
Wszyscy wiemy, że warto czytać dzieciom. Zdajemy sobie sprawę, że jest to ogromnie ważna czynność, która ma niezwykły wpływ na rozwój naszych maluchów. Dlaczego więc brakuje nam tych paru chwil dziennie, czemu wciąż tak mało dzieci może się pochwalić, iż ich rodzice codziennie im czytają?
Nauczycielka jednego z elbląskich przedszkoli poskarżyła mi się kiedyś, że niektóre dzieci są ogromnie zdziwione, kiedy panie zamiast włączyć im kolejną bajkę, biorą do ręki książkę. – One w ogóle nie znają takiego obyczaju, dla nich to coś zupełnie nowego, nieznanego – powiedziała mi z żalem w głosie.
Możliwości, jakie daje nam współczesna technika, sprawiają, że jesteśmy rozleniwieni. Zamiast czytać, wolimy włączyć bajkę telewizyjną albo piosenki czy wierszyki czytane przez lektora. Wykręcamy się brakiem czasu, kiepską dykcją, złą wymową… A przecież tu nie chodzi o to, by czytać z aktorskim zacięciem, ale robić to z miłości do własnego dziecka i tak, jak potrafimy najlepiej.
Agnieszka, mama dwóch dziewczynek czyta im codziennie, mimo iż czasami, jak sama się przyznaje, nie ma na to ochoty. Zauważa, że coraz mniej ludzi to robi: – Czytanie sprawia wielu ludziom trudności. Często po prostu nie chce im się, bo w telewizji wszystko łatwiej podają, jak na tacy. Poza tym, jak człowiek nawet artykułu w gazecie w ciągu dnia nie przeczyta, to jak ma dziecku czytać, skoro sam tego nie robi? Ludzie uważają, że po to dziecko idzie do szkoły, żeby się nauczyć czytać! Niektórzy mają nawet taki pogląd, że na czytanie szkoda czasu.
Jeżeli rodzice sami nie czytają, jak mogą przekazać miłość do książek dzieciom? Trudno też zmusić się do robienia czegoś, co jest nam zupełnie obce. Jak mówi Agnieszka Krawczyk, autorka „Napisz na priv”, ale także wielka wielbicielka literatury i mama małego chłopca: – Dziecko uczy się, naśladując i przez przykład. Mój syn widzi nas czytających – książki, gazety, czasopisma. Ja nie zmuszam się do czytania mu w imię wyższej idei lub ogólnonarodowej akcji – po prostu to lubię. Dlatego myślę, że tak naprawdę do czytania powinno się zachęcić rodziców – niech sami sobie czytają codziennie 20 minut książki, zamiast oglądania telewizji czy surfowania po Internecie, i niech dziecko to widzi. Zdanie o skorupce, co nasiąka za młodu, może głupio brzmi, ale jest do bólu prawdziwe.
Wielu rodziców spyta, o co ten cały szum? Po co czytać dziecku? Okazuje się, że powodów jest bardzo wiele. Anetta Krajewska, logopeda i specjalistka od wad i zaburzeń mowy, pracująca m.in. z dziećmi, podkreśla, że czytanie jest nie do przecenienia: – Warto czytać od najmłodszych lat! Dzięki temu dziecko rozwija swój zasób słów, ćwiczy wyobraźnię, ale także, co jest równie istotne, mama albo tata mają wtedy czas tylko dla dziecka. Nawiązują niezwykły kontakt, którego nie zastąpią bajki puszczane na dvd!.
Podobnie uważa Urszula Holik, która w swoim artykule podkreśla wagę czytania. Twierdzi, że dzieci wychowane na bajkach telewizyjnych są bardziej agresywne, sprawiają więcej kłopotów wychowawczych i trudniej się uczą. „Dzieci stają się roszczeniowo nastawione do życia, cierpią na zaburzenia dysleksji rozwojowej oraz, jak pokazują testy, tak zwanego „czytania ze zrozumieniem”, nie są w stanie prawidłowo identyfikować najprostszych kodów kulturowych” – pisze dziennikarka.
Dzieci, którym czytane są książki, zaczynają szybciej mówić, potrafią ładniej wyrażać swoje myśli, mają także szersze zainteresowania niż ich koledzy, których opiekunowie nie poświęcają czasu na czytanie. Maluch, któremu czyta się bajki czy opowiadania, musi wykreować w wyobraźni świat przedstawiony w historii, co świetnie wpływa na jego możliwości intelektualne. Słucha, uczy się nowych słów, dowiaduje się, jak można budować zdania. Wieczorne czytanie dodatkowo uspokaja i pomaga dziecku zasnąć.
Agnieszka Krawczyk opowiada o swoich doświadczeniach z czytaniem: – Książeczka jest ulubioną zabawką mego dziecka, z książeczką zasypia, z książeczką udaje się na nocnik (prawie jak dorosły!). Elektryzuje go wiadomość, że idziemy do biblioteki lub do sklepu „kupić książeczkę”; w tym wieku ma już swoje ulubione pozycje: wiersze Brzechwy, starą książeczkę z serii „Poczytaj mi mamo” pt. „Wyładunek z przeszkodami”, a obecnie zaczynamy czytać trudniejsze rzeczy: Muminki, powieści Astrid Lindgren. Książki budzą w synku ciekawość świata, rozwijają jego wyobraźnie, zachęcają do nauki – nauczył się już rozpoznawać wiele liter, bo jego największym marzeniem jest „samemu czytać”. Stosunek mojego dziecka do książek najlepiej obrazują jego własne słowa: „Kiedy będę duży, będę chodził do pracy, żeby zarabiać pieniądze i kupować sobie cukierki i różne książeczki”.
Nauczmy się więc poświęcać dzieciom czas i czytać im książki. To przecież niezwykłe chwile, które maluchy wspominać będą przez długie lata!
Możliwości, jakie daje nam współczesna technika, sprawiają, że jesteśmy rozleniwieni. Zamiast czytać, wolimy włączyć bajkę telewizyjną albo piosenki czy wierszyki czytane przez lektora. Wykręcamy się brakiem czasu, kiepską dykcją, złą wymową… A przecież tu nie chodzi o to, by czytać z aktorskim zacięciem, ale robić to z miłości do własnego dziecka i tak, jak potrafimy najlepiej.
Agnieszka, mama dwóch dziewczynek czyta im codziennie, mimo iż czasami, jak sama się przyznaje, nie ma na to ochoty. Zauważa, że coraz mniej ludzi to robi: – Czytanie sprawia wielu ludziom trudności. Często po prostu nie chce im się, bo w telewizji wszystko łatwiej podają, jak na tacy. Poza tym, jak człowiek nawet artykułu w gazecie w ciągu dnia nie przeczyta, to jak ma dziecku czytać, skoro sam tego nie robi? Ludzie uważają, że po to dziecko idzie do szkoły, żeby się nauczyć czytać! Niektórzy mają nawet taki pogląd, że na czytanie szkoda czasu.
Jeżeli rodzice sami nie czytają, jak mogą przekazać miłość do książek dzieciom? Trudno też zmusić się do robienia czegoś, co jest nam zupełnie obce. Jak mówi Agnieszka Krawczyk, autorka „Napisz na priv”, ale także wielka wielbicielka literatury i mama małego chłopca: – Dziecko uczy się, naśladując i przez przykład. Mój syn widzi nas czytających – książki, gazety, czasopisma. Ja nie zmuszam się do czytania mu w imię wyższej idei lub ogólnonarodowej akcji – po prostu to lubię. Dlatego myślę, że tak naprawdę do czytania powinno się zachęcić rodziców – niech sami sobie czytają codziennie 20 minut książki, zamiast oglądania telewizji czy surfowania po Internecie, i niech dziecko to widzi. Zdanie o skorupce, co nasiąka za młodu, może głupio brzmi, ale jest do bólu prawdziwe.
Wielu rodziców spyta, o co ten cały szum? Po co czytać dziecku? Okazuje się, że powodów jest bardzo wiele. Anetta Krajewska, logopeda i specjalistka od wad i zaburzeń mowy, pracująca m.in. z dziećmi, podkreśla, że czytanie jest nie do przecenienia: – Warto czytać od najmłodszych lat! Dzięki temu dziecko rozwija swój zasób słów, ćwiczy wyobraźnię, ale także, co jest równie istotne, mama albo tata mają wtedy czas tylko dla dziecka. Nawiązują niezwykły kontakt, którego nie zastąpią bajki puszczane na dvd!.
Podobnie uważa Urszula Holik, która w swoim artykule podkreśla wagę czytania. Twierdzi, że dzieci wychowane na bajkach telewizyjnych są bardziej agresywne, sprawiają więcej kłopotów wychowawczych i trudniej się uczą. „Dzieci stają się roszczeniowo nastawione do życia, cierpią na zaburzenia dysleksji rozwojowej oraz, jak pokazują testy, tak zwanego „czytania ze zrozumieniem”, nie są w stanie prawidłowo identyfikować najprostszych kodów kulturowych” – pisze dziennikarka.
Dzieci, którym czytane są książki, zaczynają szybciej mówić, potrafią ładniej wyrażać swoje myśli, mają także szersze zainteresowania niż ich koledzy, których opiekunowie nie poświęcają czasu na czytanie. Maluch, któremu czyta się bajki czy opowiadania, musi wykreować w wyobraźni świat przedstawiony w historii, co świetnie wpływa na jego możliwości intelektualne. Słucha, uczy się nowych słów, dowiaduje się, jak można budować zdania. Wieczorne czytanie dodatkowo uspokaja i pomaga dziecku zasnąć.
Agnieszka Krawczyk opowiada o swoich doświadczeniach z czytaniem: – Książeczka jest ulubioną zabawką mego dziecka, z książeczką zasypia, z książeczką udaje się na nocnik (prawie jak dorosły!). Elektryzuje go wiadomość, że idziemy do biblioteki lub do sklepu „kupić książeczkę”; w tym wieku ma już swoje ulubione pozycje: wiersze Brzechwy, starą książeczkę z serii „Poczytaj mi mamo” pt. „Wyładunek z przeszkodami”, a obecnie zaczynamy czytać trudniejsze rzeczy: Muminki, powieści Astrid Lindgren. Książki budzą w synku ciekawość świata, rozwijają jego wyobraźnie, zachęcają do nauki – nauczył się już rozpoznawać wiele liter, bo jego największym marzeniem jest „samemu czytać”. Stosunek mojego dziecka do książek najlepiej obrazują jego własne słowa: „Kiedy będę duży, będę chodził do pracy, żeby zarabiać pieniądze i kupować sobie cukierki i różne książeczki”.
Nauczmy się więc poświęcać dzieciom czas i czytać im książki. To przecież niezwykłe chwile, które maluchy wspominać będą przez długie lata!