Rozmowa z Władysławem Mańkutem, senatorem z ramienia Sojuszu Lewicy Demokratycznej.
Scenariusz z ubiegłego roku powtórzył się – poprawka przyznająca dodatkowe pieniądze Żuławom przepadła w Sejmie, ale udało się ją przeforsować w Senacie…
Dobrze by było, gdyby w ustawie budżetowej znalazł się jednoznaczny zapis gwarantujący Żuławom Wiślanym, w tym jego elbląskiej części, że są one traktowane w sposób bardzo odpowiedzialny i są na ten cel zabezpieczone stosowne środki. Stało się jednak, jak się stało. Na obradach sejmowej komisji finansów publicznych zgłoszona przez posła Jana Antochowskiego poprawka z propozycją zwiększenia pieniędzy dla Żuław Wiślanych nie została przyjęta, również i Sejm, na swoim posiedzeniu 17 grudnia, odrzucił taką możliwość. Kolejny raz należało więc tę całą operację przeprowadzić przez Senat, i to się udało zrobić. Na posiedzeniu komisji gospodarki i finansów publicznych zgłosiłem pomysł, aby część środków z rezerwy skarbu państwa przeznaczonych na spłatę zobowiązań została przekazana na elbląską część Żuław (poprawkę poparli klubowi koledzy senatora Mańkuta: Marian Kozłowski, Janusz Lorenz i Wiesław Pietrzak – red.). Poprawka jednomyślnie przeszła w głosowaniu na forum komisji, poparli ją także senatorowie podczas debaty - w głosowaniu uzyskała 78 głosów spośród 84 obecnych na sali senatorów. Wiem, że sprawa ta trafiła już z powrotem do Sejmu, została pozytywnie przyjęta przez poselską komisję finansów, ma również akceptację ministerstwa finansów. W ministerstwie zresztą zasugerowano mi, że tegoroczną pulę na zabezpieczenie przed powodzią można będzie jeszcze zwiększyć z rezerwy na zapobieganie powodzi. Wierzę, że wojewodowie: pomorski i warmińsko - mazurski podejmą dodatkowe starania, by te pieniądze uzyskać.
Z poprawki ucieszą się zapewne melioranci i mieszkańcy regionu, ale w ostatnich latach dużo bardziej od elbląskich aktywni w sprawie Żuław byli posłowie pomorscy. Czy, według Pana, zaistniało już tu, na miejscu „żuławskie lobby”?
Próbujemy się porozumieć. Pierwsza poprawka zgłoszona przez posła Antochowskiego nie przeszła; trudno mi dochodzić, dlaczego. Nie przeszła jednym głosem i szkoda, bo później z tego powodu zabrakło poparcia na plenarnym posiedzeniu Sejmu. Jeśli chodzi o wspólne działania na rzecz pieniędzy dla Żuław, to były one prowadzone. W ubiegłym roku, zabiegałem o nie np. wspólnie z pomorską senator panią Serocką. W tym roku pomorscy parlamentarzyści jakby mniej aktywnie występowali, ale w budżecie zostały dla nich zapisane potrzebne środki. Uważam, że jest wola współdziałania. Można, być może, zabiegać jeszcze bardziej aktywnie, ale sam fakt, iż udało się i w tym roku, i w ubiegłym, znaczy chyba, że myślimy o Żuławach, a przynajmniej, że moja aktywność nie idzie na darmo. Wierzę też, że wieloletni program ochrony Żuław, który został już przedłożony ministrowi Hausnerowi, a który dla województw: pomorskiego i warmińsko – mazurskiego opiewa na ponad 380 milionów złotych, może nie w całości, ale będzie realizowany, choćby po to, by całą przestrzeń regionu, łącznie z Mierzeją Wiślaną i Zalewem, udało się kompleksowo zagospodarować.
Lobbing to jedno, ale przed nami batalia o unijne pieniądze na meliorację. Już dziś wiadomo, że potrzebny będzie 20–procentowy własny wkład Żuławskiego Zarządu Melioracji. Te pieniądze powinien zabezpieczyć wojewoda warmińsko – mazurski. Z moich informacji wynika jednak, że ze strony wojewody – przynajmniej na razie – zainteresowanie sprawą jest minimalne.
Na tego typu przedsięwzięcia można będzie znaleźć pieniądze. Wierzę, że uda się zabezpieczyć potrzebne środki, choćby dlatego, że jako członek senackiej komisji spraw zagranicznych zaproponowałem, by rząd dofinansowywał duże projekty unijne, jeszcze zanim się one rozpoczną. Na pewno jednak obaj wojewodowie będą musieli działać razem, aby z tych środków skorzystać. Wierzę, że ta szansa nie zostanie zaprzepaszczona.
Dobrze by było, gdyby w ustawie budżetowej znalazł się jednoznaczny zapis gwarantujący Żuławom Wiślanym, w tym jego elbląskiej części, że są one traktowane w sposób bardzo odpowiedzialny i są na ten cel zabezpieczone stosowne środki. Stało się jednak, jak się stało. Na obradach sejmowej komisji finansów publicznych zgłoszona przez posła Jana Antochowskiego poprawka z propozycją zwiększenia pieniędzy dla Żuław Wiślanych nie została przyjęta, również i Sejm, na swoim posiedzeniu 17 grudnia, odrzucił taką możliwość. Kolejny raz należało więc tę całą operację przeprowadzić przez Senat, i to się udało zrobić. Na posiedzeniu komisji gospodarki i finansów publicznych zgłosiłem pomysł, aby część środków z rezerwy skarbu państwa przeznaczonych na spłatę zobowiązań została przekazana na elbląską część Żuław (poprawkę poparli klubowi koledzy senatora Mańkuta: Marian Kozłowski, Janusz Lorenz i Wiesław Pietrzak – red.). Poprawka jednomyślnie przeszła w głosowaniu na forum komisji, poparli ją także senatorowie podczas debaty - w głosowaniu uzyskała 78 głosów spośród 84 obecnych na sali senatorów. Wiem, że sprawa ta trafiła już z powrotem do Sejmu, została pozytywnie przyjęta przez poselską komisję finansów, ma również akceptację ministerstwa finansów. W ministerstwie zresztą zasugerowano mi, że tegoroczną pulę na zabezpieczenie przed powodzią można będzie jeszcze zwiększyć z rezerwy na zapobieganie powodzi. Wierzę, że wojewodowie: pomorski i warmińsko - mazurski podejmą dodatkowe starania, by te pieniądze uzyskać.
Z poprawki ucieszą się zapewne melioranci i mieszkańcy regionu, ale w ostatnich latach dużo bardziej od elbląskich aktywni w sprawie Żuław byli posłowie pomorscy. Czy, według Pana, zaistniało już tu, na miejscu „żuławskie lobby”?
Próbujemy się porozumieć. Pierwsza poprawka zgłoszona przez posła Antochowskiego nie przeszła; trudno mi dochodzić, dlaczego. Nie przeszła jednym głosem i szkoda, bo później z tego powodu zabrakło poparcia na plenarnym posiedzeniu Sejmu. Jeśli chodzi o wspólne działania na rzecz pieniędzy dla Żuław, to były one prowadzone. W ubiegłym roku, zabiegałem o nie np. wspólnie z pomorską senator panią Serocką. W tym roku pomorscy parlamentarzyści jakby mniej aktywnie występowali, ale w budżecie zostały dla nich zapisane potrzebne środki. Uważam, że jest wola współdziałania. Można, być może, zabiegać jeszcze bardziej aktywnie, ale sam fakt, iż udało się i w tym roku, i w ubiegłym, znaczy chyba, że myślimy o Żuławach, a przynajmniej, że moja aktywność nie idzie na darmo. Wierzę też, że wieloletni program ochrony Żuław, który został już przedłożony ministrowi Hausnerowi, a który dla województw: pomorskiego i warmińsko – mazurskiego opiewa na ponad 380 milionów złotych, może nie w całości, ale będzie realizowany, choćby po to, by całą przestrzeń regionu, łącznie z Mierzeją Wiślaną i Zalewem, udało się kompleksowo zagospodarować.
Lobbing to jedno, ale przed nami batalia o unijne pieniądze na meliorację. Już dziś wiadomo, że potrzebny będzie 20–procentowy własny wkład Żuławskiego Zarządu Melioracji. Te pieniądze powinien zabezpieczyć wojewoda warmińsko – mazurski. Z moich informacji wynika jednak, że ze strony wojewody – przynajmniej na razie – zainteresowanie sprawą jest minimalne.
Na tego typu przedsięwzięcia można będzie znaleźć pieniądze. Wierzę, że uda się zabezpieczyć potrzebne środki, choćby dlatego, że jako członek senackiej komisji spraw zagranicznych zaproponowałem, by rząd dofinansowywał duże projekty unijne, jeszcze zanim się one rozpoczną. Na pewno jednak obaj wojewodowie będą musieli działać razem, aby z tych środków skorzystać. Wierzę, że ta szansa nie zostanie zaprzepaszczona.
rozmawiała Joanna Torsh