ocenie owego zjawiska w wykonaniu kobiet i mężczyzn – mówi Pani profesor.
Tymczasem zjawisko rośnie w siłę. Coraz więcej jest kobiet, które szukają partnerów tam, gdzie według przyjętych norm społecznych nie powinny, czyli wśród żonatych. Jak twierdzą naukowcy, „Polowanie jest w dużej mierze podyktowane nieświadomymi popędami, a nie przemyślanym wyborem. Polega na uwodzeniu pozostającej w innym związku osoby – na krótko (przelotny romans) lub na długo (by stworzyć z tą osobą nowy długotrwały związek).” To znaczy więc, że kobieta szukająca mężczyzny nie chce rozbić jego związku z premedytacją.
Na jednym z for internetowych, gdzie spotykają się „łowczynie”, kobieta, która w związku z żonatym jest już prawie 5 lat, pisze, że chciała po prostu być szczęśliwą. I że szczęście mogła znaleźć tylko w ramionach mężczyzny zajętego. Tak wyszło. Nie chciała nikogo zranić, pragnęła tylko być kochaną. Podkreśla, że jej partner nie jest szczęśliwy z żoną, która wciąż narzeka i nie potrafi sprawić, by własny mąż czuł się dobrze.
Taki obraz często pojawia się w głowach „kłusowniczek”. Tłumaczą sobie, że żona jest tą złą, która tamuje drogę do szczęścia mężowi. Dlatego spotykają się z tak wielką nienawiścią ze strony kobiet, a przede wszystkim, zdradzanych żon.
Wiele osób zapomina w tym wszystkim, że przecież żadna kochanka nie jest w stanie zmusić mężczyznę do zdrady, jeśli on tego nie chce. Mało kto pamięta, że to jednak nie „kłusowniczka”, ale zdradzający mąż powinien być wierny swojej żonie. I że tak naprawdę to on jest tym, który zdradza i niszczy związek, a ona może być najwyżej motywacją, by to zrobić.
Bez względu na poglądy ogółu, takie postawy reprezentuje jednak coraz więcej pań. Dlaczego ich tak wiele? Hanna Brycz ma na to odpowiedź. – Skala zjawiska może wzrastać – wraz ze wzrostem skuteczności środków antykoncepcyjnych – kobiety hamuje przed kłusownictwem najsilniej niechciana ciąża, a dopiero potem opinia społeczna. Opinia może się zmieniać wraz z rozwojem emancypacji, a fakt ten wraz z postępem medycznym (antykoncepcja) zaowocują być może takim samym przyzwoleniem na „kłusownictwo” kobiet i mężczyzn – dowodzi.
Kłusownictwo będzie istniało tak długo, jak istnieją nieszczęśliwe małżeństwa i mężowie szukający przygód. Będzie rosło w siłę, jeśli kobiety nie będą potrafiły odnaleźć mężczyzny, który może dać im prawdziwe szczęście. Na pewno jednak nasze szybkie, dziwne czasy nie zmienią w krótkim czasie faktu, iż kłusowników jest coraz więcej.
– Przyczyną tak negatywnych ocen może być także symulacja mentalna, czy znane w psychologii zjawisko myślenia kontrfaktualnego: „Co by było, gdyby...”. Oceniające kobiety przykładają wizerunek „kłusowniczki” do własnej sytuacji i „najeżają się” na myśl o swojej bezradności. Mężczyźni na ogół cieszący się wysoką oceną swych umiejętności jako partnerów seksualnych nie muszą uruchamiać myślenia kontrfaktualnego, wręcz przeciwnie, mogą utożsamiać się z „kłusującym” samcem, co niesie taką różnicę w ocenie owego zjawiska w wykonaniu kobiet i mężczyzn – mówi Pani profesor.
Tymczasem zjawisko rośnie w siłę. Coraz więcej jest kobiet, które szukają partnerów tam, gdzie według przyjętych norm społecznych nie powinny, czyli wśród żonatych. Jak twierdzą naukowcy, „Polowanie jest w dużej mierze podyktowane nieświadomymi popędami, a nie przemyślanym wyborem. Polega na uwodzeniu pozostającej w innym związku osoby – na krótko (przelotny romans) lub na długo (by stworzyć z tą osobą nowy długotrwały związek).” To znaczy więc, że kobieta szukająca mężczyzny nie chce rozbić jego związku z premedytacją.
Na jednym z for internetowych, gdzie spotykają się „łowczynie”, kobieta, która w związku z żonatym jest już prawie 5 lat, pisze, że chciała po prostu być szczęśliwą. I że szczęście mogła znaleźć tylko w ramionach mężczyzny zajętego. Tak wyszło. Nie chciała nikogo zranić, pragnęła tylko być kochaną. Podkreśla, że jej partner nie jest szczęśliwy z żoną, która wciąż narzeka i nie potrafi sprawić, by własny mąż czuł się dobrze.
Taki obraz często pojawia się w głowach „kłusowniczek”. Tłumaczą sobie, że żona jest tą złą, która tamuje drogę do szczęścia mężowi. Dlatego spotykają się z tak wielką nienawiścią ze strony kobiet, a przede wszystkim, zdradzanych żon.
Wiele osób zapomina w tym wszystkim, że przecież żadna kochanka nie jest w stanie zmusić mężczyznę do zdrady, jeśli on tego nie chce. Mało kto pamięta, że to jednak nie „kłusowniczka”, ale zdradzający mąż powinien być wierny swojej żonie. I że tak naprawdę to on jest tym, który zdradza i niszczy związek, a ona może być najwyżej motywacją, by to zrobić.
Bez względu na poglądy ogółu, takie postawy reprezentuje jednak coraz więcej pań. Dlaczego ich tak wiele? Hanna Brycz ma na to odpowiedź. – Skala zjawiska może wzrastać – wraz ze wzrostem skuteczności środków antykoncepcyjnych – kobiety hamuje przed kłusownictwem najsilniej niechciana ciąża, a dopiero potem opinia społeczna. Opinia może się zmieniać wraz z rozwojem emancypacji, a fakt ten wraz z postępem medycznym (antykoncepcja) zaowocują być może takim samym przyzwoleniem na „kłusownictwo” kobiet i mężczyzn – dowodzi.
Kłusownictwo będzie istniało tak długo, jak istnieją nieszczęśliwe małżeństwa i mężowie szukający przygód. Będzie rosło w siłę, jeśli kobiety nie będą potrafiły odnaleźć mężczyzny, który może dać im prawdziwe szczęście. Na pewno jednak nasze szybkie, dziwne czasy nie zmienią w krótkim czasie faktu, iż kłusowników jest coraz więcej.