Powstało Stowarzyszenie Rybaków Zalewu Wiślanego - pierwsza organizacja, która chce rozwiązywać problemy kilkuset rybaków prowadzących połowy na Zalewie.
Spotkanie założycielskie stowarzyszenia odbyło się w Tolkmicku. Zaproszenia otrzymały wszystkie nadzalewowe bazy rybackie. Sam Zalew długo czekał na porozumienie skłóconych od lat środowisk rybackich. W ubiegłym roku Związek Komunalny Gmin Nadzalewowych zagroził, że jeśli rybacy się nie zrzeszą, Związek zaprzestanie starań o pieniądze na zarybianie Zalewu.
Teraz jednak, jak mówi jeden z inicjatorów powstania stowarzyszenia, szef sekretariatu Związku, Michał Oliwiecki, jest szansa na rozwiązanie choć części problemów całego, podzielonego między dwa województwa i dwa kraje akwenu.
A problemów jest sporo. Najważniejszy to zarybianie, które państwo z własnych środków przestało prowadzić osiem lat temu. Potrzeba zarybiania prawie wszystkimi zalewowymi gatunkami, od sandaczy i szczupaków po najważniejszy i najcenniejszy - węgorza.
Trzeba także uporządkować zasady gospodarowania na coraz uboższych wodach.
Specjaliści od rybołówstwa zwracają uwagę, że większość ryb jakie trafia do sieci nie spełnia wymiarów ochronnych, a mimo zakazów, wielu rybaków do konserwacji sieci stosuje niebezpieczne dla środowiska środki chemiczne. Nierozwiązany pozostaje także problem ekspansji populacji kormoranów, które swoje największe siedlisko w Polsce mają w rezerwacie w Kątach Rybackich na Mierzei Wiślanej, a których żarłoczność - jak twierdzą rybacy - przyczynia się do spadku połowów ryb.
Jak powiedział nam jeden z założycieli stowarzyszenia Janusz Kościanowski z Tolkmicka, rybacy będą chcieli partycypować w kosztach zarybiania i szukać pieniędzy na nie w funduszach unijnych.
Działalność stowarzyszenia zaczyna się od dobrych wieści. Po niemal dwóch latach starań Związek Gmin Nadzalewowych otrzymał od wojewódzkich - pomorskiego i warmińsko-mazurskiego - funduszy ochrony środowiska informacje o pozytywnym rozpatrzeniu wniosków o dofinansowanie zakupu 4 tysięcy sit ochronnych do selektywnego połowu ryb. Sita sprawią, że w sieci nie będą się łapać młode ryby.
Warunkiem otrzymania sita przez każdego rybaka będzie jego własny wkład finansowy - kilkadziesiąt złotych za jedno sito. Przetarg na wykonanie sit zostanie ogłoszony jeszcze w czerwcu.
Jest także szansa, że dofinansowana zostanie akcja zarybieniowa. Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska po poprawkach przyjął wniosek Związku i umieścił go na liście rezerwowej.
***
Nieporozumienia między zalewowymi rybakami rozpoczęły się w latach 80., kiedy z powodu nadmiernej eksploatacji wód zaczęły spadać połowy wszystkich gatunków ryb. Do historii przeszły rozgrywane w dniu rozpoczęcia sezonu połowowego wyścigi coraz szybszych łodzi do granicy z Rosją (tam znajdują się najbogatsze łowiska). Ci z rybaków, którzy przypływali tam pierwsi, na cały sezon "rezerwowali" sobie miejsca połowów. Wyścigów zaprzestano w połowie lat 90-tych, a zamiast nich ustalono stałe łowiska, na których mogli stawiać żaki rybacy z danej bazy.
Dziś najbogatsi rybacy mieszkają najbliżej granicy z Rosją - w Nowej Pasłęce i Krynicy Morskiej, najbiedniejsi - w Suchaczu i Tolkmicku. Zalew Wiślany był jedynym polskim akwenem morskim, gdzie rybacy nie mieli swojej reprezentacji.
Teraz jednak, jak mówi jeden z inicjatorów powstania stowarzyszenia, szef sekretariatu Związku, Michał Oliwiecki, jest szansa na rozwiązanie choć części problemów całego, podzielonego między dwa województwa i dwa kraje akwenu.
A problemów jest sporo. Najważniejszy to zarybianie, które państwo z własnych środków przestało prowadzić osiem lat temu. Potrzeba zarybiania prawie wszystkimi zalewowymi gatunkami, od sandaczy i szczupaków po najważniejszy i najcenniejszy - węgorza.
Trzeba także uporządkować zasady gospodarowania na coraz uboższych wodach.
Specjaliści od rybołówstwa zwracają uwagę, że większość ryb jakie trafia do sieci nie spełnia wymiarów ochronnych, a mimo zakazów, wielu rybaków do konserwacji sieci stosuje niebezpieczne dla środowiska środki chemiczne. Nierozwiązany pozostaje także problem ekspansji populacji kormoranów, które swoje największe siedlisko w Polsce mają w rezerwacie w Kątach Rybackich na Mierzei Wiślanej, a których żarłoczność - jak twierdzą rybacy - przyczynia się do spadku połowów ryb.
Jak powiedział nam jeden z założycieli stowarzyszenia Janusz Kościanowski z Tolkmicka, rybacy będą chcieli partycypować w kosztach zarybiania i szukać pieniędzy na nie w funduszach unijnych.
Działalność stowarzyszenia zaczyna się od dobrych wieści. Po niemal dwóch latach starań Związek Gmin Nadzalewowych otrzymał od wojewódzkich - pomorskiego i warmińsko-mazurskiego - funduszy ochrony środowiska informacje o pozytywnym rozpatrzeniu wniosków o dofinansowanie zakupu 4 tysięcy sit ochronnych do selektywnego połowu ryb. Sita sprawią, że w sieci nie będą się łapać młode ryby.
Warunkiem otrzymania sita przez każdego rybaka będzie jego własny wkład finansowy - kilkadziesiąt złotych za jedno sito. Przetarg na wykonanie sit zostanie ogłoszony jeszcze w czerwcu.
Jest także szansa, że dofinansowana zostanie akcja zarybieniowa. Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska po poprawkach przyjął wniosek Związku i umieścił go na liście rezerwowej.
***
Nieporozumienia między zalewowymi rybakami rozpoczęły się w latach 80., kiedy z powodu nadmiernej eksploatacji wód zaczęły spadać połowy wszystkich gatunków ryb. Do historii przeszły rozgrywane w dniu rozpoczęcia sezonu połowowego wyścigi coraz szybszych łodzi do granicy z Rosją (tam znajdują się najbogatsze łowiska). Ci z rybaków, którzy przypływali tam pierwsi, na cały sezon "rezerwowali" sobie miejsca połowów. Wyścigów zaprzestano w połowie lat 90-tych, a zamiast nich ustalono stałe łowiska, na których mogli stawiać żaki rybacy z danej bazy.
Dziś najbogatsi rybacy mieszkają najbliżej granicy z Rosją - w Nowej Pasłęce i Krynicy Morskiej, najbiedniejsi - w Suchaczu i Tolkmicku. Zalew Wiślany był jedynym polskim akwenem morskim, gdzie rybacy nie mieli swojej reprezentacji.
AJ