Mija – gdzieś tak na oko – 15 lat, jak podjęto decyzję o wyburzeniu pawilonów przy ul. Parkowej, które przez dziesięciolecia wkomponowały się w elbląską architekturę. Powstały dzięki zaradności elbląskich handlowców i w ówczesnych latach były popularnym miejscem różnorodnych zakupów.
Od lizaków, przez buty, tekstylia, ubrania, sprzęt AGD, warzywa, po wyroby z Cepelii. Taka swoista Gildia Kupców Elbląskich, ale na wzór polski, a nie arabski, jak obecnie. Tutaj, idąc do kina „Syrena”, można było zaopatrzyć się np. w oranżadę i cukierki. Można było też niedaleko spocząć w pięknych, poniemieckich „pergolach” i spożyć napoje, obecnie oficjalnie uznawane za szkodliwe...
Z wiatrem gospodarki rynkowej, jaki przyniósł prof. Balcerowicz, ówczesna władza podjęła „jedynie słuszną” decyzję o likwidacji zarówno pawilonów, jak i pozostałych obiektów. Rozmawiałem wtedy z Władzą w osobie śp. Henryka Woźnego: „Heniu, czy musicie to już burzyć? – Tak! Są zatwierdzone plany szybkiej zabudowy tej centralnej, reprezentacyjnej części miasta.” W trybie ekspresowym należało rozebrać obiekty i to na własny koszt. Potem przyszedł przysłowiowy „wyrównujący walec” i ta część miasta znikła, jak po tsunami.
Z Władzą, jak to z Władzą. „Jak mówi, że zrobi, to mówi...” I tak się stało w tym przypadku. W reprezentacyjnej części miasta zaczął rosnąć las i pięknie wyrósł. Ogrodzono go nawet parkanem, jak w Katyniu, żeby miał warunki do wzrostu. Średnica niektórych drzew już dzisiaj będzie musiała wymagać zgody na wycięcie od służb ochrony środowiska. Patrzy jednak na Ratusz, jak Las Birnamski na zamek Makbeta...
Czy obecna Władza ma patent, co z tym hektarem „lasu” zrobić? Nie znam stosunków własności tego gruntu, to znaczy, kto odpowiada za najdroższy hektar w mieście. Wydaje mi się, że jest to pomnik indolencji wielu odpowiedzialnych. Gdyby to był temat świeży, to rozumiem. Ale to już tyle lat tolerowania niegospodarności i psucia wizerunku miasta.
Najlepiej, gdyby nowe Władze wypowiedziały się na łamach Portelu na temat, co dalej z tą sprawą. Na przykład ustami Jej przecudnej urody rzecznika... Jak nie ma pomysłu, to na pewno dostarczą go przedsiębiorczy elbląscy internauci, na których Władza może zawsze liczyć.
Z wiatrem gospodarki rynkowej, jaki przyniósł prof. Balcerowicz, ówczesna władza podjęła „jedynie słuszną” decyzję o likwidacji zarówno pawilonów, jak i pozostałych obiektów. Rozmawiałem wtedy z Władzą w osobie śp. Henryka Woźnego: „Heniu, czy musicie to już burzyć? – Tak! Są zatwierdzone plany szybkiej zabudowy tej centralnej, reprezentacyjnej części miasta.” W trybie ekspresowym należało rozebrać obiekty i to na własny koszt. Potem przyszedł przysłowiowy „wyrównujący walec” i ta część miasta znikła, jak po tsunami.
Z Władzą, jak to z Władzą. „Jak mówi, że zrobi, to mówi...” I tak się stało w tym przypadku. W reprezentacyjnej części miasta zaczął rosnąć las i pięknie wyrósł. Ogrodzono go nawet parkanem, jak w Katyniu, żeby miał warunki do wzrostu. Średnica niektórych drzew już dzisiaj będzie musiała wymagać zgody na wycięcie od służb ochrony środowiska. Patrzy jednak na Ratusz, jak Las Birnamski na zamek Makbeta...
Czy obecna Władza ma patent, co z tym hektarem „lasu” zrobić? Nie znam stosunków własności tego gruntu, to znaczy, kto odpowiada za najdroższy hektar w mieście. Wydaje mi się, że jest to pomnik indolencji wielu odpowiedzialnych. Gdyby to był temat świeży, to rozumiem. Ale to już tyle lat tolerowania niegospodarności i psucia wizerunku miasta.
Najlepiej, gdyby nowe Władze wypowiedziały się na łamach Portelu na temat, co dalej z tą sprawą. Na przykład ustami Jej przecudnej urody rzecznika... Jak nie ma pomysłu, to na pewno dostarczą go przedsiębiorczy elbląscy internauci, na których Władza może zawsze liczyć.
Jeżeli sprawa nie zostanie szybko i rozsądnie rozwiązana, to być może jak w „Makbecie”. Elbląski Birnamski Las „ruszy” na Ratusz, jak na zamek ruszył Dunzynan, i doprowadzi nową Władzę do upadku... jak Makbeta.