Elbląg był kolejnym przystankiem Lewicy podczas wakacyjnego objazdu kraju. Zobacz zdjęcia. W prekampanii politycy tej partii przestrzegają, głównie młodych ludzi, przez Konfederacją i deklarują, że chcą współrządzić krajem w ramach opozycyjnego paktu, którego nadal nie ma.
Lewica wynajęła w czwartek salę świętego Ducha w Bibliotece Elbląskiej, by rozmawiać o swoim programie. Przed wejściem przedstawiciel organizatora wydarzenia pilnował, by każdy wchodzący zajmował miejsce bliżej sceny, by nie było z przodu pustych miejsc. A na scenie w otoczeniu polityków Lewicy znanych z pierwszych stron gazet, jak Włodzimierz Czarzasty, Adrian Zandberg czy Magdalena Biejat pokaźne grono stanowiły panie w strojach przypominających ludowe. Jak się później okazało, to członkinie zespołu Zalesianki spod Elbląga, które przed spotkaniem dały koncert pod biurem Lewicy na starówce. Dzięki temu na obrazie z kamer rejestrujących to wydarzenie było widać, że Lewica stawia na kobiety.
W spotkaniu uczestniczyło około stu osób, wśród nich działacze elbląskiej Lewicy na czele z jej przewodniczącym Januszem Nowakiem (wiceprezydentem Elbląga) i Władysławem Mańkutem, współprzewodniczącym (razem z posłanką Moniką Falej) Lewicy w regionie. Nie zabrakło również prezydenta Witolda Wróblewskiego, który kiedyś należał do SLD (dzisiaj PSL), a podczas spotkania wyraził nadzieję, że po jesiennych wyborach skończy się „degrengolada w samorządach”, o co obwiniał rząd PiS.
Spotkanie trwało prawie dwie godziny. Włodzimierz Czarzasty mówił m.in. o dwóch wizjach państwa. Przez jedną przestrzegał, nawiązując do haseł promowanych przez Konfederację i jej „prawdziwych twarzy” – posła Grzegorza Brauna i Janusza Korwina-Mikke. Druga to marzenie Lewicy – wysokiej jakości i dostępne usługi publiczne, nowoczesne państwo opiekuńcze, ogólnopolski samorządowy program mieszkań pod wynajem z regulowanymi czynszami i zakazem sprzedaży, dostęp do publicznego transportu dla – jak się wyraził lider Lewicy - 13 mln obecnie wykluczonych Polaków.
- Wierzymy też w to, że nie ma bezpiecznej Polski bez bezpieczeństwa kobiet – mówiła posłanka Magdalena Biejat, nawiązując do ostatnich głośnych przypadków śmierci kobiet w ciąży czy działań policji wobec kobiet w ciąży. - Jedną z pierwszych rzeczy, którą zrobimy zaraz po wygranych wyborach, będzie zmiana prawa, doprowadzenie do tego, że będziecie bezpieczne, że nie będziecie musiały się martwić, że jakiś nadgorliwy policjant, nadgorliwy lekarz, albo przemocowy partner będzie donosił na was na policję, tylko dlatego, że przerwałyście własną ciążę, bo chciałyście podjąć decyzję, która dla was jest dobra – mówiła posłanka.
Adrian Zandberg mówił o arogancji obecnej władzy, spadku realnej wartości wynagrodzeń, wartości pracy, konieczności podwyższenia płac tym, którzy pracują na rzecz samorządu czy innych instytucji publicznych. – Pierwsze 100 dni po przejęciu władzy to musi być skokowa podwyżka dla sfery budżetowej o 20 procent, a później co roku mechanizm waloryzacji systemowy, by nie trzeba było czekać na łaskę tego czy innego polityka – mówił Zandberg.
Pierwsze skrzypce podczas czwartkowego spotkania w wyborcami grali ogólnopolscy liderzy Lewicy. Gdzieś w cieniu, mimo że na scenie, byli schowani zarówno Monika Falej i Władysław Mańkut. A to właśnie posłanka Wiosny, jak wynika z naszych nieoficjalnych informacji, będzie numerem 1 na liście Lewicy w okręgu elbląskim. Drugie miejsce ma być dla kandydata SLD, trzecie na osoby z partii Razem.
Politycy Lewicy deklarowali na spotkaniu w Elblągu, że chce współrządzić krajem i apelowała do PO i Trzeciej Drogi o podpisanie porozumienia sejmowego w razie przejęcia władzy.
– Nie będzie rządziła Platforma Obywatelska bez Szymona Hołowni, bez PSL i Lewicy. Zapomnijcie. Osiem lat temu przez głupotę lewicy, lewica nie weszła do Sejmu. Jeśli ktoś myśli, że będzie rządziła jedna partia po wyborach, to nie ma żadnego takiego badania – mówił.
Ze słów wicemarszałka Sejmu wynika, że na wspólną listę w wyborach już nikt w Lewicy nadziei nie ma, choć nawet w trakcie spotkania namawiał do tego jeden polityków z mieszkańców. A sama Lewica bije się o to, by co najmniej utrzymać 10-procentowy wynik wyborczy, choć ostatni sondaż CBOS dawał im 5 procent, czyli na granicy progu wyborczego.