
W Holandii 40 procent transportu stanowi transport wodny, w Polsce - zaledwie 0,6 procenta. O szansach na realizację Międzynarodowej Drogi Wodnej E-70 z Antwerpii do Kłajpedy przez północną Polskę z członkiem Zarządu Województwa Warmińsko-Mazurskiego Grzegorzem Nowaczykiem rozmawia Piotr Derlukiewicz.
W sieci europejskich śródlądowych szlaków wodnych trzy przechodzą przez obszar Polski. Najdłuższy z tych trzech, nazwany E-70 - z Antwerpii, przez Berlin, Zalew Wiślany, Kaliningrad do Kłajpedy - przebiega rzekami i kanałami sześciu polskich województw: lubuskiego, zachodniopomorskiego, wielkopolskiego, kujawsko-pomorskiego, pomorskiego i warmińsko-mazurskiego. Ponad dwa lata temu marszałkowie tych województw postanowili zorganizować forum trwałej współpracy na rzecz E-70. Pierwsze spotkanie marszałków odbyło w listopadzie 2007 r. w Gniewie w woj. pomorskim, drugie - w kwietniu tego roku w Smolnikach w Wielkopolsce, trzecie - 25 i 26 lipca w Kadynach. W Kadynach marszałkowie sześciu województw zadeklarowali opracowanie projektu programu dostosowania polskiego odcinka E-70 do parametrów II klasy technicznej oraz wstępnego studium wykonalności dla tego projektu.
Piotr Derlukiewicz: Jakie są szanse realizacji tego projektu? Było już wiele świetnych pomysłów, których nie udało się przeprowadzić.
Grzegorz Nowaczyk, członek Zarządu Województwa Warmińsko-Mazurskiego (jedyny elblążanin w Zarządzie) odpowiedzialny m.in. za kwestie związane z transportem: Myślę, że ten projekt ma duże szanse i to z kilku powodów. Po pierwsze, droga śródlądowa E-70 w Polsce jest tylko częścią drogi międzynarodowej, która na terenie Belgii, Holandii i Niemiec jest drożna i jest wykorzystywana w zakresie przewozu ludzi, przewozu towarów, ale nie tylko. Jak się dowiedzieliśmy podczas konferencji w Kadynach od przedstawiciela Holandii, tam wokół drogi śródlądowej jest cała masa produktów turystycznych, łącznie z wielkim centrum operowym na 200 tys. ludzi oraz z innymi propozycjami z branży turystyczno-rozrywkowej. Gdy mówimy więc o drodze śródlądowej, to nie chodzi wyłącznie o przewóz osób i towarów.
A kolejne powody do optymizmu?
Transport drogą wodną jest najtańszy, jeśli chodzi o ekonomię; jest najbardziej korzystny, jeśli chodzi o ochronę środowiska; w końcu jest to najbardziej estetyczne medium transportowe, jeśli porównamy to z przewozami drogowymi czy kolejowymi.
Jednak jest to zbyt wielka inwestycja, by same mogły sobie z nią poradzić samorządy sześciu województw.
Oczywiście, że sami sobie nie poradzimy. Dlatego bardzo istotne jest, że zebrało się sześciu marszałków - a sześciu marszałków to więcej niż 1/3 Polski. Mówimy jednym głosem i będziemy naciskać na sfery parlamentarno-rządowe, bo bez wsparcia z budżetu centralnego, bez wsparcia decydentów zasiadających w ławach rządowych i parlamentarnych, nie damy rady zrealizować tego przedsięwzięcia po naszej myśli.
Czy te „sfery” wykazują jakiekolwiek zainteresowanie droga E-70?
Klimat ku temu robi się coraz cieplejszy, albowiem całkiem niedawno powstała przy Senacie specjalna komisji do spraw zarządzania drogami śródlądowymi w Polsce. Potrzebne jest też wsparcie Unii Europejskiej. Ale tutaj mamy wsparcie nie tylko ze strony tych krajów, które leżą wzdłuż E-70 - Belgii, Holandii, Niemiec i Litwy. Wsparcie zadeklarowali nam również Szwedzi i Finowie. W sumie jest to już więc całkiem poważne lobby.
Czy pokusi się Pan o określenie ram czasowych realizacji tego projektu? Kiedy elblążanin będzie mógł sobie popłynąć łodzią do Antwerpii?
Myślę, że po 2015 roku - to jest realna perspektywa. Co prawda, mamy rok 2008 i wydaję się to perspektywa bardzo odległa, ale, biorąc pod uwagę to, w jakich bólach rodzą się w Polsce autostrady, to ta perspektywa siedmioletnia nie jest aż tak odległa.
Jerzy Wcisło, dyrektor elbląskiego Biura Urzędu Marszałkowskiego, mówiąc w Kadynach o najważniejszych barierach, jednym tchem wymienił wieloletnie niedoinwestowanie tego szlaku (ostatnie duże inwestycje pochodzą z pierwszej połowy XX wieku) oraz dwa zupełnie nowe mosty przebudowane w ostatnich latach w naszym rejonie tak, że utrudniają żeglugę (mosty w Drewnicy i Rybinie). Jak o tym myślicie? Będziecie je wyburzać, przebudowywać? Co z nimi teraz zrobić?
Przede wszystkim trzeba zacząć od analizy. Jeśli zostaną określone założenia wykorzystania turystycznego, ale przede wszystkim gospodarczego drogi E-70, to pod te założenia zostanie przegotowany program funkcjonalno-użytkowy wraz z szacunkowym kosztorysem i wariantowanie - to jest w tej chwili obowiązek związany z projektami dofinansowanymi przez Unię. I w tych różnych wariantach pojawią się pewnie takie z pozostawieniem tych dwóch mostów, ale też z ich gruntowną przebudową. Dopiero po analizie funkcjonalno-użytkowej i ekonomicznej będziemy mogli sobie odpowiedzieć na pytanie, czy te mosty zostaną i będą przeszkadzały, czy też trzeba będzie je przebudować, aby nam nie przeszkadzały w przyszłości.
A czy są gwarancje na przyszłość, że za, być może także unijne pieniądze, jakieś samorządy lezące wzdłuż drogi E-70 nie zbudują czegoś, co również utrudni żeglugę?
O takim mechanizmie rozmawialiśmy podczas roboczych warsztatów w Kadynach, stąd obecność na nich osób zajmujących się gospodarką przestrzenną. Trzeba zacząć od wytyczenia obszaru zagospodarowania przestrzennego wzdłuż drogi E-70 i wokół niej. Jeśli poszczególne samorządy przyjmą kierunki, które zostaną im przedstawione, to wtedy można postawić skuteczną tamę dla budowania obiektów zupełnie niezgodnych z naszymi celami, które potem utrudniałyby żeglugę. Od tego trzeba zacząć.
Piotr Derlukiewicz: Jakie są szanse realizacji tego projektu? Było już wiele świetnych pomysłów, których nie udało się przeprowadzić.
Grzegorz Nowaczyk, członek Zarządu Województwa Warmińsko-Mazurskiego (jedyny elblążanin w Zarządzie) odpowiedzialny m.in. za kwestie związane z transportem: Myślę, że ten projekt ma duże szanse i to z kilku powodów. Po pierwsze, droga śródlądowa E-70 w Polsce jest tylko częścią drogi międzynarodowej, która na terenie Belgii, Holandii i Niemiec jest drożna i jest wykorzystywana w zakresie przewozu ludzi, przewozu towarów, ale nie tylko. Jak się dowiedzieliśmy podczas konferencji w Kadynach od przedstawiciela Holandii, tam wokół drogi śródlądowej jest cała masa produktów turystycznych, łącznie z wielkim centrum operowym na 200 tys. ludzi oraz z innymi propozycjami z branży turystyczno-rozrywkowej. Gdy mówimy więc o drodze śródlądowej, to nie chodzi wyłącznie o przewóz osób i towarów.
A kolejne powody do optymizmu?
Transport drogą wodną jest najtańszy, jeśli chodzi o ekonomię; jest najbardziej korzystny, jeśli chodzi o ochronę środowiska; w końcu jest to najbardziej estetyczne medium transportowe, jeśli porównamy to z przewozami drogowymi czy kolejowymi.
Jednak jest to zbyt wielka inwestycja, by same mogły sobie z nią poradzić samorządy sześciu województw.
Oczywiście, że sami sobie nie poradzimy. Dlatego bardzo istotne jest, że zebrało się sześciu marszałków - a sześciu marszałków to więcej niż 1/3 Polski. Mówimy jednym głosem i będziemy naciskać na sfery parlamentarno-rządowe, bo bez wsparcia z budżetu centralnego, bez wsparcia decydentów zasiadających w ławach rządowych i parlamentarnych, nie damy rady zrealizować tego przedsięwzięcia po naszej myśli.
Czy te „sfery” wykazują jakiekolwiek zainteresowanie droga E-70?
Klimat ku temu robi się coraz cieplejszy, albowiem całkiem niedawno powstała przy Senacie specjalna komisji do spraw zarządzania drogami śródlądowymi w Polsce. Potrzebne jest też wsparcie Unii Europejskiej. Ale tutaj mamy wsparcie nie tylko ze strony tych krajów, które leżą wzdłuż E-70 - Belgii, Holandii, Niemiec i Litwy. Wsparcie zadeklarowali nam również Szwedzi i Finowie. W sumie jest to już więc całkiem poważne lobby.
Czy pokusi się Pan o określenie ram czasowych realizacji tego projektu? Kiedy elblążanin będzie mógł sobie popłynąć łodzią do Antwerpii?
Myślę, że po 2015 roku - to jest realna perspektywa. Co prawda, mamy rok 2008 i wydaję się to perspektywa bardzo odległa, ale, biorąc pod uwagę to, w jakich bólach rodzą się w Polsce autostrady, to ta perspektywa siedmioletnia nie jest aż tak odległa.
Jerzy Wcisło, dyrektor elbląskiego Biura Urzędu Marszałkowskiego, mówiąc w Kadynach o najważniejszych barierach, jednym tchem wymienił wieloletnie niedoinwestowanie tego szlaku (ostatnie duże inwestycje pochodzą z pierwszej połowy XX wieku) oraz dwa zupełnie nowe mosty przebudowane w ostatnich latach w naszym rejonie tak, że utrudniają żeglugę (mosty w Drewnicy i Rybinie). Jak o tym myślicie? Będziecie je wyburzać, przebudowywać? Co z nimi teraz zrobić?
Przede wszystkim trzeba zacząć od analizy. Jeśli zostaną określone założenia wykorzystania turystycznego, ale przede wszystkim gospodarczego drogi E-70, to pod te założenia zostanie przegotowany program funkcjonalno-użytkowy wraz z szacunkowym kosztorysem i wariantowanie - to jest w tej chwili obowiązek związany z projektami dofinansowanymi przez Unię. I w tych różnych wariantach pojawią się pewnie takie z pozostawieniem tych dwóch mostów, ale też z ich gruntowną przebudową. Dopiero po analizie funkcjonalno-użytkowej i ekonomicznej będziemy mogli sobie odpowiedzieć na pytanie, czy te mosty zostaną i będą przeszkadzały, czy też trzeba będzie je przebudować, aby nam nie przeszkadzały w przyszłości.
A czy są gwarancje na przyszłość, że za, być może także unijne pieniądze, jakieś samorządy lezące wzdłuż drogi E-70 nie zbudują czegoś, co również utrudni żeglugę?
O takim mechanizmie rozmawialiśmy podczas roboczych warsztatów w Kadynach, stąd obecność na nich osób zajmujących się gospodarką przestrzenną. Trzeba zacząć od wytyczenia obszaru zagospodarowania przestrzennego wzdłuż drogi E-70 i wokół niej. Jeśli poszczególne samorządy przyjmą kierunki, które zostaną im przedstawione, to wtedy można postawić skuteczną tamę dla budowania obiektów zupełnie niezgodnych z naszymi celami, które potem utrudniałyby żeglugę. Od tego trzeba zacząć.
PD