Trzy osoby odpowiadają przed elbląskim sądem za kradzieże w szesnastu plebaniach. Mieszkania księży okradało dwóch mężczyzn i jedna kobieta. Wybierali plebanie w małych wsiach i miasteczkach.
Z wyjaśnień, jakie składał przed sądem Sławomir B. wynika, że on i Barbara M. trudnili się handlem obwoźnym. Niestety, interes nie przynosił zysków. Popadli w długi i zdecydowali, że będą kraść. Po pięciu włamaniach dołączył do nich Piotr C. Na rozprawę przybył zakuty w łańcuchy. Okazuje się, że odbywa karę 9,5 roku więzienia również za włamania i kradzieże. Złodzieje wybrali plebanie nieprzypadkowo:
- Z góry uznaliśmy, że są tam rzeczy wartościowe, które będzie można zabrać- wyjaśniał oskarżony.
Złodzieje włamywali się zawsze pod nieobecność księży. Wcześniej sprawdzali, czy ktoś jest w domu lub pytali sąsiadów.
- Role w grupie były podzielone - mówi oskarżony. - My dwaj włamywaliśmy się, a Barbara sprawdzała teren, przeprowadzała wywiad i stała na czatach przy samochodzie.
Złodzieje niczym nie pogardzili. Ich łupem padły obok magnetowidów, komputera czy pieniędzy także golarka, lornetka, pistolet gazowy, sztućce, kosmetyki, rękawiczki oraz mięso i wędliny. Nie wzbogacili się jednak.
- Sprzedawaliśmy te rzeczy bardzo tanio na tak zwanym ruskim rynku i pieniędzmi dzieliliśmy się po równo. Starczyło na paliwo do samochodu i na jedzenie- wyjaśniał oskarżony.
Sprawcy włamań przyznali się do winy. Sławomir B mówił, że dopiero gdy wyjechał za granicę zrozumiał, że źle zrobił i bardzo tego żałuje. Wrócił więc z własnej woli do kraju i zapowiedział, że zamierza spłacić poszkodowanych, bo pracując w Holandii odkładał każdy grosz.
- Z góry uznaliśmy, że są tam rzeczy wartościowe, które będzie można zabrać- wyjaśniał oskarżony.
Złodzieje włamywali się zawsze pod nieobecność księży. Wcześniej sprawdzali, czy ktoś jest w domu lub pytali sąsiadów.
- Role w grupie były podzielone - mówi oskarżony. - My dwaj włamywaliśmy się, a Barbara sprawdzała teren, przeprowadzała wywiad i stała na czatach przy samochodzie.
Złodzieje niczym nie pogardzili. Ich łupem padły obok magnetowidów, komputera czy pieniędzy także golarka, lornetka, pistolet gazowy, sztućce, kosmetyki, rękawiczki oraz mięso i wędliny. Nie wzbogacili się jednak.
- Sprzedawaliśmy te rzeczy bardzo tanio na tak zwanym ruskim rynku i pieniędzmi dzieliliśmy się po równo. Starczyło na paliwo do samochodu i na jedzenie- wyjaśniał oskarżony.
Sprawcy włamań przyznali się do winy. Sławomir B mówił, że dopiero gdy wyjechał za granicę zrozumiał, że źle zrobił i bardzo tego żałuje. Wrócił więc z własnej woli do kraju i zapowiedział, że zamierza spłacić poszkodowanych, bo pracując w Holandii odkładał każdy grosz.
J