Prawosławne Boże Narodzenie obchodzone od kilku lat także na terenie obwodu kaliningradzkiego przeszkodziło w akcji zabezpieczającej wrak statku, który 5 stycznia zatonął u brzegów regionu, w pobliżu przylądka Taran.
Wrak leży już od tygodnia na głębokości 19 metrów w odległości 3 mil od brzegu. I chociaż statek zatonął w poniedziałek 5 stycznia wiadomość do mediów dotarła dopiero w czwartek 8 stycznia. Informacje o katastrofie przekazały służby regionalne zajmujące się sytuacjami nadzwyczajnymi. Jednakże nie przeprowadzono stosownych akcji, ponieważ w tym czasie obchodzono Prawosławne Boże Narodzenie i ludzie mieli wolne.
Statek, przeznaczony do prac przy pogłębianiu torów wodnych, był holowany z portu Wysock, znajdującego się daleko na północy, na terenie obwodu leningradzkiego do małego portu Pionieskij. Leży on pomiędzy Zielonogradskiem i Swietłogorskiem znanymi kurortami nadbałtyckimi regionu.
W trakcie holowania przez polski holownik "Atlas 2" w bardzo trudnych, sztormowych warunkach atmosferycznych, statek "Bałchasz" przewrócił się i poszedł na dno. Na pokładzie jednostki nie było załogi. Jednakże w chwili awarii na jego pokładzie w zbiornikach znajdowało się 10 ton paliwa i ponad 400 kg oleju w silnikach.
Dziennikarze informowali, że pomimo awarii i upływu czasu nie podjęto żadnych działań, zmierzających do zapobieżenia ekologicznej katastrofy i zneutralizowania wyciekającego ze zbiorników paliwa. Plama ropopochodnej mazi pojawiła się w wodzie, w miejscu zatonięcia statku. Dotarła do plaży w pobliżu miejscowości Donskoje.
Kaliningradzcy ekolodzy od pewnego czasu walczący z administracją o stan środowiska naturalnego zaalarmowali nawet odpowiedzialne służby, ale dowiedzieli się tylko, że żadnych akcji jak dotychczas nie prowadzono, a jedynie monitoring przemieszczającej się plamy. Grupa ekologów jest zaniepokojona bierną postawą kaliningradzkich urzędników odpowiedzialnych za przeprowadzanie akcji ratowniczych w takich nadzwyczajnych sytuacjach. Tym bardziej, że znaczna cześć wycieku zapewne osiądzie na dnie. Sprzyja temu sytuacja pogodowa. Dopiero latem maź może wypłynąć na powierzchnię morza i zanieczyścić okoliczne plaże - podało kaliningradzkie OK-Radio.
Statek, przeznaczony do prac przy pogłębianiu torów wodnych, był holowany z portu Wysock, znajdującego się daleko na północy, na terenie obwodu leningradzkiego do małego portu Pionieskij. Leży on pomiędzy Zielonogradskiem i Swietłogorskiem znanymi kurortami nadbałtyckimi regionu.
W trakcie holowania przez polski holownik "Atlas 2" w bardzo trudnych, sztormowych warunkach atmosferycznych, statek "Bałchasz" przewrócił się i poszedł na dno. Na pokładzie jednostki nie było załogi. Jednakże w chwili awarii na jego pokładzie w zbiornikach znajdowało się 10 ton paliwa i ponad 400 kg oleju w silnikach.
Dziennikarze informowali, że pomimo awarii i upływu czasu nie podjęto żadnych działań, zmierzających do zapobieżenia ekologicznej katastrofy i zneutralizowania wyciekającego ze zbiorników paliwa. Plama ropopochodnej mazi pojawiła się w wodzie, w miejscu zatonięcia statku. Dotarła do plaży w pobliżu miejscowości Donskoje.
Kaliningradzcy ekolodzy od pewnego czasu walczący z administracją o stan środowiska naturalnego zaalarmowali nawet odpowiedzialne służby, ale dowiedzieli się tylko, że żadnych akcji jak dotychczas nie prowadzono, a jedynie monitoring przemieszczającej się plamy. Grupa ekologów jest zaniepokojona bierną postawą kaliningradzkich urzędników odpowiedzialnych za przeprowadzanie akcji ratowniczych w takich nadzwyczajnych sytuacjach. Tym bardziej, że znaczna cześć wycieku zapewne osiądzie na dnie. Sprzyja temu sytuacja pogodowa. Dopiero latem maź może wypłynąć na powierzchnię morza i zanieczyścić okoliczne plaże - podało kaliningradzkie OK-Radio.
MUR