- Siedzieliśmy w piątek wieczorem w knajpie na starówce – opowiada jeden ze świadków nielegalnego wyścigu samochodowego, zorganizowanego w piątkowy wieczór na parkingu Elzamu przy ul. Grunwaldzkiej.
- Siedzieliśmy w knajpie – opowiada zastrzegając anonimowość dwudziestoparoletni chłopak. - Słyszeliśmy, że od początku wakacji regularnie odbywają się w mieście nielegalne wyścigi samochodami.
Na plac pomiędzy dwiema elzamowskimi halami na tyłach ulicy Grunwaldzkiej przyjechał z kolegami przed godziną 21.
- Na miejscu było chyba ponad tysiąc osób i około siedemdziesięciu samochodów – mówi świadek zdarzenia. - Tyle osób nie widziałem nawet na otwarciu Kazamatów. Cały czas przyjeżdżali z miasta nowi.
Ktoś kręcił zdarzenia kamerą wideo. Wyścig jednak się nie rozpoczął. Przyjechał policyjny Polonez.
- Policjanci stali kilkadziesiąt minut koło mostku (obok placu manewrowego do nauki jazdy – przyp. aut.) i obserwowali, co się dzieje. Potem odjechali – kontynuuje.
Tymczasem na placu wrzało.
- Młode łepki chciały się już ścigać, ale ci, co mogli naprawdę coś pokazać, nie chcieli jechać, bo był za duży tłok na placu. Dosłownie nie było się gdzie ruszyć, i jak poszła pierwsza para samochodów to widziałem, że lusterkami prawie zahaczają gapiów.
Wyścig był krótki. Samochody z piskiem opon ruszały z początku placu do jego końca (jakieś 80 metrów – przyp. aut.) i kawałek przez przewężenie. Parę osób, żeby lepiej widzieć, weszło na dach jednego z budynków. Jak twierdzi nasz informator bardzo szybko na miejscu pojawili się pracownicy agencji Jupi, która ochrania teren Elzamu.
- Ochroniarze ściągnęli tych z dachu, spisali i odjechali – mówi.
Przerwany na chwilę wyścig rozpoczął się na nowo. Kierowcy startujący w czwartej parze nie mieli tyle szczęścia, co ich poprzednicy. Pędzące z prędkością blisko stu kilometrów na godzinę auta wpadły na wyjeżdżającego z bocznej uliczki Golfa.
- Lanos trafił centralnie w słupek Volkswagena, a samochody prawie wpadły w tłum ludzi. Na szczęście zatrzymały się na krawężniku. Gapie zaczęli klaskać – opowiada świadek zdarzenia. - Najgorzej miała dziewczyna, pasażerka golfa, bo ledwo ją wyciągneli z samochodu. Myślałem, że jest martwa.
Chwilę później na miejscu było już pogotowie ratunkowe i policja. Karetkę ktoś wezwał przez komórkę.
***
- Policjanci z sekcji prewencji i ruchu drogowego wylegitymowali na miejscu około 40 osób: kierowców i osób towarzyszących – mówi Alina Zając, rzecznik prasowy policji w Elblągu. - Byli to w większości ludzie w wieku około 20-21 lat. Wszyscy kierowcy posiadali dokumenty uprawniające do prowadzenia pojazdów mechanicznych.
Alina Zając podkreśla, że policjanci nie byli świadkami wyścigów. Do akcji - ze względu na liczbę osób zgromadzonych na elzamowskim placu - ściągnięto jednak nawet policjantów z odwodów.
- Na miejscu zatrzymaliśmy 2 dowody rejestracyjne. Właściciele, mimo że dokonali zakupu pojazdów, nie zarejestrowali ich. Nałożyliśmy także 4 mandaty za zły stan techniczny samochodów. Stwierdziliśmy dwie stłuczki. Obecnie badamy, czy wylegitymowane osoby były już przez nas notowane.
Rzeczniczka elbląskiej policji jest zdziwiona, że mimo ochrony na terenie prywatnym odbywają się późnym wieczorem zgromadzenia tak wielkiej liczby osób i samochodów bez zezwolenia właściciela placu.
Jarosław Smulski, dyrektor agencji Jupi ochraniającej teren Elzamu, twierdzi, że miejsce to jest ogólnodostępne, na terenie działa wiele sklepów, biur i hurtowni. A właściwie, że było dostępne, bo dzień po incydencie zamknięto plac dla osób postronnych po godzinie 21.00.
***
Nielegalne elbląskie wyścigi samochodów przeniosły się z ul. płk. Dąbka (pewnie wpływ na to miała także instalacja monitoringu) na place i parkingi. Prawie co noc na jednym z nich na Zawadzie odbywa się trening “palenia gumy”, dlatego rzadko kto tam zostawia samochód na noc. Wcześniej wyścigi odbywały się podobno także na parkingu w okolicach ul. Agrikola.
Na plac pomiędzy dwiema elzamowskimi halami na tyłach ulicy Grunwaldzkiej przyjechał z kolegami przed godziną 21.
- Na miejscu było chyba ponad tysiąc osób i około siedemdziesięciu samochodów – mówi świadek zdarzenia. - Tyle osób nie widziałem nawet na otwarciu Kazamatów. Cały czas przyjeżdżali z miasta nowi.
Ktoś kręcił zdarzenia kamerą wideo. Wyścig jednak się nie rozpoczął. Przyjechał policyjny Polonez.
- Policjanci stali kilkadziesiąt minut koło mostku (obok placu manewrowego do nauki jazdy – przyp. aut.) i obserwowali, co się dzieje. Potem odjechali – kontynuuje.
Tymczasem na placu wrzało.
- Młode łepki chciały się już ścigać, ale ci, co mogli naprawdę coś pokazać, nie chcieli jechać, bo był za duży tłok na placu. Dosłownie nie było się gdzie ruszyć, i jak poszła pierwsza para samochodów to widziałem, że lusterkami prawie zahaczają gapiów.
Wyścig był krótki. Samochody z piskiem opon ruszały z początku placu do jego końca (jakieś 80 metrów – przyp. aut.) i kawałek przez przewężenie. Parę osób, żeby lepiej widzieć, weszło na dach jednego z budynków. Jak twierdzi nasz informator bardzo szybko na miejscu pojawili się pracownicy agencji Jupi, która ochrania teren Elzamu.
- Ochroniarze ściągnęli tych z dachu, spisali i odjechali – mówi.
Przerwany na chwilę wyścig rozpoczął się na nowo. Kierowcy startujący w czwartej parze nie mieli tyle szczęścia, co ich poprzednicy. Pędzące z prędkością blisko stu kilometrów na godzinę auta wpadły na wyjeżdżającego z bocznej uliczki Golfa.
- Lanos trafił centralnie w słupek Volkswagena, a samochody prawie wpadły w tłum ludzi. Na szczęście zatrzymały się na krawężniku. Gapie zaczęli klaskać – opowiada świadek zdarzenia. - Najgorzej miała dziewczyna, pasażerka golfa, bo ledwo ją wyciągneli z samochodu. Myślałem, że jest martwa.
Chwilę później na miejscu było już pogotowie ratunkowe i policja. Karetkę ktoś wezwał przez komórkę.
***
- Policjanci z sekcji prewencji i ruchu drogowego wylegitymowali na miejscu około 40 osób: kierowców i osób towarzyszących – mówi Alina Zając, rzecznik prasowy policji w Elblągu. - Byli to w większości ludzie w wieku około 20-21 lat. Wszyscy kierowcy posiadali dokumenty uprawniające do prowadzenia pojazdów mechanicznych.
Alina Zając podkreśla, że policjanci nie byli świadkami wyścigów. Do akcji - ze względu na liczbę osób zgromadzonych na elzamowskim placu - ściągnięto jednak nawet policjantów z odwodów.
- Na miejscu zatrzymaliśmy 2 dowody rejestracyjne. Właściciele, mimo że dokonali zakupu pojazdów, nie zarejestrowali ich. Nałożyliśmy także 4 mandaty za zły stan techniczny samochodów. Stwierdziliśmy dwie stłuczki. Obecnie badamy, czy wylegitymowane osoby były już przez nas notowane.
Rzeczniczka elbląskiej policji jest zdziwiona, że mimo ochrony na terenie prywatnym odbywają się późnym wieczorem zgromadzenia tak wielkiej liczby osób i samochodów bez zezwolenia właściciela placu.
Jarosław Smulski, dyrektor agencji Jupi ochraniającej teren Elzamu, twierdzi, że miejsce to jest ogólnodostępne, na terenie działa wiele sklepów, biur i hurtowni. A właściwie, że było dostępne, bo dzień po incydencie zamknięto plac dla osób postronnych po godzinie 21.00.
***
Nielegalne elbląskie wyścigi samochodów przeniosły się z ul. płk. Dąbka (pewnie wpływ na to miała także instalacja monitoringu) na place i parkingi. Prawie co noc na jednym z nich na Zawadzie odbywa się trening “palenia gumy”, dlatego rzadko kto tam zostawia samochód na noc. Wcześniej wyścigi odbywały się podobno także na parkingu w okolicach ul. Agrikola.
M