Zbiórka złomu nie powinna się odbywać na terenach zurbanizowanych, w środku miasta, pomiędzy budynkami. Jeżeli komuś się wydaje, że można zbierać złom po cichu, to nigdy nie był w pobliżu takiego miejsca – mówili mieszkańcy Zatorza uczestniczący we wczorajszym spotkaniu z prezydentem Jerzym Wilkiem. Zobacz zdjęcia.
Mieszkańcy domów w pobliżu złomowiska od lat skarżą się na uciążliwości, które powoduje prowadzona przez nie działalność. Chodzi przede wszystkim o hałas, ale też o pękanie budynków spowodowane przez samochody transportujące złom, zbyt ciężkie jak na normy dla tamtejszej drogi oraz o zanieczyszczenie środowiska.
– Jako mieszkańcy stoimy na stanowisku, że zbiórka złomu nie powinna się odbywać na terenach zurbanizowanych, w środku miasta, pomiędzy budynkami – mówił jeden z nich. – Jeżeli komuś się wydaje, że można zbierać złom po cichu, to nigdy nie był w pobliżu takiego miejsca. Z naszego punktu widzenia tutaj nie ma kwestii ucywilizowania tej działalności, bo tej działalności ucywilizować się nie da. Tylko przeniesienie w takie miejsce, gdzie ona nie będzie uciążliwa dla otoczenia, dla środowiska. Nie da się zbierać złomu po cichu. To, co się tutaj dzieje, to nie jest zbiórka złomu, tylko przetwórnia złomu. Tam są prasy, nożyce, ubijaki... to generuje straszny hałas.
Jego zdaniem, rozwiązaniem jest jedynie przeniesienia tej działalności w inne miejsce. Jako takie nieuciążliwe miejsce wskazał Modrzewinę.
To nie takie proste
Problem znany jest w Elblągu od lat. Nieruchomość przy ul. Grunwaldzkiej 6 g, na której działalność prowadzi to uciążliwe złomowisko, należy nie do miasta, lecz do PKP i od PKP jest dzierżawiona. Zgodę na działalność wydal tej firmie prezydent Henryk Słonina, obowiązuje ona od 2005 do 2015 roku.
– Ta i inne tego typu firmy często wykorzystują luki prawne, zalecenia służb ochrony środowiska są często zaskarżane, firmy często zmieniają właściciela – wyliczał problemy prezydent Jerzy Wilk. – Władze miasta często zwracały się do organów administracji państwowej i samorządowej, nie tyle po to, by zamknąć tę firmę, tylko żeby dostosowała swoją działalność do otoczenia, w którym funkcjonuje i żeby ta sytuacja była znośna dla mieszkańców. Teraz próbujemy zainteresować tym problemem pana Sławomira Nowaka, ministra transportu, budownictwa i gospodarki morskiej, aby jego przedsiębiorstw, czyli PKP, poddzierżawiając swoje tereny, wzięło pod uwagę ich otoczenie i żeby te uciążliwości były jak najmniejsze dla mieszkańców tej dzielnicy.
Trzeba wytrzymać do 2015?
Uczestnicy spotkania podpowiadali Jerzemu Wilkowi, że miasto jest właścicielem drogi o długości 70 m, która stanowi dojazd do drogi „kolejowej”. Według nich rozwiązaniem byłoby ustawienie na niej znaku ograniczającego ciężar poruszających się nią pojazdów do 3,5 tony.
Jerzy Wilk przypomniał, że zajmował się tą sprawą już jako radny, wówczas bez skutku.
Zdaniem uczestników spotkania rozwiązywanie takich problemów utrudniają niektóre przepisy. Zgodnie z polskim prawem, żeby przeprowadzić kontrolę w firmie, służby, np. ochrony środowiska, muszą ją wcześniej poinformować o tym zamiarze i kiedy przeprowadzają kontrolę, w firmie jest „cisza i spokój” – najbardziej hałaśliwe i „brudzące” maszyny są wyłączane.
– My jako władze miasta nie mamy żadnego oddziaływania na PKP, ja nie mogę żadnej decyzji PKP narzucić. Stąd pismo do ministra transportu – zapewniał Jerzy Wilk. Jego zdaniem minister może nakazać władzom PKP odpowiedniego szczebla, żeby nie przedłużały umowy dzierżawnej z tą firmą. Wygląda więc na to, że mieszkańcy muszą „wytrzymać” z tą firmą do 2015 roku.
Jerzy Wilk zapowiedział też, że w najbliższym czasie chce się spotkać z właścicielami firm zajmujących się skupem złomu, a w grudniu spotka się ponownie z mieszkańcami Zatorza, by ich poinformować o efektach tych działań.