Wczoraj przed kurią biskupią w Elblągu odbyła się manifestacja osób "poszkodowanych przez kościół". "Oddajcie nasze pieniądze", "Siódme nie kradnij" - takiej treści transparenty trzymali w rękach elblążanie, którzy uważają, że władze kościelne nadużywają ich zaufania i swoich kompetencji.
Przed kurią biskupią zebrało się około 50 osób, w większości ludzi starszych, którzy domagają się zwrotu pieniędzy, które pożyczyli księdzu Hlberdzie, byłemu proboszczowi parafii św. Jerzego. Organizatorem manifestacji było Stowarzyszenie Niezależna Inicjatywa Europejska "NIE".
- Nie możemy dłużej tolerować bezkarności kościoła - mówi Krzysztof Sierżantowicz, wiceprezes Stowarzyszenia "NIE". - Od czegoś trzeba było zacząć. Myślę, że dzisiejsza manifestacja to tylko początek. Myślimy już o zorganizowaniu akcji ogólnopolskiej.
- Wierzę w Boga, ale nie wierzę w księży - mówił oburzony mężczyzna. Manifestujący nie szczędzili słów krytyki i pogardy w stosunku do przedstawicieli kościoła. Głośno rozprawiali o ich moralności, snując przeróżne spekulacje na temat ubiegłorocznego zaginięcia biskupa w Moskwie. Wczoraj biskupa nie było w Elblągu. Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy wczesnym rankiem wyjechał z miasta.
- Już dość tego zakłamania, wzięli nasze pieniądze, a teraz nie ma komu ich oddać - dodaje starsza kobieta. - Potrafią tylko brać...
Większość osób, które przyszły wczoraj na manifestację to byli członkowie i akcjonariusze Towarzystwa Inwestycji Wzajemnych, z którego to towarzystwa ksiądz Jan Halberda zaciągnął wielomilionowe pożyczki i ich nie zwrócił. Chodziło też o pożyczki, jakie w imieniu parafii św. Jerzego zaciągał w bankach i u osób prywatnych. Jak dotąd żaden sąd nie zadecydował o tym, że parafia ma oddać długi. Wyroki zawsze były pomyślne dla księdza Hlaberdy, a tym samym całego kościoła. Przypomnijmy chociażby sprawę byłej księgowej z Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej, która pożyczyła księdzu Halberdzie z kasy firmy 200 tys. złotych. Sąd nakazał, że to ona ma spłacić dług, a nie kościół. To samo spotkało wdowę po gdyńskim biznesmenie, który pożyczył księdzu 800 tys. dolarów. Pieniędzy tych kobieta nigdy nie odzyskała i nie odzyska - zgodnie zresztą z decyzją sądu.
- W TWI włożyłem kilka miliardów starych złotych - opowiada jeden z manifestujących. - Nie widzieliśmy nic złego w tym, że parafia pożyczyła od nas pieniądze, ponieważ nikt się nie spodziewał, że ich nigdy nie odda.
- Nawet, jak straciliśmy te pieniądze z TWI, nie mogłam uwierzyć, że to z winy księdza Halberdy - opowiada jedna z kobiet, która straciła dorobek życia w TWI. - Myślałam, że to prezes towarzystwa próbuje nas wykołować. Dopiero, jak zaczęły wychodzić na jaw wszystkie inne nadużycia parafii św. Jerzego, zrozumiałam o co chodzi.
Elblążanie
Orszak elblążan z transparentami, ale w milczeniu przemaszerował dookoła katedry św. Mikołaja, bacznie obserwowany z okien kurii. Jeden z księży wyszedł przed kurię i zaczął robić zdjęcia manifestującym.
Podczas całej akcji nie doszło do żadnych chuligańskich wybryków. Po kilkunastu minutach wszyscy rozeszli się do domów z poczuciem, że jednak coś zrobili.
- Nie możemy dłużej tolerować bezkarności kościoła - mówi Krzysztof Sierżantowicz, wiceprezes Stowarzyszenia "NIE". - Od czegoś trzeba było zacząć. Myślę, że dzisiejsza manifestacja to tylko początek. Myślimy już o zorganizowaniu akcji ogólnopolskiej.
- Wierzę w Boga, ale nie wierzę w księży - mówił oburzony mężczyzna. Manifestujący nie szczędzili słów krytyki i pogardy w stosunku do przedstawicieli kościoła. Głośno rozprawiali o ich moralności, snując przeróżne spekulacje na temat ubiegłorocznego zaginięcia biskupa w Moskwie. Wczoraj biskupa nie było w Elblągu. Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy wczesnym rankiem wyjechał z miasta.
- Już dość tego zakłamania, wzięli nasze pieniądze, a teraz nie ma komu ich oddać - dodaje starsza kobieta. - Potrafią tylko brać...
Większość osób, które przyszły wczoraj na manifestację to byli członkowie i akcjonariusze Towarzystwa Inwestycji Wzajemnych, z którego to towarzystwa ksiądz Jan Halberda zaciągnął wielomilionowe pożyczki i ich nie zwrócił. Chodziło też o pożyczki, jakie w imieniu parafii św. Jerzego zaciągał w bankach i u osób prywatnych. Jak dotąd żaden sąd nie zadecydował o tym, że parafia ma oddać długi. Wyroki zawsze były pomyślne dla księdza Hlaberdy, a tym samym całego kościoła. Przypomnijmy chociażby sprawę byłej księgowej z Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej, która pożyczyła księdzu Halberdzie z kasy firmy 200 tys. złotych. Sąd nakazał, że to ona ma spłacić dług, a nie kościół. To samo spotkało wdowę po gdyńskim biznesmenie, który pożyczył księdzu 800 tys. dolarów. Pieniędzy tych kobieta nigdy nie odzyskała i nie odzyska - zgodnie zresztą z decyzją sądu.
- W TWI włożyłem kilka miliardów starych złotych - opowiada jeden z manifestujących. - Nie widzieliśmy nic złego w tym, że parafia pożyczyła od nas pieniądze, ponieważ nikt się nie spodziewał, że ich nigdy nie odda.
- Nawet, jak straciliśmy te pieniądze z TWI, nie mogłam uwierzyć, że to z winy księdza Halberdy - opowiada jedna z kobiet, która straciła dorobek życia w TWI. - Myślałam, że to prezes towarzystwa próbuje nas wykołować. Dopiero, jak zaczęły wychodzić na jaw wszystkie inne nadużycia parafii św. Jerzego, zrozumiałam o co chodzi.
Elblążanie
Orszak elblążan z transparentami, ale w milczeniu przemaszerował dookoła katedry św. Mikołaja, bacznie obserwowany z okien kurii. Jeden z księży wyszedł przed kurię i zaczął robić zdjęcia manifestującym.
Podczas całej akcji nie doszło do żadnych chuligańskich wybryków. Po kilkunastu minutach wszyscy rozeszli się do domów z poczuciem, że jednak coś zrobili.
IG