UWAGA!

Gdańskim śladem Ferdynanda Schichaua

 Elbląg, Gdańskim śladem Ferdynanda Schichaua
fot. Anna Dembińska

Kiedy staniemy na tarasie widokowym Europejskiego Centrum Solidarności (ECS) w Gdańsku, zobaczymy cały obszar dawnej Stoczni Gdańskiej. Po prawej stronie ujrzymy tereny byłej Stoczni Cesarskiej,po lewej natomiast budynki byłej Schichau-Werft Danzig - gdańskiej filii elbląskiego koncernu. Granica pomiędzy zakładami wciąż jest czytelna. Śladów Ferdynanda Schichaua i jego stoczni w Gdańsku szukaliśmy wraz z Andrzejem Trzeciakiem z Instytutu Dziedzictwa Solidarności w Gdańsku. Zobacz zdjęcia.

1888 rok. W Berlinie na tron wstępuje cesarz Wilhelm II. Jego ambicją jest przekształcenie Niemiec w mocarstwo światowe. To oznacza konflikt z Wielką Brytanią. Aby pokonać Brytyjczyków, potrzebna jest duża i silna flota. Niemieccy stoczniowcy zaczynają czuć zapach pieniędzy. Bardzo dużych pieniędzy. W 1898 r. rozpoczęto program rozbudowy Cesarskiej Marynarki Wojennej.

Ten zapach dolatuje także do Elbląga. Unosi się w biurowcu przy dzisiejszej ul. Stoczniowej, w „centrum dowodzenia“ przemysłowym imperium Ferdynanda Schichaua ... Był tylko jeden problem. W Elblągu, ze względu na uwarunkowania geograficzne (głównie zbyt płytka rzeka) nie można było budować potężnych jednostek pełnomorskich (powyżej 10 tys BRT). A ogromne pieniądze można było zarobić na dużych statkach i okrętach. Trzeba było pomyśleć nad budową filii elbląskiej stoczni. Najlepiej możliwie blisko, aby wyposażenie dla przyszłych jednostek można było dostarczać z Elbląga.

Wybór padł na Gdańsk. Od 1844 roku działa tam pruska Stocznia Królewska, po zjednoczeniu Niemiec przemianowana na Stocznię Cesarską. – Wcześniej w Gdańsku powstała Szkoła Nawigacyjna, pierwsza w Królestwie Prus. Na jej potrzeby stworzono bazę remontową dla szkolnej korwety. Później rozbudowano i przekształconą ją w stocznię - wyjaśnia Andrzej Trzeciak.

Na zachód od niej znajdowały się składy drewna, którym handlowali gdańscy kupcy. I to właśnie te tereny upatrzył sobie Ferdynand Schichau. W styczniu 1889 r. zwrócił się z ofertą kupna (przeskakując trochę w przyszłość - ostatecznie w dwóch transzach zakupił 50 ha (20 i 30) terenu. Oprócz władz cywilnych trzeba było rozmawiać też z wojskowymi: należało z nimi uzgadniać plany budynków i otoczyć zakład wysokim płotem.

18 kwietnia 1890 r. rozpoczęto prace niwelacyjne. Napisać, że teren przyszłej stoczni nie sprzyjał pracom budowlanym, to nie napisać nic. Teren był podmokły, z pobliskiego Wroniego Szańca kolejką linową (o długości 480 metrów) przetransportowano 200 tys. metrów sześciennych ziemi i kamieni, dzięki czemu podniesiono grunt o około 4 metry. Ale i tak budowa budynków wymagała palowania, które podnosiło koszty budowy. Projekt stoczni sporządził berliński architekt Julius Rulffs, budowała gdańska firma Alexa Feya.

fot. Anna Dembińska.

„W 1893 r. w przemysłowym krajobrazie miasta zaistniała nowa struktura, stocznia Schiffswerft von F. Schichau Zakład okrętowy posiadał sześć pochylni, stanowiących pary o długości do 120 m, od 150 do 200 m oraz powyżej 200 m. Najcięższe statki, zwłaszcza pancerniki i krążowniki, budowano na pochylni czwartej, najdłuższe, w tym wielkie transatlantyki, powstawały na pochylni numer sześć. Powierzchnia stoczni obejmowała 291 500 m2, a długość jej nabrzeży wynosiła 930 m“. - możemy przeczytać w artykule Waldemara Borzestwoskiego „Ferdinand Gottlob Schichau i jego stocznia“ opublikowanym w Roczniku Gdańskim [tom LXXX z 2020 r.;]

Przy stoczni powstało też osiedle 20 domów mieszkalnych dla pracowników.

Stocznia Schichaua w Gdańsku jeszcze była w budowie, a w jej basenie wyposażeniowym już trwały prace nad okrętem - bazą torpedowców Pelikan, którego kadłub został zbudowany w Elblągu. Pelikan (przeznaczony dla Austro-Węgier) miał 89 metrów długości i był zbyt długi jak na możliwości głównej stoczni koncernu, Udało się go jednak z trudem tam zwodować .

W 1892 r. położono stępkę pod jednostkę „Gefion“ - był to pierwszy okręt zbudowany od podstaw w gdańskiej stoczni Ferdynanda Schichaua. Uroczyste wodowanie (31 maja 1893 r.) swoją obecnością zaszczycił cesarz. Okręt ukończono w czerwcu 1895 r. - Był to ostatni krążownik nieopancerzony, początkowo klasyfikowany jako korweta krążownicza, następnie jako krążownik III klasy. Kosztował 5,171 mln marek - informuje Michał Glock, autor przygotowywanej do wydania książki o okrętach wyprodukowanych przez stocznie Ferdynanda Schichaua.

 

Bramy już nie ma

fot. Anna Dembińska

.

Wejście do gdańskiej Stoczni Schichaua znajdowało się w okolicy dzisiejszego zejścia z kładki łączącej peron przystanku „Gdańsk Stocznia“ Szybkiej Kolei Miejskiej. W czasach powojennych była to Brama nr 3 Stoczni Gdańskiej im. Lenina. To przy tej kładce rozgrywają się finałowe sceny filmu „Człowiek z marmuru“ Andrzeja Wajdy. Agnieszka, grana przez Krystynę Jandę, czeka tam na Maćka Tomczyka (Jerzy Radziwiłowicz), żeby go zapytać o ojca - Mateusza Birkuta, zabitego w 1970 r. w Gdyni. Spotykają się przed Bramą nr 3, dawną główną bramą do Stoczni Schichaua.

Tej bramy już nie ma; pozostał tylko zjazd z ul Jana z Kolna (przedwojennej Schichaugasse). Z miejskiego krajobrazu zniknął także pierwszy rząd budynków dawnej stoczni. - Jedną z bolesnych rozbiórek było wyburzenie budynku zarządu Stoczni Schichaua, po wojnie było tu Biuro Projektowo-Konstrukcyjne Stoczni Gdańskiej. Budynek został rozebrany w 2012 r. - mówi Andrzej Trzeciak. - Na placu przed gmachem odbywały się demonstracje robotników w okresie Wolnego Miasta Gdańska.

Budynek dyrekcji został zbudowany około 1890 r. W czasach „schichauowskich“ mieściły się w nim biura dyrekcji i stanowiska projektantów statków i okrętów. Po wojnie w budynku pracowali m. in. Zygmunt Choreń (zwany ojcem żaglowców), Bogdan Pietruszka (twórca koncepcji pomnika Poległych Stoczniowców 1970), Alojzy Szablewski (przewodniczący stoczniowej Solidarności) oraz wielu innych polskich konstruktorów statków. Po upadłości Stoczni Gdańskiej opuszczony budynek biura konstrukcyjnego wykorzystywali m. in. gdańscy antyterroryści.

W ręku trzymamy mapę Stoczni Gdańskiej wydaną przez Instytut Dziedzictwa Solidarności. To nie jest zwykła mapa.

„Mapa przygotowana przez IDS ukazuje i opisuje największą, jak dotąd, liczbę historycznych stoczniowych obiektów, zarówno istniejących, jak i tych, które zniknęły z krajobrazu stoczni. Ponadto przedstawia zmiany, do których doszło w przestrzeni Stoczni Gdańskiej w ciągu lat. Poprzez tę inicjatywę IDS pragnie ocalić kolebkę Solidarności i jej poszczególne obiekty od zapomnienia oraz uświadomić, jak istotną rolę odegrał ten zakład w najnowszych dziejach Europy, Polski i Gdańska. “ - możemy przeczytać na stronie internetowej Instytutu Dziedzictwa Solidarności. Nasz rozmówca – Andrzej Trzeciak, jest autorem koncepcji i opracowania merytorycznego tej publikacji.

Już pierwszy rzut oka na mapę pokazuje, jak zmienił się stoczniowy krajobraz. - W zaokrągleniu można przyjąć, że od czasów Stoczni Schichaua (i powojennej Stoczni Gdańskiej) przetrwało około połowy obiektów - szacuje Andrzej Trzeciak, twórca mapy.

24 lipca 1994 roku podczas koncertu zespołu Golden Life spłonęła Hala Stoczni. Zginęło wówczas 7 osób, wiele osób odniosło poważne obrażenia. Po tragedii pozostał tylko fragment muru z pamiątkową tablicą. W czasach Schichaua w tym miejscu mieściła się stoczniowa kuźnia. W 1955 r. przekształcono ją w halę sportową. Nie istnieje też siedziba klubu Stoczniowiec, gdzie w niemieckich czasach mieściła się hala olinowania i trasernia. A to tylko niektóre „wyrwy w krajobrazie“.

 

Elbląskie“ ślusarnia i magazyn

Na budynku hali zbudowanej na początku lat 40. na potrzeby budowy U bootów. rzuca się w oczy ogromny napis „Stocznia Gdańska“. Teren jest niedostępny dla postronnych, wciąż trwa tam produkcja stoczniowa.

fot. Anna Dembińska

.

W Stoczni Schichaua produkowano m. in. U Booty typu VII C, stanowiące trzon niemieckiej floty podwodnej okresu II wojny światowej. Tutaj powstał też jeden z najbardziej innowacyjnych U Bootów: typ XXI.

- Pierwszy okręt tej serii U 3501 został zwodowany u Schichaua 19 kwietnia 1944 r, dzień przed urodzinami Adolfa Hitlera. Miał to być prezent na urodziny fuhrera. Nie do końca się to udało, po wodowaniu okazało się, że okręt przecieka. Odholowano go do nabrzeża. Do służby wszedł dopiero pod koniec lipca - zdradza historyk. - Ciekawostką w budowie typu XXI jest fakt, że budowały go grupy stoczni, a nie tak jak poprzednie typy jedna stocznia od początku do końca. Takie konsorcjum na Wybrzeżu Gdańskim tworzyły nazistowskie stocznie: Danziger Werft (Stocznia Gdańska dawna Stocznia Cesarska), Stocznia w Gdyni - wówczas Deutsche Werke Kiel AG.Werk Gotenhafen ( będąca w czasie wojny filią Stoczni w Kilonii) oraz gdańska Stocznia Schichaua, w której montowano całość. To był niezwykle skomplikowany proces produkcji. Po wojnie dokumentacja okrętów typu XXI wpadła w ręce sowieckie i amerykańskie. I oba kraje wykorzystały niemieckie rozwiązania w produkcji kolejnych generacji swoich okrętów podwodnych.

Funkcjonują jeszcze pochylnie. Początkowo było ich sześć, dziś już tylko trzy. Tereny, na których trwa produkcja stoczniowa są niedostępne dla osób „z ulicy“ choć z łatwością można się domyślić, które hale pochodzą z okresu przedwojennego.

Szczególną uwagę elblążan powinien przykuć półwysep „Drewnica“. Już w średniowieczu była tam przystań, potem składy drewna i fortyfikacje. Koncern Schichaua zakupił całość tego terenu „dopiero“ w XX wieku i wykorzystał jako „bazę“ dla dostaw urządzeń, które transportowano drogą wodną z Elbląga. Zachował się jeszcze budynek, w którym za czasów „schichauowskich“ mieściła się ślusarnia na starych planach opisywano jako elbląska. Wcześniej był też magazyn „elbląski”, dziś nieistniejący.

W dwudziestoleciu międzywojennym w gdańskiej Stoczni Schichaua nie było produkcji maszynowej. Urządzenia i wyposażenie przypływały z Elbląga. Tutaj najprawdopodobniej znajdowało się zaplecze techniczne i magazynowewe dla tych maszyn - wyjaśnia Andrzej Trzeciak. - Warto zrobić zdjęcie, ponieważ i ten obiekt może zostać rozebrany. Brakuje też hali powstałej przed 1937 r., znajdowała się przed elbląską ślusarnią patrząc w kierunku wody. Po wojnie mieściła się tu Rurownia II. To szczególny obiekt dla historii Polski - w niej pracowała Anna Walentynowicz, w obronie której rozpoczął się wielki strajk w sierpniu 1980 r. Hala została rozebrana 13 grudnia 2014 r. Data (eufemistycznie rzecz ujmując) dość niefortunna - przypadła w... 33, rocznicę wprowadzenia stanu wojennego. Z tej hali udało mi się pozyskać oryginalną suwnicę legendarnej pracownicy, która jest obecnie prezentowana na wystawie stałej ECS.

Kolejnym obiektem, którego nieobecność „rzuca się w oczy, jest Żuraw Młotowy zwany „Dziadkiem“, który stał tuż przy nabrzeżu. Miał 60 metrów wysokości (dla porównania wieża Kościoła Mariackiego w Gdańsku ma 80 metrów), mógł przenosić urządzenia czy materiały o wadze do 250 ton. Został zainstalowany w 1914 r. Ogromnym ramieniem mógł przenosić ciężkie maszyny czy urządzenia z barek, które przypływały z Elbląga bezpośrednio na jednostki wyposażane w Basenie Wyposażeniowym stoczni.

- W 1945 r. Rosjanie pocięli go palnikami na kawałki, załadowali na dok pływający i chcieli przetransportować do ówczesnego Leningradu. Cięli dźwig od góry zrzucając ogromne części na dół. Nie wiem, czy w Leningradzie chcieli to pospawać na nowo, czy też traktowali dźwig jako złom żelazny. Tego się już nie dowiemy, bo dok pływający z tą masą stali miał zatonąć w trakcie rejsu do Związku Sowieckiego - zdradza historyk.

fot. Anna Dembińska

.

Trochę dalej możemy zobaczyć jeden z przedwojennych dźwigów o udźwigu 5 ton. Wrażenie robi jego „maleńkość“, zwłaszcza gdy porównamy go z tymi współczesnymi stojącymi przy pochylniach. - Na własny użytek nazywam go Ferdynandem, na pamiątkę założyciela stoczni. Wydaje się, że ten niezwykły zabytek techniki zaczynał swoja pracę w międzywojennej Stoczni Schichaua - mówi Andrzej Trzeciak. Kiedy kilka lat temu oglądałem stare narzędzia ręczne ze Stoczni Gdańskiej, kilka z nich miało wybite inicjały FS – Ferdinad Schichau. Były więc w użyciu w stoczni przez ponad 100 lat! – dodaje historyk.

 

Stocznia żyje, choć inaczej

Część terenów postoczniowych, po upadłości Stoczni Gdańskiej została oddana na inne potrzeby. Widać tutaj jak przełom XIX i XX wieku styka się z wiekiem XXI. Warto przejść się ulicą Elektryków, gdzie zachowała się oryginalna zabudowa z lat 40., kiedy to Schichau-Werft Danzig produkowała U booty. Dziś to przestrzeń przeznaczona pod działalność rozrywkową.

Spacerując po terenach dawnej stoczni co rusz natykamy się na XIX-wieczne kuźnie, ślusarnie i rurownie. Dziś są to miejsca opanowanym przez artystów. O tamtych czasach przypominają np. stare przemysłowe suwnice wkomponowane w artystyczny design. Przechodząc pomiędzy kolejnymi halami dostrzegamy np skatepark. - W jakiś sposób nowi użytkownicy starają się nawiązać do przeszłości. Przykładem jest tu klub B90 mieszczący się w hali oznaczonej w stoczniowej ewidencji jako 90 B. Litera oznacza położenie gmachu na konkretnym obszarze Stoczni Gdańskiej, nawiązującym do przedwojennych zakładów - wyjaśnia Andrzej Trzeciak.

W Stoczni Gdańskiej jej tzw. Obszar A pokrywał się zasadniczo z terenem dawnej nazistowskiej Danziger Werft (wcześniej wilhelmińskiej Stoczni Cesarskiej), a Obszar B była to dawna Stocznia Schichaua, natomiast Obszar C obejmował część wyspy Ostrów, obecnie niedostępnej dla turystów.

W dawnej szkole stoczniowej (budynek powstał około 1935 r. w Stoczni Schichaua dziś funkcjonuje Nowe Muzeum Sztuki (NOMUS), oddział Muzeum Narodowego w Gdańsku. Przy jednym z warsztatów, w których pracował Lech Wałęsa (w XIX wieku znajdował się tam magazyn stoczni Schichaua) znajduje się... kebab.

fot. Anna Dembińska

.

Zniknęło też prawdopodobne miejsce, w którym Lech Wałęsa „skakał przez płot“ w sierpniu 1980 r. Fragment muru usunięto w 2018 r., ponieważ trzeba było zrobić miejsce pod budowę hostelu.

Granica pomiędzy dawną Stocznią Schichaua a dawną Stocznią Cesarską wciąż jest czytelna w przestrzeni. Obie niemieckie stocznie nie konkurowały ze sobą bezpośrednio. Stocznia Schichaua specjalizowała się m.in. w produkcji dużych jednostek, w tym transatlantyków czy potężnych jednostek wojennych. Cesarska budowała raczej mniejsze i średnie jednostki, przy czym była stocznią państwową, można się więc domyślać, że potrafiła wykorzystać koniunkturę. Zbudowała min. pierwsze w historii Niemiec U-Booty, bardzo ponuro zapisane w historii.

Pewną ciekawostką jest fakt, że po I wojnie światowej dawna Stocznia Cesarska, już jako Danziger Werft (Stocznia Gdańska) należała do Rzeczpospolitej Polskiej i Wolnego Miasta Gdańska . Kiedy Polsce nie przyznano Gdańska, tylko zdecydowano się utworzyć Wolne Miasto, państwo polskie zabiegało o zdobycie w możliwie szerokim zakresie poniemieckiego, rządowego majątku w mieście. Rzeczpospolitej zależało szczególnie na pełnomorskiej stoczni, która pomogłaby tworzyć własną politykę morską państwa. Odrodzona Polska objęła przecież pas wybrzeża.

- Niestety, na oddanie całej stoczni Polsce nie chciały się zgodzić czynniki rządowe Republiki Weimarskiej, Wielkiej Brytanii oraz niemieckie władze Gdańska. „Kompromisem“ była polsko-gdańska współwłasność byłej Stoczni Cesarskiej Żeby umożliwić działanie zakładu, nakazano dodatkowo wydzierżawienie stoczni międzynarodowej spółce, w której więcej udziałów niż sami współwłaściciele (Polska i Gdańsk) miały dwa zwycięskie mocarstwa - Wielka Brytania i Francja. Stocznia Schichaua była natomiast do 1945 r. własnością niemiecką, ale też przechodziła przemiany formuł własnościowych. Chodziło o to, by nie dopuścić do jej upadłości i odpływu pracowników z Gdańska, a tym samym osłabienia niemieckiego charakteru Wolnego Miasta Gdańska - wyjaśnia historyk.

Po zakończeniu II wojny światowej i właczeniu Gdańska do Polski dawną Stocznię Schichaua przemianowano na Stocznię nr 2. (Danziger Werft czyli dawna Stocznia Cesarska w Gdańsku stała się Stocznią nr 1; elbląska (przyszły Zamech) miała nr 16, elbląska stocznia rzeczna nr 17). Początkowo. „dwójka” wytwarzała stalowe konstrukcje, montowała traktory remontowała parowozy, czasem statki.

Dopiero 19 października 1947 r. obie stocznie (nr 1 i 2) połączono w jedno potężne przedsiębiorstwo – Stocznię Gdańską, w której po latach narodziła się Solidarność. I tak się skończyła historia „elbląskiej“ stoczni w Gdańsku. Ale kontakty pomiędzy dwoma „częściami“ przedwojennego koncernu Ferdynanda Schichaua trwały nadal. Elbląski Zamech, który powstał na gruzach elbląskiej stoczni, był jednym z głównych kooperantów Stoczni Gdańskiej. W trakcie wielu strajków na Wybrzeżu protestowali zarówno stoczniowcy ze Stoczni Gdańskiej jak i pracownicy elbląskich zakładów. Ale to już inna historia.

fot. Anna Dembińska

 

Dziękujemy panom Łukaszowi Mierzejewskiemu i Andrzejowi Trzeciakowi z Instytutu Dziedzictwa Solidarności za organizację i oprowadzenie po terenach byłej gdańskiej Stoczni Ferdynanda Schichaua.

Sebastian Malicki

Najnowsze artykuły w dziale Dawno temu

Artykuły powiązane tematycznie

Zamieszczenie następnej opinii do tego artykułu wymaga zalogowania

W formularzu stwierdzono błędy!

Ok
Dodawanie opinii
Aby zamieścić swoje zdjęcie lub avatar przy opiniach proszę dokonać wpisu do galerii Czytelników.
Uwaga! Opinia zostanie zamieszczona na stronie po zatwierdzeniu przez redakcję.
Dołącz zdjęcie:

Podpis:

Jeśli chcesz mieć unikalny i zastrzeżony podpis
zarejestruj się.
E-mail:(opcjonalnie)
A moim zdaniem...
Reklama