W rzece Elbląg co roku tonie po kilka osób. Tylko w tym sezonie na dzikim kąpielisku na elbląskim Zatorzu utopiły się dwie osoby. Alkohol i brawura to główne przyczyny utonięć. Wszelkie służby ostrzegają przed kąpielą w tym miejscu i choć już niektórzy wzięli sobie te ostrzeżenia do serca, to do sukcesu jeszcze daleka droga.
Z tego niestrzeżonego, nazwijmy umownie - kąpieliska - mieszkańcy Zatorza korzystają od wielu lat. Trzciny, piaszczysta plaża i blisko do domu. Poza tym, dla odważnych i tych, którzy chcą się popisać, możliwość wykonania efektownego skoku do rzeki z kolejowego mostu. I odkąd to dzikie kąpielisko istnieje, wciąż co jakiś czas słyszymy o utonięciach. Umowna atrakcyjność tego miejsca wciąż jeszcze bierze górę, ale, jak się wydaje, kolejne tragedie, zaczynają działać na wyobraźnię.
- Jak tu skaczą z mostu, to krzyczę, żeby tego nie robili, bo nie wiadomo, co jest pod wodą - opowiada mężczyzna, który często kosi trzcinę w okolicy "kąpieliska".
- Z Zatorza to prawie wszyscy tam chodzą nad kanał - mówi jedna z kobiet. - Ale tam jakieś tablice ostrzegawcze teraz postawili. To straszne, że w ciągu trzech lat sześć osób się już utopiło, nawet znałam tych dwoje, co się ostatnio tu utopili.
- Topią się po pijaku - uważa inna napotkana przez nas kobieta. - Ja tam nad kanałem troje dzieci wychowałam, ale się szło po trzeźwemu, a nie po piwie.
O utworzeniu tam kąpieliska nie ma co marzyć, bo miejsce jest niebezpieczne, a poza tym przebiega tam tor wodny.
- Zakaz kąpieli obowiązuje na całej rzece, bo rzeka jest żeglowna i nie można stworzyć kąpieliska tam, gdzie pływają statki - mówi rzeczniczka prasowa prezydenta Elbląga Agnieszka Staszewska. - Wiemy, że ludzie chcą się kąpać, więc miasto wprowadziło bezpłatny wstęp na miejski basen. Tam są ratownicy i od wielu lat nie było tam żadnych utonięć. Zachęcamy, by elblążanie tam właśnie chodzili się kąpać.
Na rzece natomiast są wzmożone patrole policji i straży miejskiej. I właśnie policyjne patrole wodne bardzo często tam zawijają.
- Jak tam podpływamy, to kąpiący się natychmiast podchodzą do brzegu z wody i udają, że weszli tylko po kolana - mówi Przemysław Kapała, policjant z patrolu wodnego. - Często tam pływamy, ale nie możemy być tam cały czas. Apelujemy o więcej rozsądku i szacunku dla żywiołu - podkreśla sierż. Kapała.
- Jak tu skaczą z mostu, to krzyczę, żeby tego nie robili, bo nie wiadomo, co jest pod wodą - opowiada mężczyzna, który często kosi trzcinę w okolicy "kąpieliska".
- Z Zatorza to prawie wszyscy tam chodzą nad kanał - mówi jedna z kobiet. - Ale tam jakieś tablice ostrzegawcze teraz postawili. To straszne, że w ciągu trzech lat sześć osób się już utopiło, nawet znałam tych dwoje, co się ostatnio tu utopili.
- Topią się po pijaku - uważa inna napotkana przez nas kobieta. - Ja tam nad kanałem troje dzieci wychowałam, ale się szło po trzeźwemu, a nie po piwie.
O utworzeniu tam kąpieliska nie ma co marzyć, bo miejsce jest niebezpieczne, a poza tym przebiega tam tor wodny.
- Zakaz kąpieli obowiązuje na całej rzece, bo rzeka jest żeglowna i nie można stworzyć kąpieliska tam, gdzie pływają statki - mówi rzeczniczka prasowa prezydenta Elbląga Agnieszka Staszewska. - Wiemy, że ludzie chcą się kąpać, więc miasto wprowadziło bezpłatny wstęp na miejski basen. Tam są ratownicy i od wielu lat nie było tam żadnych utonięć. Zachęcamy, by elblążanie tam właśnie chodzili się kąpać.
Na rzece natomiast są wzmożone patrole policji i straży miejskiej. I właśnie policyjne patrole wodne bardzo często tam zawijają.
- Jak tam podpływamy, to kąpiący się natychmiast podchodzą do brzegu z wody i udają, że weszli tylko po kolana - mówi Przemysław Kapała, policjant z patrolu wodnego. - Często tam pływamy, ale nie możemy być tam cały czas. Apelujemy o więcej rozsądku i szacunku dla żywiołu - podkreśla sierż. Kapała.
R