UWAGA!

"Ruski rynek", czyli gry na Pegasusa i przymierzanie jeansów na kartonie

 Elbląg, Na zdjęciu z 1998 roku "ruski rynek" po prawej stronie
Na zdjęciu z 1998 roku "ruski rynek" po prawej stronie

- Kilka tygodni temu miałem przyjemność napisać tekst o tym, jak za pomocą map lotniczych dostępnych tutaj można przetransportować się 25 lat wstecz i zobaczyć ówczesny Elbląg z góry. Odhaczanie kolejnych punktów na mapie miasta i wracanie myślami do czasów, w których zostało zrobione zdjęcie, dostarcza niemałą dawkę nostalgii, bo niby to tylko starsza fotografia, a jednak ciągnie za sobą lawinę skojarzeń i wspomnień. Dziś skupmy się zatem na jednym z takich punktów – pisze Łukasz Budnik, miłośnik Elbląga i redaktor naczelny portalu film.org.pl.

Urodziłem się na początku lat 90., zatem nie ominął mnie szał na gry na popularnego Pegazusa, a nowe kasety VHS czy magnetofonowe zawsze dostarczały równie wiele radości. W Elblągu za „moich” czasów było kilka miejsc, w których można było dostać takie towary – sam chadzałem z rodzicami m. in. na popularną Gildię przy ulicy Pułkownika Dąbka (dziś salon meblowy) czy do jednego z boxów na hali elzamowskiej. Niezaprzeczalny urok miało jednak miejsce, które do dziś wspominane jest z sentymentem nie tylko przeze mnie, lecz przez Elblążan w ogóle – rynek przy ulicy Karowej, ochrzczony mianem „ruski rynek”.

To właśnie tam w pierwszej kolejności udawaliśmy się rodzinnie, by zaopatrzyć się w nowe kartridże z grami i jest to moje pierwsze skojarzenie z tym miejscem. Leżały sobie w rządkach, przeważnie żółte, ułożone na wystawie i kuszące naklejkami (które nieraz miały mało wspólnego z samymi grami). To właśnie stamtąd przyniosłem do domu takie klasyki, jak Kacze opowieści, Chip i Dale, Darkwing Duck, Wojownicze Żółwie Ninja czy Flintstonowie gry, które rozpalały wyobraźnię (oraz policzki) kilkulatka i które właściwie do dziś gwarantują doskonałą rozrywkę. Nie trzeba ich było nawet kupować za całą sumę – sprzedawca na rynku dopuszczał możliwość wymiany kartridża i wzięcie nowego za dopłatą. Przynoszenie ich do domu, wsłuchiwanie się w ośmiobitowe melodyjki po uruchomieniu gry i rodzinna ekscytacja z pokonywania kolejnych poziomów miały swój niepodważalny i niepodrabialny urok.

  Elbląg, Do końca kwietnia 2001 r. handlarze z tzw. ruskiego rynku mieli opuścić teren
Do końca kwietnia 2001 r. handlarze z tzw. ruskiego rynku mieli opuścić teren (fot. arch.)

Moje skojarzenia z „ruskim rynkiem” sprowadzają się zatem do gier i ewentualnie kaset, ale wystarczy przejrzeć komentarze na popularnej grupie Zdjęcia Elbląga (gdzie zdjęcia rynku pojawiają się regularnie i każdorazowo wywołują mnóstwo ciepłych reakcji), by dowiedzieć się, w jak różne przedmioty zaopatrywali się tam Elblążanie. Ubrania, w tym np. jeansowe spodnie przymierzane na kartonach, dresy czy koszulki piłkarskie. Pirackie płyty CD. Sztućce. Naczynia. Papierosy. Alkohole. Nawet skóry. Mało tego, rynek był dla Elblążan miejscem spotkań towarzyskich i sposobem na spędzenie czasu, nawet zjedzenie czegoś. Swoisty prototyp galerii handlowych, choć jego wartość jest wzmocniona sentymentem i wspomnieniami. Znamienne zresztą, że dziś w okolicy, w której stał rynek, znajdują się tereny galerii Zielone Tarasy (porównanie map wskazuje, że po terenach dawnego rynku chodzimy głównie, przemierzając sklep ze sprzętem RTV i AGD i parking za nim). Sama okolica przeszła zresztą znaczną metamorfozę – w ciągu 25 lat zniknął nie tylko rynek, lecz także kamienice przy ulicy Teatralnej i zielona polanka, pojawiły się za to m.in. wspomniane Zielone Tarasy, stacja benzynowa, lodowisko Helena i rondo Zamech. Różnica jest znacząca i nic dziwnego, biorąc pod uwagę, że upłynęło ćwierć wieku. Najlepiej widać to na załączonym zdjęciu.

Oczywiście sam elbląski rynek istnieje do dziś, choć w innej lokalizacji (ten oryginalny funkcjonował do 2001 roku). Trudno jednak mówić o tym samym uroku, bo na magię „ruskiego rynku” składało się więcej czynników, w tym także czas, w jakim funkcjonował, to, co wtedy było dostępne w sprzedaży i – choćby w moim przypadku – to, jak atrakcyjne z perspektywy ówczesnego dziecka były wyprawy na tamtejsze stragany. Dziś w zasadzie w tym samym miejscu można nabyć podobne produkty (z drobnymi różnicami, w końcu kartridże do Pegasusa to towar, którego się dziś już nie sprzedaje, a w przymierzalni nie trzeba stać na kartonie), wszystko idzie z duchem czasu, a jednak to za zwykłym, nie tak dużym rynkiem wypełnionym straganami tęsknią Elblążanie. Potężna ta siła sentymentu.

Zachęcam do dzielenia się własnymi wspomnieniami!

Łukasz Budnik

Najnowsze artykuły w dziale Dawno temu

Artykuły powiązane tematycznie

Zamieszczenie następnej opinii do tego artykułu wymaga zalogowania

W formularzu stwierdzono błędy!

Ok
Dodawanie opinii
Aby zamieścić swoje zdjęcie lub avatar przy opiniach proszę dokonać wpisu do galerii Czytelników.
Dołącz zdjęcie:

Podpis:

Jeśli chcesz mieć unikalny i zastrzeżony podpis
zarejestruj się.
E-mail:(opcjonalnie)
Reklama