Władze Elbląga protestują przeciwko podwyżce cen ciepła, o którą do URE wystąpiła Energa Kogeneracja. Argumentują, że EPEC, czyli miejska spółka, w swoim wniosku taryfowym, który czeka jeszcze na zatwierdzenie przez URE, wystąpiło o obniżkę 25 procent.
- Energa Kogeneracja podnosi o 34 procent, a EPEC obniża o 25 procent. Nikt z mieszkańców nie zrozumie, że to jest w jakiś sposób sensowne policzone. Dlatego wystosowałem pismo do ministra aktywów państwowych Borysa Budki, w którym podkreślam, że podnoszenie cen przez zarząd Energi Kogeneracji, a więc państwowej spółki, jest nie do przyjęcia, jest ze szkodą dla mieszkańców i że nie zamierzam tego pozostawić bez echa – stwierdził Witold Wróblewski, prezydent Elbląga, podczas zwołanej we wtorek konferencji prasowej. – Po raz kolejny nikt zarządu Kogeneracji nie pofatygował się, by porozmawiać z prezesem EPEC czy prezydentem o swoich celach, bo tak naprawdę na końcu za tę podwyższoną energię cieplną płacą mieszkańcy. My przeprowadzamy działania, by było jak najtaniej i tak samo powinna działać EKO, patrząc na to, co dzieje się na rynku energii – dodał prezydent.
- Wystąpiliśmy do EKO o szczegółowe wyjaśnienie przyczyn podwyżki do każdego z elementów taryfy. Moim zdaniem, kiedy zgłaszali wniosek do URE, w marcu ubiegłego roku, koszty były zupełnie inne, więc jest podstawa, by to zmienić. Jesteśmy otwarci, staramy się pomóc mieszkańcom Elbląga w w tym trudnym okresie. Wstępnie wyliczyliśmy, bo nie mamy jeszcze zgody URE na nasze obniżki cen ciepła, że po uwzględnieniu taryfy EKO podwyżki dla mieszkańców wyniosą od 23 do 25 procent, w zależności od grupy taryfowej. Czekamy na decyzję URE w naszej sprawie, wystąpiliśmy o przyspieszenie jej wydania, wtedy nasze wyliczenia będą bardziej szczegółowe – mówił Henryk Wronkowski, pełniący obowiązki prezesa EPEC.
Przypomnijmy, że EKO dostarcza 80 procent ciepła potrzebnego w Elblągu, resztę produkuje EPEC. Zgodnie z zatwierdzoną przez URE taryfą od 1 lutego cena ciepła za gigadżul w EKO wzrośnie dla EPEC do 98,13 zł netto, a więc o ok. 26 procent, a cena nośnika ciepła do 85,94 zł za metr sześcienny, a więc prawie trzykrotnie! (uzasadnienie EKO znajdziesz tutaj).
Dodajmy, że wzrasta też opłata roczna za zamówioną moc cieplną i opłaty miesięczne w tym zakresie dla EPEC, tu podwyżki wynoszą ok. 30 procent. To wszystko ma się przełożyć na podwyżki dla końcowych odbiorców, czyli mieszkańców, na poziomie 23-25 procent. Zresztą pisma z nowymi opłatami otrzymała już część elblążan od zarządców nieruchomości.
Czy żałują umowy z EKO?
Zapytaliśmy władze Elbląga i spółki, czy w obliczu podwyżek i z perspektywy czasu żałują, że w 2021 roku podpisali umowę z EKO dotyczącą sprzedaży ciepła, w której jest też mowa o koniecznych inwestycjach po stronie obu spółek. Umowa do dzisiaj obowiązuje.
- Nie żałuję, bo dostawy ciepła są zapewnione. Na tamten czas wybudowanie przez EPEC w dwa lata ciepłowni o mocy 150 megawatów było po prostu niemożliwe. Poza tym patrzę na to szerzej – EKO to też elblążanie. Faktem jest, że podwyższają ceny, ale to jest firma z siedzibą w Elblągu, gdzie pracują nasi koledzy – stwierdził Henryk Wronkowski
- To nie jest tak, czy jest dobra czy zła umowa, czy nam się podoba czy nie. Miasto zgodnie z ustawą musi zabezpieczyć ciepło dla mieszkańców i to z naddatkiem mocy zamówionej. Nawet jeśli nie będzie zużyta, to musimy mieć ją w dyspozycji – dodał Witold Wróblewski. – Ani sam EPEC, ani samo EKO nie zabezpiecza w pełni potrzeb miasta, musi być współpraca. Ale nie współpraca nieprzemyślana. Nie zgadzamy się na sposób uzyskania taryfy w URE przez EKO. Kto mi wytłumaczy, że w EPEC-u obniżamy cenę gigadżula o 25 procent, a w EKO podwyższamy o ponad 30. Żadnej w tym logiki nie mogę znaleźć.
Mieszkańcy pytają: Skąd tyle korekt?
Czytelnicy zgłaszają nam też inny problem, związany z rozliczeniami z EPEC za ciepło, który poruszyliśmy na konferencji. – W czerwcu ubiegłego roku EPEC wysyłał nam faktury korygujące, że za dużo zapłaciliśmy i oddawał pieniądze. Wczoraj dostaliśmy jeszcze raz korektę, że mam jednak tę kasę zwrócić. A nie są to małe pieniądze, bo miesięcznie wychodzi kilkadziesiąt złotych O co tu chodzi? – pyta jeden z Czytelników.
- To droga przez mękę także dla EPEC – przyznał Henryk Wronkowski. – W związkiem z wprowadzeniem przez rząd ustawy o tak zwanym zarządcy rozliczeń wspólnych, ten właśnie zarządca (państwowa spółka zajmująca się rozliczeniami na rynku energii – red.) dokonuje korekt i wypłat. Mimo że jako EPEC złożyliśmy wszystkie żądane dokumenty i zostały one rozliczone, to na koniec grudnia otrzymaliśmy informację o zmianach, co spowodowało konieczność wprowadzeniu wielu korekt faktur. U nas muszą pracować dodatkowe osoby, by te faktury korygować.
- To wszystko jest związane z dopłatami rządowymi do cen energii (związanymi z kryzysem ekonomicznym i skutkami pandemii – red.). EPEC przedstawiał koszty rzeczywiste i koszty, jakie ponoszą mieszkańcy i z tego tytułu była składana faktura, na podstawie której ta instytucja rozliczająca przekazywała środki do EPEC-u. Wszystko było ok, w związku z tym rozliczenia z zarządcami nieruchomości i spółdzielniami były dokonane na podstawie tych dokumentów. Nagle w grudniu zarządca rozliczeń wspólnych stwierdził, że są jakieś nieścisłości i zaczęli je ponownie korygować. Występowali do EPEC o dodatkowe informacje i zrobili dodatkowe korekty – mniejsze, większe. To bardzo dużo pracy papierkowej. Spółdzielnie i zarządcy mają pretensje, że to tak długo trwa i że przychodzą kolejne dokumenty. Ale EPEC też co chwila otrzymuje kolejne korekty faktur i musi przekazać to dalej – tłumaczył wiceprezydent Janusz Nowak, który jest również członkiem rady nadzorczej EPEC.