Dlaczego Prezydent Elbląga czujnie strzeże niektórych budynków w mieście, choć ich „zabytkowość” jest co najmniej dyskusyjna, a w przypadku innych – zabytków autentycznych, choć zaniedbanych, takiej troski nie wykazuje? Na jednej szali stawiam tu budynek Światowida, na drugiej – budynek przy ul. Warszawskiej 142. Co przeważa?
Kwestia przebudowy obiektu, w którym mieszczą się Centrum Spotkań Europejskich „Światowid” i Teatr im. Sewruka była częścią środowej debaty na temat budowy galerii handlowej Porto 55 i zagospodarowania otoczenia Placu Kazimierza Jagiellończyka (więcej o Porto – „Spokojnie, to tylko galeria”).
Już obecnie budynek ów, należący do Samorządu Województwa Warmińsko-Mazurskiego, jest najniższym w tej części miasta i jedynym, którego wygląd za awangardowy mógł uchodzić co najwyżej w epoce wczesnego Gomułki. A co będzie, gdy po drugiej stronie Placu Kazimierza Jagiellończyka stanie nowoczesna galeria handlowa?
Ten argument, ale chyba bardziej ciasnota, z jaką muszą sobie radzić Teatr i Światowid, spowodował, że powstał wstępny projekt rozbudowy budynku. Zakłada on m.in. podniesienie i rozbudowę (w kierunku krytej pływalni) skrzydeł gmachu (nad salą sportową i kinem) oraz budowę wejścia i foyer Teatru od ul. Teatralnej, a także wiele zmian wewnątrz budynku. Projekt zyskał wstępną aprobatę finansową władz wojewódzkich, o co wcale nie było łatwo, bo nie wszystkim radnym Sejmiku Warmińsko-Mazurskiego musi zależeć na rozbudowie elbląskiego Światowida.
Potrzebna jest jeszcze zgoda elbląskiego ratusza na ingerencje architektoniczne. Ratusz zgadza się na wszystkie zmiany, z wyjątkiem... podniesienia i rozbudowy skrzydeł gmachu oraz budowy wejścia i foyer Teatru od ul. Teatralnej. Czyli nie na to, na czym najbardziej inwestorom zależy. I argumentuje to zabytkowym charakterem budynku, którego „sylweta na stałe wpisała się w elbląski krajobraz”.
Jeśli symbol, to czego?
Owszem, budynek Światowida i Teatru jest symbolem, ale według mnie z rzędu tych, o których pamiętać powinni raczej historycy. Podobnie jak elbląska starówka. To ówczesne władze postanowiły, że zniszczoną w 1945 r. starówkę należy rozebrać, z cegieł odbudować starówki w „godniejszych” miastach (Warszawa, Gdańsk), a teren zaorać – dosłownie – i obsiać trawą.
Podobnie z tym budynkiem. Pierwotnie zaplanowany jako imponujący gmach, nawiązujący do Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie, potem stopniowo „odchudzany”, bo władza miała zawsze ważniejsze potrzeby niż Elbląg, zmalał do rozmiarów, które widzimy dziś. Pisze o tym Jerzy Domino w „Historii Elbląga” (Jerzy Domino, „Rozwój przestrzenny i budownictwo Elbląga” [w:] „Historia Elbląga”, red. Andrzej Groth, t. V, cz, 2, s.306-307):
„W protokole posiedzenia Miejskiej Rady Narodowej z 8 listopada 1948 r. zapisano postulat budowy Ludowego Domu Kultury w Elblągu na wzór domów kultury w ZSRR. [...] Budynek o kubaturze 56 000 m sześciennych mieścić miał salę teatralną na 700 miejsc, widowiskową na 300-350 miejsc, salę zebrań masowych, salę kinową, gimnastyczną i kryty basen. Jak entuzjastycznie donosiła prasa: miał górować nad miastem jako wielki, widoczny symbol nowych czasów.[...] [W sierpniu 1954 r.] powiększono zgodnie z megalomanią systemu kubaturę. [...] Powstać miał gmach o kubaturze 80 000 m sześciennych.”
Potem były kolejne cięcia budżetowe i stopniowe ograniczanie wielkości gmachu. I mamy to, co mamy, a górowanie nad miastem, do którego nigdy nie doszło, teraz zamienia się wręcz w dołowanie.
Sylwetę można zachować
To, co charakterystyczne dla Elbląga, czyli sylwetka Światowida widziana z Placu Kazimierza Jagiellończyka, może zostać po rozbudowie zachowana. Architekci nie takie sztuki potrafią robić. Można przecież wbudować obecny budynek w nowy, większy gmach, zachowując nawet na frontowej elewacji kształt świetlika i iglicy. Kwestią jest tylko postawienie takich warunków projektantom.
Wstępne projekty rozbudowy gmachu, które pojawiają się w mediach, to tylko wstępne projekty. Tak naprawdę nie rozpoczęto nawet jeszcze dyskusji na temat, jak miałby wyglądać ów budynek po rozbudowie, dyskusji z udziałem architektów, konserwatorów zabytków i elblążan. I dopóki ratusz kategorycznie odmawia, dyskusja jest bezprzedmiotowa.
Warszawska 142
O tym budynku i jego losie, który wydaje się już przesądzony, informowaliśmy w tekście „Zniknie kolejna perełka” . Zniknie ona zgodnie z... prawem lokalnym, bowiem w uchwale Rady Miejskiej w Elblągu z 19 kwietnia 2007 r. napisano:
„§ 10.
1. Na obszarze objętym planem [przebudowy ul. Warszawskiej – red.] nie występują zabytki, chronione zasoby dziedzictwa kulturowego oraz dobra kultury współczesnej.
2. Budynek nr 142 przy ul. Warszawskiej przeznaczony do rozbiórki po uprzednim wykonaniu pełnej inwentaryzacji budowlanej; detal architektoniczny pochodzący z budynku nr 142 wskazany przez WKZ należy zabezpieczyć i przeznaczyć do wbudowania w innym wznoszonym w tym rejonie obiekcie.”
Niby wszystko w porządku, ale... Przytaczamy opinię eksperta (nazwisko do wiadomości redakcji):
„Mamy miejskiego konserwatora zabytków, który powinien się zająć tą sprawą. Moim zdaniem obiekt jest wart ochrony ze względu na zachowane elementy wyposażenia i ciekawy układ wnętrza. Zapewne był to zajazd przydrożny i do takiej funkcji powinien wrócić. W praktyce będzie to niezwykle trudne, bo pewnie koliduje z zamiarem remontu drogi i został zaadaptowany na mieszkania komunalne. [...] los takiego budynku jest smutny - vide willa Grunaua przy ul. Piechoty.”
Budynek przy Warszawskiej 142 to tylko jeden z ostatnich przykładów.
Czy o zabytki tu chodzi?
Taka różnica postępowania Prezydenta w dwóch aktualnych sprawach budzi podejrzenia, że ochrona zabytkowej substancji Elbląga nie jest tu kwestią najistotniejszą. I wówczas można ułożyć sobie taką fantastyczną fabułę:
1. Prezydent chce zabudować Wyspę Spichrzów.
2. Na razie nie są tą częścią miasta zainteresowani żadni inwestorzy.
3. Powstaje więc lobby, które ma przekonać władze wojewódzkie, by zbudowało centrum kultury na Wyspie Spichrzów.
4. Konsekwentne blokowanie rozbudowy Światowida i Teatru ma wymóc na Zarządzie Województwa decyzję o zainwestowaniu w Wyspę Spichrzów.
5. Wystarczy przekonać jednego ze współgospodarzy obiektu przy Placu Kazimierza Jagiellończyka, że sam zagospodaruje ten budynek – wówczas drugi będzie się musiał wynieść za rzekę.
Ta fabuła ma jednak słaby punkt. Marszałek może stwierdzić: skoro władze Elbląga tego nie chcą, nie będzie rozbudowywać Teatru i Światowida. A tym bardziej budować niczego nowego. Zwłaszcza, że minister kultury Bogdan Zdrojewski, nawet podczas swej wizyty w Bibliotece Elbląskiej twierdził, że będzie przekazywał samorządom pieniądze na rozbudowę i placówek kultury, natomiast na budowę nowych - nie. A samorząd wojewódzki z własnych pieniędzy Światowida i Teatru nie rozbuduje, potrzebuje pieniędzy ministra.
Już obecnie budynek ów, należący do Samorządu Województwa Warmińsko-Mazurskiego, jest najniższym w tej części miasta i jedynym, którego wygląd za awangardowy mógł uchodzić co najwyżej w epoce wczesnego Gomułki. A co będzie, gdy po drugiej stronie Placu Kazimierza Jagiellończyka stanie nowoczesna galeria handlowa?
Ten argument, ale chyba bardziej ciasnota, z jaką muszą sobie radzić Teatr i Światowid, spowodował, że powstał wstępny projekt rozbudowy budynku. Zakłada on m.in. podniesienie i rozbudowę (w kierunku krytej pływalni) skrzydeł gmachu (nad salą sportową i kinem) oraz budowę wejścia i foyer Teatru od ul. Teatralnej, a także wiele zmian wewnątrz budynku. Projekt zyskał wstępną aprobatę finansową władz wojewódzkich, o co wcale nie było łatwo, bo nie wszystkim radnym Sejmiku Warmińsko-Mazurskiego musi zależeć na rozbudowie elbląskiego Światowida.
Potrzebna jest jeszcze zgoda elbląskiego ratusza na ingerencje architektoniczne. Ratusz zgadza się na wszystkie zmiany, z wyjątkiem... podniesienia i rozbudowy skrzydeł gmachu oraz budowy wejścia i foyer Teatru od ul. Teatralnej. Czyli nie na to, na czym najbardziej inwestorom zależy. I argumentuje to zabytkowym charakterem budynku, którego „sylweta na stałe wpisała się w elbląski krajobraz”.
Jeśli symbol, to czego?
Owszem, budynek Światowida i Teatru jest symbolem, ale według mnie z rzędu tych, o których pamiętać powinni raczej historycy. Podobnie jak elbląska starówka. To ówczesne władze postanowiły, że zniszczoną w 1945 r. starówkę należy rozebrać, z cegieł odbudować starówki w „godniejszych” miastach (Warszawa, Gdańsk), a teren zaorać – dosłownie – i obsiać trawą.
Podobnie z tym budynkiem. Pierwotnie zaplanowany jako imponujący gmach, nawiązujący do Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie, potem stopniowo „odchudzany”, bo władza miała zawsze ważniejsze potrzeby niż Elbląg, zmalał do rozmiarów, które widzimy dziś. Pisze o tym Jerzy Domino w „Historii Elbląga” (Jerzy Domino, „Rozwój przestrzenny i budownictwo Elbląga” [w:] „Historia Elbląga”, red. Andrzej Groth, t. V, cz, 2, s.306-307):
„W protokole posiedzenia Miejskiej Rady Narodowej z 8 listopada 1948 r. zapisano postulat budowy Ludowego Domu Kultury w Elblągu na wzór domów kultury w ZSRR. [...] Budynek o kubaturze 56 000 m sześciennych mieścić miał salę teatralną na 700 miejsc, widowiskową na 300-350 miejsc, salę zebrań masowych, salę kinową, gimnastyczną i kryty basen. Jak entuzjastycznie donosiła prasa: miał górować nad miastem jako wielki, widoczny symbol nowych czasów.[...] [W sierpniu 1954 r.] powiększono zgodnie z megalomanią systemu kubaturę. [...] Powstać miał gmach o kubaturze 80 000 m sześciennych.”
Potem były kolejne cięcia budżetowe i stopniowe ograniczanie wielkości gmachu. I mamy to, co mamy, a górowanie nad miastem, do którego nigdy nie doszło, teraz zamienia się wręcz w dołowanie.
Sylwetę można zachować
To, co charakterystyczne dla Elbląga, czyli sylwetka Światowida widziana z Placu Kazimierza Jagiellończyka, może zostać po rozbudowie zachowana. Architekci nie takie sztuki potrafią robić. Można przecież wbudować obecny budynek w nowy, większy gmach, zachowując nawet na frontowej elewacji kształt świetlika i iglicy. Kwestią jest tylko postawienie takich warunków projektantom.
Wstępne projekty rozbudowy gmachu, które pojawiają się w mediach, to tylko wstępne projekty. Tak naprawdę nie rozpoczęto nawet jeszcze dyskusji na temat, jak miałby wyglądać ów budynek po rozbudowie, dyskusji z udziałem architektów, konserwatorów zabytków i elblążan. I dopóki ratusz kategorycznie odmawia, dyskusja jest bezprzedmiotowa.
Warszawska 142
O tym budynku i jego losie, który wydaje się już przesądzony, informowaliśmy w tekście „Zniknie kolejna perełka” . Zniknie ona zgodnie z... prawem lokalnym, bowiem w uchwale Rady Miejskiej w Elblągu z 19 kwietnia 2007 r. napisano:
„§ 10.
1. Na obszarze objętym planem [przebudowy ul. Warszawskiej – red.] nie występują zabytki, chronione zasoby dziedzictwa kulturowego oraz dobra kultury współczesnej.
2. Budynek nr 142 przy ul. Warszawskiej przeznaczony do rozbiórki po uprzednim wykonaniu pełnej inwentaryzacji budowlanej; detal architektoniczny pochodzący z budynku nr 142 wskazany przez WKZ należy zabezpieczyć i przeznaczyć do wbudowania w innym wznoszonym w tym rejonie obiekcie.”
Niby wszystko w porządku, ale... Przytaczamy opinię eksperta (nazwisko do wiadomości redakcji):
„Mamy miejskiego konserwatora zabytków, który powinien się zająć tą sprawą. Moim zdaniem obiekt jest wart ochrony ze względu na zachowane elementy wyposażenia i ciekawy układ wnętrza. Zapewne był to zajazd przydrożny i do takiej funkcji powinien wrócić. W praktyce będzie to niezwykle trudne, bo pewnie koliduje z zamiarem remontu drogi i został zaadaptowany na mieszkania komunalne. [...] los takiego budynku jest smutny - vide willa Grunaua przy ul. Piechoty.”
Budynek przy Warszawskiej 142 to tylko jeden z ostatnich przykładów.
Czy o zabytki tu chodzi?
Taka różnica postępowania Prezydenta w dwóch aktualnych sprawach budzi podejrzenia, że ochrona zabytkowej substancji Elbląga nie jest tu kwestią najistotniejszą. I wówczas można ułożyć sobie taką fantastyczną fabułę:
1. Prezydent chce zabudować Wyspę Spichrzów.
2. Na razie nie są tą częścią miasta zainteresowani żadni inwestorzy.
3. Powstaje więc lobby, które ma przekonać władze wojewódzkie, by zbudowało centrum kultury na Wyspie Spichrzów.
4. Konsekwentne blokowanie rozbudowy Światowida i Teatru ma wymóc na Zarządzie Województwa decyzję o zainwestowaniu w Wyspę Spichrzów.
5. Wystarczy przekonać jednego ze współgospodarzy obiektu przy Placu Kazimierza Jagiellończyka, że sam zagospodaruje ten budynek – wówczas drugi będzie się musiał wynieść za rzekę.
Ta fabuła ma jednak słaby punkt. Marszałek może stwierdzić: skoro władze Elbląga tego nie chcą, nie będzie rozbudowywać Teatru i Światowida. A tym bardziej budować niczego nowego. Zwłaszcza, że minister kultury Bogdan Zdrojewski, nawet podczas swej wizyty w Bibliotece Elbląskiej twierdził, że będzie przekazywał samorządom pieniądze na rozbudowę i placówek kultury, natomiast na budowę nowych - nie. A samorząd wojewódzki z własnych pieniędzy Światowida i Teatru nie rozbuduje, potrzebuje pieniędzy ministra.
Piotr Derlukiewicz