Braniewska Garbarnia, pod nową nazwą "Mastex" i rządami nowych właścicieli powraca do produkcji. - Do kwietnia potrwa rozruch firmy - mówi prezes spółki Mastex Kazimierz Klepaczewski. - Później chcielibyśmy rozpocząć właściwą produkcję.
Braniewska Garbarnia od 1996 roku była w poważnych kłopotach finansowych. Prawie 5 lat temu łódzki Chemiskór wykupił część zakładu. Przejął obiekty przy ul. Przemysłowej (pozostała część przy ul. Kościuszki została przekazana skarbowi państwa). Niestety, nowy właściciel nie podołał zadaniu i wpędził firmę w poważne długi. Gwoździem do trumny dla garbarni była niestabilna sytuacja giełdowa Chemiskóru. W końcu 18 października 1999 r. sąd ogłosił upadłość garbarni, skazując tym prawie 140 osób na bezrobocie.
We wrześniu 2000 r. garbarnię kupili przedsiębiorcy z Radomia. Niestety stan, w jakim zastali zarówno maszyny, jak i budynki zakładu, nie pozwolił na rozpoczęcie na szeroką skalę produkcji.
- Właściciele musieli przede wszystkim bardzo dużo zainwestować - mówi Kazimierz Klepaczewski. - Maszyny trzeba było sprowadzić z Włoch, a to niestety kosztuje.
W tej chwili garbarnia jest w fazie rozruchu. Zatrudnienie znalazły w niej 22 osoby. Docelowo, przy maksymalnej przewidywanej ilości zamówień, firma będzie chciała zatrudnić 80 osób.
W ubiegłym roku w sprawę ratowania garbarni włączył się poseł Wiesław Walendziak. Według niego garbarnia mogłaby pracować na potrzeby wojska np. szyć mundury, pokrowce samochodowe itp. Niestety na obietnicach się skończyło.
- Nigdy nie mieliśmy do czynienia z panem Waledziakiem i mam nadzieję, że mieć nie będziemy - mówi wzburzony prezes Mastexu. - Docierały do nas plotki, że Waledziak ma w spółce jakieś udziały, ale pragnę zaopewnić, że to bzdura. Nikt z nas nawet go nie zna.
We wrześniu 2000 r. garbarnię kupili przedsiębiorcy z Radomia. Niestety stan, w jakim zastali zarówno maszyny, jak i budynki zakładu, nie pozwolił na rozpoczęcie na szeroką skalę produkcji.
- Właściciele musieli przede wszystkim bardzo dużo zainwestować - mówi Kazimierz Klepaczewski. - Maszyny trzeba było sprowadzić z Włoch, a to niestety kosztuje.
W tej chwili garbarnia jest w fazie rozruchu. Zatrudnienie znalazły w niej 22 osoby. Docelowo, przy maksymalnej przewidywanej ilości zamówień, firma będzie chciała zatrudnić 80 osób.
W ubiegłym roku w sprawę ratowania garbarni włączył się poseł Wiesław Walendziak. Według niego garbarnia mogłaby pracować na potrzeby wojska np. szyć mundury, pokrowce samochodowe itp. Niestety na obietnicach się skończyło.
- Nigdy nie mieliśmy do czynienia z panem Waledziakiem i mam nadzieję, że mieć nie będziemy - mówi wzburzony prezes Mastexu. - Docierały do nas plotki, że Waledziak ma w spółce jakieś udziały, ale pragnę zaopewnić, że to bzdura. Nikt z nas nawet go nie zna.
IG