Prezydent Witold Wróblewski chce przełożyć termin spłaty zadłużenia miasta w wysokości prawie 100 milionów złotych nawet o 12 lat. Przygotował projekty uchwał w tej sprawie na najbliższą sesję Rady Miejskiej. Czy radni zgodzą się na taki ruch tuż przed wyborami?
Witold Wróblewski chwali się, że podczas swojej kadencji oddłużył miasto na kwotę około 60 milionów złotych. W latach 2019-2023, a więc już po wyborach, samorząd powinien spłacać kolejne kwoty długu, wynikające głównie z wyemitowanych w poprzednich kadencjach (za czasów prezydentury Henryka Słoniny, Grzegorza Nowaczyka i Jerzego Wilka) obligacji i zaciągniętych kredytów. W sumie to prawie 100 milionów złotych, co dla budżetu miasta będzie sporym obciążeniem.
Na niewiele ponad miesiąc przed wyborami urzędujący prezydent postanowił przesunąć termin spłaty zadłużenia. Na najbliszą sesję Rady Miasta, która odbędzie się 13 września, przygotował kilka projektów uchwał, które zmieniają termin spłaty 4-milionowego kredytu z 2019 na 2023 rok i wykupu obligacji na łączną kwotę 94 milionów złotych nawet o 12 lat. Ta propozycja oznacza, że część obecnych długów samorząd miałby spłacać nawet do 2034 roku.
„Wysoko planowane wykupy obligacji ograniczają nakłady na przedsięwzięcia inwestycyjne Elbląga. W celu pozyskania środków na zadania inwestycyjne, Gmina Miasto Elbląg dokonuje przesunięcia terminu wykupu obligacji” - czytamy w uzasadnieniu każdej z uchwał.
Ile takie przesunięcia mają kosztować? Tego w projektach uchwał nie ma. Zapytaliśmy o to rzecznika prezydenta, czekamy na odpowiedzi. Być może zostaną one udzielone dopiero na poniedziałkowej konferencji prasowej prezydenta, która zostanie zwołana właśnie w sprawie budżetu miasta.
- Takich rzeczy nie robi się na niespełna dwa miesiące przed wyborami. Taka decyzja oznaczałaby, że zostawiamy spłatę zadłużenia kolejnym pokoleniom elblążan i to nie za darmo. Przesuwanie terminów spłaty kosztuje, nawet do około 5 procent rocznie. Prezydent chwali się, że oddłuża miasto, a taka decyzja powoduje kolejne zadłużanie – komentuje Michał Missan, szef klubu radnych PO, dodając że klub w tej sprawie nie zajął jeszcze stanowiska.
Uchwał w sprawie obligacji i kredytów nie poprze zapewne klub PiS, który ma większość w Radzie Miejskiej, choć jak zastrzega Marek Pruszak, przewodniczący Rady Miejskiej, klub nie ma jeszcze wypracowanego stanowiska. - Jest jeszcze na to za wcześnie. Dyskutujemy o tym, czekamy na konkretne wyliczenia skarbnika, ile to wszystko będzie kosztowało, musimy znać szczegóły – zaznacza Marek Pruszak. - To nic innego jako rolowanie kredytów, co oznacza problemy – mówi o propozycji prezydenta.
Decyzję Rady Miejskiej w tej sprawie poznamy 13 września, wcześniej odbędą się dyskusje na komisjach, w szczególności na posiedzeniu komisji finansowo-budżetowej.
Przypomnijmy, że obecnie zadłużenie miasta to około 300 mln złotych, a więc prawie połowa budżetu Elbląga.
Na niewiele ponad miesiąc przed wyborami urzędujący prezydent postanowił przesunąć termin spłaty zadłużenia. Na najbliszą sesję Rady Miasta, która odbędzie się 13 września, przygotował kilka projektów uchwał, które zmieniają termin spłaty 4-milionowego kredytu z 2019 na 2023 rok i wykupu obligacji na łączną kwotę 94 milionów złotych nawet o 12 lat. Ta propozycja oznacza, że część obecnych długów samorząd miałby spłacać nawet do 2034 roku.
„Wysoko planowane wykupy obligacji ograniczają nakłady na przedsięwzięcia inwestycyjne Elbląga. W celu pozyskania środków na zadania inwestycyjne, Gmina Miasto Elbląg dokonuje przesunięcia terminu wykupu obligacji” - czytamy w uzasadnieniu każdej z uchwał.
Ile takie przesunięcia mają kosztować? Tego w projektach uchwał nie ma. Zapytaliśmy o to rzecznika prezydenta, czekamy na odpowiedzi. Być może zostaną one udzielone dopiero na poniedziałkowej konferencji prasowej prezydenta, która zostanie zwołana właśnie w sprawie budżetu miasta.
- Takich rzeczy nie robi się na niespełna dwa miesiące przed wyborami. Taka decyzja oznaczałaby, że zostawiamy spłatę zadłużenia kolejnym pokoleniom elblążan i to nie za darmo. Przesuwanie terminów spłaty kosztuje, nawet do około 5 procent rocznie. Prezydent chwali się, że oddłuża miasto, a taka decyzja powoduje kolejne zadłużanie – komentuje Michał Missan, szef klubu radnych PO, dodając że klub w tej sprawie nie zajął jeszcze stanowiska.
Uchwał w sprawie obligacji i kredytów nie poprze zapewne klub PiS, który ma większość w Radzie Miejskiej, choć jak zastrzega Marek Pruszak, przewodniczący Rady Miejskiej, klub nie ma jeszcze wypracowanego stanowiska. - Jest jeszcze na to za wcześnie. Dyskutujemy o tym, czekamy na konkretne wyliczenia skarbnika, ile to wszystko będzie kosztowało, musimy znać szczegóły – zaznacza Marek Pruszak. - To nic innego jako rolowanie kredytów, co oznacza problemy – mówi o propozycji prezydenta.
Decyzję Rady Miejskiej w tej sprawie poznamy 13 września, wcześniej odbędą się dyskusje na komisjach, w szczególności na posiedzeniu komisji finansowo-budżetowej.
Przypomnijmy, że obecnie zadłużenie miasta to około 300 mln złotych, a więc prawie połowa budżetu Elbląga.
RG