UWAGA!

O warszawskim patronacie nad Elblągiem w 1945 roku w teorii i praktyce

 Elbląg, Propagandowy plakat z 1945 r. (zbiory Muzeum Niepodległości w Warszawie)
Propagandowy plakat z 1945 r. (zbiory Muzeum Niepodległości w Warszawie)

„Warszawa zabrała nam cegły, ale w zamian oddała nieco swoich mieszkańców” - wtrącił wiele lat temu z uśmiechem Mieczysław Kolendo, zapytany podczas naszej rozmowy o okoliczności wyjazdu do Elbląga, pierwsze miesiące swojego pobytu w mieście i ocenę działań niektórych „warszawiaków” na tworzonych od podstaw urzędach. Pan Mieczysław był jednym z kilku tysięcy polskich osadników, którzy latem 1945 roku dotarli ze stolicy do Elbląga w kilku dużych transportach kolejowych zorganizowanych przez Komitet Przesiedleńczy Miasta Warszawy. Pisze o tym dr Arkadiusz Wełniak, autor książki „I wtedy przyszli Polacy.... Ludność miasta i powiatu Elbląg w latach 1945-1950”, która będzie miała elbląską premierę 27 lutego w Ratuszu Staromiejskim..

Przybycie pierwszego transportu z Warszawy do Elbląga 8 lipca 1945 roku oraz uruchomienie w Elblągu Punktu Etapowego PUR otwiera główną fazę planowej i zorganizowanej akcji osiedleńczej. Wcześniejszy napływ Polaków miał bardzo skromny zasięg, był żywiołowy, przypadkowy i nie do końca kontrolowany. Poza przedstawicielami grup operacyjnych i wysłannikami różnych resortów, zakładów i instytucji grupa polskich mieszkańców rekrutowała się głównie z byłych polskich robotników przymusowych i więźniów KL Stutthof.

Zrujnowany Elbląg, niemal całkowicie odcięty komunikacyjnie od reszty kraju, kontrolowany nadal przez Armię Czerwoną i obciążony dwudziestotysięczną grupą niemieckich mieszkańców, z tragiczną sytuacją aprowizacyjną nie miał żadnych możliwości prowadzenia akcji osiedleńczej. Według danych z 12 czerwca 1945 roku w mieście miało przebywać 950 Polaków, w tym 48 z niemieckim obywatelstwem. Charakterystyczne, że przez cały czerwiec 1945 r. większy udział w zaludnieniu miały powroty miejscowej ludności niemieckiej, których ewakuacja na Zachód zakończyła się w okolicach Gdańska czy na Pomorzu Środkowym.

 

Kenkarta osadniczki przybyłej z Warszawy do Elbląga jesienią 1945 r.

 

Idea patronatu

Przeciwwagą dla chaotycznego i niekontrolowanego napływu ludności polskiej na „Ziemie Odzyskane” w najwcześniejszym, powojennym okresie miała stać się akcja osadnictwa miejskiego w ramach tzw. patronatów. Koncepcje miast patronackich sprawujących opiekę nad wybranymi miejscowościami na tzw. Ziemiach Odzyskanych i przesiedlających tam nadwyżki własnych mieszkańców były formułowane przez przedstawicieli środowisk naukowych. Założenia nawiązujące do historycznych elementów polityki kolonizacyjnej miały tworzyć silne związki ekonomiczne między miastami, a przemieszczenia dużych, zwartych grup ludności z tego samego regionu ułatwiać adaptację przesiedleńców w nowych realiach.

Już w kwietniu 1945 roku ustalono, że to stołeczna Warszawa obejmie patronat nad Elblągiem i Olsztynem. Decydowała o tym niewielka odległość, możliwości transportowe oraz wyludnienie dwóch największych miast byłych Prus Wschodnich, które znalazły się w granicach powojennej Polski.

4 maja 1945 roku Rada Narodowa Miasta Stołecznego powołała Komitet Przesiedleńczy Warszawy [KPW], którego przewodniczącym został ówczesny wiceprezydent Warszawy inż. Wiesław Fijałkowski. Komitet miał zająć się przygotowaniem, koordynacją i nadzorem nad przebiegiem akcji przesiedleńczej. Podczas inauguracyjnego posiedzenia Komitetu obradującego pod hasłem „Elbląg-Olsztyn zapleczem Warszawy” podkreślano dobrowolny charakter przesiedleń oraz pozytywne aspekty zbiorowego osiedlania się warszawiaków. Zakładano przesiedlenie 50 tys. mieszkańców, co miało częściowo rozładować duże zagęszczenia ludności w zrujnowanej stolicy. Niewyobrażalna skala zniszczeń dokonanych przez Niemców po klęsce powstania, przeludnienie oraz problem bezrobocia w Warszawie zdecydowanie mogły sprzyjać samej akcji.

 

Artykuł o Elblągu na łamach "Życia Warszawy", 20 czerwca 1945 r.

 

15 maja 1945 roku Komitet Przesiedleńczy Warszawy zdecydował o skierowaniu do Elbląga i Olsztyna pierwszej grup aktywistów, którzy mieli na miejscu zbadać warunki bytowe oraz zorganizować swoje placówki terenowe. Wedle późniejszych stenogramów z posiedzeń PPR oraz raportów Komisji Gospodarki przy ZME występujący w roli gospodarza prezydent Wysocki miał wówczas lekkomyślnie zadeklarować Fijałkowskiemu możliwości przyjęcia w Elblągu od razu 10 tysięcy przesiedleńców z gwarancją pracy i mieszkania. Nie wiadomo, czy faktycznie miało to miejsce, czy był to wygodny argument dla przeciwników politycznych pierwszego prezydenta Elbląga.

Podejście Wysockiego zmieniło się zresztą radykalnie już w kolejnych tygodniach pod wpływem nowych okoliczności. W dniach 24 i 29 maja wojskowymi ciężarówkami do Olsztyna i Elbląga wyjechały z Warszawy kilkunastoosobowe grupy delegatów pod kierownictwem naczelnika PUR Świerczyńskiego. Już po wstępnych rozmowach z prezydentem Wysokim doszło do rozdźwięków dotyczących wizji finansowania i działań projektowanego przedstawicielstwa KPW w Elblągu. Narastający konflikt między stronnikami prezydenta Wysockiego i aktywistami przybyłego ze stolicy „desantu PPR” (tzw. Warszawskiej Grupy Operacyjnej) wynikał również z odmiennego stanowiska wobec kwestii masowego osadnictwa. Ostatecznie po długich bataliach dopiero 27 czerwca uruchomiono w budynku przy ul. Słonecznej 3 w Elblągu delegaturę KPW, która miało nadzorować akcję i sprawować opiekę nad przybywającymi. W tym czasie w stolicy trwała intensywna akcja werbunkowa, a w stołecznych gazetach można było przeczytać, jak wiele do zaoferowania mają Olsztyn i Elbląg.

 

Werbunek

Działania rejestracyjne w stolicy prowadzone były od połowy maja. 8 czerwca 1945 roku w sali przy ul. Mokotowskiej KPW zorganizował otwarte zebranie informacyjne, które zgromadziło nadkomplet uczestników. Tego samego dnia wiceprezydent Warszawy na antenie radiowej mówił o ogromnych możliwościach Elbląga i Olsztyna oraz efektach prowadzonej akcji werbunkowej. W czerwcu w Warszawie rozdano blisko 30 tys. ulotek propagandowych oraz rozklejono sześć tysięcy plakatów zachęcających do wyjazdu „na Zachód”. Na murach i chodnikach w stolicy pojawiły się wymalowane farbą hasła „Elbląg-Olsztyn. Polska nad Bałtyk”. Do akcji włączono nawet duchownych, którzy przekazywali informacje podczas mszy.

Szybko rosła liczba punktów werbunkowych KPW, a największe i najbardziej aktywne działały przy ulicy Otwockiej i na Mokotowie. Prowadziły one rejestrację chętnych, wystawiały zaświadczenia przesiedleńcze oraz informowały o trybie osiedlania się w miastach pod patronatem. Według oficjalnych danych MRN w Warszawie w punktach werbunkowych do końca czerwca zarejestrowało się blisko 69 tysięcy osób. Na tytułowej stronie obiegówki Komitet Domowy w oczy rzucało się hasło: „ze spalonej Warszawy po dach nad głową, po pracę, po chleb do Elbląga i Olsztyna”. W lipcu z samolotu rozrzucono nad miastem setki ulotek, które zawierały praktyczne informacje dotyczące możliwości Elbląga. W jednym z artykułów w Życiu Warszawy kreślono idylliczną wizję białych, zadbanych domków czekających w Elblągu na chętnych, wskazując, że przygotowania idą tam pełną parą. Powiedzieć, że w praktyce mijało się z prawdą, to jakby nic nie powiedzieć.

 

Elbląg nieprzygotowany

Mimo licznych wątpliwości i sygnałów płynących z Elbląga przedstawiciele KPW potwierdzali czerwcowe terminy pierwszego transportu do Elbląga. Chociaż moment rozpoczęcia przesiedlenia ostatecznie przesunięto, sprawa przyjęcia osadników z Warszawy stała się przedmiotem żywiołowej dyskusji podczas czerwcowych posiedzeń Zarządu Miasta i KM PPR. Prezydent Wysocki wykazywał całkowite nieprzygotowanie miasta na przyjęcie tak dużej grupy osadników, a wpływowy członek elbląskiego PPR wnioskował o bezwzględne odroczenie transportów przynajmniej do września. Powszechne były argumenty, że akcja powinna być prowadzona dopiero po pełnej organizacji na miejscu struktur PUR oraz po wcześniejszym zabezpieczeniu odpowiedniej liczby mieszkań i miejsc pracy. Na spotkaniach partyjnych podkreślano, że „Komitet Przesiedleńczy świadomie wprowadza zainteresowanych osadników w błąd informując ich, że tu wszystko gotowe na ich przyjęcie”. O niechęci do wysłanników KPW świadczy fragment sprawozdania delegata Józefa Pierzchały, który odnotował: „w Elblągu dwukrotnie nas przeganiano, a obywatel Kulczycki mówił, że skoro Warszawa nas przysłała to powinna i nas zaprowiantować, więc zupę za 5 złotych to co najwyżej kupić, a nie dostać”.

 

Pierzeja warszawskiego rynku w 1945 r.

 

Szczególnie interesująca dla badacza może być lektura protokołów z posiedzeń instancji partyjnych z lipca 1945 roku, gdzie sprawa akcja przesiedleńczej była jednym z tematów wiodących. Wobec odgórnych nacisków na rozpoczęcie akcji szukano gwałtownie jakichś doraźnych rozwiązań. Problem pracy dla przybywających miało czasowo rozwiązać zaangażowanie ich do akcji odgruzowywania. Ówczesny naczelnik Referatu Bezpieczeństwa Roman Sulima-Gillow wiązał kwestię przydziału mieszkań z opuszczaniem miasta przez oddziały Armii Czerwonej i skomasowaniem Niemców w wydzielonych rejonach. Ogromnym problemem był brak środków transportowych do rozwiezienia dużej liczby osadników, brak zapasów i zaplecza sanitarnego. Podkreślano słabą koordynację działań między przedstawicielstwami KPW, szczególnie, że w okresie przynależności Elbląga do Okręgu Mazurskiego kwestie osadnictwa w peryferyjnych, zachodnich powiatach były przez tamtejsze władze traktowane po macoszemu.

 

Plany transportowe i początki akcji

Techniczną stroną przesiedleń z Warszawy zajął się ZC PUR w porozumieniu z Dyrekcją Generalną PKP. Problem z komunikacją i niedoborem taboru opóźnił wyjazd pierwszego transportu do Elbląga, który zaplanowano na 22 czerwca. Początkowo wskazywano na możliwość przewozu kolejowego na trasie: Warszawa Praga - Mława - Działdowo - Nidzica - Olsztyn - Iława. Znacznym utrudnieniem były tu jednak decyzje radzieckiej administracji wojskowej, która jeszcze w czerwcu kontrolowała odcinek „iławski” i nie wyrażała zgody na przepuszczanie transportów cywilnych w kierunku Elbląga.

Według innego ze sprawozdań w wielu miejscach linia była nadal uszkodzona, a miejscowa ludność rozkradała kolejowe podkłady. Z pewnością czasowe odroczenie akcji przesiedleńczej wymusił druzgocący raport wizytacyjny delegatów KPW Pierzchały i Boguckiego. Beznadziejnej akcji przygotowawczej w Elblągu przeciwstawiano efekty działań w Olsztynie. Jak wynika ze sprawozdań Komitetu, część osób zarejestrowanych w Warszawie na wyjazd do Elbląga wobec odroczenia terminu zrezygnowała, wybrała Olsztyn lub zdecydowała się na wyjazd w transportach PUR na Dolny Śląsk lub na Pomorze. Przykład rodziny Jaworskich potwierdza, że pojedyncze osoby z czerwcowego transportu KPW do Olsztyna docierały indywidualnie do Elbląga.

8 lipca do Elbląga przybył pierwszy transport „warszawski”. Znalazły się w nim wedle danych zbiorczych 1332 osoby, w tym duża liczba kobiet z dziećmi. Spora grupa uczestników została zarejestrowana w punktach werbunkowych na Woli oraz na Pradze. Materiały ZME wskazują, że mimo zabezpieczenia przez władze miejskie pewnej puli mieszkań, wielu z przybyłych i tak wyszukiwało takich na własną rękę. Część rodzin, w tym głównie kobiety z dziećmi, kierowano do tymczasowego schroniska przy Królewieckiej oraz baraków przy Ogrodowej, które dopiero organizowano na potrzeby PUR. Dodatkowo wykorzystywano opuszczony budynek przy ul. Czerwonego Krzyża.

Drugi zorganizowany transport ze stolicy z deklarowanymi 1241 osobami dotarł do Elbląga rankiem 17 lipca 1945 roku, po blisko dwudniowym przymusowym postoju w Olsztynie. Akcję rozładunkową na miejscu obserwowali inspektorzy KPW oraz komendant MO Teodor Szytow. Po zaprowiantowaniu, przeprowadzono pobieżną odprawę przybyłych przekazując im podstawowe informacje m.in. obowiązku dopełnienia procedury meldunkowej. W raporcie wizytatora KPW Chirzyńskiego z odnotowano: „po przybyciu na miejsce przesiedleńcy w większej części rozbiegli się po mieście, a tylko część zwróciła się do Komitetu i władz miejskich o opiekę”. Na potrzeby przesiedleńców przeznaczono m.in. budynki zwolnione w międzyczasie przez Armię Czerwoną, a także domy w obrębie ul. Królewieckiej „oczyszczone” z rodzin niemieckich w ramach akcji eksmisyjnej. W przededniu kolejnego transportu z Warszawy Komitet Opieki Społecznej w Elblągu alarmował w telefonogramie, że jest w stanie zapewnić nocleg i wyżywienie maksymalnie 600 osobom. Wskazywano jednocześnie, że powinny to być wyłącznie osoby przydatne do pracy, które miały być uprzywilejowane w przydziałach mieszkań. Mimo sygnałów w następnym transporcie odprawionym z Warszawy 25 lipca przybyło według danych punktu odbiorczego Elbląg aż 2509 osób, w tym 1076 liczba kobiet.

 

Pozostałości po kamienicy przy ul. Miłej w Warszawie, lato 1945 r.

 

Rozczarowani szybko wyjeżdżali

Statystyka przesiedleńcza z lipca 1945 roku wykazuje, że w ramach transportów KPW wyjechało do Elbląga oficjalnie 5139 osób. Według danych PE PUR liczba ta nie przekroczyła jednak 4200 osób, a sumaryczne dane elbląskiego Biura Meldunkowego wskazują na stan poniżej 3800 osób. Wiadomo, że część przybyłych szybko opuszczała Elbląg, a niektórzy zajmowali mieszkania samowolnie, dopiero później dopełniając procedury meldunku. Zestawiając dane z okresu lipiec-sierpień 1945 roku można zaryzykować twierdzenie, że nawet 25% przybyłych opuściło Elbląg już w ciągu pierwszych trzech tygodni po przyjeździe.

Już w lipcu do warszawskiego zarządu KPW trafiały skargi indywidualne, z których przebijały nastroje i rozczarowanie części przybyłych. Odnotowano m.in. wnioski o wydanie bezpłatnych przepustek i umożliwienie powrotu do stolicy. Podano przykład wiekowej osadniczki z Warszawy, która po kilku dniach tułaczki po zniszczonym Elblągu „błaga komitet o pomoc, gdyż nie ma pieniędzy i sił, a chce wracać z powrotem do Warszawy”. Sami pracownicy elbląskiego biura KPW podkreślali natomiast wygórowane oczekiwania osadników oraz wyłącznie zarobkowy cel przyjazdu wielu z nich. Oczywiście nie można tu generalizować, gdyż spora część przesiedleńców, młodych i zaradnych, świadomych wyzwań i słuszności podjętych decyzji, szybko poradziła sobie na miejscu z adaptacją. Entuzjazm osadniczy i zaangażowanie w odbudowę miasta w wielu indywidualnych przypadkach zasługuje tu na szczególne podkreślenie.

Motywy wyjazdu były dla większości podobne i wiązały się z nadzieją na poprawę bytu, szczególnie, że wielu wegetowało w Warszawie z okupacyjną traumą po stracie najbliższych. Jan Figielski, były więzień obozu w Pruszkowie, po powrocie do stolicy w maju 1945 roku zastał swój zniszczony dom rodzinny. Do Elbląga przybył w pierwszym transporcie, szybko znalazł pracę w zawodzie i mieszkanie, które jak sam podkreślał było dużo lepsze niż te dostępne wówczas w Warszawie. Należy pamiętać jednak, że największy odsetek wśród przesiedleńców z Warszawy stanowiły osoby młode, dorastające w Warszawie w tragicznych latach okupacji. Wielu z nich jak małżeństwo Słoniewiczów, Stanisław „Fiat” Brzozowski czy Roman Bessel miało za sobą udział w powstaniu i pobyt w obozie w Pruszkowie.

 

Dymisja z akcją przesiedleńczą w tle

Wobec narastających problemów z przyjęciem i aprowizacją przesiedleńców z „warszawskich” transportów 28 lipca zwołano w trybie pilnym nadzwyczajne posiedzenie Komisji Porozumiewawczej Stronnictw w Elblągu. Dla przeciwników polityki prezydenta Wysockiego obwiniających władze o bierność i brak nadzoru nad sprawami osadnictwa był to dodatkowy pretekst do wniosku o jego odwołanie. Zarzuty wobec Wysockiego odpierał m.in. wspomniany Roman Sulima-Gillow i sekretarz KM PPS. Dowodzono, że podczas pierwszej wizyty delegacji KPW z Warszawy „istniały jeszcze Zakłady Schichau i inne, które przez następne miesiące Sowieci zdemontowali i wywieźli”. Podczas posiedzenia akcentowano niekorzystną dla procesu osadniczego strukturę społeczną, wiekową i demograficzną przybyłych, dość niskie morale oraz powszechny brak kwalifikacji zawodowych.

Pierwotne zapewnienia Fijałkowskiego i KPW o kierowaniu do Elbląga fachowców i osób przydatnych do pracy pozostawało jedynie w sferze deklaracji. Wskazywano np., że spory odsetek przesiedleńców z warszawskich transportów rekrutował się spośród osób niezaradnych, nie mających w Warszawie szans na zdobycie mieszkania i pracy. W poufnych raportach zwracano nawet uwagę, że niektórzy z przybyłych mają podejrzaną przeszłość i wywodzą się ze środowisk kryminogennych. Powszechną opinią było, że część przybyłych wykorzystała możliwość darmowego przejazdu, żeby na miejscu zająć się szabrem i kradzieżami. Sytuacja w Elblągu komplikowała się w miarę napływu kolejnych transportów. Nie rozwiązały jej opracowane rozdzielniki zapotrzebowania na pracowników w uruchomianych zakładach miejskich, gdzie podstawą były nadal etaty dla specjalistów. W załatwianiu pracy od sierpnia pośredniczył PUR, a szczególną aktywność wykazywał zastępca Naczelnika Otto Szott.

 

Sierpień i schyłek akcji

Od sierpnia 1945 roku przebieg akcji prowadzonej przez KPW w większym stopniu zaczął nadzorować Powiatowy Inspektorat PUR w Elblągu. Po licznych interwencjach do Elbląga trafiły wreszcie z Mazowsza większe przydziały żywności. Na potrzeby czasowego zakwaterowania przesiedleńców oczekujących na rozsiedlenie punkt etapowy PUR przejął dodatkowo większy budynek przy Wojska Polskiego.

10 sierpnia 1945 r. na stację towarową w Elblągu przybył największy transport pasażerski obejmujący aż 2947 osób. Tak wspominał okoliczności wyjazdu Jerzy Kolendo: „zachęcony propagandowymi hasłami - jedziemy nad morze - wsiadłem w zatłoczony pociąg i…na północ do tego Elbląga. Dwudniowa podróż na dachu wagonu była luksusem w porównaniu z zatłoczonymi do granic możliwości wnętrzami wagonów”. Tydzień później w kolejnym transporcie wykazano 1657 przesiedleńców, wśród nich 641 kobiet i 306 dzieci poniżej 14. roku życia. W przeciwieństwie do wcześniejszych transportów wśród meldujących się w Elblągu obok warszawiaków znaleźli się dość licznie także mieszkańcy podwarszawskich miejscowości np. Ożarowa, Pruszkowa, Wołomina czy Piaseczna. Należy podkreślić, że część osób zwerbowanych na wyjazd nie było rodowitymi mieszkańcami Warszawy, a ich związek ze stolicą rozpoczynał się dopiero na 1945 roku. Przykładowo Mieczysław Harazda pochodził ze Lwowa, a po powrocie z robót przymusowych nie mając możliwości powrotu do rodzinnego miasta, pozostał w Warszawie.

Symbolicznym aktem zakończenia akcji przesiedleńczej KPW była wizyta w Elblągu w dniach 17-18 sierpnia przedstawicieli władz miejskich Warszawy. Zadecydowano o całkowitym wstrzymaniu akcji zaraz po odprawieniu ostatniego, uzgodnionego już wcześniej, transportu awizowanego na 29 sierpnia. Jeszcze we wrześniu 1945 r. bezskutecznie sondowano możliwość wznowienia akcji upatrując pośrednictwa w działaniach elbląskiego PUR. W raporcie sumującym działania czytamy m.in.: „Elbląg jest nadal miastem martwym, oczekującym na dotacje rządowe w wysokości minimum 15 milionów złotych. Obecnie możliwości osadnictwa tutaj nie ma”. Od września 1945 roku akcję osadnictwa nadzorował PUR w porozumieniu z instancjami osiedleńczymi szczebla powiatowego. Przybrała ona na silę ponownie dopiero na początku 1946 roku, po napływie dużych „transportów repatriacyjnych” z ludnością polską zza Buga.

 

Prowadzona latem 1945 roku przez KPW akcja przesiedlenia ludności do Elbląga mimo ogromnych mankamentów i niedociągnięć organizacyjnych miała duży wpływ na całościowy przebieg osadnictwa miejskiego i społeczno-kulturalne oblicze miasta w najwcześniejszym, powojennym okresie. Wśród ponad dziewięciotysięcznej grupy ludności polskiej zameldowanej na stałe w Elblągu w październiku 1945 roku prawie 2/3 pochodziło ze stolicy lub jej najbliższych okolic.

Porównywalnie wysoki odsetek posiadał wówczas jedynie Olsztyn, co pokazuje jednak znaczenie akcji realizowanej według koncepcji tzw. miast patronackich. Mimo, że intensywna akcja zasiedlania miasta w następnych latach zmieniła zdecydowanie te proporcje, za sprawą podtrzymywanych przez wielu mieszkańców związków rodzinnych, przeniesionych cech mentalno-kulturowych, tworzonych inicjatyw społecznych, kulturalnych i sportowych czy stołecznego pochodzenia wielu przedstawicieli kadry urzędniczej - „Warszawa” w Elblągu była widoczna i miała się całkiem dobrze.

Arkadiusz Wełniak

 

 

O książce „I wtedy przyszli Polacy”...
       Pierwsze lata po wojnie to czas, gdy przesiedleńcy z różnych stron Polski i Europy, autochtoni, uczestnicy akcji „Wisła” oraz reemigranci z Francji przybywali do zniszczonych terenów, takich jak Elbląg, Krynica Morska i Tolkmicko czy małe wsie powiatu elbląskiego, by budować swoje życie na nowo. W książce znajdziesz odpowiedzi na pytania: czy ich przyjazd był świadomym wyborem, czy dziełem przypadku? Jak wyglądało życie w regionie nazywanym przez badaczy „laboratorium demograficznym”? Jakie wyzwania stawiała przed nimi nowa rzeczywistość społeczno-polityczna?

 

„I wtedy przyszli Polacy…” to opowieść o trudnych początkach, integracji różnych grup społecznych oraz budowie nowego życia w zniszczonym i wyludnionym regionie. To obowiązkowa lektura dla pasjonatów historii, badaczy procesów migracyjnych oraz wszystkich, którzy pragną zrozumieć, jak rodziło się współczesne społeczeństwo na Ziemiach Odzyskanych. Książka dostarcza wiedzy, wzruszeń i inspiracji, pozwalając lepiej poznać i zrozumieć powojenną Polskę.

Książka, która ukaże się pod koniec lutego, powstała na podstawie rozprawy doktorskiej, którą Autor napisał pod kierunkiem prof. Marka Stażewskiego i obronił w roku 2022 roku na Wydziale Historycznym Uniwersytetu Gdańskiego. Publikacja to efekt kilkunastoletniej szerokiej kwerendy źródłowej. Autor opublikował m.in. w Roczniku Elbląskim" kilka obszernych artykułów poświęconych problematyce elbląskiej bezpośrednio po wojnie, wysiedleniom ludności niemieckiej, weryfikacji narodowościowej tzw. polskiej ludności rodzimej, reemigrantom polskim w Elblągu. Był też dwukrotnie gościem kawiarenki Clio w Elblągu.

Spotkanie autorskie z Arkadiuszem Wełniakiem odbędzie się 27 lutego o godz. 17 30 w Ratuszu Staromiejskim..

 

Patronem medialnym książki jest Elbląska Gazeta Internetowa portEl.pl


Najnowsze artykuły w dziale Dawno temu

Artykuły powiązane tematycznie

Zamieszczenie następnej opinii do tego artykułu wymaga zalogowania

W formularzu stwierdzono błędy!

Ok
Dodawanie opinii
Aby zamieścić swoje zdjęcie lub avatar przy opiniach proszę dokonać wpisu do galerii Czytelników.
Dołącz zdjęcie:

Podpis:

Jeśli chcesz mieć unikalny i zastrzeżony podpis
zarejestruj się.
E-mail:(opcjonalnie)
  • Porywający temat
  • wieczorem siądę do lektury art. Ale rozmawiałem z babcią rocznik 23 która przyjechała pociągiem na ziemie odzyskane w 46.Z tym, że opowiadała jak to ich wysiedlali na zachód, więc moje pytanie brzmiało, wysiedlili na zachód, a znalazła się babcia na północy?? Nie potrafiła odpowiedzieć, tak poprostu wyszło.
  • Opisane rozgrywki na szczeblach władzy w 1945 niezmienne do dzisiaj. Interesujący tekst.
  • ja piernicze. panie gruszkowski - weź pan ten swój portal w troki i pańskiego prezydenta - i poochwalcie się npowo ściągniętymi inwestorami do Elbląga. Bo jak na razie to coraz większa bieda i firmy padają jedna za drugą. Moze tak parę słów o kolejnej fabryce która upadła i zwie się KRISMAR?
  • @arteon - Kris mar nie płaci ludziom? Ciekawe dlaczego firmy w Polsce upadają od kilku lat
  • Zgadzam się z jednym z poprzedników. Bo tutaj tylko albo seria nieustajacych ''sukcesów'' aktualnej władzy albo eseje historyczne. Jak napisza o tym, że z przekopem i portem to jest teraz lipa zielona to jakby sprawy szły do przodu, ha ha... a rzadowe dofinansowanie na stadion też juz tylko w optymistycznych zapowiedziach sprzed roku. Dobrze, że na te kamienice nad rzeką i na baseny na Spacerowej dali jeszcze poprzednicy to jest jakiś efekt tego widoczny.
  • @arteon - Zielony Ład każdemu nosa utrze.
  • Dla niektórych nawet bardzo. Historycy pochylają się nad historią Elbląga. Tylko najpierw książki trzeba umieć i chcieć czytać.
  • @arteon - Już upadła? Widziałeś wniosek o upadłość? Dajecie tak siebie traktować latami. Raty, opóźnienia, klasyczny kij i marchewka, przychodź w sobotę bądź lepszy od innych. A praca czeka u konkurencji. Zresztą zrzuć klapy z oczu. Jedna stolarnia to nie koniec świata.
  • @hd - Zielony wał chciałeś powiedzieć. Świat ma w głębokim poważaniu ten ład. Napinać się za cudze pieniądze to można. A wystarczy oczy otworzyć i nie podpisywać wszystkiego jak leci. Dotyczy polityków każdej opcji rządzącej od wejścia do UE.
  • Może nadaj honorowe obywatelstwo Jarosławowi, Adolf dostał w 1933 r. Jarkowi też się należy za Wielki Przekop z zatkanym kanałem...
  • Przed wojną to było piękne i gospodarne miasto, które po wojnie aż do czasów do dzisiejszych jest dalej niszczone przez kilkudziesięcioletni czerwony układ.
Reklama