Opisywany już wcześniej na łamach portELu „Głos Zamechu” nie był pierwszą zamechowską gazetą zakładową. Poprzedzał go tygodnik o tytule „Na Warcie Pokoju”, który ukazywał się regularnie w każdy poniedziałek od 20 stycznia 1951 do 1 maja 1957 r. Dziś przedstawię charakter tej gazety, a także opowiem, jak doszło do jej powstania, kto ją organizował i tworzył przez ponad 6 lat. Pomimo mankamentu tego wydawnictwa związanego z jego politycznym przesłaniem i anturażem należy docenić pasję dziennikarską jego twórców, ich konsekwentne dążenie do stworzenia własnego organu prasowego oraz kolektywny wysiłek dla podtrzymania nieprzerwanej jego edycji, jak również troskę o zakład, dążenie do jego rozwoju i wiarę w lepszą przyszłość, pomimo mizerii ówczesnych dni. Oceniając to wydawnictwo pamiętajmy o czasach w jakich funkcjonowało oraz o tym, że było w 100 procentach elbląskie.
Nieuchronnie gazeta ta była nośnikiem typowych dla tamtego okresu treści ideologicznych i politycznych. Były to więc wyrazy podziwu dla ZSRR i przywiązania do jego przywódcy oraz umiłowania ludowej ojczyzny wraz z jej liderami. Dużo miejsca poświęcano walce – z jednej strony o pokój na świecie, z drugiej – ze szpiegostwem gospodarczym, podżegaczami wojennymi z Europy Zachodniej, brakiem słusznych poglądów politycznych.
„Na Warcie Pokoju” dopingowała załogę Zamechu do sumiennej pracy na rzecz realizowanego w latach 1950-56 planu sześcioletniego, zwanego też planem budowy podstaw socjalizmu w Polsce. Przedstawiała i promowała sylwetki przodowników pracy, przykładnych pracowników i działaczy partyjnych. Starała się wzbudzić entuzjazm dla różnych inicjatyw poszczególnych osób jak też i całych brygad oraz wydziałów dla przekraczania ambitnych planów i zobowiązań. Często nawoływała do uczestnictwa w czynach społecznych i partyjnych, a także akcjach, takich jak żniwa czy wykopki.
Zapis codziennego życia Zamechu lat 50. XX w.
Gazeta zajmowała się wszystkimi dziedzinami życia i pracy zakładu. Była na stanowiskach roboczych odlewników, monterów, remontowców i w biurach konstrukcyjnym i technologicznym. Toczyła upartą i bezpardonową walkę z ówczesnymi patologiami społecznymi, a więc pijaństwem, bumelanctwem, brakoróbstwem (szkodnictwem), analfabetyzmem i niechlujstwem w zakładzie. Ostro przeciwstawiała się niegospodarności, nieudaczności, rozrzutności i niedołęstwu. Wszystkie przejawy takich postaw były krytykowane i piętnowane. Autorzy tekstów nie patyczkowali się – z imienia i nazwiska przedstawiali pracowników spożywających w pracy alkohol, spóźniających się do fabryki na swoją zmianę, nadużywających zwolnień lekarskich, niewyrabiających normy.
W jednym z artykułów gazeta „Na Warcie Pokoju” przedstawiała się jako „przyjaciel i doradca załogi we wszystkich sprawach”, który „rozprawia się z wszelkiego rodzaju złem istniejącym w zakładzie, omawia sprawy produkcyjne, bytowe i kulturalne, pomaga załodze likwidować braki i niedociągnięcia”.
Gazeta towarzyszyła załodze Zamechu w budowie pierwszych egzemplarzy turbin TP2 oraz TC25 i najpierw zdobywaniu, a następnie ugruntowywaniu wiedzy i doświadczenia technicznego w zakresie projektowania i produkcji turbin parowych. Śledząc jej treść w dwóch grubych tomach spiętych w roczniki, można śmiało powiedzieć, że w tamtych czasach słowo pisane miało wartość nieporównywalnie wyższą niż dzisiaj. Wartość tą podnosiła niesprawna ręka korespondenta robotniczego, który najtrafniej oceniał bieżącą sytuację i proponował jej poprawę.
Twórcy gazety - korespondenci i kolegium redakcyjne
Bezsprzecznie tygodnik „Na Warcie Pokoju” był autentycznie tworzony – jak przystało na gazetę zakładową – przez pracowników Zamechu, którym przyświecała szczera troska o fabrykę. Z gazetą współpracowało ponad 300 stałych korespondentów. W sumie do 307 numerów (bo tyle się ukazało) swe artykuły, notatki, listy napisało blisko 5700 pracowników zakładu! Fakty te robią wrażenie, a nawet budzą podziw. Co kwartał odbywały się planowe narady z korespondentami, których redakcja nagradzała zegarkami, radioodbiornikami, teczkami skórzanymi, wiecznymi piórami, książkami itp. Wymieńmy grono najaktywniejszych korespondentów. Oto oni: Zygmunt Czarniecki, Aleksy Dembier, Józef Flasza, Leon Flizik, Kazimierz Foreński, Stanisław Glegoła, Jerzy Hoderny, Antoni Hryniewicz, Wiktor Huczyński, Wacław Jocz, Alojzy Jurecki, Marian Kaczmarczyk, Czesław Król, Edwin Kośnik, Julian Krzysztoszek, Zofia Kowalczyk, Alfons Lemańczyk, Franciszek Lietz, Edmund Mazurek, Wacław Marcinkian, Eugeniusz Olszewski, Kazimierz Olech, Tadeusz Polus, Bronisław Piekarski, Cecylia Smulczyńska, Kazimierz Seroczyński, Konstanty Sadowski, Jerzy Skolimowski, Jerzy Tuczyński, Henryk Topoliński, Walenty Turkiewicz, Eugeniusz Wintoch, Bernard Wojtkowiak, Wacław Zawadzki.
A kto prowadził gazetę? Ile osób zatrudniano na etacie? Do 32. numeru, tj. do sierpnia 1951 r., gazetę prowadził społecznie Bogusław Nader. Następnie do lutego 1952 r. redakcją kierował sekretarz kolegium redakcyjnego – Stefan Kasprzyk. Etat redaktora utworzono 1 marca 1952 r. Na stanowisko to mianowano Mariana Dmowskiego, który pozostał na nim przez kolejne ponad 5 lat. Marian Dmowski w ślad za nominacją otrzymał wówczas maszynę do pisania oraz sekretarkę – Elwirę Potapowicz, sławną już wówczas łyżwiarkę. Po niej następowały kolejne: Gienia Witkowska, Alicja Grzelak, Teresa Maślanko. Opiekunem ze strony „Głosu Wybrzeża” był zawsze Stanisław Malwiński, który jednocześnie był redaktorem technicznym, adiustatorem i korektorem. Pomagał mu Stefan Strawiński. Rysunki i wszelkie karykatury przygotowywał Zbigniew Chylarecki zatrudniony w Biurze Konstrukcyjnym. Fotoreporterem był fotograf zakładowy Feliks Jatczyński. Tematyką ekonomii i gospodarki zajmowali się panowie Skolimowski i Pańko. Pan Nikodemski zajmował się sprawami młodzieży. Zenon Czernik redagował teksty partyjne, pan Hoderny prowadził dział sportu, a pan Chałański zajmował się reklamą.
Koszty i inne wyzwania
Gazeta była finansowana ze środków obrotowych zakładu, część wydatków pokrywała Rada Zakładowa, którego organem prasowym była „Na Warcie Pokoju”. Koszty druku i papieru pokrywało Zjednoczenie Budowy Maszyn i Turbin. Ogółem roczne wydatki związane z gazetą były bliskie ówczesnych 120 tys. zł. W 1955 r. powołano Dział Propagandy, do którego – wraz z biblioteką, radiowęzłem i pracownią plastyczną – włączono również gazetę zakładową.
Były też w życiu gazety poważne kłopoty, jak np. ten, że pomiędzy lutym i listopadem 1955 r. wychodziła ona w zmniejszonym formacie i nakładzie i była drukowana na tzw. zrywkach czyli resztkach papieru drukarskiego, który pozostał po wydrukowaniu wszystkich oficjalnych dzienników i czasopism. Zespołowi redakcyjnemu jednak zawsze udawało się pokonywać te trudności, aby w każdy poniedziałek mógł ukazać się nowy numer „Na Warcie Pokoju”.
Aż nadszedł rok 1956…
… a z nim wielka odnowa i ogromne przemiany w kraju. W grudniu powstała w Zamechu Zakładowa Rada Robotnicza – bardzo bojowo nastawiona do spraw organizacyjnych i gospodarczych. Analizowano i reformowano wszystko co się dało, wymieniano ludzi na stanowiskach, kasowano zbędne komórki organizacyjne, zmniejszano administrację. Zlikwidowano m.in. zakładowy odział zaopatrzenia robotniczego, pod młotek poszła zakładowa straż pożarna, rozpadły się amatorskie zespoły świetlicowe, poważnie ucierpiał sport, który omalże nie został całkowicie rozwiązany. Likwidowano wszystko w ramach akcji oszczędnościowej. Przyszła w końcu kolei na gazetę zakładową. W kwietniu 1957 r. ówczesny dyrektor naczelny Józef Wanat postawił na posiedzeniu Rady Pracowniczej wniosek, aby ta przeanalizowała, czy warto wydawać 120 tys. zł rocznie na gazetę zakładową, czy może lepiej te pieniądze przeznaczyć na nagrody dla załogi…
W ostatnim swoim numerze, który ukazał się 1 maja 1957 r., „Na Warcie Pokoju” napisała zwój życiorys i z westchnieniem pożegnała się z załogą...
Próby reaktywacji
Niedługo potem kolejna grupa inicjatywa w składzie Jan Jerzy Kolendo, Zenon Czernik, Stefan Strawiński, Jerzy Rościszewski i Marian Dmowski rozpoczęła starania, aby na bazie „Na Warcie Pokoju” stworzyć tygodnik społeczno-gospodarczy ziemi elbląskiej o nazwie „Nurt Elbląski”. Uzyskano nawet duże poparcie władz partyjnych i administracyjnych miasta, a także Komitetu Wojewódzkiego (KW) PZPR. Wysłano 4-osobową ekipę do Warszawy na spotykanie z sekretarzem propagandy Komitetu Centralnego (KC) PZPR, który nie odniósł się niestety przychylnie do pomysłu. W ten sposób pomysł wskrzeszenia zakładowego pisma został odwieszony na kołek. Przez pięć następnych lat Zamech nie miał własnej gazety. Jedyną formą kontaktu z załogą spełniał radiowęzeł, nadając takie audycje jak „Dziennik Zakładowy”.
30 stycznia 1962 r. do Gdańska udała się nowa grupa inicjatywna w składzie Wiktor Kamiński (dyr. ds. handlowych), Leon Blangiewicz (zastępca głównego księgowego) i Marian Dmowski, uzyskując w KW PZPR oraz z redakcji „Głosu Wybrzeża” zgodę na wydanie okolicznościowej wkładki do „Głosu Elbląga”, który był pochodną (mutacją) „Głosu Wybrzeża” . Pierwsza wkładka ukazała się 30 kwietnia 1962 r. z okazji 1 Maja, następna 30 czerwca i kolejna okolicznościowa wyszła 13 grudnia 1962 r.. Wkładkę tę zatytułowano „Głos Zamechu”.
Daniel Lewandowski
PS. Niniejszy artykuł powstał m.in. w oparciu o materiały jakie przekazała mi Pani Krystyna Dmowska, wdowa po Marianie Dmowskim, redaktorze naczelnym „Na Warcie Pokoju” w latach 1952-57 oraz późniejszym kustoszu Izby Tradycji i Pamięci Zamechu. Serdecznie dziękuję!
Dziękuję niezmiennie osobom, które nieprzerwanie przekazują mi ciekawe materiały i inspirują mnie do kontynuacji opowieści o Zamechu i jego ludziach. Zapraszam do współpracy i kontaktu pod adresem daniel.lewandowski1967@gmail.com
Do innych moich związanych tematycznie z Zamechem artykułów można dotrzeć wpisując w przeglądarce „zamech*portel”. Oto lista tych, które są najbardziej zbliżone do tematu niniejszego artykułu:
Zamechowska Izba Tradycji i Pamięci: ktokolwiek widział, ktokolwiek wie…
W klimatach zamechowskiego Radio-Studio
„Zamechowskie kolosy”, czyli turbiny mocy 25 i 50 MW
Zamechowskie „maluchy”, czyli turbiny napędowe i przemysłowe małej mocy