- Przejęcie elbląskiego portu przez państwo to zły pomysł. A jeśli rząd się uprze, a mamy chociażby przykład Westerplatte, i siłą zabierze? Rząd może wszystko, ma do tego instrumenty. Ale jak to by wyglądało? Przekop jest budowany niby dla Elbląga, a rząd nie zainwestował w mieście ani złotówki i jeszcze chce zabrać port. Dla mnie jest to tragiczne – mówi prezydent Elbląga Witold Wróblewski.
Rafał Gruchalski: - O elbląskim porcie zrobiło się głośno po słowach polityków PiS, którzy zaczynają mówić o możliwości przejęcia go przez państwo, bo ich zdaniem władze miasta nie inwestują w jego rozwój. Jak Pan odbiera te zapowiedzi jako prezydent Elbląga?
Witold Wróblewski, prezydent Elbląga: - Jest mi przede wszystkim bardzo smutno. Pamiętam, jak pan minister Marek Gróbarczyk (były minister gospodarki morskiej, obecnie wiceminister infrastruktury – red.), gdy było krótko po wyborach 2015 roku, zadzwonił, że chce się spotkać w sprawie budowy kanału przez Mierzeję. Pojechałem wtedy do Warszawy i powiedziałem, że jeśli rząd chce realizować tę ideę, to ja to popieram. I jeździłem z ministrem na spotkania do Krynicy Morskiej, by przekonywać mieszkańców. Dziwne, że wtedy jakoś nikt nie mówił, że Elbląg nic nie robi. Wszystko było ok. Naszych spotkań było kilka. Dziś, w przededniu otwarcia kanału, mówi się na konferencjach prasowych, że miasto nie jest przygotowane. Port ze swoją infrastrukturą jest przygotowany, tylko ministerstwo nie chce pogłębić ostatnich ok. 800 metrów toru wodnego na rzece, która przecież należy do Skarbu Państwa. Dziwi mnie bardzo, że próbuje się zadanie Skarbu Państwa wkładać w samorząd. Nie wójt gminy Elbląg, nie starosta elbląski, nie prezydent Elbląga jest właścicielem rzeki. Rzeka jest Skarbu Państwa i pogłębienie toru to nie jest zadanie prezydenta, co powtarzam wielokrotnie podczas różnych spotkań. To tak jakbym ja miał remontować drogę S7, która częściowo przebiega przez nasze miasto. Tym zajmuje się Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad, bo to ona jest zarządcą drogi. Dla mnie ta cała sytuacja to jest jakaś aberracja. Nie wiem, po co ludziom robi się wodę z mózgów.
Dziwi mnie, że minister wydaje tyle pieniędzy na pogłębienie toru od samego przekopu, a nie ma środków na te ostatnie 800-900 metrów, których brakuje do terminala w Elblągu. Kolejnym kuriozum jest to, że część rzeki w granicach miasta minister pogłębi, a tego wspomnianego odcinka nie chce. Nie ma żadnej logiki w tym wszystkim. Prawda jest taka, że to powinien zrobić bez łaski pan minister.
Dzisiaj mam pretensje o to, że Urząd Morski i minister nawet złotówki nie zainwestowali w Elblągu, w cokolwiek. A podnosi się, że miasto jest słabe i ubliża się miastu. Pamiętam, jak za prezydenta Słoniny, byłem wtedy jego zastępcą, wybudowaliśmy terminale: przeładunkowy i pasażerski, a Rosjanie zamknęli możliwość pływania, to prezydent dostawał „podziękowania”, że wybudował inwestycję i pusta stoi.
Mówienie, że my nic nie robimy to jakieś nieporozumienie. Ten terminal cały czas nie jest wykorzystywany. Jeśli będą pływać statki, a po to podpisaliśmy umowę z duńskim Vordingborgiem (nie minister, ale prezydent i Zarząd Portu), to spowoduje to rozwój portu. Mamy wolne tereny, jeśli obecny terminal się zapełni, powstanie kolejny. Na dzisiaj oprócz kamienia na wyspę Estyjską nic w porcie się nie przeładowuje. Po co budować już teraz kolejny terminal? By stał pusty? Nomen omen kamień przeszedł przez Elbląg, bo mieszkańcy Mierzei protestowali, że przewożenie tego ciężarówkami spowoduje zniszczenia dróg i domów.
- Spotkał się Pan w ostatnim czasie z panem ministrem? Była chociaż jakaś wymiana pism ?
- Moje ostatnie spotkanie było na Mierzei Wiślanej w ramach spotkania z samorządowcami, parę miesięcy temu. Powiedziałem panu ministrowi wtedy, że skoro nie mają pieniędzy na rozbudowę obrotnicy, by mogły tu wpływać i obracać się większe statki, to będę szukał na ten cel pieniędzy unijnych i, jako samorząd, włączymy się z pomocą. Trzeba tam wybagrować część gruntu, który należy do miasta. Potrafię uzasadnić, że na ten fragment miasto może wyłożyć pieniądze. Można to zrobić na mocy porozumienia między Urzędem Morskim w Gdyni a samorządem Elbląga. W tej chwili mocno się zastanawiam, czy w to wchodzić. To nie nasza wina, że z Unią są takie relacje i do tej pory nie są podpisane ani Regionalny Program Operacyjny, ani Krajowy Program Odbudowy, w których też złożyliśmy wnioski na rozwój portu.
- Dlaczego miasto nie złożyło wniosku w sprawie rozbudowy portu do rządowego Funduszu Inwestycji Strategicznych tylko do funduszy unijnych? To jeden z zarzutów polityków PiS – posła Leonarda Krasulskiego wiceministra aktywów państwowych Andrzeja Śliwki, którzy krytykują władze miasta za brak działań w sprawie rozwoju portu.
- I pan poseł, i pan minister powinni wiedzieć, co i gdzie można składać. W latach 2014-2020 nie było możliwości złożenia wniosków na rozwój elbląskiego portu do funduszy unijnych nawet jak prezydent by chciał. Dlaczego? Bo to były środki tylko dla portów, będących w sieci bazowej TNT. Nasz port w niej nie jest, bo są tam tylko Gdańsk, Gdynia, Szczecin i Świnoujście. Zresztą, tak jak powiedziałem, nie będę teraz budował drugiego terminala, skoro pierwszy jest niewykorzystany.
Złożyliśmy wniosek dotyczący rozwoju portu do Krajowego Planu Odbudowy, promowanego przez rząd. Jak wiemy, tych pieniędzy wciąż nie ma. Do programu Polski Ład zgłosiliśmy inwestycję na Wyspie Spichrzów, która też jest w granicach portu. Przypomnę, że jako miasto wygraliśmy wcześniej konkurs na lokalizację w naszym mieście programu „Fabryka”. Tam mają powstawać miejsca pracy.
Złożyliśmy też wniosek do Polskiego Ładu na rewitalizację basenu przy ul. Spacerowej i środki zostały nam przyznane. Składam wszędzie wnioski, gdzie to możliwe. Ale na przykład z rządowego Funduszu Inwestycji Lokalnych dostaliśmy... zero.
- Co Pan jako prezydent Elbląga zamierza zrobić w sprawie zapowiedzi polityków PiS o możliwości nacjonalizacji portu komunalnego czy przejęcia części udziałów przez Skarb Państwa?
- Jestem zaskoczony. O jakichś pomysłach rządu na elbląski port wiem tylko z doniesień medialnych. Słyszałem o tym raz, jeszcze od świętej pamięci posła Jerzego Wilka, ale nie było to nic konkretnego. Nie miałem od długiego czasu żadnego telefonu od rządu, ministerstwa w sprawie portu. Słyszałem niedawno medialną wypowiedź ministra Gróbarczyka, że port w Elblągu zarządzany jest przez PSL. Nie będę się odnosił się do tej kłamliwej wypowiedzi. Uważałem go za merytorycznego ministra, a w tej chwili mam duże wątpliwości. Ta wypowiedź go kompletnie dyskredytuje. Jeżeli ktoś pokaże, że Arkadiusz Zgliński (dyrektor Zarządu Portu – red.) jest z PSL-u, to ja wtedy przeproszę ministra. Dobrze wiemy, że nie ma on nic z PSL-em wspólnego.
- Ale co Pan zrobi wobec tych publicznych zapowiedzi w sprawie przejęcia portu przez państwo? Brzmią poważnie.
- Rząd jest wyposażony w aparat, który może specustawę wprowadzić, niezależnie od Rady Miejskiej czy prezydenta. Spółka jest samorządowa, jak nie było ruchu w porcie, przynosiła straty. Uważam, że zarządzać portem powinien samorząd, a nie centrala. Nawet jeśli portem elbląskim zarządzałby np. port w Gdańsku, to z całym szacunkiem nigdy nie będzie traktował Elbląga jako koszuli bliższej ciału, tylko raczej jako piąte koło u wozu.
Przejęcie portu przez państwo to zły pomysł. A jeśli rząd się uprze, a mamy chociażby przykład Westerplatte, i siłą zabierze? Rząd może wszystko, ma do tego instrumenty. Ale jak to by wyglądało? Przekop jest budowany niby dla Elbląga, a rząd nie zainwestował w mieście ani złotówki i jeszcze chce zabrać port. Dla mnie jest to tragiczne. Tym bardziej że w Tolkmicku państwo potrafiło zbudować port, we Fromborku budują. A w Elblągu nie można pogłębić niedużego, ostatniego kawałka toru wodnego. Pewnie dlatego, że prezydent nie jest z Prawa i Sprawiedliwości.
- Jak Pan myśli, jaki będzie najbliższy scenariusz w sprawie portu elbląskiego i zapowiedzi polityków PiS?
- Nie wiem. Moja wiedza w tej sprawie opiera się na informacjach z mediów. Niektóre same sobie przeczą. W kodeksie spółek handlowych nie ma czegoś takiego jak nacjonalizacja udziałów. Jest zbycie, czyli sprzedaż. Jak mnie uczono, musi się znaleźć ten, kto chce sprzedać i ten, kto chce kupić, by doszło do transakcji. Nie było żadnych rozmów, żadnego spotkania z przedstawicielami rządu w tej sprawie. Chciałbym, by była przeprowadzona jakakolwiek rozmowa na ten temat, bo dzisiaj opieramy się na tezach, które poseł czy wiceminister głosi, ale nikt nie zadał sobie trudu, by zadzwonić i poinformować prezydenta Elbląga, że stanowisko rządu jest takie, że zabieramy port.
- Występuje Pan z jakimś pismem w tej sprawie do rządu? Z wnioskiem o wyjaśnienie, dlaczego takie kwestie pojawiają się w przestrzeni publicznej?
- Zastanawiam się, bo coraz więcej takich kwestii się pojawia. Widzimy, co się dzieje z działaniami rządu wobec samorządów. Jesteśmy coraz bardziej wyciskani jak cytryna. Ostatni przykład to zatwierdzenie 80 proc. podwyżki cen ciepła produkowanego w Elblągu przez Energę Kogeneracja. I za to obrywa prezydent, a przecież EKO to spółka Skarbu Państwa. I to jest dobry przykład. Właścicielem EKO jest minister, a my jesteśmy właścicielami EPEC, gdzie podwyżka wyniesie kilkanaście procent. A oni zatwierdzili 80. To lepiej, by samorząd był właścicielem czy minister?
Chciałbym jeszcze jedną rzecz zdementować na koniec. To nieprawda, że do portu nie można obecnie dopłynąć. Statki do 2 tys. ton dopłyną, a obrotnica pozwala obrócić się statkom o długości do 80 metrów. Duńczycy nam pokazali, że na rynku jest wystarczająca liczba statków płaskodennych, które – jeśli tylko będzie towar i otwarty przekop – będą mogły tu dopływać nawet jeśli tor nie zostanie jeszcze pogłębiony. Jeżeli rząd robi inwestycję za 2 miliardy złotych, to grzechem jest nie pogłębić toru do 5 metrów na rzece Elbląg do samego terminala, by te możliwości transportu powiększyć.