W przerwie pierwszej po wyborach przedterminowych sesji Rady Miejskiej Klub Radnych KWW Witolda Wróblewskiego zwołał konferencję prasową, dotyczącą rewitalizacji basenu przy ulicy Spacerowej. Jako zainteresowany tym tematem (pisałem o nim rok temu na łamach elbląskich portali) z uwagą prześledziłem wypowiedź radnego Sławomira Malinowskiego…
Cieszy mnie bardzo, że radni tego ugrupowania zainteresowali się basenem i chcą działać na rzecz przywrócenia go elblążanom, myślę jednak, że koncepcja, jaką przedstawili, nie do końca ma rację bytu. Jak mówi przysłowie, „dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane”.
W imieniu wspomnianego klubu mój szanowny kolega radny, z którym współpracowałem w kadencji Rady w latach 1994-1998 i którego cenię, zaproponował nam stworzenie speckomisji ds. basenu. Komisja ma składać się z radnych i „dwóch osób, które mają doświadczenie, jeżeli chodzi o infrastrukturę sportową”. Zadam koledze radnemu dwa pytania. Po co powoływać dodatkową komisję, skoro w strukturach rady jest już stała komisja gospodarcza? Może ona z powodzeniem zająć się problemem basenu. I co wniosą osoby z doświadczeniem w infrastrukturze sportowej? Ja myślałbym raczej o doradcach z zakresu inżynierii.
Moim zdaniem rewitalizacja akwenu o powierzchni ok. 30 000 m2 siłami MOSiR jest niemożliwa. Ośrodek zatrudnia zapewne 20 do 30 osób, które mogłyby być zatrudnione przy pracach na basenie. Dla tylu osób to praca na wiele miesięcy, samo odchwaszczenie dna nie wystarczy. Wymaga ono uzupełnienia ubytków, naprawy infrastruktury, brzegów, zaplecza socjalnego. A i tak będzie to tylko prowizorka. A prowizorki ja bym mieszkańcom nie fundował.
Ponadto płytkie, rozległe zbiorniki ze stojącą wodą mają tendencję do tzw. kwitnienia. Jest to wynikiem wzrostu temperatury. Nawiasem mówiąc, powodem zamknięcia kąpieliska nie były glony, tylko sinice. A sinice (Cyanobakteria) to bakterie, bardzo specyficzne, odporne drobnoustroje wytwarzające toksyny. Należą do tzw. Procarionta, nie posiadają wielu organelli komórkowych, na które działają związki chemiczne, a więc są trudne do likwidacji.
Wojsko, o którym wspomina radny i które miałoby wspomóc remont basenu, jak wszyscy wiedzą, praktycznie w naszym mieście nie istnieje, a gdyby nawet, to nie wiem, czy miałoby na ten cel pieniądze. Żołnierzy bez ich zgody zatrudniać nie wolno. Skończyły się czasy, kiedy to dowódca kompanii pytał „kto jedzie na wykopki do siostry generała?” Zgłosiło się dwóch. „Dobrze, mówi dowódca, reszta idzie piechotą.”
Dlatego rewidując swój pomysł sprzed roku (ze względu na brak pieniędzy w kasie miasta), proponuję Sławkowi następujące rozwiązanie: Część basenu od strony ulicy Marymonckiej pozostawić w spokoju na lepsze czasy lub przeznaczyć na inny cel rekreacyjny. Drugą natomiast, w kształcie prostokąta ok. 175 na 77 m, podzielić na trzy akweny. Uzyskamy kompleks basenów o wymiarach w przybliżeniu 50 x 77 m (3850 m2) każdy. Podzielenie w poprzek daje nam zarówno brodzik dla dzieci jak i część głęboką w każdym basenie. Prace można podzielić na etapy w miarę pozyskiwania środków. Myślę, że koszt jednej niecki zamknąłby się w kwocie 500 tys. złotych. Nie jestem fachowcem, nie wiem, czy wystarczy zwykły beton, czy należy zastosować beton zbrojony, czy fibrobeton? Co z podłożem? Podobno pod basenem jest kurzawka. Czy da się taką powierzchnię zadaszyć? Co z uzdatnieniem wody? Pytań jest wiele, ale nie odpowiedzą na nie „osoby z doświadczeniem w infrastrukturze sportowej”, tylko fachowcy z zakresu budownictwa. Cieszy jedno – o sprawie się mówi, a to już dobrze rokuje. Martwi co innego, zwiększa się deficyt budżetowy Państwa, a to odbije się niewątpliwie na budżetach gmin i będą inne, ważniejsze potrzeby niż basen.
W imieniu wspomnianego klubu mój szanowny kolega radny, z którym współpracowałem w kadencji Rady w latach 1994-1998 i którego cenię, zaproponował nam stworzenie speckomisji ds. basenu. Komisja ma składać się z radnych i „dwóch osób, które mają doświadczenie, jeżeli chodzi o infrastrukturę sportową”. Zadam koledze radnemu dwa pytania. Po co powoływać dodatkową komisję, skoro w strukturach rady jest już stała komisja gospodarcza? Może ona z powodzeniem zająć się problemem basenu. I co wniosą osoby z doświadczeniem w infrastrukturze sportowej? Ja myślałbym raczej o doradcach z zakresu inżynierii.
Moim zdaniem rewitalizacja akwenu o powierzchni ok. 30 000 m2 siłami MOSiR jest niemożliwa. Ośrodek zatrudnia zapewne 20 do 30 osób, które mogłyby być zatrudnione przy pracach na basenie. Dla tylu osób to praca na wiele miesięcy, samo odchwaszczenie dna nie wystarczy. Wymaga ono uzupełnienia ubytków, naprawy infrastruktury, brzegów, zaplecza socjalnego. A i tak będzie to tylko prowizorka. A prowizorki ja bym mieszkańcom nie fundował.
Ponadto płytkie, rozległe zbiorniki ze stojącą wodą mają tendencję do tzw. kwitnienia. Jest to wynikiem wzrostu temperatury. Nawiasem mówiąc, powodem zamknięcia kąpieliska nie były glony, tylko sinice. A sinice (Cyanobakteria) to bakterie, bardzo specyficzne, odporne drobnoustroje wytwarzające toksyny. Należą do tzw. Procarionta, nie posiadają wielu organelli komórkowych, na które działają związki chemiczne, a więc są trudne do likwidacji.
Wojsko, o którym wspomina radny i które miałoby wspomóc remont basenu, jak wszyscy wiedzą, praktycznie w naszym mieście nie istnieje, a gdyby nawet, to nie wiem, czy miałoby na ten cel pieniądze. Żołnierzy bez ich zgody zatrudniać nie wolno. Skończyły się czasy, kiedy to dowódca kompanii pytał „kto jedzie na wykopki do siostry generała?” Zgłosiło się dwóch. „Dobrze, mówi dowódca, reszta idzie piechotą.”
Dlatego rewidując swój pomysł sprzed roku (ze względu na brak pieniędzy w kasie miasta), proponuję Sławkowi następujące rozwiązanie: Część basenu od strony ulicy Marymonckiej pozostawić w spokoju na lepsze czasy lub przeznaczyć na inny cel rekreacyjny. Drugą natomiast, w kształcie prostokąta ok. 175 na 77 m, podzielić na trzy akweny. Uzyskamy kompleks basenów o wymiarach w przybliżeniu 50 x 77 m (3850 m2) każdy. Podzielenie w poprzek daje nam zarówno brodzik dla dzieci jak i część głęboką w każdym basenie. Prace można podzielić na etapy w miarę pozyskiwania środków. Myślę, że koszt jednej niecki zamknąłby się w kwocie 500 tys. złotych. Nie jestem fachowcem, nie wiem, czy wystarczy zwykły beton, czy należy zastosować beton zbrojony, czy fibrobeton? Co z podłożem? Podobno pod basenem jest kurzawka. Czy da się taką powierzchnię zadaszyć? Co z uzdatnieniem wody? Pytań jest wiele, ale nie odpowiedzą na nie „osoby z doświadczeniem w infrastrukturze sportowej”, tylko fachowcy z zakresu budownictwa. Cieszy jedno – o sprawie się mówi, a to już dobrze rokuje. Martwi co innego, zwiększa się deficyt budżetowy Państwa, a to odbije się niewątpliwie na budżetach gmin i będą inne, ważniejsze potrzeby niż basen.
Sławomir Kula (SLD)