Rozmowa z Grzegorzem Lissem, dyrektorem gdańskiego oddziału Urzędu Regulacji Energetyki.
O co - według pana - może chodzić w Elblągu? Jest spór między Elektrociepłownią a Elbląskim Przedsiębiorstwem Energetyki Cieplnej i cierpią na tym odbiorcy.
Generalnie spór sprowadza się do stosowanej przez Elektrociepłownię tabeli temperatur oraz sprawy wielkości zamówionej przez odbiorców w EPEC-u mocy.
Zarządcy budynków, którzy w imieniu mieszkańców, razem z przedstawicielami EPEC-u dokonywali bilansów energetycznych, ustalili pewną liczbę ciepła, jakiej potrzebuje każdy budynek - i to zawarto w umowach. Nagle okazało się jednak, że tak, jak w poprzednim sezonie wszystko było w porządku, w tym sezonie, mimo że umowy są dokładnie te same, już nie jest w porządku.
W poprzednim sezonie miała zastosowanie inna tabela, niż obecnie. Na temat tej tabeli był spór między przedsiębiorstwem energetycznym a wytwórcą ciepła. Ten spór został rozstrzygnięty ostatecznym wyrokiem Sądu Antymonopolowego, stwierdzającym, że ma być stosowana tabela temperatur proponowana przez wytwórcę, a nie przez dostawcę, którym jest EPEC.
Dlaczego w takim razie EPEC stosuje tę swoją tabelę?
To jest pytanie nie do mnie, tylko do EPEC-u.
My już pytaliśmy, pytają zarządcy, prezesi spółdzielni i od początku sezonu grzewczego nie mogą uzyskać odpowiedzi.
Moim zdaniem, na co również wskazywałem nie będąc stroną tego sporu, bo prezes Urzędu nie jest w tym wypadku stroną, jeśli istnieją jakiekolwiek wątpliwości, co do rzetelności realizacji umowy zawartej między podmiotami prawnymi, do rozstrzygnięcia sporów kompetentny jest sąd powszechny. Być może władnym rozstrzygnięcia byłby właściciel przedsiębiorstwa ciepłowniczego, którym jest miasto.
Kwestia ciepłowni Dojazdowa. EPEC wybudował ją twierdząc, że jej obecność jest potrzebna. Elektrociepłownia mówi jednak, że jeśli chodzi o elbląski rynek ciepłowniczy i finanse, działanie Dojazdowej nie ma sensu, bo elblążanie płacą za jej istnienie, a Elektrociepłownia, która jest producentem ciepła od wielu lat i tak nie wykorzystuje swoich mocy.
To jest punkt widzenia wytwórcy, zainteresowanego tym, by jak najwięcej sprzedawać i być monopolistą - można również powiedzieć. Kotłownia przy Dojazdowej funkcjonowała poprzednio jako tzw. źródło szczytowe - mające za zadanie uzupełniać braki mocy w systemie przy najbardziej ujemnych temperaturach zewnętrznych. Obecnie rzeczywiście to źródło stało się źródłem systemowym, pracującym w ruchu ciągłym. Decyzję o jego uruchomieniu podjął właściciel - miasto. Jakie były tego cele - to też pytanie do miasta.
Elektrociepłownia argumentuje, że skoro Unia Europejska ceni energię produkowaną w skojarzeniu (chodzi o łączną produkcję prądu i ciepła, co ma miejsce w EC – przyp. aut.) i skoro Elektrociepłownia ma tak duże niewykorzystane moce, nieefektywne jest w tym systemie - zamkniętym, bo w mieście nie pojawiają się właściwie nowi odbiorcy, wprowadzanie nowego źródła, które generuje koszty stałe.
To podejście Elektrociepłowni wydawałoby się zasadne, bo rzeczywiście zwiększenie mocy zamówionej u wytwórcy, który ma rezerwę, w efekcie powoduje zmniejszenie jego kosztów stałych. Z tego punktu widzenia wydawałoby się to zasadne. Być może też zamówienie większej mocy w konsekwencji umożliwiłoby niższe ceny, ale z przedstawionego przez EPEC bilansu kosztów wynika, że na razie Dojazdowa ma ceny niższe.
Mam wrażenie, że w tej sprawie ważna będzie rola miasta.
Ja też tak uważam, z dwóch względów. Po pierwsze z ustawowego wymogu wynika, że do obowiązków gminy należy dbanie o zaopatrzenie w ciepło, po drugie - to miasto jest właścicielem przedsiębiorstwa, więc ma wobec niego uprawnienia władcze. Nie ukrywam też, że prezes Urzędu prowadzi postępowanie wyjaśniające w związku z zachowaniem standardów jakościowych obsługi odbiorców przez EPEC. Decyzja w tej sprawie będzie należała do prezesa.
Całość rozmowy wyemitowało Radio Olsztyn
Zobacz także: "Zagadki kaloryfera"
Generalnie spór sprowadza się do stosowanej przez Elektrociepłownię tabeli temperatur oraz sprawy wielkości zamówionej przez odbiorców w EPEC-u mocy.
Zarządcy budynków, którzy w imieniu mieszkańców, razem z przedstawicielami EPEC-u dokonywali bilansów energetycznych, ustalili pewną liczbę ciepła, jakiej potrzebuje każdy budynek - i to zawarto w umowach. Nagle okazało się jednak, że tak, jak w poprzednim sezonie wszystko było w porządku, w tym sezonie, mimo że umowy są dokładnie te same, już nie jest w porządku.
W poprzednim sezonie miała zastosowanie inna tabela, niż obecnie. Na temat tej tabeli był spór między przedsiębiorstwem energetycznym a wytwórcą ciepła. Ten spór został rozstrzygnięty ostatecznym wyrokiem Sądu Antymonopolowego, stwierdzającym, że ma być stosowana tabela temperatur proponowana przez wytwórcę, a nie przez dostawcę, którym jest EPEC.
Dlaczego w takim razie EPEC stosuje tę swoją tabelę?
To jest pytanie nie do mnie, tylko do EPEC-u.
My już pytaliśmy, pytają zarządcy, prezesi spółdzielni i od początku sezonu grzewczego nie mogą uzyskać odpowiedzi.
Moim zdaniem, na co również wskazywałem nie będąc stroną tego sporu, bo prezes Urzędu nie jest w tym wypadku stroną, jeśli istnieją jakiekolwiek wątpliwości, co do rzetelności realizacji umowy zawartej między podmiotami prawnymi, do rozstrzygnięcia sporów kompetentny jest sąd powszechny. Być może władnym rozstrzygnięcia byłby właściciel przedsiębiorstwa ciepłowniczego, którym jest miasto.
Kwestia ciepłowni Dojazdowa. EPEC wybudował ją twierdząc, że jej obecność jest potrzebna. Elektrociepłownia mówi jednak, że jeśli chodzi o elbląski rynek ciepłowniczy i finanse, działanie Dojazdowej nie ma sensu, bo elblążanie płacą za jej istnienie, a Elektrociepłownia, która jest producentem ciepła od wielu lat i tak nie wykorzystuje swoich mocy.
To jest punkt widzenia wytwórcy, zainteresowanego tym, by jak najwięcej sprzedawać i być monopolistą - można również powiedzieć. Kotłownia przy Dojazdowej funkcjonowała poprzednio jako tzw. źródło szczytowe - mające za zadanie uzupełniać braki mocy w systemie przy najbardziej ujemnych temperaturach zewnętrznych. Obecnie rzeczywiście to źródło stało się źródłem systemowym, pracującym w ruchu ciągłym. Decyzję o jego uruchomieniu podjął właściciel - miasto. Jakie były tego cele - to też pytanie do miasta.
Elektrociepłownia argumentuje, że skoro Unia Europejska ceni energię produkowaną w skojarzeniu (chodzi o łączną produkcję prądu i ciepła, co ma miejsce w EC – przyp. aut.) i skoro Elektrociepłownia ma tak duże niewykorzystane moce, nieefektywne jest w tym systemie - zamkniętym, bo w mieście nie pojawiają się właściwie nowi odbiorcy, wprowadzanie nowego źródła, które generuje koszty stałe.
To podejście Elektrociepłowni wydawałoby się zasadne, bo rzeczywiście zwiększenie mocy zamówionej u wytwórcy, który ma rezerwę, w efekcie powoduje zmniejszenie jego kosztów stałych. Z tego punktu widzenia wydawałoby się to zasadne. Być może też zamówienie większej mocy w konsekwencji umożliwiłoby niższe ceny, ale z przedstawionego przez EPEC bilansu kosztów wynika, że na razie Dojazdowa ma ceny niższe.
Mam wrażenie, że w tej sprawie ważna będzie rola miasta.
Ja też tak uważam, z dwóch względów. Po pierwsze z ustawowego wymogu wynika, że do obowiązków gminy należy dbanie o zaopatrzenie w ciepło, po drugie - to miasto jest właścicielem przedsiębiorstwa, więc ma wobec niego uprawnienia władcze. Nie ukrywam też, że prezes Urzędu prowadzi postępowanie wyjaśniające w związku z zachowaniem standardów jakościowych obsługi odbiorców przez EPEC. Decyzja w tej sprawie będzie należała do prezesa.
Całość rozmowy wyemitowało Radio Olsztyn
Zobacz także: "Zagadki kaloryfera"
rozmawiała Joanna Torsh