Przybyłem w niedzielę punktualnie o godz. 12 na Górę Chrobrego, na zaproszenie spółki, która podjęła się tego, na co narciarze czekali 30 lat. Narciarzy nie było za wielu, bo jeszcze leczą rany po „urazach świątecznych”. Jestem jednak zbudowany tym, co zobaczyłem...
Patrząc na ratrak, armatki śnieżnie i potężny namiot gastronomiczny (herbata – 1 zł), nie mogłem uwierzyć, że jestem w Elblągu... Będziemy mieli kompleks, przy którym Lidzbark i Wieżyca to „mały Pikuś”.
W planie cztery trasy, w tym jedna, w okresie późniejszym, dla „parapeciarzy”, i jedna dla saneczkarzy. Teraz wszystko w rękach nas, narciarzy. Czy potrafimy wykorzystać to, co stworzono. Czy licznie i często mijać będziemy elektroniczne bramki, bo już nie będzie „kartoników”, na które „królik i znajomi królika” potrafili jeździć przez cały dzień... a nawet przez sezon. Im szybciej ruszy wyciąg, tym będzie większa frajda, a dla firmy kasa i splendor.
W planie cztery trasy, w tym jedna, w okresie późniejszym, dla „parapeciarzy”, i jedna dla saneczkarzy. Teraz wszystko w rękach nas, narciarzy. Czy potrafimy wykorzystać to, co stworzono. Czy licznie i często mijać będziemy elektroniczne bramki, bo już nie będzie „kartoników”, na które „królik i znajomi królika” potrafili jeździć przez cały dzień... a nawet przez sezon. Im szybciej ruszy wyciąg, tym będzie większa frajda, a dla firmy kasa i splendor.