- Kontrola potwierdziła, że nikt nie ukradł ani nie wyprowadził z ZBK-u pieniędzy - mówi prezydent Henryk Słonina. - Przy szacowaniu budżetu i wydatków jednostki zabrakło natomiast wyobraźni.
Zarząd Miasta przedstawił dziś wyniki kilkutygodniowej kontroli, jaką na zlecenie prezydenta przeprowadził miejski skarbnik. Minorowym tonem, w obecności całego zarządu prezydent oznajmił, że należności Zarządu Budynków Komunalnych wobec zarządców mieszkań gminnych i wspólnotowych wynoszą dziś około 10 milionów złotych. Podczas konferencji prasowej Henryk Słonina przypomniał o okresie reform, jakie trwają w Polsce i o elbląskich reformach w komunikacji miejskiej i zarządzaniu mieszkaniami. - Pierwsza przyniosła dobre rezultaty, do drugiej zmusiły nas przepisy - powiedział Henryk Słonina. - Mogliśmy jednak zostawić wspólnoty same sobie i pozostawić im wybór zarządców. Prezydent przyznał, że pierwsze błędy Zarząd popełnił w chwili przygotowywania przetargu i że przez długi czas od wszystkich pieniędzy, jakimi dysponował Zarząd Budynków Komunalnych nie oddzielano pieniędzy na fundusz remontowy wspólnot mieszkaniowych. Jednak, zdaniem Henryka Słoniny, gdyby tak zrobiono, od dawna nie byłoby środków na żadne remonty. - Błędem było już to, że nie dokonano szczegółowej oceny kosztów administrowania, bo po wprowadzeniu reformy okazało się, że koszty pracy ZBK i koszty zarządców o ponad połowę przewyższyły dotychczasowe - mówi prezydent i dodaje, że w jego opinii spółki zarządzające zatrudniły zbyt wiele osób na kierowniczych stanowiskach (z informacji ze spółek wynika jednak, że zatrudnienie sporej liczby osób - byłych pracowników ZBK-u narzuciło jednak samo miasto – przyp. aut.). Przygotowując reformę "zapomniano" także i o tym, że czynszów nie płaci 10 procent lokatorów gminnych mieszkań. - Kiedy ZBK regulował należności za remonty korzystał z pieniędzy, które pochodziły z czynszów - powiedział Henryk Słonina i z satysfakcją dodał: - Kontrola potwierdziła, że nikt nie ukradł ani nie wyprowadził z ZBK-u pieniędzy. Przy szacowaniu budżetu i wydatków jednostki zabrakło natomiast wyobraźni. Skarbnik Miasta, Zbigniew Pater wyjaśnił, jak doszło do powstania gigantycznego jak na Elbląg długu. - Zbiorcze faktury firmy dostarczyły dopiero w grudniu i powstał zator z wypłatą pieniędzy - powiedział skarbnik. - Teraz jednak dochody i wydatki ZBK-u zostały zbilansowane i w kolejnych miesiącach zarządcy otrzymywać będą należności z nadwyżką na poczet długu. Na całość pieniędzy prywatni zarządcy będą jednak musieli poczekać do... 2004 roku. Czy do tego czasu nie będą musieli ogłosić upadłości? Skarbnik jest optymistą. - Myślę, że wspólnie damy sobie jakoś radę - uspokaja Zbigniew Pater. - Jestem zadowolony, że sprawa wyszła tak wcześnie, bo udało się doliczyć właściwe koszty reformy. Prezydent poinformował dziś także, że zarząd podjął działania na rzecz spłaty długu. Był to jedyny moment, gdy głos zabrał obecny na sali dyrektor ZBK, Romuald Żyłowski. Okazało się, że tylko w tym roku na spłatę zadłużenia uda się zaoszczędzić ponad 1 milion 100 tysięcy złotych. Krokiem drugim ma być obniżenie stawek, jakie za administrowanie otrzymują zarządcy (drastyczne, o czym informowaliśmy, np. z 29 do 10 groszy za metr kwadratowy – przyp. aut.). - Jeśli zarządcy nie przyjmą naszych propozycji jesteśmy zdecydowani wypowiedzieć im umowy, i albo ogłosimy nowy przetarg albo budynki wrócą pod zarząd ZBK-u - zagroził prezydent. Odpowiedzialna za reformę w zarządzaniu gminnymi zasobami mieszkaniowymi, członkini Zarządu Miejskiego Czesława Piotrowska, zapytana o sposób "rozmów" z zarządcami (wzywanie na spotkanie indywidualnie, "na dywanik", propozycje podane na papierze bez podpisów, od których nie można się odwołać np. do Urzędu Ochrony Konkurencji – przyp. aut.), odpowiedziała: - To nie były oficjalne pisma. Stwierdziliśmy po prostu, że spiszemy proponowane stawki, żeby je zapamiętano. To nie były renegocjacje umów, ale kontynuuacja rozmów - powiedziała Czesława Piotrowska. W czasie konferencji padła także odpowiedź na pytanie, kto jest odpowiedzialny za dług. - Wiadomo, że dyrektor Zarządu Budynków - powiedział prezydent. - Ale także wydział spraw mieszkaniowych i wydział finansowy, który bezkrytycznie przyjmował sprawozdania ZBK-u, także my. - Wszyscy działali jednak w dobrej wierze - dodał Henryk Słonina. Na zlecenie zarządu skarbnik prowadzi teraz dodatkową, szczegółową kontrolę finansów ZBK-u. Na razie, w ramach sankcji pracę straciła główna księgowa, a dyrektorowi Żyłowskiemu wstrzymano premie. - Jeśli kontrola wykaże nadużycia i nieprawidłowości odpowiedzialni poniosą karę - obiecuje prezydent. Czekamy także na zapowiedziane na "najbliższy czas" stanowisko przewodniczącego Rady Miejskiej w sprawie raportu komisji rewizyjnej. *** W pierwszych komentarzach, jakie dało się słyszeć po konferencji, pobrzmiewał żal i przekonanie, że sprawa rozejdzie się po kościach. W innym, większym mieście już dawno bowiem osoby odpowiedzialne za tego rodzaju "błędy i wypaczenia" musiałyby odejść z pracy, bo pracują za pieniądze podatników. Ale mieszkamy w Elblągu i można odnieść wrażenie, że w tym mieście nie działają mechanizmy "samorządu przejrzystego". Ktoś wciąż czegoś unika, nie mówi, nie robi. Ważnym wydarzeniem było jednak to, że chyba po raz pierwszy prezydent w imieniu swoim i Zarządu przyznał, że popełnił błędy. Nawet słowa przeprosin nie usłyszeliśmy natomiast ze strony dyrektora ZBK. Inna sprawa, to przekonanie, iż o zbyt wielu sprawach zapomniano przy tej reformie. Może lepiej byłoby, gdyby na zlecenie miasta przygotowało ją grono specjalistów od zarządzania nieruchomościami i ekonomistów? Sprawa ZBK będzie przestrogą dla inwestorów, którzy zamierzają prowadzić interesy z Elblągiem: jeśli wygrywasz przetarg, który ogłasza samorząd, możesz się srodze zawieść. Zobacz także: "Kto posprząta?" oraz inne publikacje portElu na temat reformy zarządzania miejskimi zasobami mieszkaniowymi
Joanna Torsh