Zabiła byłego męża, spędzi w więzieniu 12 lat.
Przed Sądem Okręgowym w Elblągu zapadł dziś wyrok w sprawie Elżbiety H. Sąd orzekł, że w październiku ubiegłego roku kobieta zamordowała byłego małżonka nożem i tłuczkiem do mięsa.
W czasie procesu oskarżona i jej obrońca sugerowali m.in., że w zabójstwie uczestniczyła jeszcze trzecia osoba lub też - jak twierdziła Elżbieta H. - były mąż przyszedł do domu poraniony.
- Żadnej z tych hipotez nie można przyjąć, bo są one oderwane od realiów sprawy - uzasadniał wyrok sędzia Marek Omelan. - Nie ma jakiegokolwiek dowodu, by sądzić, że pokrzywdzony w pewnym momencie opuścił mieszkanie i wrócił do niego z obrażeniami. Tym bardziej między bajki należy włożyć wersję, jakoby w mieszkaniu, w obecności świadka i oskarżonej, pojawiła się bliżej nieustalona obca osoba, która ni stąd ni zowąd zaatakowała pokrzywdzonego, po czym wysprzątała miejsce zbrodni i wyszła.
Sędzia nie znalazł też podstaw do nadzwyczajnego złagodzenia kary, o co wnioskował obrońca.
- To, że pokrzywdzony był alkoholikiem, był karany i że był człowiekiem z elbląskiego marginesu, to jeszcze nie powód, żeby rozważać możliwość nadzwyczajnego złagodzenia kary. Ofiara jest ofiarą - podkreślił sędzia Omelan.
Byli małżonkowie mieszkali razem, ale od lat dochodziło między nimi do konfliktów i rękoczynów. Mężczyzna nie pracował i pił, jego żona także nadużywała alkoholu. Feralnego dnia oboje również byli pijani: Andrzej H. miał prawie 4 promile, a Elżbieta H. - niemal 2.
- To był chory, patologiczny związek, a puenta takiego życia dopełniła się owego październikowego wieczoru - podsumował sędzia.
Wyrok nie jest prawomocny.
W czasie procesu oskarżona i jej obrońca sugerowali m.in., że w zabójstwie uczestniczyła jeszcze trzecia osoba lub też - jak twierdziła Elżbieta H. - były mąż przyszedł do domu poraniony.
- Żadnej z tych hipotez nie można przyjąć, bo są one oderwane od realiów sprawy - uzasadniał wyrok sędzia Marek Omelan. - Nie ma jakiegokolwiek dowodu, by sądzić, że pokrzywdzony w pewnym momencie opuścił mieszkanie i wrócił do niego z obrażeniami. Tym bardziej między bajki należy włożyć wersję, jakoby w mieszkaniu, w obecności świadka i oskarżonej, pojawiła się bliżej nieustalona obca osoba, która ni stąd ni zowąd zaatakowała pokrzywdzonego, po czym wysprzątała miejsce zbrodni i wyszła.
Sędzia nie znalazł też podstaw do nadzwyczajnego złagodzenia kary, o co wnioskował obrońca.
- To, że pokrzywdzony był alkoholikiem, był karany i że był człowiekiem z elbląskiego marginesu, to jeszcze nie powód, żeby rozważać możliwość nadzwyczajnego złagodzenia kary. Ofiara jest ofiarą - podkreślił sędzia Omelan.
Byli małżonkowie mieszkali razem, ale od lat dochodziło między nimi do konfliktów i rękoczynów. Mężczyzna nie pracował i pił, jego żona także nadużywała alkoholu. Feralnego dnia oboje również byli pijani: Andrzej H. miał prawie 4 promile, a Elżbieta H. - niemal 2.
- To był chory, patologiczny związek, a puenta takiego życia dopełniła się owego październikowego wieczoru - podsumował sędzia.
Wyrok nie jest prawomocny.
SZ