Prezydent Henryk Słonina urzędujący w elbląskim ratuszu przez ostatnie 16 lat – cztery lata jako wiceprezydent, 12 lat jako prezydent miasta – przegrał wybory w sposób zdecydowany, co zaskoczyło nawet największych zwolenników Grzegorza Nowaczyka.
Henryk Słonina sam chyba również jest mocno zaskoczony tym wynikiem, tym bardziej że wiele argumentów teoretycznie przemawiało za nim.
Udało mu się zdobyć poparcie wszystkich liczących się ugrupowań politycznych, których kandydaci odpadli w pierwszej turze wyborów. Mimo to, choć w pierwszej turze miał tylko 6 punktów procentowych straty do Grzegorza Nowaczyka, drugą turę przegrał aż 20 punktami procentowymi. Okazało się, że poparcie szefów ugrupowań w żaden sposób nie wiąże wyborców – ci głosują tak, jak uważają za słuszne. I w większości głosowali na Grzegorza Nowaczyka. Henryk Słonina uzyskał w pierwszej turze 10 922 głosy, w drugiej turze 12 094 głosy (przyrost o nieco ponad 1000 głosów). Grzegorz Nowaczyk w pierwszej turze zdobył 13 153 głosy, w drugiej turze – 18 308 głosów (przyrost o ponad 5000 głosów).
Henryk Słonina mocno zintensyfikował swą kampanię przed drugą turą. Odmienił swój wizerunek na bardziej młodzieżowy (rozpięta koszula, brak krawata), wyprodukował mnóstwo plakatów – w liczbie plakatów miał w ostatnim tygodniu zdecydowaną przewagę nad konkurentem. Elblążanie w tę przemianę nie uwierzyli. Nie uwierzyli także w hasła wyborcze – aquapark, nowe miejsca pracy – bo to były akurat najsłabsze elementy prezydentury Henryka Słoniny i dużym błędem było przypominanie o tym wyborcom.
Odchodzący prezydent unikał przez całą kampanię udziału w debatach, wierząc, że nie będzie to miało wpływu na jego wynik. Myślę, że i tu się przeliczył – wielu wyborców potraktowało to jak policzek, a przynajmniej przejaw arogancji i lekceważenia.
Te wszystkie elementy miały z pewnością wpływ na wynik wyborów, ale myślę, że najistotniejsze było tu pragnienie zmiany – zmiany sposobu sprawowania władzy i kierunku, w którym Elbląg zmierzał. Kierunek ten określali w ostatnich latach czytelnicy we wpisach: „miasto-atrapa”, „ładne dekoracje, do których nikt nie napisał sztuki”. Sposób sprawowania władzy, który w niedzielę odrzucili wyborcy, charakteryzuje chociażby nazywanie spotkań w sprawie sprzedaży EPEC konsultacjami społecznymi i nieobecność prezydenta – gospodarza miasta na tegorocznych Mistrzostwach Świata Formacji Standardowych, na które przyjechał nawet Marszałek Senatu RP, nie mówiąc już o Marszałku Województwa. To niby drobiazg, ale mieszkańcy chcą, by ich prezydent reprezentował ich w ważnych dla miasta chwilach – te obowiązki to część bycia prezydentem.
W tych wyborach w dużych miastach bardzo rzadko przegrywali kandydaci ubiegający się o reelekcję. Komentatorzy polityczni mówią wręcz, że najtrudniej jest wygrać z urzędującym prezydentem. W Elblągu po 12 latach rządów nazwisko „Słonina” i słowo „prezydent” stały się niemal synonimami. Tym dotkliwsza jest to porażka.
Dla nowego prezydenta Elbląga Grzegorza Nowaczyka bardzo ważne będą pierwsze tygodnie i miesiące. Musi stale pamiętać, że największymi problemami Elbląga są bezrobocie i brak dialogu ze społeczeństwem. Nie może zawieść pokładanych w nim przez wyborców nadziei na zmiany, na nowe idee, na impulsy, które popchną Elbląg do rozwoju – gospodarczego, ale i obywatelskiego.
Udało mu się zdobyć poparcie wszystkich liczących się ugrupowań politycznych, których kandydaci odpadli w pierwszej turze wyborów. Mimo to, choć w pierwszej turze miał tylko 6 punktów procentowych straty do Grzegorza Nowaczyka, drugą turę przegrał aż 20 punktami procentowymi. Okazało się, że poparcie szefów ugrupowań w żaden sposób nie wiąże wyborców – ci głosują tak, jak uważają za słuszne. I w większości głosowali na Grzegorza Nowaczyka. Henryk Słonina uzyskał w pierwszej turze 10 922 głosy, w drugiej turze 12 094 głosy (przyrost o nieco ponad 1000 głosów). Grzegorz Nowaczyk w pierwszej turze zdobył 13 153 głosy, w drugiej turze – 18 308 głosów (przyrost o ponad 5000 głosów).
Henryk Słonina mocno zintensyfikował swą kampanię przed drugą turą. Odmienił swój wizerunek na bardziej młodzieżowy (rozpięta koszula, brak krawata), wyprodukował mnóstwo plakatów – w liczbie plakatów miał w ostatnim tygodniu zdecydowaną przewagę nad konkurentem. Elblążanie w tę przemianę nie uwierzyli. Nie uwierzyli także w hasła wyborcze – aquapark, nowe miejsca pracy – bo to były akurat najsłabsze elementy prezydentury Henryka Słoniny i dużym błędem było przypominanie o tym wyborcom.
Odchodzący prezydent unikał przez całą kampanię udziału w debatach, wierząc, że nie będzie to miało wpływu na jego wynik. Myślę, że i tu się przeliczył – wielu wyborców potraktowało to jak policzek, a przynajmniej przejaw arogancji i lekceważenia.
Te wszystkie elementy miały z pewnością wpływ na wynik wyborów, ale myślę, że najistotniejsze było tu pragnienie zmiany – zmiany sposobu sprawowania władzy i kierunku, w którym Elbląg zmierzał. Kierunek ten określali w ostatnich latach czytelnicy we wpisach: „miasto-atrapa”, „ładne dekoracje, do których nikt nie napisał sztuki”. Sposób sprawowania władzy, który w niedzielę odrzucili wyborcy, charakteryzuje chociażby nazywanie spotkań w sprawie sprzedaży EPEC konsultacjami społecznymi i nieobecność prezydenta – gospodarza miasta na tegorocznych Mistrzostwach Świata Formacji Standardowych, na które przyjechał nawet Marszałek Senatu RP, nie mówiąc już o Marszałku Województwa. To niby drobiazg, ale mieszkańcy chcą, by ich prezydent reprezentował ich w ważnych dla miasta chwilach – te obowiązki to część bycia prezydentem.
W tych wyborach w dużych miastach bardzo rzadko przegrywali kandydaci ubiegający się o reelekcję. Komentatorzy polityczni mówią wręcz, że najtrudniej jest wygrać z urzędującym prezydentem. W Elblągu po 12 latach rządów nazwisko „Słonina” i słowo „prezydent” stały się niemal synonimami. Tym dotkliwsza jest to porażka.
Dla nowego prezydenta Elbląga Grzegorza Nowaczyka bardzo ważne będą pierwsze tygodnie i miesiące. Musi stale pamiętać, że największymi problemami Elbląga są bezrobocie i brak dialogu ze społeczeństwem. Nie może zawieść pokładanych w nim przez wyborców nadziei na zmiany, na nowe idee, na impulsy, które popchną Elbląg do rozwoju – gospodarczego, ale i obywatelskiego.
Piotr Derlukiewicz