Niedawno portEl doniósł, że przy ul. Grunwaldzkiej spłonął budynek. Na szczęście, jak się okazało, nie jeden z pięknych budynków secesyjnych, ale jakiś pustostan. Czyli straty praktycznie niewielkie. Przy okazji przybyło miastu w centrum kilkadziesiąt metrów powierzchni do nowej zabudowy, nie licząc szkolenia, jakie mogła odbyć nasza sprawna, elbląska Straż Pożarna.
Według mojego pojmowania świata, w Elblągu mamy wiele innego rodzaju pustostanów. Są to obiekty wzniesione w ostatnich latach za dziesiątki milionów złotych z kasy miasta i Funduszy Unijnych. Ich „pustostan” polega na tym, że są puste, bo nic, albo prawie nic, się w nich nie dzieje.
Ewidentnym przykładem są bliźniacze „domki z czerwonej cegły” na Wyspie Spichrzów. W jednym miała być „harcówka”, w drugim nawet nie wiem co. Palą się w nich tylko światła przez całą dobę, a w środku brak oznak działania na rzecz szerszej rzeszy elblążan. Teraz jest to swoisty „Elbląg Loss Center”.
Myślę, że do tej listy można dzisiaj śmiało dodać takie obiekty, jak tzw. Ratusz, „szklany dom” na Modrzewinie, Inkubator Przedsiębiorczości i Halę Sportową przy Grunwaldzkiej. Wszystkie te obiekty kumulują jedynie koszty z miesiąca na miesiąc. Każdy, kto prowadzi biznes, wie, ile kosztuje utrzymanie obiektu.
Uważam, że Urząd Miasta, który prawdopodobnie płaci co miesiąc rachunki za te obiekty, powinien zweryfikować politykę ich wykorzystania. Te dwa za rzeką – według mnie nie są odpowiednio zabezpieczone – najlepiej szybko sprzedać, bo jak się spalą, to będą spore problemy finansowe i prawne.
Jest nawet wskazane, aby UM podał do publicznej wiadomości, ile wydaje na utrzymanie wyżej wymienionych obiektów i jakie co roku zalicza straty z tego tytułu w budżecie miasta.
Myślę, że jak zwykle niezawodni internauci wskażą szereg innych „pustostanów” w naszym pięknym Elblągu, być może subsydiowanych przez UM, a służącym za przytulne schronienie dziwnym instytucjom, niewiele dającym miastu i jego mieszkańcom.
Ewidentnym przykładem są bliźniacze „domki z czerwonej cegły” na Wyspie Spichrzów. W jednym miała być „harcówka”, w drugim nawet nie wiem co. Palą się w nich tylko światła przez całą dobę, a w środku brak oznak działania na rzecz szerszej rzeszy elblążan. Teraz jest to swoisty „Elbląg Loss Center”.
Myślę, że do tej listy można dzisiaj śmiało dodać takie obiekty, jak tzw. Ratusz, „szklany dom” na Modrzewinie, Inkubator Przedsiębiorczości i Halę Sportową przy Grunwaldzkiej. Wszystkie te obiekty kumulują jedynie koszty z miesiąca na miesiąc. Każdy, kto prowadzi biznes, wie, ile kosztuje utrzymanie obiektu.
Uważam, że Urząd Miasta, który prawdopodobnie płaci co miesiąc rachunki za te obiekty, powinien zweryfikować politykę ich wykorzystania. Te dwa za rzeką – według mnie nie są odpowiednio zabezpieczone – najlepiej szybko sprzedać, bo jak się spalą, to będą spore problemy finansowe i prawne.
Jest nawet wskazane, aby UM podał do publicznej wiadomości, ile wydaje na utrzymanie wyżej wymienionych obiektów i jakie co roku zalicza straty z tego tytułu w budżecie miasta.
Myślę, że jak zwykle niezawodni internauci wskażą szereg innych „pustostanów” w naszym pięknym Elblągu, być może subsydiowanych przez UM, a służącym za przytulne schronienie dziwnym instytucjom, niewiele dającym miastu i jego mieszkańcom.