"To nie jest zwykła nauka, to nie są zwykli kursanci", czyli o językach polskim, ukraińskim i wojnie...
Wojna wiąże się z dramatycznymi zmianami w życiu tych, których dotknął konflikt, jak to jest w przypadku uchodźców z Ukrainy. Jak zmienia się świat wokół nas, tak też zmienia się język. Właśnie o językach – polskim i ukraińskim – rozmawiamy z dr. hab. Zenonem Licą, językoznawcą, profesorem Uniwersytetu Gdańskiego i Akademii Nauk Stosowanych w Elblągu.
Zenon Lica jest jednym z wykładowców ANS zaangażowanych w prowadzenie kursu z języka polskiego jako obcego dla uchodźców z Ukrainy, którzy zamieszkali w Elblągu. Z językoznawcą, wykładowcą akademickim i członkiem Komisji Onomastyki Słowiańskiej przy Międzynarodowym Komitecie Slawistów oraz przewodniczącym Komisji Poświadczającej Znajomość Języka Polskiego jako Obcego rozmawiamy m. in. o wpływie wojny na język, a także o tym, jak w nowej dla Ukraińców i Polaków sytuacji komunikować się mimo językowych różnic.
- Polacy znają naukę języka polskiego z realiów szkolnych, gdzie uczy się go jako języka ojczystego. Jak wygląda uczenie polskiego jako języka obcego?
- Mogłoby się wydawać, że każdy Polak może polskiego uczyć, bo każdy się w jakiś sposób komunikuje językiem polskim. Może powiedzieć: "przecież znam ten język i mogę tym językiem operować, wobec tego mogę uczyć obcokrajowca, zwłaszcza Słowianina... " To jednak pierwsze wrażenie, bo szybko okazuje się, że to nie wygląda tak prosto. Powiem więcej: uczyć Słowianina jest trudniej niż np. Niemca.
- Dlaczego tak jest?
- Z jednej strony Słowianie mają podobny system fleksyjny, a więc m. in. podobny sposób odmieniania poszczególnych wyrazów, podobny sposób myślenia i tworzenia słów. Z drugiej strony jednak w tych wyrazach występują zupełnie inne końcówki, co prowadzi do interferencji, to znaczy nakładania się dwóch języków. W przypadku Ukraińców problem będzie sprawiać też akcent. W ukraińskim akcent jest swobodny, ruchomy i może padać w wyrazie na różne sylaby, co dla tego języka jest zupełnie naturalne. Efekt z perspektywy Polaka będzie taki, że będziemy słyszeli mowę jak w filmie "Sami swoi", gdy pojawili się goście zza Buga... Musimy też pamiętać, że w ukraińskim źle postawiony akcent będzie różnicował słowa, bo zależnie od akcentu ktoś może mówić, że płacze albo płaci... "Muka" zależnie od akcentu to będzie męka albo mąka. Na to m. in. musimy od początku zwracać uwagę w trakcie nauki języka polskiego jako obcego, przypominać, że w naszym języku akcent jest stabilny.
- Podobieństwa między językami czasem mogą być problemem...
- Mowa o tzw. "fałszywych przyjaciołach", a więc słowach brzmiących tak samo albo podobnie w obu językach, ale mających różne znaczenie. Gdy spytamy Ukraińca, czy zna język angielski, pomyśli, że pytamy go o anielski, bo oni powiedzieliby "anglijski". Polski "chory" ma problemy ze zdrowiem, a Ukrainiec słysząc to słowo pomyśli o... "chórach". Podczas jednej z pierwszych lekcji z Ukraińcami pojawiła się kwestia słowa "drużyna". Dla nich "drużyna" to "żona", a sami użyliby słowa "komanda"... Warto podkreślić, że w miarę historycznego rozwoju języka ukraińskiego "i" zaczęło się różnicować w kierunku "y", dlatego w ukraińskim nie ma takich zmiękczeń jak w polskim. Ukraińcy nie powiedzą np. "mieszkam" tylko "meszkam".
- Jak wygląda kwestia pisowni?
- Ukraińcy posługują się alfabetem stworzonym na bazie cyrylicy. Polacy nie dość, że posługują się łacińskim, to jeszcze mają znaki, których nie ma w innych alfabetach: dwuznaki cz i sz, nieobecne w języku ukraińskim ą, ę, ć, ś, ź... Ukraińcy co prawda uczą się angielskiego, ale poznane przez nich w ten sposób litery nie oddają polskich dźwięków. Na początkowym etapie nauczania języka polskiego też trzeba kłaść na te sprawy nacisk. Pokazywać np., że ukraińskie "y" w pierwszej osobie czasownika to dawne prasłowiańskie "ę", które u nich przeszło w "u". Dlatego my powiemy "ja piszę", oni: "ja piszu"...
- Od czego rozpoczęliście pierwsze zajęcia? Pierwsza lekcja, pierwszy temat, pierwsza poruszana kwestia to...
- Teraz mamy bardzo specyficzną sytuację, bo naukę podejmują ludzie, którzy w Polsce nie znaleźli się w sposób naturalny, a stali się uchodźcami. Część prawdopodobnie zostanie w naszym kraju, a część nie wie, kiedy będzie wracać i chce w jakiś sposób asymilować się z naszą ludnością. Pierwszą lekcję zaczynam od przedstawiania się. Ćwiczymy "jak się nazywasz", "jak on, ona się nazywa", trzy osoby liczby pojedynczej: ja, ty, on itd. Mnogiej na samym początku nie uczymy, bo ona też jest trochę inna w języku ukraińskim. "Ja" i "ty" brzmią natomiast w obu językach tak samo. Do kwestii związanych z zaimkami dołączamy podstawowe, najpotrzebniejsze zwroty: przepraszam, proszę, powtórzyć, nie rozumiem... Gdy na zajęciach już wszyscy się trochę rozgadają, przechodzimy do alfabetu. Ukraińcy próbują wtedy zapisać swoje imię i nazwisko i doznają zaskoczeń, bo widzą, że wygląda to inaczej niż w transkrypcji angielskiej, którą znają choćby ze swoich paszportów... Od początku zwracamy też uwagę na wspomniane już kwestie wymowy, choćby na to, żeby mówić "deszcz", a nie "deść" i tak dalej...
- Czy celem zajęć organizowanych w Akademii Nauk Stosowanych jest praktyczne zastosowanie języka polskiego w konkretnej sytuacji, w jakiej znaleźli się uchodźcy?
- Tak, chodzi o to, by potrafili wypełnić urzędowe druki, odnaleźć się w sklepie, porozumieć z Polakami w codziennych sytuacjach życiowych. Wydaje się, że Polak z Ukraińcem komunikuje się bez problemu, ale to tylko się tak wydaje. Na wyższym poziomie leksykalnym tworzy się już jakaś bariera. Dodam, że grupa, z którą pracujemy, jest bardzo zróżnicowana wiekowo, najmłodszy kursant ma 11 lat. Na tym etapie nauki polskiego kluczowe jest dla nich przełamywanie bariery wstydu mówienia na forum.
- Dla wielu Ukraińców językiem, którym się biegle posługują, jest rosyjski. To jest pomocne czy problematyczne w nauce polskiego?
- Na pewno rosyjski ma wpływ na tę naukę. Jestem z pokolenia, które jeszcze się tego języka rosyjskiego uczyło, posługiwało nim, więc chwilami na zajęciach sięgam do języka rosyjskiego. Nie polecam jednak co do zasady nauki przez trzeci język, najlepiej możliwie najwięcej tłumaczyć w języku polskim, korzystać z jego uproszczonych struktur.
- Osoby, które dotknęła rzeczywistość wojny, są w bardzo trudnej sytuacji. Na co Pan Profesor zwróciłby uwagę jako językoznawca w rozmowach z nimi? Na co powinniśmy być wrażliwi rozmawiając z uchodźcami?
- To bardzo trudne kwestie, tym bardziej, że obecnie mamy tendencję do wpadania ze skrajności w skrajność. Zwykłe pierogi ruskie stają się dla nas problemem, bo "Ruski" to przecież pejoratywne określenie Rosjanina, jak niegdyś Moskal. Tylko że pierogi ruskie nie mają nic wspólnego z Rosją, dostały się do nas z Ukrainy, nazywanej dawniej Rusią Kijowską. Uczulam więc na przesadne negowanie rzeczy, które od lat funkcjonują w języku. Zostawmy w spokoju te pierogi ruskie.
Przede wszystkim jednak zwróciłbym uwagę na to, że Ukraińcy nie bardzo chcą rozmawiać o swoich przeżyciach i o wydarzeniach, które w tej chwili rozgrywają się w ich kraju. Trzeba do tego podchodzić bardzo delikatnie, ostrożnie. Te rzeczy jednak i tak wyjdą. Podczas ostatniej lekcji zadałem komuś pytanie: "Czego chcesz?", oczywiście w ramach nauki języka polskiego. Usłyszałem odpowiedź: "Chcę się spotkać z ojcem". Zrobiła się cisza, bo wiadomo, że ten ojciec został w kraju i walczy. Wyszły potrzeby związane z wojną, a ja tylko próbowałem wprowadzić na lekcji słowo "chcieć". Nie ma się co dziwić, że cały czas pojawiają się tego rodzaju emocje. Dlatego zalecam rozmawianie o zwykłych, codziennych rzeczach, można ewentualnie spytać, w czym komuś pomóc, ale do tematyki wojennej podchodziłbym z wielką ostrożnością.
- Już teraz pojawiają się dyskusje o zmianach w języku w związku z sytuacją Ukraińców, choćby kwestia: "na Ukrainie czy w Ukrainie?" Czy myśli Pan Profesor, że długofalowo wojna Ukrainy z Rosją przyniesie w języku polskim więcej zmian, nowych zwrotów i tak dalej?
- Nowe sformułowania wciąż się pojawiają lub powracają dawno nieużywane, jak choćby "nasza wschodnia flanka". To sformułowanie za sprawą mediów wraca do powszechnego użycia. Ciekawie przedstawia się obecnie słowo "dekapitacja", czyli ścięcie głowy. Obecnie mówi się np. że Rosja chce dokonać dekapitacji ukraińskiego rządu. Za sprawą dziennikarzy "dekapitacja" zaczyna oznaczać po prostu "likwidację", nie tylko ścięcie... Kolejnym ciekawym zjawiskiem jest nowa "peselizacja", czyli masowe nadawanie peseli obywatelom ukraińskim... Częściej pojawiają się też słowa mocno związane ze sferą batalistyczną, "cyberataki", "wojna hybrydowa" i tak dalej. Te są już obecne w szerokim obiegu.
- Czy językoznawcy podejmują się teraz oceniania tych zmian w języku, czy skupiacie się raczej na ich rejestrowaniu i wyjaśnianiu?
- Różne ośrodki reprezentują odmienne podejście w tej kwestii. Polska Akademia Nauk, Uniwersytet Warszawski, prowadzą rejestr tych nowych słów. Z racji tego, że sam interesuję się takimi nowościami, neologizmami, kulturą języka w szerokim znaczeniu, przyglądam się tym zjawiskom i próbuję je w jakiś sposób tłumaczyć. Na razie przede wszystkim je rejestrujemy, patrzymy, jaki mają żywot. Zobaczymy, jak będzie choćby ze słownictwem pandemicznym. Koronawirus zostanie, ale czy koronaparty itp. - tego nie wiemy. Co do wojny, to te flanki być może pozostaną. Peselizacja niekoniecznie, bo powstała w odpowiedzi na doraźną potrzebę, może być ulotnym zjawiskiem.
- Jakie słowa czy zwroty warto znać w kontaktach z osobami z Ukrainy?
- Wszystkim, którzy przyjmują czy spotykają Ukraińców, warto poradzić rozważny, spokojny sposób rozmowy. Okazywanie gościnności, serca i komunikowanie się mówiąc wolniej, głośniej, wyraźniej. W razie potrzeby warto też powtarzać to, co się powiedziało. Zalecam też cierpliwość. Ta jest potrzebna, bo wbrew pozorom nasze języki naprawdę nie są takie same. Jak zawsze przydają się też słowa klucze: dziękuję, przepraszam i tak dalej.
- Znów wraca Pan Profesor nie tyle do kwestii związanych z językiem, a pewną ludzką kulturą, wrażliwością, psychiką.
- Oczywiście. Gdy mówimy o naszym kursie, to nie jest zwykła nauka, to nie są zwykli kursanci. Miałem już do czynienia z kursantami z wszystkich krajów europejskich, gdzie te relacje i sytuacja uczenia się są zupełnie inne. Tutaj jednak trzeba skupić się na tym, że mamy do czynienia z osobami w pewnej traumie, z jakimś stresem. Trzeba do nich próbować dotrzeć, uważać, żeby niebacznym słowem czy zachowaniem nie zranić. Dużo jest w tym psychologii... i takie zajęcia to duże wyzwanie.
W prowadzenie zajęć z języka polskiego jako obcego zaangażowało się wolontaryjnie troje pracowników naukowych Akademii Nauk Stosowanych. Te działania wsparła Fundacja Elbląg, która zakupiła podręczniki dla kursantów z Ukrainy, a także osoby prywatne. W kursie bierze udział ok. 60 osób.
Na stronie portEl.pl w dziale Ogłoszenia stworzyliśmy nową zakładkę, w której pracodawcy mogą bezpłatnie zamieszczać propozycje pracy dla ukraińskich uchodźców: tu link do działu Dla Ukrainy. Zapraszamy również do zamieszczania ogłoszeń o pomocy mieszkaniowej i wszelkich innych formach wsparcia uchodźców.